Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XV

Posłuchałam przyjaciółki. Następnego dnia od południa dorwały mnie: Sally, Nina, Laughing Jill, Jane i Nurse Ann. Na szczęście inne dziewczyny były na jakimś wyjściu. Wparowały mi, jakby nigdy nic, do łazienki. Jedna zaczęła szorować mnie gąbką, druga zejęła się włosami, trzecia paznokciami. O mało mnie nie utopiły. Nie miałam z nimi żadnych szans. Po tej "kąpieli" wyciągnęły mnie do pokoju (mam prywatną łazienkę, pamiętacie?). Sally zamknęła drzwi na klucz, Jane zaczęła suszyć mi włosy, nie myśląc o tym, że jest mi zimno. Inna dziewczyna się ulitowała i podała mi mój szlafrok. Narzuciłam go na siebie i czekałam, aż ta kosmetyka dobiegnie końca. Wkrótce można je włosy były suche. Przyszedł czas na modelowanie.
-NIE! TYLKO NIE MOJE WŁOSY!!!-wrzasnęłam, chociaż nic mi to nie dało.
Po uczesaniu,  Jill przyniosła mi ubrania. Krótką, różową bluzkę w kwiatki i błękitną minispódniczkę.
-Jill, to nie jest mój styl...-próbowałam oponować.
-Będziesz wyglądała zabójczo, malutka.-stwierdziła i wcisnęła na mnie ubrania-Mówiłam? Jeszcze tylko makijaż.
Wszystkie na raz zaczęły mnie malować.

W końcu ich zabiegi dobiegły końca. Jill wcisnęła mi na nogi za małe na mnie szpilki (czerwone) i postawiła przed lustrem.
-Ślicznie wyglądasz! Najmodniejsza fryzura, makijaż i ubranko! Będziesz się wspaniale prezentować na randce z Toby'm.-zachwycały się.
-Dziewczyny, ale ja nie idę na randkę.-powiedziałam.
Szczerze mówiąc, wyglądałam jak pudel uharakteryzowany na człowieka. Makijaż sprawiał, że na pierwszy rzut oka, możnaby pomyśleć, że jestem wampirem. Blada cera i ta czerwona szminka. Nogi zaczęły mnie strasznie boleć, mam nadzieję, że nie nabawiłam się jeszcze pęcherzy.

-Świetnie. Udanej randki, kochana.-po czym prawie wszystkie dziewczyny wyszły z mojego pokoju.
Popatrzyłam oskarżycielskim wzrokiem na Sally.
-No dooooobraaaaa...To ja im powiedziałam, ale to miała być DELIKATNA pomoc.
-Ile zostało nam czasu?
-Dwie godziny. Oki, poradzimy sobie. Wskakuj do wanny.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Gorzej być nie mogło.
-Proszę...-powiedziałam.
-Cześć dziewczyny! Chciałem zobaczyć, jak...Catherine!!! Coś Ty z sobą zrobiła?!?-chyba jeszcze nigdy nie widziałam, żeby Laughing Jack był tak zaskoczony.
Opowiedziałyśmy mu,  co się wydarzyło.
Gdy wysłuchał tego do końca, wybuchł niepohamowanym śmiechem. Gdy się już uspokoił, powiedział:
-Sally, pomóż jej w łazience, a ja skoczę do Trendera po jakieś ubrania. Damy radę.
Po czym wyszedł.

-A ten skąd wiedział, że się wybieram z Toby'm poza rezydencję?-zapytałam, gdy wyszłam już z wanny.
-Nie mam pojęcia. Tym razem to nie moja sprawka.-odparła "młodsza".
-To akurat wygadał się sam zainteresowany.-odpowiedział Jack, który już na nas czekał. Wstrzymując oddech, spojrzałam na to, co ze sobą przyniósł. Po chwili odetchnęłam z ulgą.
Były to czarne, "podarte" spodnie, koszulka w kolorze fioletowym, z przodu miała jakiś napis. Do tego dżinsowa kurtka i buty na lekkim obcasie, na szczęście w kolorze czarnym.
-Dzięki, Jack.
-Nie ma sprawy.
Po wysuszeniu włosów i ubraniu się, Roześmiany zaproponował, że mnie pomaluje.
-Wybacz, ale nie chcę mieć makijażu scenicznego. Nie lubię się zbytnio malować.
-Ok, będzie delikatnie i naturalnie.
Z duszą na ramieniu poddałam się temu zabiegowi. Efekt był...wspaniały! Choć to facet, miał gust. Byłam zadowolona ze swojego wyglądu. Wrzuciłam jeszcze zeszyt od historii do torebki i czekałam na Toby'ego. Jack i Sally już się ulotnili. Kilka minut przed umówioną godziną, przyszedł po mnie mój historyk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro