VII
TIME SKIP
DZIESIĘĆ LAT PÓŹNIEJ
CATHERINE
-Ale tato!-kłóciłam się z ojcem-Czy moi nauczyciele naprawdę muszą mieszkać z nami? Poza tym, oni w ogóle nie potrafią uczyć!-próbowałam "uratować" nas, przed ciągłą obecnością nauczycieli w willi. Odkąd podjęłam naukę, od września do czerwca w rezydencji mieszkali prywatni nauczyciele, zatrudnieni przez tatę. Do szkoły nie chodziłam i nie było mi z tym źle.
Oczywiście, miałam normalne przedmioty, lekcje, kartkówki, sprawdziany... jednak to wszystko odbywało się w murach mojego domu. Kiedy trzeba było zmienić jakiegoś belfra, zostawała mu po prostu kasowana pamięć.
"Jeśli nie potrafią uczyć, jak wytłumaczysz mi nienaganne świadectwo?"-zapytał.
-Dobrze wiesz, że interesuję się historią. A ortografia? Po prostu lubię czytać i zapamiętuję pisownię. Gorzej z przedmiotami ścisłymi. Z fizyki pomaga mi Laughing Jack. Chemia-Nurse Ann powinna wykładać ją na jakiejś uczelni. Matematyki uczy mnie Tim. W biologii pomaga mi wujek Offender...-wyliczałam.
"CO? MOŻESZ POWTÓRZYĆ? OFFENDER UCZY CIĘ BIOLOGII?"-zapewne, gdyby posiadał oczy, miałby je teraz wielkie jak pięciozłotówki.
-Nie w takim sensie, tato...-przewróciłam oczami. Na szczęście ja je miałam.
"Wracając...Mówisz, że oni niczego Cię nie nauczyli? To najlepsi nauczyciele w kraju."
-Tak. Dlatego pomyślałam nad zwolnieniem ich i przejściem na nauczanie domowe...
"Pomyślę nad tym od przyszłego roku szkolnego. A teraz idź się cieszyć zaczynającymi się wakacjami. Mam mnóstwo spraw na głowie."
Zawsze rozmawia ze mną tylko na tematy nauki, albo jakieś podobne. Nigdy jeszcze nie zapytał, co tam u mnie. E hhh... zdążyłam się przyzwyczaić.
-Kat! Mam dla Ciebie niespodziankę!-do mojego pokoju wpadła Sally. Pomimo tego, że już dawno miałyśmy osobne pokoje, dalej byłyśmy nierozłączne i świetnie się dogadywałyśmy.
-Jaka to niespodzianka?-zapytałam, stojąc przed lustrem i rozczesując moje długie, ciemnobrązowe włosy.
-Toby wraca dziś z misji.-powiedziała, stając obok mnie. Nasze spojrzenia w lustrze się spotkały. Dziewczynka znacząco poruszała brwiami.
-No i? To jest ta niespodzianka?-próbowałam przybrać obojętny ton, jednak w duchu bardzo się ucieszyłam. Kiedy chłopak wyjeżdżał na długo, zaczynałam za nim naprawdę tęsknić.
-Nie udawaj.wbiła mi łokieć pod żebra-Przecież wiem, że co lubisz.
-Ja lubię prawie wszystkich mieszkańców rezydencji.-zauważyłam.
Po tej wymianie zdań, wyszłam na ogród i chodząc między kwitnącymi klombami, czekałam na powrót przyjaciela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro