Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Tej nocy nie mogłam spać, co wcale nie było niczym nowym. Odkąd wkroczyłam do świata Odmiennych na palcach jednej ręki mogłam policzyć, ile razy zasnęłam bez żadnych zmartwień. Gdy tylko jakiś problem się rozwiązał, na jego miejsce wskakiwał nowy, jeszcze większy. Powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać, a myśl, że moje życie nigdy nie wróci do normalności, przestała być taka przerażająca. Zamiast paraliżującego strachu czułam jedynie lekkie odrętwienie.

Teraz, o godzinie drugiej w nocy, siedziałam na łóżku otulona kocem i wgapiałam się w drzwi. A raczej dziurę po drzwiach, bo ani ja ani Indira nie zamontowałyśmy ich ponownie. Właściwie mieszkałam sama, Indira każdą wolną chwilę spędzała z Victorią. Przynajmniej ta dwójka była względnie szczęśliwa. Na tyle, na ile pozwalała im obecna sytuacja.

Ktokolwiek przechodził przez korytarz, mógł zobaczyć jak wgapiam się przed siebie. Około godzinę temu dwie dziewczyny wracały z czyjegoś pokoju i obrzuciły mnie krótkim spojrzeniem. Zapytały, czy wszystko ze mną w porządku. Nie odpowiedziałam. Gdybym powiedziała „tak" skłamałabym, a gdybym odpowiedziała „nie" wyszłabym na jeszcze bardziej godną pożałowania. Fakt, że zbyłam je milczeniem, sprawił, że spojrzały po sobie zdezorientowane, po czym uciekły.

Dopadło mnie zmęczenie. Bardziej psychiczne niż fizyczne, ale mimo to sen nie chciał nadciągnąć. Ilekroć zamykałam oczy, nawiedzały mnie wyrządzone dotychczas szkody. Śmierć wszystkich bliskich mi osób powracała w każdym śnie, a widok tylu krwi w ostatnim czasie powodował, że za powiekami zamiast czerni rozbłyskała czerwień. Co gorsza wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Wrażenie, że wkrótce dojdzie do większej katastrofy, powodowało ukłucie w klatce piersiowej, przez co ledwo mogłam oddychać. Nie miałam z kim o tym porozmawiać, nie mogłam podzielić się z nikim dręczącymi mnie koszmarami, bo zostałam sama jak palec. Pozostał mi Dorian, on jednak miał ważniejsze problemy na głowie niż pocieszanie durnej nastolatki, która tęskniła za normalnością.

Śpisz?

Początkowo sądziłam, że przez wpatrywanie się w ścianę od kilku godzin doprowadziło mnie do szaleństwa i pojawiły się halucynacje, ale kiedy pytanie się powtórzyło, rozpoznałam, do kogo należał głos. Victoria.

Nie mogę zasnąć.

Tak, ja też.

Wszystko w porządku?

Zapytałam, zdając sobie sprawę, że tak właściwie nie zapytałam, jak czuje się po wchłonięciu ogromnej mocy. To nie byle co. W każdej chwili mogły pojawić się komplikacje, może nawet już się pojawiły. Pół nocy zadręczałam się właśnie tą myślą — co się stanie z Vic? Czy będziemy w stanie ją uratować, nim energia kamienia ją rozsadzi?

Nie wiem. Muszę z kimś porozmawiać i mogę zrobić to tylko z tobą.

Zmarszczyłam w konsternacji brwi. Zapewne gdyby ktoś właśnie teraz przechodził, wziąłby mnie za wariatkę.

Dlaczego ze mną?

Bo ci nie zależy.

Ta odpowiedź zaszokowała mnie jeszcze bardziej. Od samego początku pałałyśmy do siebie niechęcią, może nawet nienawiścią, ale sporo razem przeszłyśmy, spędziłam z nią więcej czasu niż z jakimkolwiek znajomym w tej akademii. Już dawno przestałam uważać ją za wroga. Gdzieś po drodze pomyślałam nawet, że kiedyś mogłybyśmy się zaprzyjaźnić. Poza tym, sądziłam, iż pokazałam już, że mi zależy ratując jej dupę, gdy Simon ją porwał.

Skąd taki pomysł? Może i na początku byłaś irytującą suką, ale w którymś momencie nawet cię polubiłam.

To komplikuje sprawę.

Jej głos zabrzmiał dziwnie, kryło się za nim coś, o czym prawdopodobnie nie chciałam wiedzieć, ale zaraz się dowiem.

Vic? Co się dzieje?

Rozmawiałam z Castielem. Nie żyje, zabił się po naszej rozmowie. Powiedział, że umrę w ciągu tygodnia i nasza śmierć jest jedyną nadzieją na uratowanie ludzkości. Nieźle, co?

Zamarłam. Wszelkie nadzieje na odkręcenie tego, co się stało, przepadły. Jedyna osoba, która miała jakiekolwiek pojęcie o kamieniu, nie żyła. A Victoria miała być następna.

Castiel twierdził, że istnieje inny sposób na stworzenie Odmiennych. Wiedział o planie rodziców. Wiedział, że jeśli go dorwą, zmuszą go do powiedzenia prawdy. Wolał umrzeć. Poświęcił się. Skoro plan B rodziców przepadł, pozostałam im już tylko ja.

Wiadomość, że plany Iwanowów zaczynają się sypać byłaby dobra, gdyby nie fakt, że niewinni ludzie przez to umierają. Castiel poświęcił swoje życie, a teraz to samo chciała zrobić Vic. Cholera, nie mogliśmy na to pozwolić. Może Castiel spisał gdzieś swoją wiedzę o kamieniu i dowiemy się, jak pozbyć się mocy z ciała Victorii? Musieliśmy spróbować, ona nie mogła zginąć!

Nie mamy czasu, żeby się mną przejmować, Navi. Musimy działać. Rodzice nie mają pojęcia, że Castiel nie żyje. Wiedzą, gdzie mieszkał, jutro wieczorem już tam będą. A my będziemy na nich czekać. Wolałabym pojechać tam sama, ale jeśli coś pójdzie nie tak, ktoś musi ich zabić...

To szaleństwo, czysty obłęd. Jeśli Tristan i Ivar się dowiedzą, zamkną Victorię w klatce, żeby nie zrobiła żadnego głupstwa. Podejrzewam, że nawet to by jej nie powstrzymało. Już podjęła decyzję. Brzmiała pewnie, może nawet słyszałam w jej głosie ekscytację. Najbardziej na świecie chciała śmierci swoich rodziców. Nie spocznie, dopóki nie osiągnie celu.

Nie możesz o tym nikomu powiedzieć. Ani moim braciom, ani Dorianowi. Na zebraniu powiem, że udało mi się skontaktować z Castielem. Pojedziemy tam. Gdy rodzice wpadną ze swoją armią, zabiję ich wszystkich. A ty pilnuj moich braci, by mnie nie powstrzymali.

Musiałam wstać, żeby to przetrawić. Czy będę w stanie milczeć? Tristan i Ivar się załamią, jeśli Victorii coś się stanie. A jeśli dowiedzą się, że znałam plan, do końca życia mnie znienawidzą. Jednak czy to aż tak wielka cena za ratunek tych wszystkich, niewinnych ludzi?

Jedno życie za życie miliardów to nie tak wiele.

Choć było to trudne, Victoria mówiła prawdę. Gdybym to ja była na jej miejscu, nie wahałabym się. Jedno życie za życie miliardów. Ktoś musiał umrzeć, by inni mogli żyć.

Przełknęłam ciężko ślinę i oparłam głowę o zimną ścianę. Odetchnęłam kilkukrotnie, nim odpowiedziałam.

Nikomu nie powiem.

Zsunęłam się po ścianie na podłogę i przyciągnęłam kolana do piersi. Gorące łzy żalu spływały mi po policzkach. Jak mówiłam — co noc pojawiały się kolejne, jeszcze większe problemy. Wmawiałam sobie, że to tylko Victoria, laska, która nienawidziła mnie od samego początku i uprzykrzała mi życie na każdym kroku. Ale to była AŻ Victoria. Jej śmierć będzie dla mnie równie bolesna, co wszystkie inne.

— Uh, nie mazgaj się. — Głowę miałam schowaną między kolanami, sądziłam więc, że słowa, które usłyszałam, były jedynie w mojej głowie. Kiedy jednak wyprostowałam się, żeby otrzeć łzy, wzrokiem natrafiłam na Victorię. Trzymała w dłoni rozpoczętą butelkę wina.

Usiadła pod ścianą obok mnie, podsuwając mi pod nos alkohol.

— Pomyślałam, że skoro wkrótce umrę, przydałoby się razem napić — powiedziała to tonem tak wyluzowanym, jakby myśl o śmierci wcale jej nie przerażała. Wtedy przypomniałam sobie, że raz próbowała się zabić. To dlatego się nie bała? Bo już raz naraziła swoje życie?

Wzięłam kilka sporych łyków, bo póki co nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Skrzywiłam się na cierpki smak.

— Zostawiłam Indirze list, chłopakom też. Możesz przechować je u siebie? — Wyjęła wciśnięte za pasek spodni pogniecione kartki. Ścisnęło mnie w klatce, ale nie dałam po sobie poznać, jak bardzo mnie to wyniszczało. Wiedza, że ktoś lada moment umrze, zmieniała coś w człowieku. A najgorsze było to, że nic nie dało się z tym zrobić. — Obiecaj mi, że o nich zadbasz.

— Obiecuję — wykrztusiłam, przykładając butelkę do ust. Powstrzymując kolejną falę łez, upiłam jeszcze kilka łyków.

— Obaj cię kochają — powiedziała z półuśmiechem, biorąc ode mnie wino. — Wybaczą ci, że im nie powiedziałaś.

Skinęłam głową, nie zdolna do zrobienia niczego innego. Mówienie o miłości w tej sytuacji wydawało się nie w porządku. W tej chwili Tristan i Ivar byli moim najmniejszym zmartwieniem. Liczyła się jedynie Victoria oraz spędzenie ostatnich wspólnych chwil w miłej atmosferze.

Przez dwie godziny rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, ignorując zbliżające się wydarzenia. Choć pierwszy raz udało nam się tak długo porozmawiać bez napięć, świadomość, że było to pożegnanie, łamało mi serce. Nie tak wyobrażałam sobie koniec tej znajomości. W moim wyobrażonym świecie pokonaliśmy Iwanowów bez ofiar, związałam się Tristanem, Ivar znalazł sobie kogoś, kto na niego zasługiwał, a Vic żyła długo i szczęśliwie z Indirą. Zdaje się, że żadna z tych rzeczy nie nadejdzie w najbliższej przyszłości.

Gdy Victoria wróciła do swojego pokoju, by ostatnią noc spędzić u boku Indiry, ja w końcu położyłam się do łóżka. Zamroczona alkoholem w końcu usnęłam, nawiedzana przez niekończące się koszmary.

***

Obudziło mnie pukanie we framugę drzwi. Uchyliłam ciężkie powieki i z pulsującym bólem głowy podparłam się na łokciu. Serce zabiło mi szybciej na widok Tristana opierającego się o ramę. Spojrzał wpierw na pustą butelkę wina na podłodze, a potem na moją godną pożałowania osobę. Nie mogłam wyjaśnić mu, że spędziłam ponad dwie godziny z jego siostrą popijając sobie alkohol, bo wyczułby, że coś było nie tak. Lepiej żeby myślał, że wychlałam wszystko sama.

— Za chwilę śniadanie — poinformował, taksując mnie wzrokiem. Jego spojrzenie w porównaniu z tym, jakim poczęstował mnie wczoraj, wydawało się łagodne, choć wciąż dostrzegałam szalejące iskierki gniewu. Wściekał się, że pozwoliłam jego siostrze wchłonąć moc kamienia. Nie chciałam myśleć, jak zareaguje, gdy dowie się, że zostałam wplątana w jej plan. Serce podeszło mi do gardła na samo wspomnienie, co wydarzy się tego wieczoru.

— Zaraz zejdę — odpowiedziałam zachrypniętym głosem, unikając kontaktu wzrokowego. Bałam się, że gdy tylko spojrzy w moje oczy, wyczyta z nich wszystko. Nie byłam na to gotowa. Ale czy kiedykolwiek będę? Jego siostra będzie martwa jeszcze tej nocy. I tylko ja o tym wiedziałam. Jak mam siedzieć z nimi przy jednym stole, śmiać się czy rozmawiać, ukrywając taką informację?

— Wymyślimy coś — powiedział nagle, wyrywając mnie z myśli. — Odnajdziemy Castiela, a on powie nam, jak to odkręcić.

Zdrętwiało mi ciało, nie mogłam się poruszyć. On wciąż wierzył, że jego siostra przeżyje, że znajdziemy sposób, by ją uratować. Nie miał pojęcia, że Castiel się poświęcił. Ani że ona planuje to samo. Zmusiłam się do słabego uśmiechu, choć w środku cała się trzęsłam. Słyszałam dźwięk tłuczonego serca.

— Tak, wymyślimy coś. — Kłamstwo ledwo przeszło mi przez gardło. Co było lepsze? Okrutna prawda czy złudna nadzieja? — Lepiej pójdę pod prysznic — wymamrotałam, odrzucając kołdrę na bok. O drżących nogach podeszłam do ledwo trzymającej się szafy. Wyjęłam z niej czyste ubrania, starając się nie zerkać w kierunku trzech listów spoczywających w odmętach jednej z półek. Pod bacznym okiem Tristana udałam się do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Oddychając ciężko, odkręciłam kurek i załkałam cicho, zakrywając usta dłonią. Nadzieja, że będzie to łatwe, okazała się fałszywa. W rzeczywistości udawanie, że nie wiedziało się o czyjejś zbliżającej się śmierci, było istną katorgą.

Rozebrałam się, nawet nie wiedząc kiedy i weszłam pod nurt gorącej wody. Przez jakiś czas stałam nieruchomo. Później wszystko robiłam automatycznie jak robot. Umyłam włosy, namydliłam ciało, wyłączyłam prysznic, otuliłam się ręcznikiem, wykonałam wszystkie czynności, jakbym szykowała się na zwykłe śniadanie, a nie czyjś pogrzeb.

Kiedy wyszłam z wciąż wilgotnymi włosami, Tristana już nie było. Całe szczęście, bo nie zniosłabym tak długo jego towarzystwa. Nie wytrzymałabym i kazałabym spędzić ostatni dzień z siostrą.

Ogarnij się, ogarnij się, ogarnij się, nakazałam sobie, wypowiadając te słowa jak mantrę. Jedno życie za życie miliardów, dodałam, ale myśl ta nie pocieszyła mnie w żadnym stopniu.

Zjesz śniadanie, pójdziesz na zebranie, wysłuchasz kłamstw Victorii, jakby były prawdziwe, zaczniesz przygotowania do podróży, a potem będziesz patrzeć jak twoja koleżanka poświęca się w imię ludzkości, a jej bracia tracą osobę, którą kochają najmocniej na świecie. I przypilnujesz ich, by jej w tym nie przeszkodzili. Nic prostszego, prawda?

Będąc już na stołówce, włożyłam na twarz maskę. Nałożyłam jajecznicę z bekonem, pomimo braku apetytu, zrobiłam kawę w największym dostępnym rozmiarze i udałam się do stolika Iwanowów z uśmiechem na ustach. Indira przytulała się do Victorii, karmiąc ją swoją czekoladową babeczką, Ivar wkładał do ust porcję naleśników, a Tristan pił kawę, posyłając mi spojrzenie znad swojego kubka.

Nie martwisz się, że Dorian odczyta nasze myśli?

Zapytałam w głowie, kierując pytanie do Victorii.

Potrafię się od niego odciąć.

Zmusiłam się do zjedzenia odrobiny jajecznicy. Ledwo udało mi się ją przełknąć.

Okay, a co jeśli odczyta moje? Od wczoraj mam ich pełno.

To Dorian. Będzie wiedział, że postępuję słusznie. Nie powstrzymał Tristana, choć znał jego plan, mnie też nie powstrzyma.

Bardzo chciałam się nie zgodzić, ale Vic miała rację. Dorian doskonale wiedział, co należało zrobić. Zależało mu na bezpieczeństwie uczniów oraz ludzi, więc jeśli w ten sposób uda nam się powstrzymać Iwanowów, nie kiwnie palcem. Ucierpiało już zbyt wielu, by ryzykować kolejną porażkę. Jeśli w ten sposób mieliśmy wygrać, da Victorii wolną rękę.

Starałam się ignorować spojrzenia obu braci. Zamiast tego rozglądałam się po stołówce. Wszyscy wrócili do porządku dziennego — rozmawiali i śmieli się, jakby nie było żadnego ataku na akademię, w którym zginęło kilka osób. Z jakiegoś powodu ich zachowanie mnie zirytowało. Żyli normalnie, nie przejmowali się tym, że światu grozi zagłada. Rzucali nam ukradkowe spojrzenia, jakbyśmy byli jakimiś okazami w ZOO. Nie kiwnęli palcem, by pomóc. Wszystko zrobiliśmy sami, a wkrótce Victoria zupełnie sama nas wszystkich uratuje. Próbowałam postawić się na ich miejscu. Co ja bym zrobiła, gdyby Dorian nagle wyjawił prawdę o księdze, kamieniu i planu Iwanowów? Przejęłabym się tym, zaoferowała pomoc, czy czekała, aż ktoś inny się tym zajmie? Jakieś dziewczyny przy stoliku naprzeciwko szeptały między sobą, posyłając Tristanowi nieprzychylne spojrzenia. Zapewne uczniowie dowiedzieli się, że podczas nieobecności przebywał z rodzicami. Cokolwiek o nim myśleli, nie mogło być to nic dobrego, sądząc po ich minach. Nagle dziewczyny zerknęły w moim kierunku. Wzrok, jakim je obdarzyłam, sprawił, że w popłochu odwróciły głowy. Powinnam do nich podejść, zapytać czy nie chcą przejąć od Victorii energii kamienia i stanąć na jej miejscu, poświęcając swoje życie.

Okay, wyluzuj. Jak umrę to będą mnie czcić.

Zamiast ciskać nienawistnymi spojrzeniami, skupiłam się na swojej kawie.

Jak nie, to skopię im dupy.

Upiłam łyk gorącego napoju, by ukryć cisnący się na usta uśmieszek.

Ohyda, Ivar właśnie myśli o twoich cyckach.

Parsknęłam śmiechem, prawie oblewając się kawą. Victoria zaśmiała się pod nosem, pakując do ust swoją porcję babeczki.

— Vic — powiedział Ivar ostrzegawczym tonem. Okay, domyślił się, że rozmawiamy o nim. Albo Victoria uświadomiła go o tym w myślach. Prawdopodobnie to drugie.

Tristan spojrzał na naszą trójkę z konsternacją. Nagle jego twarz się rozluźniła, a spojrzenie spoczęło na siostrze. Uśmiechnął się lekko i cokolwiek przekazał jej w myślach, otrząsnęła się w obrzydzeniu, mówiąc głośne „fuj".

— Jesteś obrzydliwy — skomentowała ze śmiechem.

— Jak chcesz wchodzić do mojej głowy, to przygotuj się na to, co tam znajdziesz — odpowiedział nonszalancko, odchylając się na krześle.

Czekam w gabinecie.

Usłyszałam głos Doriana i sądząc po minach wszystkich, reszta również dostała taką wiadomość. Skinęliśmy między sobą, po czym wstaliśmy, gotowi na zebranie. Cóż, ja tak właściwie nie byłam gotowa. Dzięki Victorii nieco się rozluźniłam, ale nie wymazało to całego przerażenia. Wciąż płynęło w moich żyłach jak toksyna. Choć Indira nie otrzymała wezwania od dyrektora, zabraliśmy ją ze sobą. Vic wtajemniczyła ją we wszystko od początku do końca (pomijając swoją nadchodzącą śmierć).

Przez całą drogę usiłowałam wyłączyć myślenie. Skupiałam się na miłych wspomnieniach, na błahych sprawach niezwiązanych z akademią, cholera, przypominałam sobie nawet wszystkie seriale, jakie w życiu obejrzałam, byle tylko nie myśleć o tej jednej rzeczy. Nie chciałam, by Dorian się o tym dowiedział. A może powinien? Może miał inny plan, który mógł uratować Victorię?

— Siadajcie, dzieciaki — poprosił, wskazując ręką fotele rozstawione wokół biurka. Zajęłam ten, na którym zawsze siadałam. — Naszym głównym celem jest odnalezienie Castiela. Nie mogę się z nim skontaktować, ale...

— Zrobione — przerwała mu nagle Victoria, a mi serce zabiło szybciej. Zamiast na nocnej rozmowie, skupiłam się na kolanie Tristana opartym o moje oraz o gorącu, jakie emanowało z jego ciała. Był dobrym rozpraszaczem myśli. — Próbowałam całą noc, ale w końcu udało mi się z nim porozmawiać. Spodziewał się tego, zna plan rodziców, wie też jak stworzyć Odmiennych bez użycia kamienia. Mieszka niecałe dwie godziny drogi stąd, spodziewa się nas, musimy go chronić.

Podziwiałam z jaką łatwością wypowiadała kłamstwa. Nawet się nie zająknęła. Wzdrygnęłam się na czas teraźniejszy, jakiego użyła. Castiel nie żył, wcale się nas nie spodziewał.

— Weszłam do głowy rodziców. Wiem, że jutro z samego rana planują tam jechać. Będziemy pierwsi.

Tym razem wypowiedziała półprawdę. Prawda — będziemy pierwsi. Kłamstwo — wcale nie planują jechać rano, a wtedy co my. I będziemy patrzeć, jak Victoria ginie. Cholera, za dużo myśli, skup się na dotyku Tristana, na jego cieple, na tym jak dobrze wygląda w tej czarnej koszulce. Na jego przeszywających oczach, ostrych rysach twarzy, niesamowicie miękkich ustach, twardej klacie...

Dość, mała Chambler. Wolę ci przerwać, nim zaczniesz schodzić niżej.

— To... niesamowite — skomentował Dorian, bawiąc się swoją brodą. — Dzięki twoim zdolnościom mamy szansę to wszystko powstrzymać. Wezwę Bastiena, w swojej akademii ma ludzi od portalów. Tak się przedostaniemy, w razie komplikacji wezwiemy swoją własną armię.

Mówiłam, że mnie nie powstrzyma.

A ja wiedziałam, że miała rację. Dorian nie wymyślił innego planu. Musieliśmy polegać na Victorii. Ostatnia nadzieją, że uda się tego uniknąć, wyparowała.

To nasza jedyna szansa, mała Chambler. Victoria posiada teraz nieograniczoną moc, jeśli wybuchnie wraz z nią, pozbędzie się mocy kamienia. Już nikt nigdy nie stworzy Odmiennych.

— Czy Castiel mówił coś, jak pozbyć się energii z twojego ciała? — zapytał Ivar, pochylając się do przodu. Victoria pokręciła przecząco głową. Nie odpowiedziała, nie dawała im nadziei, że jeszcze wszystko można naprawić. Na ułamek sekundy jej maska opadła, odkrywając smutek.

— Obawiam się, że tego nie da się zrobić. Ona jest kamieniem, jest energią, nie pozbędzie się jej, dopóki sama nie odejdzie — odparł Dorian, na co Victoria posłała mu krzywe spojrzenie. Po jej minie wiedziałam, że powiedziała mu coś niemiłego.

— Co chcesz przez to powiedzieć? — syknął Ivar, rzucając dyrektorowi wyzywające spojrzenie.

Mówiąc to, chciał ich w ten sposób przygotować na śmierć Victorii. Wolał to, niż wtajemniczać ich w plan. Inaczej zrobiliby wszystko, by go powstrzymać. Cała nasza trójka miała tę świadomość.

— Przykro mi — wyznał i gdyby jego oczu nie przysłaniała opaska, w jego spojrzeniu tliłoby się szczere współczucie.

— Zebranie rodzinne, w tej chwili! — rozkazał Tristan, wstając z fotela. Przepuścił siostrę przodem, a gdy odszedł, zabrał ze sobą całe ciepło. Indira siedziała nieruchomo w miejscu, wciąż przyswajając informacje. Odrętwiała podniosła się z miejsca.

— Czy ona naprawdę umrze? — zapytała z tak ogromnym smutkiem, że znów poczułam palące pod powiekami łzy.

Gdy odpowiedziało jej milczenie, wybiegła z gabinetu, trzaskając drzwiami. Odetchnęłam głęboko, opierając głowę o miękkie oparcie. Pozwoliłam pojedynczej łzie spłynąć po policzku.

— To jej decyzja, mała Chambler. Jej plan.

— Wiem.

Szkoda tylko, że tyle osób skończy ze roztrzaskanym sercem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro