Rozdział XXVII. Pozwól mi...
~ Gregor ~
Parę tygodni później
Siedzę na krześle w gabinecie Rafa. Za jego plecami stoi moja siostra, świdrując mnie spojrzeniem. Robi to w sposób zdecydowanie bardziej nachalny niż jej przełożony. Drażni mnie to. Wiem, że stara wyczytać się mojego ciała, twarzy, więcej niż mam zamiar jej powiedzieć. Gdyby to ode mnie zależało, w ogóle by mnie tu nie było.
Może nie mam dyplomu z psychologii, ale bez trudu zauważam, że kobieta ma ogromną ochotę zadać mi masę pytań i nie rozumie, dlaczego Raf tego nie robi. Opuściłem masę zajęć, usprawiedliwiając jedynie część. Mnie również interesuje, dlaczego mężczyzna dalej siedzi cicho.
- Zastanawiałem się ostatnio, mój drogi - zaczyna nagle cichym głosem, jakby wręcz mówił do siebie, albo jego słowa było luźno rzuconym zdaniem - dlaczego jeszcze nie poprosiłeś o zmianę psychologa. Przecież ewidentnie nie pracuje ci się ze mną najlepiej.
- Nie chodzi o pana - odpowiadając prawie zgodnie z prawdą.
- Nie? - mężczyzna udaje zdziwionego, ale przecież doskonale wiemy, o kogo chodzi.
- Nie - powtarzam dobitnie, ale nie dodaję nic więcej.
- To dlaczego nie zgłosiłeś, że nie życzysz sobie zajęć z tą osobą? - pyta.
Nie wiem, co mam odpowiedzieć, rzeczywiście, nie zrobiłem tego. Pokornie czekałem aż moja siostra zniknie, albo się zdemetralizuje, unikając zajęć i nie robiąc zupełnie nic, aby zmienić ten stan rzeczy. Ale wydawało mi się oczywiste, że trener, sztab, związek, specjalnie zmusza mnie do jej towarzystwa. To przecież takie bardzo w ich stylu. Czy jednak istnieje szansa na to, aby ta kobieta, mogła raz na zawsze zniknąć z mojego życia?
- Raf... - no proszę, jednak jest ktoś w stanie wyprowadzić tę kobietę z równowagi i nie być mną.
Całą sobą pokazuje, że jest zdenerwowana i nieprzygotowana na taki obrót wydarzeń. Raf, albo wymyślił to na poczekaniu, albo... Po prostu z jakiś niewyjaśnionych dla mnie powodów specjalnie zdenerwował Glorię.
- Chciałbym zostać tylko z tobą - zwracam się do mężczyzny, z trudem powstrzymując złośliwy uśmieszek, który mógłby zostać odebrany jako nieco infantylny.
- Oczywiście - Raf nie musi dodawać nic więcej, wściekła kobieta szybko opuszcza jego gabinet.
- Ja spełniłem twoje życzenie - zaczyna mężczyzna, gdy tylko drzwi się zatrzaskują - teraz nadeszła pora, abyś się zrewanżował.
Przez chwilę milczę, nie wiedząc od czego zacząć. Uśmiecham się delikatnie, wspominając, jak kiedyś, wielkiej trójce psychologów ufałem bezgranicznie. Jednak teraz wszystko się zmieniło, jest mi zdecydowanie trudniej zaufać mu raz jeszcze, od nowa budować relacje. Jednak teraz dostrzegam swoją szansę na uwolnienie się od siostry. Ta piękna wizja jest wystarczająco, aby podjąć decyzję.
- Co chcesz wiedzieć? - pytam, splatając palce, utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
- Ty mi powiedz - mężczyzna badawczo przygląda się mojej twarzy - wiele się przecież w twoim życiu zmieniło przez ten rok.
- Wiesz od kogoś, czy poznajesz to po mnie? - pytam.
- Jedno i drugie. Schudłeś - zaskakuje mnie to stwierdzenie. Psychologowie nigdy nie krytykowali mojej niskiej wagi.
- Tak. Kiedy byłem lżejszy lepiej skakałem - odpowiadam - chciałem sprawdzić czy to pomoże mi wrócić do formy, a to przecież jest naszym celem.
- Naszym? - podłapuje wątek Raf.
- Na pewno moim, myślę, że trenera, w kontekście budowania drużyny. Twoim... - ryzykuję a on z uśmiechem kiwa głową.
- A twoich najbliższych? - pochyla się lekko w moim kierunku.
- Moją siostrę możesz sam zapytać, taty... Chyba nadal tak, matka po prostu mi kibicuje, a Luka zawsze był wsparciem - wzruszam ramionami.
- Chodziło mi raczej o Thomasa - mężczyzna poprawia okulary.
- Wróciliśmy do siebie po moim wypadku. Potrzebowałem go. To on wyciągnął do mnie rękę - poważnieję, zastanawiając się czy już powinienem się wycofać z tego tematu.
- Mhm. Od tamtego czasu kłóciście się? - pyta.
- No jak to w związku. Nie mamy identycznych poglądów na wszystko.
- Czyli wszystko jest normalnie? - spuszcza wzrok, coś notuje a ja wzdycham.
Nasz związek opisać można różnie, ale trudno go było nazwać ,,normalnym". Nie dorośliśmy do tego i chociaż z każdym dniem wszystko idzie w dobrą stronę, to jakoś tak na okrągło.
- Gregor, zadałem pytanie - psycholog delikatnie łapie mnie za kolano, wzdrygam się.
- Chyba, chyba tak - uśmiecham się.
- Chyba?
- Na pewno - szczerze zęby i wiercę się niespokojnie, nagle mam ogromną ochotę po prostu wyjść z tego pomieszczenia.
- Sypiacie ze sobą?
Nie odpowiadam. Wstaję. Raf odprowadza mnie wzrokiem do drzwi. Naciskam klamkę.
- Wrócimy do tego - informuje mnie, a ja tylko kiwam głową.
Wychodzę. Na korytarzu jest pusto. Oddycham z ulgą. Duża szansa, że nie spotkam już siostry.
Korzystając, że i tak jestem w klinice, postanawiam odwiedzić Christophera i zapytać się o jutrzejsze treningi i badania, uprzedzić go, że moja waga... Jest trochę poniżej normy.
***
Z uśmiechem staję przed drzwiami gabinetu fizjoterapeuty. Pukam i bez odpowiedzi wchodzę. Zawsze mówił, że o każdej porze dnia i nocy na mnie czeka.
Jednak teraz nie robi tego sam. Na jego kolanach, tyłem do mnie siedzi kobieta, którą poznaję od razu, gdy tylko odwraca się, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
Takiej jej jeszcze nie widziałem. Z potarganymi włosami, rozmazaną na twarzy szminką i dziwnym błyskiem w oczach. Tkwi w bezruchu przez kilkanaście sekund następnie wstaje, szybko wygładz dłońmi ubrania. Kieruje się w stronę drzwi.
- I tak kiedyś by się dowiedział, Chris - rzuca w progu do fizjoterapeuty i wychodzi zostawiając nas samych.
Panuje okropna cisza. Mężczyzna ukrywa twarz w dłoniach, a ja nie potrafię się poruszyć. W mojej głowie kłębi się milion myśli, nasuwają się kolejne pytania, aż w końcu decyduję się na jedno z nich.
- Od kiedy? - pytam cicho.
- Od dwóch lat - odpowiada - wiem, jak to wygląda, ale...
Kręcę głową.
- Pozwól mi to wyjaśnić - prosi - to nie może zaważyć na naszych relacjach. Jutro masz badania i musisz...
- Nic nie muszę, Chris - wycofuję się z pomieszczenia - po prostu przestaję ci ufać.
Ciągnę za klamkę, drzwi prawie się za mną domykają, jednak słyszę jeszcze jak woła za mną:
- A kiedykolwiek udałeś?
~ Thomas ~
Kiedy wchodzi do domu, widzę, że coś się stało. W milczeniu rozbiera się, w skupieniu wiesza kurtkę na odpowiednim wieszaku, ze smutkiem kiwa mi głową na przywitanie i skręca w stronę sypialni. Idę za nim.
- Naprawdę nie mam ochoty rozmawiać - mówi chwiejnym głosem - nie dzisiaj.
- Dobrze, ale... - przygryzam wargę. Czuję,że tym razem nie powinienem naciskać.
W milczeniu patrzę jak mężczyzna zdejmuje koszulkę, zabiera się do paska spodni.
- Chcesz dzisiaj spać sam? - pytam.
- Nie - odpowiada trochę zdziwiony.
W samych bokserkach podchodzi do mnie. Przytula się. Przykłada policzek do mojej piersi. Uspokaja się powoli.
- Przynajmniej ty mnie nie zostawiaj - prosi cicho.
Bierze mnie za rękę i prowadzi do naszego łóżka. Kładzie się, czeka aż zdejmę dresy i położę się obok.
Robię to szybko. Będąc praktycznie pewnym, że może mieć to coś wspólnego z Chrisem.
***
Budzę się w środku nocy. Czuję suchość w gardle i nieprzyjemne swędzenie. Po cichu wstaję i idę kuchni po wodę.
Wszystko robię automatycznie. Pomieszczenie znam dobrze, jak własną kieszeń, więc nie muszę zapalać światła. Rozmyślam nad dzisiejszym późnym powrotem Gregora. Jedyne co wiem, to to, że coś wydarzyło się w klinice, coś co do głębi zraniło mężczyznę. Może pojawił się Timi?
Nie wiem. Przycikam szklankę do rozgrzanego czoła. Muszę coś z tym zrobić, jakoś zachęcić go do zwierzeń. Nie może tego przeżywać sam.
Przynajmniej ty mnie nie zostawiaj
Poprosił, wtedy. Przygryzam wargę, odstawiam puste już naczynie. Postanawiam wrócić do łóżka. Nie powinien być sam kiedy się obudzi.
***
Gregor nie śpi. Siedzi na łóżku i patrzy na mnie. Jego duże oczy lśnią w ciemnościach, są takie szkliste... Koszmar?
Podchodzę. Siadam obok niego. Nasze czoła i nosy niemal się stykają. Już mam o coś zapytać, gdy jego ciepłe wargi lądują na moich. Jestem zaskoczony, ale odwzajemniam pocałunek, jednak, gdy mężczyzna, chce zdjąć moją koszulkę, odsuwam się.
- Nie, Gregor - mówię z trudem - dzisiaj... Nie mogę tego wykorzystać.
On tylko kręci głową. Zbliża się do mnie. Całuje szybko moje usta i odsuwa się trochę, tak, abym mógł zobaczyć jego oczy.
- Pozwól mi samemu zdecydować - mówi cicho - czuję, że to ten moment Thomas, że tego właśnie, chcę, potrzebuję.
- Potrzebujesz rozmowy - odpowiadam, z trudem się powstrzymując, gdy jego chude palce wędrują po moim idzie.
- Dlaczego utrudniasz? - przygryza wargę - przecież obaj tego chcemy. Ty też wreszcie pragniesz zbliżenia. Tak dawno tego nie robiliśmy. Pozwól na chwilę rozkoszy, bliskości...
- Sam mówiłeś, że nie jesteś gotowy - przypominam, jedynie siła woli, pozostając, fizycznie obojętnym na jego dotyk.
- Jestem, już jestem - przekonuje mnie dalej - muszę to z siebie wyrzucić, to wszystko co dzisiaj się stało, ale nie poprzez rozmowę, ale przez wykrzyczenie twojego imienia. Pozwól mi na to
Nie musi mówić nic więcej. Przewracam go na materac. Ląduję nad nim. Pochylam się do jego szyi. Pocałunkami schodzę coraz niżej. Przy obojczyku zostawiając malinkę. Mężczyzna cicho jęczy wyraźnie zadowolony.
On sam wraca do mojej bluzki. Pomagam mu ją ściągnąć.
- Ciągle uważam... - zaczynam, ale on nie pozwala mi dokończyć.
- Jak już zacząłeś, to spraw, żeby ta noc była udana, tylko tego potrzebuję - mówi i przyciąga mnie do siebie.
Spełniam jego prośbę. Wkładam w to wszystkie swoje siły. Każdy ruch, pocałunek, jest robiony pełnym uczuciem, miłością do mężczyzny, myśląc o tych wszystkich nocach, gdy nie dopuszczał mnie do siebie.
On odpowiada od czasu do czasu, pozostawiając mnie inicjatywę. Przez co jest zupełnie inaczej niż zwykle. Tym razem tylko ja mam władzę, tylko ja kreuję wszystko. Czuję się trochę, jakbym robił to wbrew jego woli.
Przestaję na chwilę. Mężczyzna otwiera przymrużone powieki. Patrzy na mnie, delikatnie się uśmiechając. W jego oczach widzę miłość i wdzięczność, uspokajam się. Składam pocałunek na jego policzku. Kładę się obok niego.
- Dziękuję - szepcze mężczyzna, szuka mojej dłoni, a gdy pomagam mu ją znaleźć, ściska ją - naprawdę się cieszę, że to zrobiliśmy, potrzebowałem tego.
Zmuszam się do uśmiechu i nie odpowiadam. Tak bardzo chciałbym mu odpowiedzieć tym samym, ale już odczuwam wyrzuty sumienia. Żałuję, że pozwoliłem na to. Nie powinniśmy robić tego dzisiaj. Nie miałem prawa wykorzystywać jego chwili słabości, momentu, w którym był bezbronny i sądził, że tylko to mu pomoże.
Powinienem go przed tym uchronić. Co z tego, że to nie jego pierwszym raz, ale przecież każdy raz powinien być tak samo piękny i ważny, a na pewno za przyzwoleniem, nieumotywowanym szukaniem pocieszenia.
Poza tym czuję także ból w sercu. Gregor nie chciał zranić czy odtrącić mnie tej nocy. Ale zrobił to. W momencie, w którym powiedział, że potrzebuje tego fizycznego aktu ze mną, mojego ciała, a nie mnie jako osoby.
No i proszę jest. Nie wiem czy się spodziewaliście powrotu Glorii i Chrisa, ale stwierdziłam, że jak wracają to z przytupem, a jak jednocześnie to... No razem.
Mam nadzieję, że nie zawcześnie wysłałam ich znowu do łóżka ( T i G), zaczynam mieć wątpliwości. Prawie jak Thomas. 😉
Do napisania😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro