II
SLENDERMAN
Teleportowałem się do mieszkania Rosalin. Leżała w łóżku, tuląc do siebie maleństwo. Podszedłem do niej.
"Witaj, Rose."
-Witaj, Slendermanie. To jest Catherine, nasza córka.
Po czym rozchyliła rożek, ukazując mi twarz dziecka. Chociaż była jeszcze malutka, miała zaledwie dwa miesiące, zauważyłem, że była podobna do mnie, kiedy byłem jeszcze człowiekiem.
-Zdecydowałeś już, co zrobisz?-zapytała Rose, zakrywając na powrót małą Catherine.
"Tak. Zajmę się nią najlepiej jak umiem. A może jednak zmienisz zdanie i..."-przerwała mi.
-Dla mnie mieszkanie z mordercami, jest gorsze, niż śmierć. Już podjęłam decyzję. Chciałam tylko zapewnić jej dobry dom. Wychowaj ją na dobrego człowieka.
"Zapewnię jej dostatnie życie i najlepsze wykształcenie. Będzie miała prywatnych nauczycieli w rezydencji."
-O to mi chodziło. Podaj mi kartkę i długopis.
Zrobiłem jak kazała. Napisała coś, podała mi i powiedziała:
-To jest numer konta i hasło dostępu do niego. Jest tam pewna suma. Nie jest tego wiele, ale na początek wystarczy. Daj jej to, jak skończy osiemnaście lat.
"Rose, to nie jest potrzebne..."
-Proszę Cię.
"No dobrze."
Popatrzyła na córkę ostatni raz, przytuliła i pocałowała. Z jej oczu płynęły łzy.
-Weź ją.-szepnęła.
Wziąłem od niej dziecko.
-Idźcie już, bo się rozmyślę.-powiedziała przez łzy.
"Żegnaj, Rose. Twoja córka jest w dobrych rękach."-powiedziałem, po czym pomogłem jej odejść z tego świata.
Następnie teleportowałem się z powrotem do rezydencji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro