Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIX. Nasza Gwiazdka

~ Gregor ~

    Stoję przy oknie. Dłonie ogrzewam o ciepły kubek ulubionej herbaty. Wdycham jej aromat i staram się rozkoszować chwilą. Skupić się na znajdującym się na górze Thomasie. Na jego odmienionym ciele. Na jego kochanej i uroczej córce, ale nie jestem w stanie. Przynajmniej nie teraz. W moim sercu jest miliard obaw. Co będzie dalej? Te święta mają być najpiękniejsze, bo wspólne. Pierwsze takie w naszym życiu. Wymienimy się prezentami. Pośpiewamy kolędy, Alicja z dzieciakami odegrają rolę dalszych krewnych i... No właśnie...

     Nie pytałem się czy będzie Sabrina. Teraz tego żałuję. Przygryzam wargę do krwi. Metaliczny posmak czuję na ustach. Nie potrafiłbym spojrzeć jej w oczy. Przeprosić, cokolwiek wytłumaczyć... Jest czwarta rano. Dopiero za parę godzin poznam prawdę.

    Towarzyszy mi także inne, trochę obce mi uczucie tęsknoty do matki. Przed oczami mam jej obraz, figurę, a nawet lekki cień uśmiechu. Kocham ją od zawsze, ale raczej z obowiązku niż chęci, jednak teraz... Jakaś część mnie chce być obok niej w ten magiczny czas, nie wspominając już o Lukasie. Młody ostatnio wydoroślał...

     Płatki śniegu wirują i opadają na już ośnieżoną ziemię, przykładam palce do szyby. Oczami wyobraźni widzę, jak wychodzą mi zdjęcia w takiej scenerii. To pozwala mi na chwilę się odstresować. Zapomnieć o otaczającym mnie świecie.

     Pasja, która jest w moim świecie od zawsze, stanowiąc moją cichą przystań, teraz znajduje się na dalszym planie. Tak samo jak wiele innych rzeczy, przez wypalenie. Z oczu wypływa mi łza. Nie chcę jej. Nie rozumiem dlaczego tam jest. Przecież już wracam z krainy deszczowców, do normalnego świata, no może nie disneyowskiego, ale jednak.

   Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk komórki. Machinalnie po nią sięgam. Odruchowo patrzę na wyświetlony numer. Zaciskam pięść. Nie mogę teraz rozmawiać. Nie z nim, więc dlaczego zamiast czerwoną, naciskam zieloną słuchawkę.

      Nie przykładam jednak telefonu do ucha. Słyszę stłumione: ,,Gregor? ", nadal nie potrafiąc się poruszyć.

- Wiem, że tam jesteś - mówi, a ja tylko kręcę głową. Nie ma mnie już dla niego.

- Nie rozłączysz się, jesteś na linii, to coś oznacza, prawda? - mogę sobie wyobrazić, jak na jego twarzy pojawia się uśmiech, kiedy potwierdza swoje przypuszczenia, że jest nieomylny.

- Gdybym był nastolatkiem, powiedziałbym, że dzwonię tylko po to, aby usłyszeć twój głos, ale w naszym wieku już się nie prowadzi takich rozmów, prawda Gregor? - kontynuuje mężczyzna, a ja zerkam na zegar, jak rytmicznie przesuwa się czerwony sekundnik.

- Dzwonię, bo chcę ci życzyć wesołych świąt i ucieszyłbym się, gdybyś mi odpowiedział. Taki mały prezent, liebling - jego głos jest taki spokojny.

- Skąd wiedziałeś, że nie śpię? - pytam, starając się zachować jasność umysłu, zadowolony, że mi wychodzi.

- Stoję pod twoim oknem - odpowiada zmysłowym szeptem, a ja momentalnie się prostuję i wytężam wzrok, aby moje oczy, mogły przeniknąć ciemność, znajdującą się na zewnątrz.

     Dopiero jego cichy śmiech uświadamia mi, że to żart, że cisza po jego słowach jest zamierzonym efektem, że on doskonale wie, co przed chwilą zarobiłem, bo zbyt dobrze mnie zna.

- Spokojnie. Leżę sam w łóżku. Myślę o tym, że za kilka dni pojadę na kolejne zawody bez ciebie, a ty w tym czasie, za wsze czasy, powylegujesz się w ramionach kogoś innego - jego głos, pozornie, jest obojętny. Panuje, prawie doskonale, nad jego drżeniem - a wiem, że nie śpisz, bo... Przeczucie? A poza tym, mam w dupie czy ten dzwonek obudziłby twojego kochanka. Ale skoro prowadzisz rozmowę, to znaczy, że jesteś sam, nie mylę się?

     To, jak kilka poprzednich pytań, pozostawiam bez odpowiedzi. Powtarzam w głowie każde jego słowo, na nowo je analizując i zadając sobie pytanie ,,po co?". Po co to wszystko, cały ten teatrzyk. Czy Michi celowo wbija teraz szpilki, aby te święta wcale nie miały się okazać najlepszymi w moim życiu? Aby znalazły się na czarnej liście tych, o której każdy chce zapomnieć?

   Nagle czuję czyjąś dłoń na ramieniu. Odwracam się szybko, nie wiedząc jak mam się tłumaczyć. Ale za mną stoi tylko, a może i aż Alicja. Zerka na telefon. Rozumiem. Rozłączam się.

- Jestem z ciebie dumna - kobieta przytula mnie mocno, sprawiając, że znów się czuję jak małe dziecko.

     Żałuję tylko, że to zdanie nie uzasadnione, że na nie zasługuję, że w moich myślach nic nie jest takie proste. W końcu jednak kładę telefon na parapet. Odchylamy się trochę do tyłu, po czym moczę usta w herbacie. Ma gorzki smak. Nie zamierzam jej słodzić.

- Wypijaj i do roboty - śmieje się brunetka - dzisiaj uroczysta kolacja, a my nic nie mamy.

- Spokojnie - na raty zbieram sztuczny uśmiech - poradzimy sobie.

- Mhm... Trzech facetów w domu, dzieci...

- Jak to trzech? - unoszę brew.

- Ty, Thomas i... Zobaczysz. Mój chłopak - na jej twarzy pojawia się promienny uśmiech.

~ Thomas ~

      Uwielbiam szykowanie do świąt... Chyba wszystkiego. Zaczynając na własnym ubraniu, na stylizacji stołu i choinki kończąc. Uwielbiam, jak w tle, ze starej płyty, której nie miał nikt serca wyrzucić, słychać kolędy, jak w kuchni czuję zapach pierników, a przede wszystkim cynamonu.

     Staram się nie śmiać, gdy Gregor w w przefarbuje dresie lata za Rose i moją córeczką, po drodze, zgarniając lalki, używając niezbyt cenzuralnych słów po Polsku, których go kiedyś Maciek Kot nauczył. Cieszę się tylko, że Lily tego nie rozumie, bo na szczęście, jeszcze nie ma prawa.

    Alicja nuci kolędy pod nosem, spod jej rąk wychodzą kolejne potrawy, praktycznie nie odkłada na bok noża, od czasu do czasu, zerka tylko w stronę telefonu, w końcu, kiedy zostajemy na chwilę sami.  Podchodzę do niej w damskim fartuszku i z pomarańczową ścierką w dłoni.

- Co jest? - pytam i podpieram się o ręką o blat.

- Timmi miał być już wczoraj, będzie dopiero dzisiaj. Powiedziałam Gregorowi,że będzie mój chłopak i... No od tego czasu udaje, że mnie nie ma- wzdycha - do tego Timmi już idzie, jest w wiosce, a Gregor właśnie poszedł wyrzucić śmieci.

    Wiem, że cisza nie jest w tym momencie, ani spodziewanym, ani właściwym środkiem, jednakże nadchodzi ten moment  który nawiedza mnie w nocy od tamtej, ostatniej wizyty u Alicji.

- Thomas - czuję, jak szarpie mnie za górną część fartuszka - będzie dobrze, Timmi jest uroczym chłopakiem,a to że trochę za młody... Trudno.

- Nie o to chodzi - kręcę głową.

- A wyjaśnisz mi o co? - kładzie ręce na talii i przekrzywia, nieznacznie, głowę w prawo.

- Oni ci wyjaśnią - biorę głęboki wdech. Jestem zaskoczony, a przecież było pewne, że kiedyś, dojdzie do takiej sytuacji.

***

   Każdą chwila oczekiwania dłuży mi się w nieskończoność. W końcu widzę dwie, szczupłe sylwetki mężczyzn. Zbliżają się do nas, idąc w pewnym oddaleniu od siebie. Mówi ten drugi. Gregor idzie obok, kiwa głową, nie przestając obserwować czubków własnych butów.

- Oni się znają? - Alicja jest zszokowana.

- Można tak powiedzieć - odpowiadam, trochę bardzo mijając się z prawdą.

- Skąd? - docieka kobieta.

- Mhm... To długa historia, którą lepiej, aby opowiedział on sam - oboje patrzymy przez szybę, czekając aż mężczyźni wejdą do domu.

    Potem wszystko dzieje się tylko szybciej. Panuje wszechobecna cisza, nawet dzieci z przeczuwając coś są grzeczne. Timmi i Gregor już na siebie nie patrzą. Siadają po przeciwnych stronach stołu. Życzenia składamy pośpiesznie. Mam wrażenie, że nawet kolędy są śpiewane w zbyt szybko. Męczy mnie to całe napięcie.

   W końcu prezenty. To dziecinne, ale kiedy ciepłe dłonie Gregora dotykają moich przy podawaniu paczuszki, to rozumiem, że to jest najpiękniejszy moment tych świąt, co by się jeszcze nie wydarzyło, chociaż nawet nie zwracam uwagi co jest w środku, mechanicznie, podając mu torebkę z podarkiem.

    I wracają wszystkie barwy, dźwięki. Wszystko zaczyna się jakby na nowo, ale obok mnie. Nie potrafię tego inaczej określić, bo tak jest. Dla mnie istnieją tylko oczy Gregora, które patrzą tylko na mnie...

- Czas spać - zza myślenia wyrywa mnie głos Alicji. Patrzę na nią nieprzytomnym wzrokiem.

- Spokojnie, chodziło mi o dzieci - uśmiecha się kobieta - w ramach prezentu sama utulam całą czwórkę, bo widzę, że wy też już bardzo chcecie do łóżka.

- Tak - Gregor uśmiecha się szeroko i łapie moją dłoń nad stołem.

***

      Kiedy jesteśmy na górze, nikt nie zapala światła. On siada na parapecie. Delikatnie zsuwa buty, nie spuszczając ze mnie wzroku. Następnie odpina pierwszy guzik koszuli, przygryza wargę. Jego włosy lśnią w świetle z zewnątrz.

     A ja stoję. Zaplatam ręce na piersi i tylko patrzę, bo nigdzie nam się nie spieszy. Jesteśmy tylko my. Zapach cynamonu i księżyc za szybą. Przekrzywiam głowę, kiedy na podłodze znajdują się także skarpetki, a kolejne guziki zostają uwolnione.

     Sam nie zdejmuję nawet marynarki, chociaż jest mi cholernie gorąco. Nie mogę, wydaje mi się to na razie zbędne. To jego chwila.

- Tęskniłem - szepcze, kiedy zostają już tylko spodnie, a on zeskakuje na ziemię i powolnym krokiem zmierza w moim kierunku - za naszą cielesnością, za dotykiem...

- Ale było nam to potrzebne - odpowiadam.

- Tak - potakuje mężczyzna - było, ale już nie jest.

     I tyle. Zanim zdążę zarejestrować, to jego wargi są już na moich, wpija się w nie mocno, z ogromną energią. Palce zaciska na moich ramionach. Z całej siły przesuwa mnie do ściany. Dociska kolanem i pocałunkami schodzi niżej, nieprzerwanie pracując przy guzikach. Marynarka ląduje kilka metrów od nas. Koszula też mu przeszkadza. A ja nie wiem, co się dzieje. Odnotowuję tylko, że wypełnienia mnie radość.

- Jesteś moim gwiazdkowym prezentem - mówi - tak długo...

   Nie odpowiadam, bo on tego nie potrzebuje. Unoszę go trochę. On zapłata mi nogi na biodrach. Przyciskam go do siebie.

- Kocham twoje ciało - wyznaję.

   Tym razem to preferuje milczenie i rękoma zjeżdża na moje plecy. Czuję przyjemny dreszczyk.

- Chodź, idziemy wylądować razem w łóżku - szepczę mu do ucha, niosąc na posłanie.

Miałam to wstawić wcześniej, ale dopiero teraz jest tak naprawdę w pełni gotowe. Mam nadzieję, że jest ok. Do zobaczenia 💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro