Rozdział III. Obok siebie
~ Thomas ~
Siedzę na kubkiem zimnej już kawy i po raz kolejny analizuję wydarzenia wczorajszego wieczoru. Michael i Gregor, nadal to do mnie nie dociera, wszystko to zadziało się zbyt szybko. Przecież jeszcze w styczniu rozmawiałem ze Stefanem i wszystko było między nim a blondynem w porządku. Do tego dochodziła jeszcze ta cała dziewczyna, o której wspomniał Michi. Po paru godzinach błądzenia w internecie odkrywam, że od pewnego czasu jest o niej głośno. W końcu to była jednego z najlepszych skoczków tej dyscypliny. Sandrę poznał na krótko po naszym rozstaniu. Wcześniej byłbym pewny, że to tylko krótka znajomość bez przyszłości, ale może jednak coś w tym było, skoro Gregor popadł w depresję... No właśnie... Wzdycham i biorę do ręki telefon. Denerwuję się, jak jeszcze nigdy. Wybieram numer Sabriny. Wiem, że jeden głęboki wdech nie wystarczy, zresztą tak samo jak jedno małe przepraszam. Dziewczyna ma prawo być wściekła.
Po chwili czekania włącza się automatyczna sekretarka. Może właśnie tak miało być? Przynajmniej nikt nie może zarzucić, że się nie staram. Kogo ja oszukuję? Już od wieków nie podjąłem żadnej dobrej decyzji. Chcę to naprawić, ale nie wiem od czego zacząć.
W końcu decyduję się zadzwonić do Hainza. Zawsze miałem z nim dobre relację i rzeczą, którą żałowałem po odejściu ze skoków był fakt, że nie miałem okazji startować z nim, jaki trenerem całej kadry. Jest jedyną osobą z drużyny, która będzie w stanie powiedzieć mi o wszystkim. Albo przynajmniej mnie wysłucha...
Jego numer znam na pamięć. Nie czekam długo, mężczyzna odbiera niemal natychmiast.
- Cześć - uśmiecham się na dźwięk jego głosu. - Zamierzasz uratować mi tyłek i wrócić?
- Nie no aż tak źle chyba nie jest - pocieszam go i żałuję, że nie możemy siedzieć tu razem.
- Kiedy był Alexander, Gregor nie był w dołku. On ma syndrom wypalenia. Jestem najgorszym trenerem w historii tej dyscypliny. Zapsułem jednego z najlepszych skoczków na świecie - prycha do słuchawki.
- To nie twoja wina - mówię z przekonaniem. - Ale... Ja właśnie w tej sprawie. Chciałbym mu pomóc.
- Przecież nigdy nie byliście przyjaciółmi? - dziwi się. - Łączyła was tylko drużyna.
Taaa, nie licząc oczywiście wspólnych nocy, poranków, rozmów...
- Wiem, ale... Pod koniec mojej kariery on mi pomógł. Chciałabym się odwdzięczyć, tylko mam za mało danych. Podobno rzuciła go dziewczyna i wtedy się to zaczęło.
- To nie do końca tak - jego głos się waha - a nie jest to rozmowa na telefon. Przyjedziesz do mnie?
- Kiedy? - pytam, a serce mi staje.
- Za tydzień. Przygotuję wszystko dla ciebie.
- Zaczynasz też wtedy zgrupowanie z chłopakami? - upewniam się.
- Tak. Ucieszą się, kiedy cię zobaczą - mogę wyobrazić sobie jak się uśmiecha. Tak dobrze go znam. Cieszę się, że będę miał okazję go zobaczyć.
- Przyjadę - obiecuję i po krótkich pożegnaniach rozłączam się.
Kładę na stole pieniądze i wstaję od stołu. Muszę jeszcze dzisiaj pojechać do szpitala.
***
Swoje kroki od razu kieruję do znajomej sali. Kiedy otwieram drzwi, za rękę łapie mnie jakiś przystojny brunet.
- Thomas? - pyta, a ja tylko kiwam głową. - jestem Christoph, fizjoterapeutą Gregora. On przygotowuje się teraz do ćwiczeń na basenie. Jak chcesz to cię zaprowadzę, czekał wczoraj na ciebie, na pewno się ucieszy na twój widok.
Nie jestem tego taki pewny, ale idę za nim. Słucham z uwagą każdego jego słowa.
- Gregor jest jak dziecko. Uzdolnione, ambitne, ale co by nie powiedzieć jeszcze dziecko, staram się robić wszystko perfekcyjnie, pewnie sam dobrze wiesz, że on wymaga pełnego profesjonalizmu, bez tego ani rusz. Na początku było trudno, ale z każdym dniem coraz wyraźniej widzę więź, która się pomiędzy nami tworzy - patrzy cały czas na mnie z uwagą, widzę, że mnie studiuje. Łatwo zauważyć, mimo że mężczyzna, na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie całkowitego, pozbawionego uczuć, profesjonalisty, przejął się Gregorem. Gdyby jego przypadek był dla niego czymś niesamowitym i wyjątkowym. Nie chce, aby ktoś go skrzywdził, zastanawiam się, ile już o mnie wie. - Ufa mi, co jest najważniejsze, nie mówi wszystkiego, ale i tak robimy postępy. Najtrudniejsze jest to, że on się wypalił. Nie ma w nim zwykłej ludzkiej radości. Naszczęście czerpie przyjemność z wizyt Michaela, ale tak to... Bywa ciężko... Mam nadzieję, że nam pomożesz.
- Nie wiem czy potrafię - to stwierdzenie, w moich ustach, jeszcze nigdy nie było aż tak prawdziwe. - nie wiesz o nas wszystkiego...
- Akurat w tym przypadku, bliski kontakt z byłym, może pomóc, więc zapraszam - uchyla przede mną drzwi.
~ Gregor ~
Proszę rechabilitanta, aby mnie zostawił samego. Chcę przez parę chwil, przed przyjściem Christopha pobyć sam. Nie panuję nad sobą i kiedy drzwi się zamykają, z moich oczu zaczynają płynąć łzy. Po prostu czuję się brudny.
Nie powinienem, wiem o tym zbyt dobrze, gdy to wszystko się działo, byłem aż zbyt świadomy. Łapię końcówkę kąpielówek i miętoszę ją w dłoni. Nie tak powinien wyglądać poranek po wczorajszej nocy. Przecież to miała być jedna z najpiękniejszych chwil moim życiu, a ja czuję się... Jakby mnie zgwałcono.
Wczoraj, po raz pierwszy od rozstania się z Sandrą, wpuściłem kogoś, do swojego łóżka. Pozwoliłem na intymne zbliżenie, mimo że nie byłem na to gotowy. Jednak nie potrafiłem odmówić, przerwać. Nie chciałem zranić Michiego. A przecież on by zrozumiał. Poczekalibyśmy aż wróciłbym do siebie, ale...
Przyjazd Thomasa, pojawienie się mojej siostry... To wszystko spotęgowało, narastającą we mnie flustrację i... Myślałem, że seks pomoże mi wszystkim zapomnieć, ale stało się wręcz przeciwnie, z trudem odwzajemniałem pieszczoty. Michi przejął kontrolę i chociaż starał się być delikatny, to i tak... Zacząłem połykać własne łzy. To nie tak miało być.
- Gregor, przyprowadziłem kogoś... - słyszę melodyjny głos Christopha. Ocieram łzy i przywołuję na twarz blady uśmiech.
Może i mój fizjoterapeuta się na to nabierze, ale nie osoba stojąca przy nim. Wiem, że jest w stanie przejrzeć mnie na wylot, tak samo jak ja jego, więc bez problemu odczytuję jego zmieszanie.
- Co on tu robi? - pytam cicho, aby fizjoterapeuta nie słyszał drżenia mojego głosu.
- Pomyślałem, że się ucieszysz, przejechał tu specjalnie dla ciebie - rusza znacząco brwiami, wiem, że ma dobre intencje, ale to nie zmienia faktu, że ja nie chcę widzieć Thomasa. Nie po ostatniej nocy. Nie w momencie, kiedy drżą mi ręce, bo dopuściłem do sytuacji, która w ogóle nie powinna się zdarzyć, której Morgi był prowodyrem.
- Dziękuję - szepczę. Nie wiem dlaczego to mówię. Thomas powinien stąd wyjść jak najszybciej. A mimo to chcę, aby był obok chociaż przez chwilę.
- Zobaczę, jak ćwiczysz - ta wypowiedź jest sztuczna, ale przyjmuję ją bez sprzeciwu. Tak będzie łatwiej, prościej.
- To może ja was zostawię - Christoph wychodzi już na pływalnię.
- Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni widziałeś mnie w samych gaciach - zaczynam, a on tylko unosi kącik ust i siada obok, zachowując odpowiednią odległość.
- A ja, kiedy po raz ostatni widziałem na twoim ciele malinkę - nie mówi tego ze złością. Chociaż wiem, że się w nim gotuje - Układa ci się z Michim?
- Nie mów o tym, tylko pomóż mi wstać skoro już tu jesteś - wybucham, nigdy nie jestem w stanie wytrzymać w spokoju, kiedy on jest w pobliżu, zbyt silnie na mnie działa.
- Chcesz, abym został na treningu? - pyta i bierze mnie na ręce. Nie protestuje, mam ochotę wtulić się w jego klatkę piersiową, ale nie mogę się znów do niego przyzwyczajać, przecież on i tak odejdzie.
- Wszystko mi jedno - odpowiadam niezgodnie z prawdą.
- To zostanę.
- Jak chcesz - wzruszam ramionami przez co ocieram się o niego.
- Zobaczę czy potrafisz pływać.
- Ta, jasne, tylko dlatego - przewracam oczami.
- Powiedziałbym, że chcę zobaczyć, jak seksownie wyglądasz w wodzie, ale znowu schudłeś...
Kręcę głową, ale mimowolnie patrzę na swój brzuch, zapadniętą klatkę piersiową i patykowate kończyny, jak komukolwiek mogłem się podobać.
Mam nadzieję, że się podoba. Już po egzaminach, więc wracam nadrabiać zaległości 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro