Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVIII. Razem

~ Gregor ~

        Siadam na belce. Trzęsę się trochę. To nie pierwszy skok, ale to właśnie na ten zaprosiłem Thomasa. Wiem, że nie powinienem przeciągać, że moi nowi koledzy z klasy też czekają na swoje próby, ale ja nie mogę się przemóc.

      Patrzę w dół. Nie widzę nic. W sercu tylko pustka. Jest mi obojętne ile skoczę. Tak jak za każdym razem od powrotu, tym bardziej od momentu przełożenia mojej ,, premiery" na styczeń. Uderzam palcami o belkę. Raz dwa trzy, raz dwa trzy. Tylko tyle. A inni czekają.

     W końcu z kolorowej plamy ludzi wyłania się jedną postać. Rysuje się wyraźnie na tle innych w modnej, sportowej, czerwonej kurtce. To dla niego mam skoczyć. Dla mężczyzny, który już nie może, któremu strach odebrał całą przyjemność lotu...

   W pamięci staje mi obraz z Soczi, kiedy sam go startowałem w środku nocy, bo mężczyzna oswajał się jeszcze ze skocznią. Kiedy byłem na niego wściekły, ale potrafiłem zostawić go samego, a potem tamten moment, kiedy oznajmił mi, że to koniec, że już nigdy nie będziemy odnosić wspólnych zwycięstw.

W sporcie.

    Ta myśl przelatuje mi przez głowę i staje się motywacją. Zamykam oczy. Biorę głęboki wdech i ruszam. Wszystko jest przede mną. Całym sobą odczuwam najazd na próg. Każdy milimetr lodowych torów, mięśnie odnajdują właściwy rytm, nogi tym razem drżą już tylko w dobrym sensie, napędzając mnie przed wybiciem.  Wyskakuję.

    Płatki śniegu, jak małe sztylety wbijają się w moją twarz. Moje dłonie ostro pracują, abym mógł odlecieć jak najdalej. Z westchnieniem ulgi mijam bulę, wiem, że dla moich kolan lądowanie na tak bliskiej odległości byłoby zabójcze. Teraz już tylko pozostaje mi rozkoszowanie się lotem...

    Ląduję, tak jak mi kazali, na dwie nogi. I tak nie wiem, czy byłbym w stanie popisać się podręcznikowym telemarkiem.

- Świetnie - podchodzi do mnie trener, następnie Christoph. Na swoim miejscu pozostaje Thomas. Tylko na jego ustach pojawia się ten cudowny uśmiech.

    Zauważa to mój fizjoterapeuta.

- No leć, nie będziesz już dzisiaj skakał, a nawet jeżeli, to nie wiem, jakby się to skończyło, bo widzę, że twoja głowa jest zajęta czymś innym niż myśleniem - mówi i poklepuje mnie po plecach.

    Siłą woli powstrzymuję się od pokonania tego dystansu w podskokach. Unoszę tylko kącik ust i mijam Thomasa, ocierając się trochę od niego. Muszę jeszcze odłożyć sprzęt. Bycie gwiazdą to jedno, a przykładnym, czołowym zawodnikiem to drugie. Nikt mnie nie zwalnia z przestrzegania reguł.

    Nie muszę się odwracać, aby wiedzieć, że mężczyzna idzie za mną. Słyszę, jak pod jego ciężarem skrzypi śnieg, uśmiecham się do siebie i trochę przyspieszam. Widać już pierwsze domki. Skręcam w tamtą stronę, a gdy jestem już za pierwszymi budynkami, czuję, jak oplata mnie jego ramię. Następnie przykłada swoją głowę do mojej.

- Zero widywania przez ostatnie tygodnie, potem nie odzywasz się przed swoim skokiem, aby następnie minąć mnie bez słowa. I ty nadal liczysz, że zawiozę cię do Alicji na święta? - mruczy mi do ucha.

- No wiesz... Nie chciałem tak przy wszystkich. A do tego to nie ja ustaliłem celibat - wzruszam ramionami i przytulam się do niego.

- Powiedzenie ,, cześć" nie narusza mojej sfery intymnej - Thomas zwalnia uścisk i łapie mnie za dłoń - to tak na przyszłość, a poza tym, muszę cię poinformować, że spotkamy się jeszcze z Lilly, w sensie ona czeka z Andim w samochodzie.

- No ok, ale to znaczy, że kto siedzi z przodu? - pytam, jestem gotowy ustąpić miejsca młodej obok jej tatusia, bo i tak wiem, że to mną będzie się zajmował przez całą noc.

- Gregor - Thomas nagle poważnieje - szczerze powiedziawszy, to liczyłem, że posiedzisz z nią z tyłu, ale jeżeli...

    Kiwam głową, chcąc pokazać, że się zgadzam. Pomysł nie jest zły, w końcu muszę, kiedyś, zacząć się opiekować małą, zaprzyjaźnić się z nią. Wiem, że Thomas jest gotowy porzucić dla mnie wszystkie kobiety, oprócz tej jednej...

***

     Kiedy dochodzimy do samochodu, w naszą stronę biegnie Lilly. Bez słowa przytula się do taty. Nieśmiało podchodzę.

- To jest twój nowy wujek, Gregor - mówi Thomas do córeczki.

- Brzydki - odpowiada dziewczynka, przyglądając mi się z zaciekawieniem.

- Lilly - Thomas jest nieco zmieszany i patrzy na mnie przepraszająco.

- No co? - dziewczynka wzrusza ramionami, ale ku ogólnemu zdziwieniu, odrywa się od ojca i podchodzi do mnie, patrzy mi prosto w oczy.

- Przeproś wujka.

- No dobla. Przepraszam - wzdycha i przytula się do mojej nogi. Jest to naprawdę urocze. Nieśmiało głaszczę i główkę.

- Nic się nie stało - mówię - a usiądziesz obok mnie w samochodzie?

- A będziesz się bawić? - patrzy na mnie uważnie.

- Oczywiście - odpowiadam poważnie, kątem oka zauważam szeroki uśmiech Thomasa.

~ Thomas ~

    Jest noc. Jesteśmy pierwszymi gośćmi Alicji. W sumie cieszę się, że nie ma jeszcze Timmiego, nie wiem czy jeszcze Gregor go pamięta, nie wiem, jakby na niego zareagował.

   Leżę obok Gregora, zaplatam palce w jego włosy. Uwielbiam to robić jest dla mnie taki bliski... Ale do niczego nie doszło i nie dojdzie tej nocy. Uczymy się ze sobą żyć nie tylko cieleśnie, dążąc tylko do zapotrzebowania tylko fizycznych potrzeb. Patrzymy na księżyc za oknem, który otacza armia gwiazd. Milczymy, bo jest nam dobrze, a nie dla tego, że nie umiemy rozmawiać.

     Lilly leży w swoim łóżeczku. Gregor nie położył się koło mnie dopóki, nie upewnił się, ona nie śpi, a ja nie protestowałem, w pamięci mając słowa Kristin. Wszystko powoli. Jeszcze mała się dowie...

- Thomas - nagle jego cichy głos przerywa ciszę. Czuję, jak odwraca się do mnie przodem, więc od razu mój wzrok ląduje na jego twarzy - dopiero teraz do mnie dochodzi, że ja zawsze byłem przeraźliwie głupi, byłem marionetką, tylko ci co pociągali za sznurki się zmieniali. Byłem pusty, bo...

- O nie! - kręcę głową - można wiele o tobie powiedzieć, ale nie to, że byłeś pusty, tobą zawsze kierowały emocje i uczucia, albo chęć pogoni za nimi. Przez to popełniałeś wiele błędów, ale... Taki twój urok?

    On mruży oczy. Widzę, że jest śpiący, ale wiem, że on się do tego nie przyzna, po coś zaczął temat i skoro to zrobił, to na pewno skończy, jego upartość już jest legendarna...

- Tyle razy robiłem coś tylko tobie na złość, abyś cierpiał, abyś przeżywał to co ja... Bo ja w pewnym momencie wiedziałem, że ty zaczynasz się wahać, ale uniosłem się dumą... Teraz sobie zdaję sprawę jakie to idiotyczne.

- Bo jesteś starszy - uśmiecham się - Wtedy dopiero wchodziłeś w dorosłość. Byłeś jeszcze nastolatkiem.

- Niby tak, ale przez to zmarnowaliśmy tyle czasu, może gdybym...

- Dobrze wiesz, że to nie takie proste i że nie można tego aż tak upraszczać - przytulam go mocniej.

- Dlaczego? Popełniliśmy tak wiele błędów i... - przerywa, bo rozlega się znajomy cichy głosik.

- Tato, dlaczego wujek z tobą śpi? - moja córka przy naszym łóżku, a ja nawet nie wiem, co mam jej odpowiedzieć. Panuje chwila niezręcznego milczenia.

- Nie mogłem zasnąć i twój tata opowiada mi teraz bajki - odpowiada Gregor - zaraz ci ustąpię miejsca, chcesz?

    Ta prostota wypowiedzi jest zdumiewająca. Tak oczywiste i normalne dla małego dziecka... Lekko się czerwienię, bo to przecież tylko półkłamstwo.

- Koło was - odpowiada dziewczynka i zanim, którykolwiek z nas reaguje wsuwa się pomiędzy nas.

- Opowiadaj - dodaje, kiedy już jest wygodnie ułożona, patrząc mi prosto w oczy.

- Tak - popiera mój kochanek - tylko jaką teraz bajkę? Lily?

- Roszpunka - decyduje w końcu dziewczynka.

- Lubiłem tę bajkę - zgadza się Gregor - Naprawdę. Pierwsza jaką sam przeczytałem. Bez niczyjej pomocy, najbardziej się wzruszałem, kiedy o mnie tracił wzrok.

- Moją pierwsza był Czerwony Kapturek. Zawsze się dziwiłem, że mieści się mu w brzuchu i babcia i wnuczka - uśmiecham się.

- Opowiadaj - marudzi moja córeczka - Dawno, dawno temu...

    Gregor wybucha śmiechem.

- Cicho, bo wyjdziesz - prycha mała i przytula się do mnie coraz mocniej.

- Żyła sobie czarownica, której cudowny i zawsze pełen roślin ogród sąsiadował że skromnym poletkiem pewnego, biednego małżeństwa - zaczynam, kręcąc głową.

    Gregor natomiast stara się opanować, co średnio mu wychodziło, na czoło opada mu grzywka, zasłaniając także oczy. Mężczyzna po prostu się trzęsie nie wydając żadnego odgłosu. Coraz trudniej mi  jest zachować powagę.

   Kończę historię mam zamiar wstać i odnieść dziewczynkę do łóżeczka, która w czasie opowiadanej bajki kilka razy zmieniała pozycję. Jednak ona wtula się w Gregora, który również śpi. Uśmiecham się na ten widok, bo teraz mam prawie pewność, że się polubią.

Jestem, jestem. O wiele lepiej mi się piszę, kiedy Thomas i Gregor są razem w jednym miejscu, bo chyba wszyscy wiemy, że to idealny duet.

A tak poza tym, to jestem ciekawa jaką jest wasza ulubiona bajka i jaką książkę sami przeczytaliście jako pierwszą i czy nadal ją lubicie.

Moja to była baśń Mała Syrenka Andersena. Wersja prawdziwa, gdzie ona zamienia się w morską pianę. Miałam wtedy pięć lat więc no... Szczęśliwa z tego powodu nie byłam.

Do napisania




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro