Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVII. Tęsknić

~ Thomas ~

      Lekko się rumienię, kiedy czuję na sobie wzrok chłopaków. Kawałek ciasta, który trzymam w dłoni zawisa w powietrzu. Patrzę na nich że smutkiem.

- Przepraszam - mówię cicho - no po prostu od kiedy mogę...

- To wkładasz do dzioba wszystko co ci wpadnie? - pyta Fetti i wzdycha z zazdrością. A ja szybko połykam ten nieszczęsny kawałek.

- Aż tak widać? - krzywię się trochę.

- No nie będę cię okłamywał - Manu jest jak zwykle do bólu szczery.

- No bez przesady - Andi kręci głową, wracając do buszowania po internecie - Thomas zachowuje się, jak typowy, skoczek, który niedawno skończył karierę.

- Czyli, jak od wieszę narty na kołek, to zacznę zachowywać się, jak baba w ciąży? - Fetti jest bezlitosny. Zrezygnowany, po prostu przewracam oczami - a miałeś wahania nastrojów?

- Bardzo śmieszne - prycham lekko urażony.

- Ja tylko sugeruję, że nie powinieneś jeść wszystkiego, co ci się podsuwa pod nos - Manu szczerzy białe zęby i zagląda Kofiemu przez ramię - Co masz?

- Nic, na wszystkich portalach społecznościowych jest cisza, nie aktualiwała nic od wieków - najstarszy z nas kręci głową.

- A wejdź przez Kristin, skoro to jej kuzynka, to może tam... - zaczynam, a chłopcy tylko potakują, kolejna godzina poszukiwań na marne. Jeszcze kilkanaście minut i powinienem zaproponować koniec tej męki.

- Ty naprawdę nigdy jej nie widziałeś wytatuowany skoczek patrzy na mnie z zaciekawieniem.

- Nie. Starałem się poukładać swoje życie z Sabriną. Chciałem stworzyć Lily prawdziwy dom, ale jak widać na załączonym obrazku, trochę mi nie wyszło - odpowiadam.

- To nie ma sensu - Andreas sięga po swoją puszkę piwa, a wolną ręką uderza w fotel - zniknęła.

- W sumie jej się nie dziwię - Manu wstaje i rozciąga się, odsłaniając kawałek, świetnie umięśnionego brzucha. Nie ukrywam zazdrości - przez nią, ulubieniec publiczności przechodzi teraz kryzys, jest w poważnym dołku i nie wiadomo kiedy z niego wyjdzie. Fanki Gregora pewnie nie zostawiają na niej suchej nitki.

- W sumie - kiwam głową - on zawsze miał do nich szczęście. Na tę grzywkę, łapał prawie wszystkie.

- Ty też nie masz co narzekać - zatrzaskuje klapę od komputera, gospodarz - pamiętacie tę nastoletnią Niemkę, co uciekała do Thomasa.

- Błagam, nie - od chylam głowę do tyłu.

- Dlaczego, to piękna historia, jaką żaden inny skoczek nie może się pochwalić - Andi udaje zdziwionego.

- Dokładnie - popiera go drugi skoczek - ale to i tak mnie, najwięcej, wyskakiwało do łóżka.

- Bo nie wiedziały, że jesteś gejem - prycha Kofi.

- Bi, mój drogi - wzdycha Manu.

- Jeden pies - wzrusza ramionami pierwszy i patrzy na nas obu - wy, synowie szatana. Dlaczego ja was w ogóle do domu wpuściłem?

- Bo nas kochasz - Fetti przysuwa się do niego i stara się złożyć pocałunek na ustach Andreasa.

- Mam narzeczoną, jełopie - odpycha go Andi.

- Aby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek - odpowiada mu młodszy.

- I zgaduję, że to ty, miałbyś być tym chłopaczkiem - Kofler unosi brew.

- A któż by inny. I tak, jestem dzisiaj wolny - uśmiecha się do niego słodko Manuel.

- Idź ty lepiej po jakąś hotkę, przynajmniej obydwoje będziecie usatysfakcjonowani.

- To nie takie proste - wzdycha amant naszej kadry, kładąc, w teatralnym geście, dłoń na piersi - jak już jakąś pannę, nr serce  wybiera, to mi z przed nosa, ją Krafti zabiera.

- Nie posądzałem cię o takie twórcze zdolności - po klepuję go po ramieniu.

- Brak miłości towarzyszy wenie - wzdycha Fettner i patrzy przez okno, na niebo pełne gwiazd - na każdego z was, gdzieś tam, ktoś czeka. Tylko ja jestem sam.

- Oj nie marudź - przewracam oczami i zdobywam się na najbardziej denny tekst - masz nas.

- Ale Andi już mi odmówił pójścia do łóżka, Thomas...

- Nie ma opcji, mam chłopaka - bronię się.

- No jasne, każda wymówka jest dobra - kiwa głową i patrzy na drzwi od pokoju - pójdę jeszcze po piwo, bo w tej atmosferze, to my tu długo nie wysiedzimy.

***

    On już śpią. Sam nie mogę zasnąć. Przed oczami mam twarz Gregora. Dzisiaj dzwonił, jak to ujął ,,zameldował się". Powinienem być dzięki temu spokojniejszy, ale nie potrafię, przygryzam wargę. Chcę być obok, niego, ale przecież zostało jeszcze tylko parę tygodni. Co to dla nas?

   Teraz dużo. Przewracam się na drugi bok, poprawiam kołdrę. Zastanawiam się czy to ta dawka alkoholu tak na mnie wpływa. Biorę głębszy wdech. Czuję się całkowicie trzeźwy. Miętoszę palcami u nóg prześcieradło. Do głowy wpada mi pewien pomysł, muszę się jeszcze zastanowić, nad jego realizacją.

    Piwo dobrze na mnie działa. Bez niego wstał bym już teraz. Dzięki niemu, decyduję się jednak, poczekać do dnia następnego, aby jeszcze raz wszystko, na chłodno,  zzanalizować.

~ Gregor ~

    Wchodzę do pustego pokoju, za mną jest jeszcze Finn. Dlatego wchodzę głębiej i robię mu miejsce. On staje obok mnie.

- Dyrekcja stwierdziła, że integracja integracją, ale że zasługujesz na oddzielny pokój - mówi i spięty opiera się o ścianę. Miętosi skrawek bluzy w dłoniach.

- Najwidoczniej czymś się u niej zasłużyłem - uśmiecham się zachęcająco. Finn wydaje się całkiem sympatycznym chłopakiem.

- Chyba tak, ale wiesz... Jakby ci doskwierała samotność, to nasz pokój zawsze stoi dla ciebie otworem. Pewnie tak jak każdy inny. Nie tylko męskie... - ostatnie zdanie mówi trochę ciszej i jakby do siebie.

- Dzięki, ale wieczorek integracyjny to jeszcze nie dzisiaj. Pierwszy dzień w szkole po dłuższej przerwie był dla mnie trochę męczący, jeszcze się oswajam - siadam na łóżku i wskazuje mu miejsce obok siebie, ale on zajmuje oparcie, trochę kiczowatego fotela.

- Nie no jasne. Wieczór z książką? - pyta.

- To już prędzej - zgadzam się - telefon do najbliższych już był, więc chyba już tylko to mi pozostaje.

- A cały blok zajęć masz z naszą grupą? - jest taki onieśmielony. Trochę mnie to drażni, chociaż z drugiej strony, lepsze to, niż miałby się kleić.

- Raczej tak, ale ja mam jeszcze zajęcia z moim psychologiem no i ten film do nagrania - przewracam oczami. Cała ta inicjatywa Red Bulla zaczyna mnie trochę męczyć.

- Kurde... Nie mogę się już tego, przyszłego laureata Oscara doczekać - ożywia się. Czekamy na niego wszyscy.

- Ja czekam na koniec kręcenia - wzdycham, a potem zaczynam się śmiać - ale ja ci marudzę, co?

- Nie jakoś strasznie - spuszcza głowę - o kurde, pewnie jesteś strasznie zmęczony, a ja ci siedzę na głowie i...

- No co ty. Uwierz mi, jakbym cię miał naprawdę dość, to już dawno by cię tutaj nie było - kręcę głową.

- Gregor... Czy... Czy ja mógłbym ci zadać jedno pytanie? - po chwili milczenia, to on przerywa ciszę.

- No pewnie.

- Czy to prawda, że swoje największe sukcesy odnosiłeś, kiedy byłeś pod opieką trzech psychologów?

    Przyznaję, jestem nieco zaskoczony pytaniem. Nie miałem pojęcia, że takie informacje są przekazywane młodym chłopakom. Może to ma na celu, tylko zachęcenie ich do korzystania z usług specjalisty, ale... Nie podoba mi się to. Chociaż nie mam prawa, to częściowo obarczam, psychologów winą, za to, że nie potrafię stworzyć normalnego, trwałego związku, a także, za popsucie się, kiedyś, moich relacji z Thomasem.

- Jakby spojrzeć w kalendarz, to pewnie tak, ale jeżeli chcesz znać moje zdanie, to od tuzina specjalistów, znacznie bardziej przyda ci się prawdziwy przyjaciel w kadrze, któremu będziesz bardzo, bardzo ufał i który zawsze będzie się starał ci pomóc. Tylko niech to zostanie między nami, dobrze? - proszę chłopca, doskonale zdając sobie sprawę, co by się mogło stać, gdyby on, z kimś, podzieliłby się, tymi rewelacjami.

- Oczywiście - odpowiada. Chyba chce coś jeszcze powiedzieć, ale w tym samym momencie rozlega się dźwięk mojego telefonu. Zdumiony zerkam na wyświetlacz. To Alicja.

    Finn uśmiecha się i wstaję. Macha mi dłonią na pożegnanie, ja, przelotnie odpowiadam mu tym samym i odbieram połączenie.

- Hej - w słuchawce słyszę wesoły głos dziewczyny - nie za późno?

- Ty? Nigdy - śmieję się.

- Wiem, że to dziwna pora na takie coś i jest jeszcze dosyć wcześnie, ale pomyślałam, że przynajmniej mam duże szanse być tą pierwszą. Mianowicie, mój drogi, najwspanialszy kuzynie, chcę cię widzieć, najpóźniej dwudziestego czwartego grudnia u mnie w domu, gdyż, uprzejmie cię informuję, święta spędzasz ze mną - kobieta wyrecytowała to na jednym wydechu - oczywiście możesz także zabrać ze sobą osobę towarzyszącą.

- No to w takim razie nie mam wyjścia - śmieję się - Czy oprócz prezentów mam coś przywieźć?

- Dobry humor, bo kucharz to z ciebie mizerny, skarbie - odpowiada Alicja.

- No wiesz. Pod cinasz mi skrzydła - wzdycham.

- Ktoś musi.

- Nie prawda - udaję obrażonego, ona znowu wybucha śmiechem.

- No dobra, bo słyszałam, że ty jutro masz wstać do szkoły, to ja nie przeszkadzam. Musisz być wyspany, aby przynajmniej teraz, same piątki zbierać.

- Czyli już wszyscy wiedzą? - pytam zrezygnowany.

- Tak. Chłopcy się nawet pytają czy lubisz swoje nauczycielki i co będzie jak nie zdasz.

- Niech się swoją nauką zajmą - prycham.

- Gregor, to jeszcze dzieci!

- Wiem, wiem... Ale nie będziecie mi dokuczać, jak przyjadę? - upewniam się.

- No wiesz, z tym to nigdy nic nie wiadomo - odpowiada ona.

I jest kolejny przejściowy rozdział. Do zobaczenia ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro