Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 11

-Oczywiście, że coś zrobię. Tylko powiedz mi co?-poprosiła Catherine.
Sally wzruszyła ramionami.
-Tego niestety nie wiemy.-dziewczynka spojrzała na Catherine i Jeffa, siedzących na łóżku.
-Już wiem!-zawołała Kat.-Wróćmy do rezydencji. Przekonamy ojca, żebym została. Jeff! Zabierz mnie tam!!!-ekscytowała się dziewczyna.
-Już o tym myślałem.-powiedział chłopak.-Ale co jeśli Slender znów Cię gdzieś wyśle i będzie pilnował jeszcze lepiej niż teraz?
-Może być i tak...-Catherine usiadła z powrotem, zrezygnowana.
-Może ją spróbuję go przekonać...Ale musisz mi pomóc. -powiedziała Sally.
-Ja tobie? Niby jak?
-Pamiętasz naszą zabawę kwiatami? Potrafisz znów to zrobić?
-Jasne!I patrz na to!-nagle torebka dziewczyny uniosła się płynąc wolno w powietrzu, Po czym miękko wylądowała na jej kolanach.
-SUPER!!!-zawołali razem Jeff i Sally.
-Ale to mi się na razie nie przyda. Kat, podejdź do lustra.
Dziewczyna wykonała polecenie.
-Dobrze. A teraz spróbuj wyobrazić sobie, że jestem pąkiem kwiatu. Potem mam rozkwitnąć.
-Co? Sugerujesz, że mam sobie wyobrazić, że jesteś dorosła?
-Dokładnie.
-Jesteś pewna?
-Dziewczyno! Nie chcę spędzić wieczności w ciele ośmiolatki!!!
-Masz rację! Ominęłoby Cię wiele przyjemności! -powiedział Jeff, po czym zachichotał.
-JEFFREY! - zawołały jednocześnie dziewczyny.
-No już dobrze. Będę grzeczny.
-To co? Spróbujemy? -zapytała Sally, gdy ten się już uspokoił.
-Dobrze.
Catherine podeszła do lustra. Skupiła się na wizerunku przyjaciółki. Wysiliła całą wewnętrzną siłę. Zamknęła oczy...A kiedy je otworzyła...
Ojciec raz w życiu pokazał jej wizerunek matki. Zapamiętała go na całe życie.
-MAMO! MAMO! TO TY PRAWDA?!?-dziewczyna nie mogła uwierzyć własnym oczom. Nie miała możliwości wpływu na wygląd dorosłej Sally. Po prostu bardzo chciała, żeby tamta dorosła. I tyle.
-Nie... to dalej ja-Sally.-spojrzała po sobie.-Dziękuję Ci!
-Nie ma za co. Ale jak to ma nam pomóc?-nie rozumiała Catherine. -Zostaw to mnie. Najważniejsze, że uwierzyłaś. Teraz muszę wracać. Aha...Jeff?
-Co?
-Trzymaj ręce z daleka od Kat.
-Spokojnie. Nie będę startować do dziewczyny kumpla.
-Hej! Ja tu jestem!

W rezydencji wszyscy czekali z niecierpliwością na powrót Sally. Nagle do pokoju weszła obca kobieta.
-Kim jesteś?-spytała Jane, podchodząc do niej z nożem.-I co zrobiłaś naszej małej Sally?
-Spokojnie Jane. To ja.-kobieta na dowód, że mówi prawdę, pokazała jej bliznę w kształcie gwiazdki.
-Jak ma na imię twój ulubiony miś? -dziewczyna była podejrzliwa.
-Teddy (załóżmy, że to prawda-przyp. Autorki)-odpowiedziała.
Jane odłożyła nóż.
-Co Ci się stało? Jesteś...dorosła.
Sally opowiedziała wszystkim o spotkaniu z przyjaciółmi. I przedstawiła swój plan.
-Może się udać.-powiedział Toby, gdy opowieść dobiegła końca.

Podoba Wam się ta książka? Jeśli tak, to postanowiłam dodać kilka rozdziałów więcej. Jeśli nie jest za ciekawa, to będą jeszcze tylko 3.
Piszcie w komentarzach jak chcecie.
Z góry dzięki za czytanie.
WASZA CATHERINE.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro