Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

TICCI AMY

Psycho dostała misję od Offendermana, na którą mogła zabrać wybraną osobę. Jej typ padł na mnie. Byłam samotniczką, nie chciałam pod nikogo podlegać. Sama wyznaczałam sobie cele i nagrody. Może było to trudne i niezbyt bezpieczne, ale taka już byłam. Toby i Slender, a również i Offender, wielokrotnie namawiali mnie, abym dołączyła do którejś z willi. Jednak ja byłam uparta. Owszem, jeśli byłam w pobliżu, niejednokrotnie zatrzymywałam się u przyjaciół nawet na pół roku, zawsze potem wracając do samotnego trybu życia. Tak stało się i teraz. Po skończonej misji, postanowiłyśmy odwiedzić willę Slendera. Na szczęście weszłyśmy przez ogród. Przy stawie o mały włos nie doszło do tragedii. Psycho odciągnęła od brzegu Sally, a ja skoczyłam w wodną toń, by pomóc topiącej się dziewczynce.
Na szczęście nic jej się nie stało, jednak na wszelki wypadek postanowiłam zaprowadzić ją do Ann. Żeby było szybciej, wzięłam ją na ręce.
Spojrzałam na Psycho. Moje spojrzenie wyrażało pytanie:
"Kto to jest?"
-To Catherine, córka Slendera.-odpowiedziała na nieme pytanie.
Kiwnęłam tylko głową i już nic nie mówiłam.
Ann stwierdziła, że wszystko w porządku.
-Kto pilnował dziewczynek, kiedy to się stało?-spytała, zapisując coś w notesie.
-Nina.-odpowiedziała Psycho.
-Slenderman jest w okolicy?-tym razem to ja zadałam pytanie.
-Wyjechał na kilka dni.
-A Toby?
-Kręci się gdzieś w okolicy. Jak go znajdziecie, przyprowadźcie go do mnie.-powiedziała.
Razem z moją towarzyszką udałyśmy się na poszukiwanie mojego brata, zostawiając małą Kat pod gabinetem Ann. Sally też gdzieś zniknęła.

TICCI TOBY

Udawałem, że sprzątam na strychu. W sumie to naprawdę to robiłem, ale nie z własnej woli. Ostatnio coś odbiło naszym "doktorkom" i robili nam badania krwi. U mnie wykryli niedobór czegoś-tam. Ann zleciła mi przyjmowanie witamin w postaci zastrzyku. Codziennie jeden. Przez miesiąc. MIESIĄC. A ja nienawidzę igieł. Boję się ich. Wiem, że nie czuję bólu, ale to nie ma nic do rzeczy. Igły to zło. Tak więc postanowiłem uporządkować strych. Tu przynajmniej nikt mnie nie znajdzie.
Nagle usłyszałem czyjeś kroki.
"O nie! To na pewno ta piguła ze strzykawką!"-pomyślałem, chowając się w starej szafie.
-Toby! Wyłaź natychmiast!-usłyszałem głos...Amy?
Wyszedłem więc, uspokojony z kryjówki i poszedłem przywitać siostrę. Była z nią Psycho.
-Co tu robisz?-zapytała Amy po powitaniu.
-Postanowiłem tu trochę posprzątać. Widzisz, wszędzie było pełno kurzu i pajęczyn...-zacząłem jej tłumaczyć.
-Ty i sprzątanie?-Amy założyła ręce na piersi i przejęła pozycję, mówiącą:
"Coś ściemniasz".
Ehh...
Więc opowiedziałem jej, dlaczego tu siedzę.
-To dlatego Ann chciała, żebyśmy go przeprowadziły.-stwierdziła Psycho.
Pomimo moich sprzeciwów, wspólnymi siłami ściągnęły mnie z bezpiecznego strychu.
"Już po mnie."-pomyślałem,  kiedy prowadziły mnie między sobą w stronę gabinetu.
Posadziły mnie na krześle. Na drugim siedziała już Catherine. Wydawało się, że jest bardzo spokojna. Chyba też czekała na naszą Pigułę.
-Kat? Dlaczego masz glony na włosach?-zapytałem.
Dziewczynka opowiedziała mi o niedawno przebytej przygodzie.
Chociaż Slender nie opiekuje się nią tak, jak ojciec powinien, nie chciałbym być w skórze Niny, kiedy się o tym dowie.
-A na co czekasz?-zagadywałem dalej.
-Muszę brać leki, żeby nie dostać zapalenia płuc.
W tym momencie z gabinetu wyszła Ann, niosąc dwie strzykawki. Już robiło mi się słabo. Najpierw jednak podeszła do Kat.
Mała dzielnie zniosła jej zabiegi.  W końcu przyszła kolej na mnie.
-Potrzymać Cię za rękę?-usłyszałem pytanie Catherine. Zaskoczony, podałem jej rękę.
-Nie bój się. To nic nie boli.-mówiła mała-No i po wszystkim.
Rzeczywiście. Nawet nie zauważyłem, kiedy Ann podała witaminy i mnie.
-Dzięki. Jesteś wielka.-powiedziałem,  wystając z krzesła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro