Rozdział 8
Cisza w gabinecie Doriana była wyjątkowo niezręczna. Trzymałam w dłoniach gorący kubek kawy, niemal podskakując na swoim fotelu z ekscytacji, tyle pytań chciałam zadać siostrze. Ona z kolei z uśmiechem piła swój gorący napar, jakby od tygodni nie miała go w ustach. Może faktycznie tak było? Kto wie, gdzie się znajdowała przez ten czas i jakie okropieństwa przeżyła? Chciałam zalać ją falą myśli, które zagnieździły się w moim umyśle, ale baczne spojrzenie dyrektora mi to uniemożliwiało. Wpatrywał się w Penny z dziwnym wyrazem twarzy, z mieszanką ulgi, radości oraz podejrzliwości, która zaniepokoiła mnie tylko przez chwilę.
Wciąż byłam oszołomiona, nie docierało do mnie do końca, że Pen żyła, siedziała obok oraz sączyła niespiesznie kawę. Gdy zobaczyłam ją w bunkrze całą i zdrową, rzuciłam się jej na szyję, zalewając płaczem. Wciąż drżałam na całym ciele, a od emocji kręciło mi się w głowie.
— Pen, opowiedz, co się stało. — Głos Doriana był spokojny. Teraz po raz pierwszy wydawał mi się poważny. Dobrze, że to on zaczął rozmowę, gdybym to była ja, przytoczyłabym ją masą pytań, zaczęłabym szlochać oraz przepraszać, że nie uwierzyłam jej od razu. — Powoli, nie spiesz się. — Cień łagodnego uśmiechu ozdobił jego twarz.
— Wydawało mi się, że umarłam, naprawdę tak czułam. Nastała ciemność, a potem nagle otworzyłam oczy i już nie znajdowałam się w mieszkaniu. Było biało, sądziłam, że to niebo... — przerwała, ciężko przełykając ślinę. Oczy zaszły jej łzami, a palce jednej dłoni mocniej zacisnęła na podłokietniku. — Ale potem poczułam, że jestem przywiązana do łóżka, nie mogłam się ruszyć. Przetrzymywali mnie w bazie O.L.P.O, próbowali wyciągnąć ode mnie informacje na temat... — Zerknęła na mnie niepewnie, a później na Doriana, który skinął głową, by kontynuowała. Dawał jej pozwolenie, przekazywał, że tę część już mi opowiedział. — Na temat kamienia. Próbowali różnych sztuczek, tortury sprawiały, że przez większość czasu leżałam nieprzytomna. Całe szczęście byłam w głównej bazie, wokół byli tylko ludzie. Bałam się, że wytropili mnie ludzie Iwanowów, ale najwidoczniej się spóźnili. Gdybym trafiła do nich... Nawet nie chcę o tym myśleć. Wykorzystaliby jakiegoś Psychika, by odczytać moje wspomnienia, a wtedy z łatwością odkryliby, gdzie szukać kamienia.
— Sądziłem, że tylko grupa Iwanowów wie o kamieniu. Teraz mamy na głowie nie tylko ich, ale całe O.L.P.O. Odmiennych i ludzi... — Dorian westchnął zrezygnowany, a mnie ogarnęła złość. Jak mógł mówić o takich rzeczach, podczas gdy Penny wyznała, że była torturowana? Powinien zapytać jak się czuła, sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku!
— Och, Penny, tak bardzo mi przykro — wyznałam, ściskając jej dłoń wciąż zaciśniętą na fotelu. — To wszystko moja wina. Gdybym od razu z tobą wyjechała, nie doszłoby do tego.
— Nie tak łatwo mnie zabić — zażartowała, uśmiechając się ze zmęczeniem. Dopiero teraz zauważyłam ciemne wory pod oczami, bladą twarz, opadnięte policzki. Robiło mi się niedobrze na myśl, jakie okrucieństwa ją spotkały i ile sił musiała włożyć w ucieczkę. — Zostawisz nas samych, gwiazdko? Muszę omówić z Dorianem kilka spraw, a potem się położę. Jutro spędzimy razem cały dzień.
Spojrzała na mnie zmęczonymi oczami i choć poczułam lekkie ukłucie zazdrości, że wolała spędzić czas z Dorianem niż ze mną, skinęłam głową z delikatnym uśmiechem. Nie mogłam się na nią gniewać za to, że chciała spędzić kilka chwil ze swoim chłopakiem po „powrocie z martwych". Z pewnością musieli porozmawiać o ważnych sprawach związanych z akademią oraz kamieniem. A mnie te sprawy nie dotyczyły.
— Kocham cię, Pen. Brakowało mi ciebie — wyznałam, a gdy wstałam, ucałowałam ją w czubek głowy.
— Też cię kocham. — Posłała mi blady uśmiech, przymykając na chwilę powieki.
Zostawiłam ich samych, a gdy wyszłam na korytarz, zdałam sobie sprawę, że sama byłam zmęczona. Lekcje zostały odwołane, więc jedyne co mogłam zrobić, to wrócić do pokoju. Szłam zamyślona, próbując nie wyobrażać sobie Penny przykutej do łóżka, wrzeszczącej z bólu oraz zupełnie bezbronnej. Ale przeżyła, wylizała się postrzału, przetrwała tortury. Była silna, znacznie silniejsza niż ja czy ktokolwiek, kogo znałam.
Szłam powoli, a zawroty głowy prawie całkiem ustały. Powoli zaczynałam się uspokajać i docierało do mnie, że odzyskałam siostrę. Teraz wszystko będzie wyglądało inaczej, będziemy tu razem, tak jak być powinno. Oczy zaszły mi łzami, bo ulga, jaką poczułam praktycznie pozbawiła mnie tchu.
— Wsiadasz czy nie? — burknął ktoś nagle i dopiero zdałam sobie sprawę, że stałam przed windą, a drzwi powoli zaczynały się zamykać.
Wślizgnęłam się do środka, nie obdarzając Tristana ani jednym spojrzeniem. On z kolei przyglądał mi się z nieodgadnionym spojrzeniem.
— Nie powinno jej tu być — powiedział stanowczo. W jego głosie nie było groźby, złości czy nienawiści, nie powiedział tego swoim typowym chłodnym tonem. Wydawał się nawet zmartwiony, jakby obecność mojej siostry go niepokoiła.
— Dlaczego? — zapytałam, nie spodziewając się szczerej odpowiedzi. Z jakiego powodu Penny tak bardzo mu przeszkadzała? Bał się, że będzie próbowała odzyskać kamień, który jej ukradli? Obawiał się, że w jakiś sposób pokrzyżuje im plany?
— Martwi powinni pozostać martwi, Navinne.
Moje ciało okryła gęsia skórka, nagle zrobiło mi się zimno. Jak śmiał mówić coś takiego? Pen nie była martwa, ona żyła. Przez cały ten czas była przetrzymywana oraz torturowana, ale żyła.
Kiedy winda się otworzyła, poszłam prosto do pokoju, nie oglądając się za siebie. Przez cały ten czas czułam na plecach spojrzenie Tristana. Wściekła wkroczyłam do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Iwanowie powinni pogodzić się z myślą, że Penny wróciła niezależnie od tego, jak bardzo jej nienawidzili.
— O Boziu, jak się czujesz? — Na wejściu od razu dopadła mnie Indira. Oczy miała szeroko rozwarte w szoku, sama tak wyglądałam jeszcze pół godziny temu, gdy ujrzałam siostrę.
Jak się czułam? Dobre pytanie. Zalewało mnie tyle emocji, że nie dałabym rady nazwać ich wszystkich, nawet gdybym chciała. Z westchnieniem ułożyłam się na łóżku.
— Bosko — mruknęłam, wpatrując się w sufit. — Jestem szczęśliwa, podekscytowana, przytłoczona. — I zła oraz zaniepokojona słowami Tristana. Nienawidziłam go, bo nie pozwalał mi się cieszyć z powrotu siostry. Miałam wrażenie, że obrał sobie za cel dręczenie mnie. Wcześniej dręczył mnie jej śmiercią, a teraz tym, że żyła. Jaki w tym sens?
— Idę do Simona, idziesz ze mną? Trochę się rozluźnisz — zaproponowała, zabierając z krzesła swoją małą torebeczkę. Obróciła się do mnie gwałtownie, a burza ciemnych loków zakołysała się uroczo wokół jej twarzy. Zerknęłam na nią nieprzekonana. Z chęcią posiedziałabym z nią oraz Simonem, ale czułam, że nie dałabym rady skupić się na rozmowie. Moje myśli wciąż krążyły tylko wokół Pen.
— Może później do was dołączę. Prześpię się chwilę — odmówiłam, sięgając po kołdrę.
Indira skinęła ze zrozumieniem.
— Zgaszę ci światło. Trzymaj się, Navi.
— Dzięki — mruknęłam, a gdy Indira wyszła, gasząc za sobą światło, po pokoju rozlał się mrok. Świeciła się tylko jedna lampa, ale światłem tak bladym, że w pomieszczeniu i tak było czarno. Przez chwilę wpatrywałam się w sufit, ale sen szybko mnie zmorzył. Po kilku minutach już spałam jak zabita.
***
Obudziłam się zlana potem. Znów śniła mi się śmierć siostry, tym razem znalazłam ją martwą w akademii, miała wnętrzności na wierzchu, a krew zalała cały korytarz. Potem wstała, cała zakrwawiona, a gdy mówiła, robale wychodziły jej z ust. Chwilę mi zajęło zrozumienie, że nie musiałam się już niczym martwić. Penelopa żyła, pewnie właśnie spała w jednym z pokoi.
Otarłam czoło z potu, rozglądając się po pokoju. Światło wciąż było zgaszone, a Indiry nie było w łóżku. Sięgnęłam po telefon, który leżał na podłodze. Podczas snu musiał wysunąć mi się ze spodni, a potem pewnie go zrzuciłam. Jasność ekranu niemal mnie oślepiła i musiałam zamrugać kilka razy, nim przyzwyczaiłam się do nagłego światła. Dochodziła piętnasta, przespałam jakieś cztery godziny, choć nie pamiętałam do końca, o której wróciłam do sypialni. Poranek zleciał niewyobrażalnie szybko, bo tyle się działo. Przez to miałam wrażenie, że był środek nocy.
Z trudemzwaliłam się z łóżka. Zapaliłam światło, wzięłam świeże ubrania i poszłam podprysznic, bo wciąż lepiłam się od potu. Po wszystkim usiadłam na łóżku,zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Nie mogłam przespać całego dnia. Mogłam dołączyćdo Indiry i Simona, pójść zobaczyć czy Penelopa wciąż spała lub zaszyć sięgdzieś w samotności. Wcisnęłam telefon w kieszeń bluzy i wybrawszy trzeciąopcję, postanowiłam udać się do biblioteki. Miałam zamiar dowiedzieć się czegośo kamieniu, bo pomimo tego, że od Doriana wiedziałam już niemal wszystko, towciąż nie miałam zielonego pojęcia, czym tak właściwie ten kamień był.
— Ona nie żyje! — Usłyszałam, kiedy szłam korytarzem w stronę windy. Przystanęłam niepewnie, zerkając na pokój, z którego dochodził krzyk. Mogłam sobie rękę uciąć, że należał do Victorii.
— Skąd wiesz, może przeżyła tak samo jak Pen? — Drugi głos pasował do Ivara. Na palcach podeszłam do drzwi i choć czułam się podle podsłuchując, mogłam winić za to tylko ich. Byli zdecydowanie za głośni, już drugi raz znalazłam się w takiej sytuacji.
— Pen też nie żyje, Ivar. Nie przeżyła, nie mogła. A nawet jeśli i trafiła do O.L.P.O, naprawdę uważasz, że uciekła? Stamtąd nie da się uciec. Przecież wiesz. — Jej głos ociekał irytacją, a ja zapłonęłam z gniewu. Dlaczego twierdziła, że Penny nie żyła, skoro kilka godzin temu zjawiła się w akademii? Kiedy w końcu dadzą jej spokój?
— Musimy trzymać się planu — zagrzmiał rozsądny głos Tristana. — Kamień zostaje z nami. Miejcie się na baczności, nie mamy pojęcia, co się dzieje.
— Plan zaczął sypać się po śmierci Samary i Pen, która nagle wstała z martwych!
— Nie panikuj. Wiecie, co macie robić, jeśli będzie chciała go odzyskać. — Wzdrygnęłam się na jego rzeczowy ton. Odsunęłam się, nie mogąc dłużej tego słuchać. Nie miał chyba na myśli, że... że w razie konieczności będą musieli ją zabić, prawda? Nic z tego nie rozumiałam! Jaki związek w tym wszystkim mają Iwanowie? Wiem, że chodziło o kamień, wiem, że wszystko zaczęło się od Penelopy, ale jakim cudem ten przedmiot był w ich rękach? Dlaczego tak bardzo pragnęli go chronić?
Wycofałam się ostrożnie, a gdy byłam już w bezpiecznej odległości, przyspieszyłam kroku. Wsiadłam do windy z sercem walącym jak oszalałe, a w głowie huczało mi od nieprzyjemnych myśli. Cholera... Dlaczego to wszystko miało być tak skomplikowane?! Dorian kazał trzymać mi się z daleka od tych spraw, ale nie mogłam zignorować tego, co właśnie usłyszałam. A jeśli miałam przybliżyć się do prawdy, musiałam dowiedzieć się jak najwięcej o kamieniu.
Szybkim krokiem udałam się do biblioteki, próbując uporządkować myśli. Dorian ostrzegał mnie przed Iwanowami, wiedziałam, że byli źli, nie mogłam im ufać. Ale żeby snuć jakieś cholerne plany niczym jacyś naukowcy z bajek Disneya to już niezła przesada. To dla mnie zdecydowanie za wiele. Wparowałam do biblioteki, w której siedziało kilku uczniów. Za biurkiem nie dostrzegłam jednak Silver, która mogła pomóc odnaleźć mi odpowiedni dział. Pewnie czekała w pokoju, by móc spotkać się z Pen, w końcu były najlepszymi przyjaciółkami.
Z westchnieniem rozejrzałam się po regałach. Od czego miałam zacząć? Przecież nie znajdę książki pod tytułem „Czarodziejski kamień". W roztargnieniu mijałam alejki, odczytując kategorie wypisane na tabliczkach. Literatura faktu, literatura piękna, nauki przyrodnicze...
— Spróbuj znaleźć w wyszukiwarce. — Podskoczyłam w miejscu, chwytając się za serce. Cholera... — Wyluzuj, chica. — Zaśmiał się Simon, który siedział oparty o jeden z regałów. Trzymał w palcach skręta. Poważnie? W bibliotece?
— W czym? — zapytałam z roztargnieniem, nie mając zielonego pojęcia, o co mu chodziło.
— W wyszukiwarce — powtórzył oczywistym tonem, patrząc na mnie jak na głupią dziewczynkę. Zachichotał pod nosem, zaciągając się skrętem. — Tam jest. Wpisz kluczowe słowo i voilà.
Zerknęłam w stronę czegoś, co wyglądało jak wielki tablet przymocowany do ściany. Nawet nie wiedziałam, że istniało coś takiego.
— Dzięki,Simon. — Uśmiechnęłam się, od razu podchodząc do wyszukiwarki. Dzięki temuposzukiwania pójdą jak po maśle. A przynajmniej tak myślałam... Błędnie, jak sięokazało. Gdy wpisywałam słowo „kamień" wyskakiwały jedynie książki z dziedzinygemmologii. A kiedy dodawałam „magiczny", pojawiał się Harry Potter i innefantastyczne pozycje. Dopiero jak postanowiłam zamienić „kamień" na „Odmienni"wyskoczyła księga o genezie gatunku. Może w niej znajdę coś przydatnego...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro