Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ VI. Cisza przed burzą

~ Thomas ~

- Nie zimno ci? - obok mnie siada Stefan i rzuca we mnie swoją bluzą - na razie i tak nie będzie mi potrzebna.
- Przepraszam cię Stefan, ale... - nie chcę urazić dumy bruneta, ale szczególnie po tym, jak moja waga przygarnęła do siebie osiemnaście dodatkowych kilogramów, to jest całkiem duże prawdopodobieństwo, że, mimo szczerych chęci, nie dałbym rady wcisnąć się, w ten kawałek szmatki, którą proponuje mi Krafti.
- No tak... Powinienem się przyzwyczaić, że że przy swoim wzroście bluzę to ja mogę proponować tylko innym karzełkom - wzdycha i siada obok mnie - teoretycznie mam teraz trening, ale tak strasznie mi się nie chcę...
- Hainz nie lubi spóźnialskich - szepczę.
- Wiem, tylko... - urywa i patrzy na mnie jak mały szczeniak. Z każdą chwilą jest mi go coraz bardziej żal - nikt mnie nie kocha. Nie wytrzymał ze mną Manu, ale to by tak nie bolało, gdyby nie Michi... On odszedł ode mnie, w chwili kiedy dowiedział się o wypadku Gregora, wiem, że nie jestem idealny, ale...
Nie spodziewanie przytula mnie i cicho jęczy. Czuję się mało komfortowo. Jednak w końcu decyduję się delikatnie pogłaskać go po ramieniu.
- Stefan - zaczynam, bo teraz nadaż się okazja, aby dowiedzieć się całej prawdy - wiem, że to bolesne wspomnienia, ale chcę wiedzieć, co się działo w tej kadrze po moim odejściu. Nie ukrywam, że zależy mi na odzyskaniu Gregora, ale...
- Pomogę ci - odpowiada od razu. - Spotkajmy się po treningu w najbliższej kawiarni.
Szybko wstaje, zabiera swoją bluzę i idzie w kierunku domków dla skoczków, a w mojej głowie panuje coraz większy zamęt.

***

Kawiarnia nie należy do wyjątkowo eleganckich, ale przynajmniej jest w miarę schludnie utrzymana. Siadamy ze Stefanem na przeciwko siebie. Zamawiamy dwie kawy. Patrzę głęboko w jego ciemne oczy. Słabo się znamy. Jego i Michaela historię miłosną znam tylko od jednej strony. Ukierunkowany przez Gregora, podchodzę do tej rozmowy z wizerunkiem Kraftiego jako zazdrośnika i ogólnie dupka, teraz poznam drugi punkt widzenia. Liczę, że dowiem się, co tu się działo po moim odejściu.
- Gregor nie był sobą, kiedy odszedłeś. Nie mógł dogadać się z Hainzem, w ogóle z nikim. Trzymał się z Andreasem, ale z tego co wiem, to nawet jemu się nie zwierzał. Odsunął od siebie wszystkich. Michi bardzo to przeżył - bawi się serwetką. Oczy na chwilę uciekają mu w stronę okna - Potem, niewiaso skąd wystrzeliła Sandra. Ich związek był idealny, ale jak pewnie wiesz, do czasu. Gregor wtedy bardzo się zmienił, jakby trochę odżył, ale Michi uważał, że on robi to tylko na złość tobie. Był zazdrosny, widziałem to, ale już wtedy nie byłem w stanie tego naprawić. Też nie byłem bez winy. Łatwiej było zaprosić Fettiego, czy wyskoczyć z Michim do kina, ale wtedy...
- Rozumiem - kiwam głową - ale, potem, kiedy Sandra odeszła, to Michael po prostu powiedział ci, że wraca do Gregora?
- Niezupełnie - uśmiecha się do kelnerki i odbiera zamówioną kawę - powiedział, że musi mu pomóc, bo jest jego przyjacielem. Odparował, twojego chłopca od reszty świata i dopiero po paru tygodniach ogłosił, że są parą. Nie powiem, miałem już wtedy kogoś, ale i tak zabolało...
    Nie wiem skąd się to bierze, ale mam wrażenie, że ta wersja nie jest kompletna, jednak potakuję i przyjmuję ją z uśmiechem i tak lepsze to niż nic. Brakuje mi obrazu drugiej strony, jednak trudno będzie o szczerą rozmowę z Michim. Wzdycham i popijam napojem, który już dawno mnie uzależnił.
- Thomas, bo bym zapomniał, dzisiaj mamy taki mały wieczorek integracyjny, coś mi się obiło o uszy, że wpadniesz, nie mylę się, prawda? - porusza zabawnie krzaczastymi brwiami, a ja tylko kiwam głową. Z całą pewnością, wyciągnięcie informacji od pijanych skoczków będzie znacznie łatwiejsze od wyciągnięcia ich od bardziej trzeźwej wersji tych panów.

~ Gregor ~

- Po co przyszedłeś? - wiem, że nie powinienem warczeć na jedyną życzliwą mi tutaj osobę, ale nie mam zamiaru z nikim rozmawiać, a już na pewno nie z cholernie uprzejmym fizjoterapeutą, który za wszelką cenę stara mi się pomóc, ale już chyba wszyscy wiemy, że jest na to za późno.
- No nie wiem. Tak sobie. Poplotkować z ulubionym pacjentem o czerwonych rajstopach w szkockim showbiznesie? - Christoph jest na mnie zły i nawet nie próbuje tego ukryć.
- Nie będę dzisiaj ćwiczyć - odwracam twarz, ale on błyskawicznie pojawia się przede mną - to nie ma sensu. Spójrz na mnie. Nie wrócę do mojej formy, dawnych skoków, ominie mnie...
- Ty robisz to, aby normalnie chodzić - mężczyzna boleśnie mi to uświadamia, ale ja pozostaję nieugięty - Robisz to dla siebie i ja nie pozwolę ci tu gnić. Zaniosę cię tam.
- Nie wymusisz niczego na mnie. Nie staraj się, bo to bez sensu. Nie ma mnie już. Rozumiesz? Wygodniej będzie, jeżeli...
- No dokończ - Christoph wykorzystuje moją chwilę zawahania - Skoro chodzi ci to po głowie, to niewątpliwie masz też odwagę, aby wypowiedzieć to na głos.
    Zaciskam usta. Jestem wściekły. Znowu przegrywam w zwykłej słownej potyczce. Odrzucam kołdrę.
- Widzisz jak wyglądam?
- To nie moja wina, że cały twój obiad ląduje w koszu, ja tam go nie wrzucam.
- Nie o to mi chodzi... Ja... Jestem, tu powinny być mięśnie... Nie odzyskuję ich po tych wszystkich ćwiczeniach...
- Na razie musisz odzyskać sprawność.
- Dla mnie to wszystko dzieje się za wolno. Nie mam motywacji...
- Słucham?! - prycha - Masz do czego wracać.
- No właśnie. Do czego, ale do kogo.
- A Michi i Thomas?
- To skomplikowane.
- Skoro rezygnujesz z dzisiejszych ćwiczeń, to mam czas, aby tego wysłuchać.
- To ćwiczymy - odpowiadam szybko. Nie zamierzam w to wnikać.
   On tylko kiwa głową. Bezceremonialnie bierze mnie na ręce i sądza na wózku.
- Byłoby łatwiej gdybyś mi bardziej ufał - mówi, a ja zastanawiam się, czy kiedykolwiek będę w stanie to zrobić.

***

    Dzisiejsze ćwiczenia bardziej przypominają masaż. Mężczyzna jest delikatniejszy niż zwykle, powoli rozciąga każde moje ścięgno i mięsień.
- Niedługo powinniśmy zacząć coś ,, ostrzejszego", ale szczerze powiedziawszy mam wątpliwości... Boję się o twoje kości. Nie trzymasz się diety, rzadko kiedy zjadasz coś choćby w połowie... Jest ryzyko, że...
- Nie. Dam radę, na pewno. Muszę wrócić do skakania jak najszybciej ja...
- Chcesz czy musisz? - patrzy na mnie jakoś tak uspakajająco. Czeka, ale ja nie potrafię mu odpowiedzieć, a może nie dopuszczam do siebie własnych uczuć.
   Łzy napływają mi do oczu. Nawet nie chcę ich powstrzymywać, bo to i tak nie ma większego sensu... Nie dałbym rady, teraz tego zatrzymać.
- Nie wiem - w końcu udaje mi się wyszeptać dwa wyrazy. On tylko kiwa głową.
- Mnie się wydaje, że nie pozwalasz sobie nawet na chwilę słabości. To duży błąd. Cierpisz teraz, ale nie z powodu braków startu, ale dlatego że widzisz u siebie jakiś defekt. Przecież ty musisz być perfekcyjny.
- Ten sarkazm mogłeś sobie darować - szczególną uwagę zwracam na ostatnie zdanie, bardzo dla mnie bolesne.
- Mówiłem poważnie. Masz w głowie wyidealizowany obraz siebie, do którego dążysz, nie możesz tak. Psychologowie ci tego nie tłumaczyli?
Mam ochotę odpowiedzieć, że to oni go wykreowali, ale nie jestem jeszcze gotowy na takie wyznanie, dlatego tylko kręcę głową.
- To ja ci mówię, że tak nie możesz, tak jestem tylko zwykłym fizjoterapeutą, ale widziałem wielu podobnych do ciebie i nie chcę, abyś tak skończył. Dlatego mam dla ciebie małą propozycję. Niedługo ci kogoś przedstawię.
- Wreszcie poznam twoją dziewczynę? - ożywiam się.
- Nie. Kogoś, dla ciebie, bardziej inspirującego - uśmiecha się.
- No wiesz, twoja dziewczyna też mogłaby być dla mnie inspirująca - naciskam, za co dostaję ręcznikiem po głowie.
- Chciałbyś - mruczy Christoph. - Na razie.to doczłap do łazienki.
- Proponujesz mi wspólną kąpiel?- siadam na krawędzi karimaty.
- Z takimi przyjemnościami to ty poczekaj na jakiegoś księcia z bajki - fizjoterapeuta użycza mi swojego ramienia.
- No tak, ty jesteś poważnym, prawdziwym mężczyzną, który nie kąpie się z gejami - wzdycham i przy jego pomocy stawiam pierwsze kroki.
- Jeszcze parę zdań i uwierzę, że czegoś ci dosypuję do tego jedzenia.
- Jestem całkowicie poważny - zapewniam go.
- Ja też - odpowiada, ale w jego oczach widzę wesołe iskierki.

No to jestem z kolejnym rozdziałem. Trochę się ciągnęło, ale myślę, że warto. Do zobaczenia 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro