Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXV To wszystko

~ Gregor ~

    Czuję zwyczajną ludzką niemoc. Wiem, że powrót do mistrzowskiej formy nie jest proste. Nie stanie się z dnia na dzień. Do tego potrzeba czasu, ale... Kiedy się już posmakuje zwycięstwa, radości z wygranej, wiatr niosący coraz dalej i pozna, co znaczy być niedoścignionym... Trudno pogodzić się z porażką. Z powrotem do zawodów, którego na pewno nie można nazwać spektakularnym. Tym, że w oczach wielu, straciło się ,,to coś". Nawet zeszłoroczny brązowy medal przestaje mieć znaczenie.

    Mijają tygodnie od mojego debiutu. Zamykam się w sobie coraz bardziej. Na własną prośbę odnawiam współpracę z psychologami. Czuję, że tego potrzebuję, bo nie potrafię zgrać się z drużyną. Jedynym zawodnikiem, z którym zdarza mi się porozmawiać jest Manu, ale i to należy do rzadkości.

     Nie wiem, dlaczego to znowu się dzieje. Czemu znowu wmawiam sobie, że odcięcie się od świata jest najlepsze. Przecież doświadczenie nauczyło mnie czegoś innego. Błędy z przeszłości wracają. Może znowu zostanę sam...

     Michi, kiedy opiekował się mną podczas mojej kontuzji, powiedział, że historia zatacza koła. Wiele razy się to sprawdziło. Lądowałem w jego ramionach, mimo że w głębi siebie tego nie chciałem. Mój związek z Thomasem polegał na ciągłych powrotach, bo coś nas do siebie przyciągało, jednak teraz...

       Teraz między nami pojawiła się moja zdrada czyli... Coś na co czekali wszyscy, gotowi rodzielić nas od razu, kiedy tylko moje usta oderwą się od warg Michiego, Manu czy Bóg wie jeszcze kogo. Jednak za każdym Thomas starał mi się uwierzyć, zaufać po raz kolejny. Nie roztrząsać i nie wracać. Po prostu kochać. Ale... Przez chwilę zapomnienia, niewytłumaczalnej chęci bliskości z Hayboekiem tracę to...

    Thomas nie odszedł po Nowym Roku. Jednak często wyjeżdża. Rozmawia ze mną. Czasami nawet nasza relacja zbliża się do tej przyjacielskiej. Nic więcęj. Nie mogę tego wymagać, nie mogę prosić, przepraszać... On musi zrobić pierwszy ruch, ale się jeszcze waha. Pozostaje mi czekać, a ta bezsilność jest niedowytrzymania. Powinienem zatem oddać się skokom, jednak nie potrafię zrobić tego w pełni.

   Zamykam oczy. Napełniam płuca zimnym, górskim powietrzem. Już niedługo olimpiada. Muszę być gotowy, muszę się wyciszyć. Właśnie o tym, za kilkanaście minut będę rozmawiał z Viktorem i Rafem. Uśmiecham się lekko. Tyle lat walki o to, aby nie musieć tłumaczyć się ze wszystkiego psychologom. O brak przymusu rozmowy z nimi i co... Teraz sam o nią proszę, mimo że mój proces powrotu do skoków dobiegł końca.

***

    Na moją prośbę nie spotykamy się w gabinecie tylko na trybunach Bergisel. Zajmujemy miejsca po środku. Siadam na jednym z krzeseł. Raf siada w rzędzie przede mną a Viktor staje obok niego. Do cudownego tria brakuje tylko Timona. Może to i lepiej...

- Twoja decyzja o tych sesja była... szczerze? Zaskakująco dojrzała - zaczyna Viktor, podkreślając to za każdym razem, na początku wszystkich naszych spotkań.

- Jednak, Gregor - Raf świdruje mnie wzrokiem - nadal nie otwierasz się przed nami tak, jak powinieneś. Wiem, że nadal uważasz, że twoje sprawy prywatne, dotyczą osób z poza kadry, to twoja sprawa, ale... To też ważne informacje.

- Wiecie z kim jestem - wzruszam ramionami - mój związek z Thomasem nie jest dla was nowością, a znając wasz stosunek...

- A zastanawiałeś skąd takie nasze podejście? - siedzący przede mną mężczyzna unosi brew - nie widzisz tego, co się z tobą dzieje, gdy wasza relacja znowu się pogorszyła...

    Kiedyś bym odpowiedziął, odpyskował, szukał innego, racjonalnego wytłumaczenia, ale teraz po prostu siedzę. Nie muszę nic mówić. Mam wrażenie, że mężczyźni już nie oczekują, że przyznam im rację. Chcą tylko, abym to sobie uświadomił.

- Zawsze miał na ciebie duży wpływ. Kiedy kochałeś go potajemnie, gdy mu wyznałeś, ale on nie odwzajemnił uczuć. Gdy sypialiście ze sobą, a nawet wtedy, kiedy nie mogliście na siebie patrzeć - Füver upewnia się tylko czy słucham i kontynuuje - myślałem, że ten wpływ, na twoje skoki, osłabnie, gdy on odejdzie z drużyny, bo ograniczy to wasz kontakt, ale stało się inaczej.

- Nasza relacja stała się głębsza. Dojrzeliśmy do... - czuję się w obowiązku,aby to wytłumaczyć, ale mężczyzna tylko kręci głową.

- Dojrzeliście do czego? Aby rozstawać się po dłuższym niż dotąd czasie? - poprawia okulary.

- Musisz zrozumieć, że musisz mieć porządek w każdej sferze swojego, aby odzyskać formę - Raf mówi to spokojnie i powoli.

- Swoje największe sukcesy - zaczynam, chociaż doskonale znam odpowiedź na ten argument.

- Wtedy byłeś w formie - w myślach wypowiadam te słowa razem z lekko podirytowanym Viktorem - teraz musisz ją znaleźć i utrzymać.

- To co mam zrobić? - pytam.

- Musisz z nim porozmawiać - zaczyna Raf.

    Gdyby to było takie proste.

- I wymusić jakąś decyzję. Nie mówię, że teraz musicie się rozstać. Ale nie możecie się wahać. Nie możecie udawać, że nie potraficie podjąć decyzji - kontynuuje.

- A tak poza tym, Gregor - młodszy z psychologów pochyla się nade mną - nawet jako normalni ludzie nie powinniście się w coś takiego bawić. To niszczy was oboje. Tak, ja wiem, że jest trudno. Ale do cholery, Gregor, jesteście dorośli.

   Przygryzam wargę. Doskonale wiem, że ma rację, ale tak trudno to przyznać. Patrzę w ziemię i czekam aż tę nie ręczną ciszę przerwie:

- A teraz przejdźmy do twoich ostatnich skoków...

~ Thomas ~

    Patrzę na ciebie i każdego poranka przeklinam, że nie możesz być pierwszą rzeczą, którą widzę po przebudzeniu. Nie potrzebuję się z tobą kochać, aby usatysfakcjonowany wstawać i witać nowy dzień.

    Chciałbym móc z czystym sumieniem powiedzieć, że to wszystko twoja wina, że zdrada to zdrada i nie ma już nic co nas łączy. Ale skłamałbym. Jest miłość. Brudna, pogmatwana i trudna, pozbawiona lekkości. Nigdy, tak naprawdę nie było nam po drodze, a jednak do siebie wracaliśmy.

   No właśnie, teraz, analogicznie też powinniśmy to zrobić, ale... Ta zdrada boli, tak samo jak to, że nie po trafiłeś o tym mówić od razu... I tu zaczynam myśleć, że to już koniec, że się rozejdziemy, że żadne przeprosiny, kwiaty, twoje  próby ukożenia się, niczego nie zmienią.

   Ale ile to razy, to ja raniłem. Ile to razy byłem winny twoich łez. Ile to razy ja zostawiałem cię w najważniejszych momentach. Różnica polegała na tym, że ja mówiłem o wszystkim, a ty za bardzo mnie kochałeś, aby pozwolić mi odejść na zawsze.

***

- Cześć - do mojego stolika w kawiarni dosiada się wysoka blondynka - nazywam się Angelika Schlierenzauer i to ja do ciebie dzwoniłam.

- Thomas Morgenstern - ściskam jej dłoń, lekko się unosząc.

- Przepraszam, że zmusiłam cię do przyjazdu tutaj. To co zaraz usłyszysz, z tym co pewnie opowiadał ci o mnie Gregor... Wyda ci się... Zrozumiem jeżeli mi nie uwierzysz - zaczyna kobieta.

    Kiwam głową, chociaż uświadamiam sobie, że oprócz zdawkowuch informacjach, o tym, że Gregor miał okropnych, toksycznych rodziców, to nic o nich nie wiem. Siedząca przede mną kobieta była zupełnie obca. Znając jej syna tyle czasu, jej samej nie spotkałem ani razu.

- Poprosiłam o spotkanie, bo... Sam pewnie wiesz najlepiej co się dzieje z Gregorem - wyrzuca to jednym tchem, a ja koncentruję się na jej oczach, które są identyczne do tych należących do mojego ukochanego - i nie zamierzam go usprawiedliwiać. On by tego nie chciał.

   Urywa. Bierze jedną serwetkę i zaczyna się nią bawić. W świetle sprawia wrażenie dużo młodszej niż w rzeczywistości. Mimo że na jej twarzy widnieje mnóstwo zmarszczek.

- Ale jesteś mu najbliższą osobą i uwierz mi, że mówię to z bólem jako matka. Nikt nie zna go tak dobrze jak ty - w jej pięknych oczach maluje się zagubienie - on teraz potrzebuje pomocy.

   Powinienem jakoś odpowiedzieć. Wyrazić jasne stanowisko, ta kobieta przebyła tyle kilometrów, aby ze mną porozmawiać, poprosić o pomoc dla syna, a ja nie potrafię się nawet odezwać. Pochylam głowę.

- Thomas, to nawet nie chodzi o jego skoki i dobrze o tym wiesz. On się wypalił i to dawno - mówi dobitnie - nie, nie chodzi mi o to przed wypadkiem, bo tylko o tym się mówi... On już nie był sobą dużo wcześniej na igrzyskach...

- Wiem. Wypalił się - to moje pierwsze słowa, tylko dlaczego brzmią tak sztywno - stracił motywację i cel. Mnogość sukcesów stłamsiła go. Ne potrafił sobie z tym poradzić. Nie chciał psychologów, bo się na nich zawiódł. Musiał sam to przeanalizować. On taki jest. Z problemem przychodzi, ale już rozwiązanym.

    Zaskoczony wzrok matki Gregora uświadamia mnie, że mówię do osoby, która go urodziła, która powinna być w jego życiu zawsze podporą, tą wszystko wiedzącą, a nie była...

- Przepraszam - przystawiam filiżankę kawy do ust.

- Nie masz za co - wzrusza ramionami - nie powiedziałeś nic, co by było kłamstwem.

   Zapada milczenie. Pani Schlierenzauer spogląda w okno, jakby tam szukając podpowiedzi jak dalej poprowadzić tę rozmowę.

- Byłam złą matką, Thomas. Bardzo złą. Nie potrafiłam obronić własnych dzieci. Nie potrafiłam nauczyć ich niczego nauczyć, ale miałam wymagania. Gregor starał się je spełniać... Czuję się winna - przyznaje - te wszystkie jego błędy są moją porażką.

- Nie powinna pani tak mówić - wyciągam w jej stronę rękę.

    W jej wyglądzie jest coś takiego, jak u Gregora, że człowiek czuję potrzebę pocieszenia czy niesienia jej pomocy.

- Angelika - poprawia mnie - i niestety mam rację mój drogi. Jestem współwinna. Także tej zdrady.

- Pani... Twój syn jest dorosły - odpowiadam, ale przed oczami widzę szesnastoletniego chłopca, Gregora.

- Ale nie nauczyłam go czym jest prawdziwy, kochający, wspierający się związek - mówi - miłości nauczył się dopiero od ciebie.

    Nie wiem, jak mam na to odpowiedzieć, przypominając sobie nasz pierwszy pocałunek, pierwszą noc...

- Ale on cię kocha. Jesteś dla niego...

- Kiedy u pani był? - przerywam jej.

- Kilka dni temu - odpowiada trochę zdziwiona.

- I co pani powiedział, ale tak dokładnie - proszę ją.

   Na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech.

- Najpierw o tym, co zrobił i dlaczego. Potem, o tym, że nie potrafił ci powiedzieć, ale czuł, że ty wiesz. Potem... Ten fragment to lepiej niech sam ci opowie. A na koniec pokazał mi wasze zdjęcie - oznajmia i sięga do terbki.

   Na blat stołu kładzie małe pudełko. Przesuwa je w moją stronę i czeka aż otworzę. W końcu to robię.

   Nie muszę patrzeć, aby wiedzieć, które to fotografie. Jeden rzut oka pozwala mi rozpoznać te nasze pierwsze wspólne zdjęcia.

- On kocha fotografie - kobiety sięga po jedno ze zdjęć, które położyłem już na stole - a tutaj zaczynał. Był jeszcze dzieckiem. To znaczy. Niby już pełnoletnim, ale jednak... Nie pozwoliłam mu nigdy być nastolatkiem...

    Już jej nie słyszę. Przed oczami mam tylko tamten zimowy dzień. Śnieg, las, nasze rozwiane włosy i czerwone nosy. Słyszę nasze głosy, śmiech, przecinający powietrze. Przymykam oczy minęło kilka długich lat, podczas których tak wiele się zmieniło...

- Musisz z nim porozmawiać - słyszę jeszcze przytumiony kobiecy głos.

   Kiwam głową, a moja dłoń ląduje na zrobionej przeze mnie fotografii. Na pięknych ustach Gregora.

Mogę ogłosić, że znalazłam wspaniały wspomagacz jeżeli chodzi o pisanie rozdziałów, mianowicie... Filmiki na YouTube z naszą kochaną dwójeczką. Jeżeli ktoś jest zainteresowany mogę je wstawić albo tutaj albo w nominacjach (ostrzegam łezka się w oku kręci)

Jak widać ostatnio szybciej mi idzie pisanie, bo dostałam wiatru w żagle i rozpisałam sobie akcję aż do końca ff (co nie znaczy, że podjęłam decyzję jakie będzie zakończenie).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro