XVIII
CATHERINE
N
astępnego dnia poszłam do gabinetu ojca. Musiałam się dowiedzieć, dlaczego wymyślił takie dziwne zasady.
Po wcześniejszym zapukaniu do dębowych drzwi, weszłam do środka.
-Cześć tato. Musimy porozmawiać.-zaczęłam od razu.
"Witaj, Catherine. Co Cię sprowadza?"-zapytał.
-Chodzi o związki z Proxy.
"Ale ich związki z czym?"-Nie zrozumiał sensu mojego pytania.
-Chodzi o ich związki z dziewczynami.
Tato lekko odchylił się na swoim fotelu. Zapewne, gdy my miał oczy i usta, miałby zdziwiony wyraz twarzy.
"Skąd to pytanie przyszło Ci do głowy?"
-Oj, tak po prostu. Jeff przeprowadza nieraz swoje koleżanki, albo chodzi z nimi gdzieś. Nie widziałam, żeby Masky lub Hoodie gdzieś wychodzili. No, może...-szybko ugryzłam się w język. Od jakiegoś czasu, Brian i Amy zbliżyli się do siebie. Ale to oczywiście była tajemnica.
"Co: może?"-chciał wiedzieć Tata.
-Nic...W sumie to chciałam powiedzieć, że wychodzą sami ze sobą i to tylko na treningi.
"Cóż...Oni mają obowiązki większej rangi niż reszta Creepypast i tyle powinno Ci wystarczyć."
-A jeśli poznaliby kogoś, z kim chcieliby być?
"To niemożliwe. Poza tym, wiedziałbym o tym. Umiem czytać w ich myślach."
-Wiem...-zamilkłam na chwilę-A gdyby to o mnie chodziło? Gdybym ja chciała być z którymś z Proxy?-zaatakowałam.
"Co chcesz przez to powiedzieć?!?"-zagrzmiało w mojej głowie-"Czy któryś z nich Cię niepokoi?"
-Nie. Podałam po prostu przykład.
"Catherine, oni traktują Cię tu jak księżniczkę, jak kogoś nietykalnego. Jesteś ważniejsza od wszystkich Proxy razem wziętych."
-Odpowiedz mi. Konkretnie. Dlaczego?
Ojciec westchnął i w końcu usłyszałam:
"Bo nie chcę, żeby ktokolwiek jeszcze umarł przez miłość do mordercy. A teraz idź już. Jestem zajęty."
Zdziwiła mnie taka odpowiedź. Postanowiłam zapytać o to Sally, ojciec był już naprawdę wkurzony.
Przyjaciółka, po wysłuchaniu mnie, długo zastanawiała się nad odpowiedzią.
-Kat...To ma związek z Twoim urodzeniem...Tylko Nie mów Slendermanowi, że Ci powiedziałam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro