Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

~*~

*Alex*

Stałam przed drzwiami do gabinetu mojego rodziciela już dłuższy czas, zastanawiając się co może ode mnie chcieć. Byłam świadoma tego, że mogę po prostu wejść do pomieszczenia i się dowiedzieć o co chodzi, ale bałam się co on może mi powiedzieć. Haru nie był zbyt szczęśliwy, gdy kazał mi iść spotkać się z ojcem. Najprawdopodobniej ja też z tej informacji zadowolona nie będę. Zapukałam w drewnianą powłokę uprzednio biorąc głęboki wdech i wydech. Chwilę czekałam za nim za drzwiami usłyszałam pozwolenie na wejście do gabinetu.

- Proszę!- Usłyszałam donośny głos mojego ojca, a ręce zaczęły mi się trząść.

- Chciałeś mnie widzieć tato, prawda?- Zapytałam zaraz po tym jak otworzyłam drzwi.

W środku pomieszczenia ujrzałam moją matkę siedzącą za biurkiem, a ojciec stał za fotelem biurowym trzymając dłoń na oparciu krzesła. Patrzyli na mnie o dziwo troskliwym wzrokiem. Nadal miałam w pamięci ich zachowanie sprzed trzech lat. Nie rozumiem dlaczego tak nagle zrobili się tacy troskliwi.

- Tak, tak. Wejdź.- Odpowiedział mój rodziciel, a ja weszłam głębiej do środka by po chwili zatrzymać się na środku pomieszczenia, centralnie przed biurkiem.- Dostaliśmy wyniki twoich badań.- Powiedział wskazując na stertę papierów przed nimi. Zmarszczyłam brwi, przecież ostatnio nie robiliśmy żadnych badań.

- Jakie badania?- Zapytałam zaciekawiona. 

- Zaraz po tym jak się wybudziłaś zrobiliśmy Ci dodatkowe badania.- Odezwała się po raz pierwszy moja rodzicielka. 

- Chcieliśmy się upewnić, że rak został całkowicie wyleczony.- Wyjaśnił za mamę, ojciec.

- Rozumiem. I jakie wyniki?- Zapytałam niepewnie. 

- Jest możliwość nawrotu.- Wyznał, a mnie po po prostu zamurowało i ogarnął strach. 

Wcześniej pomimo, że miałam raka, nawet o nim nie wiedziałam. Nie przejęłam się tym, a teraz? Miałam mieć go znowu i tym razem miałam to poznać na "własnej skórze".

- Ale... Ale to jest pewne?- Dopytałam jąkając się i patrzyłam na nich z nikłą nadzieją, że powiedzą iż to jest kłamstwo. 

- Jest pięćdziesiąt procent szans,  że zachorujesz znowu, ale nadal pozostaje możliwość, że będzie całkowicie inaczej.- Powiedziała moja mama, a ja pokiwałam lekko głową.

- Ja... Ja pójdę odpocząć.- Wymamrotałam kierując się do wyjścia. 

Rodzice nie zatrzymali mnie za co byłam im strasznie wdzięczna. Nie chciałam teraz z nimi rozmawiać. Musiałam sobie wszystko na spokojnie przemyśleć. Skierowałam się do swojego pokoju, w którym na moje szczęście nie było już Haru. Chociaż miałam małą nadzieję, że jednak tu będzie i mnie wysłucha. Z jednej strony chciałam samotności, ale z drugiej naprawdę chciałabym żeby teraz ktoś mnie wysłuchał. Z westchnięciem rzuciłam się na łóżko i zaczęłam wpatrywać się w gwieździsty sufit. Motyw gwiazd na suficie naprawdę mi się podobał. Nie wiem czy informacja sprzed kilku minut dopiero do mnie dotarło, ale nagle z moich oczu po policzkach potoczyły się łzy. Zaczęłam szlochać przyciągając kolana do brody, aby następnie schować w nich twarz. Cholernie bałam się tego co miało nastąpić. Po jakimś czasie przestałam płakać, ale cały czas pozostałam w tej samej pozycji. Nie ruszyłam się nawet, gdy usłyszałam otwierające się do mojego pokoju drzwi. Słyszałam kroki zbliżające się do mojego posłania, aż w końcu poczułam jak materac pode mną się ugina. 

- Czyli już wiesz...- Stwierdził mój gość, a ja po głosie rozpoznałam, że to mój brat.- Nie martw się na zapas, nadal jest szansa, że będziesz zdrowa.- Powiedział gładząc mnie po moim ramieniu.

- Jak na razie nic nie jest dobrze.- Mruknęłam pociągając nosem.- Wszystko się wali, jak pieprzony domek z kart, a ta wiadomość jest dopiero początkiem.

- Nie mów tak...

- Haru, przestań. Nie możesz mi obiecać,m że wszystko będzie w porządku.- Mruknęłam siadając po turecku by na niego spojrzeć, a następnie przetarłam oczy. 

- No może i masz rację, ale Alex, myśl pozytywnie. Przeżyłaś raz, to przeżyjesz i drugi.- Haru chyba próbował mnie pocieszyć, ale nie koniecznie mu to wychodziło.

- To nie jest takie łatwe, Haruka.- Mruknęłam. 

- Nic nie jest pewne, więc nie zadręczaj się tym aż tak bardzo.- Powiedział blondyn obejmując mnie swoimi ramionami na co się w niego wtuliłam.- Pamiętaj, ze nie jesteś sama. Masz mnie, Aiko, rodziców.- Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa. 

- Dziękuję Haru. 

- Nie masz za co.- Mruknął w moje włosy.

Chwilę zostaliśmy w takiej pozycji, ale ja chcąc zapytać się o coś mojego brata odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.

- Emm... Jeśli mogę zapytać to... Czy coś się stało, gdy byłam w grze?- Zapytałam, a chłopak spojrzał na mnie niezrozumiale.- Rodzice zmienili się. Są częściej w domu, nagle zrobili się milsi.- Wyjaśniłam.- Nie żebym miała coś do tego, to naprawdę fajnie, ale nie rozumiem dlaczego tak się zmienili.- Mruknęłam spuszczając wzrok na swoje splecione na udach dłonie.

- Zaczęli się inaczej zachowywać niedługo po twoim wejściu do gry, jak ogłosili, że zostaliście uwięzieni. Najprawdopodobniej zrozumieli, że byli kiepskimi rodzicami i za mało czasu z tobą spędzali. W dodatku potem zachorowałaś. Zaczęli mniej pracować i częściej cię odwiedzać. Naprawdę musieli dużo zrozumieć dzięki tej grze.- Zakończył swój monolog, a ja przez chwilę byłam w lekkim szoku. 

Kiedyś, jeszcze jak byłam uwięziona w wirtualnej rzeczywistości, zastanawiałam się czy rodzice chociaż zauważyli, że ich dziecko wlazło do tej gry. Przyznając szczerze, to wątpiłam w to by zauważyli. Być może, a raczej na pewno zbyt surowo ich oceniłam. Mimo wszytko byłam ich córką i na swój sposób mnie kochali. Trochę porąbany sposób, ale jednak. Moje wewnętrzne rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Za nim zdążyłam zaprosić kolejnego gościa do mojego pokoju, drewniana powłoka się otworzyła, a tam ujrzałam moją matkę. 

- Alex, jutro pójdziesz na lekcje, a pojutrze masz umówione szczegółowe badania.- Wyjaśniła wchodząc wgłąb pokoju. 

- Dobrze.- Mruknęłam pod nosem kładąc się na łóżku, na plecach. 

- Jak się czujesz?- Zapytała.

- Całkiem nieźle.- Odpowiedziałam wymijająco. 

- To dobrze.- Usłyszałam, a zaraz po moim azylu rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. 

*Następnego dnia, godzina 7:20*

Ubrana już w swój szkolny mundurek i z torbą zawieszoną na lewym ramieniu, a w dodatku trzymając telefon w prawej ręce zeszłam na parter by zjeść śniadanie. Pożywiłam się tostami z serem, a gdy wybiła 7:30 zaczęłam zbierać się do wyjścia. Założyłam płaszcz, a następnie wyszłam z domu by wsiąść do limuzyny, która miała zawieść mnie do szkoły. Po jakichś dwudziestu minutach byłam na miejscu i przeszłam przez bramę szkoły. Będąc już w budynku zmieniłam obuwie i skierowałam się do swojej klasy. Do rozpoczęcia lekcji było jeszcze niecałe dziesięć minut, więc niekoniecznie się śpieszyłam. 

Kilka osób na korytarzu witało mnie, a ja odpowiadałam im tym samym. Szczerze to było trochę dziwne. Chociaż wszystkich kojarzyłam z Sword Art Online, ale to było w grze, teraz jest przecież inaczej. Z westchnięciem skręciłam w odpowiedni korytarz. Szłam ze spuszczoną głową pogrążona we własnych myślach. Głowę podniosłam dosłownie dopiero przed klasą, a tam przed sobą ujrzałam tak dobrze znaną mi twarz. Chociaż ta nie składała się już z pikseli i nie rozmazywała się przez to. Jednak ja wiedziałam, że to on,m w końcu nie za bardzo różnił się od postaci z gry. 

Czarnowłosy chłopak, Czarny Szermierz i Bohater całego Aincradu. Kirigaya Kazuto właśnie stał przede mną i patrzył na mnie tak samo w szoku jak ja na niego. 

~*~

Yooooo!!!!!

Jest tutaj ktoś jeszcze? Taaaaaaa wie, zawaliłam. Nie było mnie jakiś miesiąc, prawda? No, ale w końcu po długich męczarniach doczekaliście się odnowionego rozdziału D-Z-I-E-S-I-Ą-T-E-G-O!!!!!! Rozdział w moim zeszycie zajmuje cztery strony A5, jedną stronę na weekend pisałam.... Wiem za mało ;-; W tym czasie powinnam już mieć wszystko napisane xd No, ale mam rozplanowane i przyznam szczerze, że ta wersja mi bardziej się podoba. Ogólnie to też miałam strasznego lenia przez ten miesiąc i szczerze to nadal go miałam, ale spięłam dzisiaj się xD Nie jest bezsensownie przeciągane ich spotkanie. Po prostu na wprost siebie się spotkali. 

W rozdziale pojawiła się ta jakby zapowiedź "sad end". Od razu mówię, że nic nie jest jeszcze przesądzone i wszystko może się zmienić. Chociaż ostatnio mam fazy na sad endy....

Moje ferie zaczynają się już za tydzień, więc wtedy też wezmę się do roboty ^^ Także oddaje ten rozdział w wasze łapki (jeśli jeszcze ktoś tu jest).

Bayooooooo!!!!!!!!

Kazenakii

PS.

KOMENTUJCIE!!!!!!

ORAZ

GWIAZDKUJCIE!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro