Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

EPILOG

Było mi smutno. Tęskniłam za Toby'm, próbowałam nie dać tego po sobie poznać. Większość przyjaciół i tak wiedziała, co czuję. Najgorsze chwile próbowałam zagłuszyć nauką. Przynajmniej ojciec był dumny i cały czas powtarzał, że gdyby matka żyła, czułaby to samo. Pewnego dnia, wraz z Sally wyszlyśmy na ogród. Usiadłyśmy w cieniu rozłorzystego jesionu.
-Tęsknisz za nim, prawda?-zapytała po chwili nic nie znaczącej rozmowy przyjaciółka.
-Tak...Nie jestem pewna, ale myślę, że ojciec odkrył, co między nami jest i specjalnie wysłał go tak daleko i na długo.
-Ale przecież on w końcu wróci i znów będziecie mogli być razem. Tego nie uda się zmienić. Nawet Slenderowi.-stwierdziła, wzdychając.
-Lubisz go, co nie?-zapytałam.
-Kogo? Toby'ego? Jedne, jest bardzo miły. Niekiedy trochę dziecinny, ale to do niego pasuje. Lubię go, oczywiście, jako przyjaciela, nie masz we mnie rywalki. Nie musisz się martwić.-dziewczynka uśmiechnęła się, ale tylko ustami. Z jej oczu bił dziwny smutek.
-Nie mówię o Toby'm. Chodzi mi o tatę.
-Nawet jeśli...Co to zmienia? Ja i tak na zawsze pozostanę tylko małą, ośmioletnią dziewczynką.-Sally odwróciła wzrok. Jednak zauważyłam, że po jej policzku spłynęła samotna łza.
-Jesteś jak ten kwiatek.-wskazałam na stokrotkę, która była jeszcze w pączku, pomimo tego, iż inne już dawno rozkwitły.
Ujęłam delikatnie kruchy pąk, po czym zamknęłam w garści. Sally uważnie przyglądała się temu zabiegowi. Pomyślałam o tym, jak ten kwiat musi się czuć. Z całych sił chciałam, aby był najpiękniejszy ze wszystkich wokół. Potem delikatnie otworzyłam rękę.
Obie przyglądałyśmy się mu z niedowierzaniem.
-To na pewno ten?-zapytałam przyjaciółki, choć przecież czułam, że mam w ręce nierozkwitnięty pąk.
Teraz nie było po nim śladu. Jego miejsce zajął śliczny kwiat. I był najpiękniejszy ze wszystkich wokół.
-Jak to zrobiłaś?
-Nie wiem. Po prostu...Stało się.
-Catherine! Sally! Wracajcie do domu! Zaraz będzie zebranie!-zawołał nas Jeff.
Na zebraniu okazało się, że ojciec zmienił zdanie i chce wysłać mnie niedługo do szkoły z internatem.
Gdy dobiegło ono końca, wściekła weszłam do jego gabinetu.
-Jak możesz?!? Przecież dobrze się uczę! Wszystkie testy wykonuję na co najmniej osiemdziesiąt pięć procent! Dlaczego?!?
"Dobrze wiedzieliście, jakie zasady panują w rezydencji. Mieliście być tylko przyjaciółmi, rodziną. A Ty, wraz z jednym z Proxy, nie trzymacie się ich. To rozwiązanie uważam za najlepsze."-usłyszałam po chwili.
-Ale tato!-nie dał mi dokończyć.
"Nie ma żadnych "ale"! A teraz wyjdź, mam mnóstwo zadań."
-Jesteś okropny!-krzyknęłam i wyszłam, trzaskając drzwiami.

No i to już koniec tej trylogii.
Potem nastąpiły wydarzenia z "Odnaleźć drogę". Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną i moimi bohaterami prze tą, jak i inne części opowiadania o Catherine i Creepypastach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro