[ w ó d k a ]
— Czemu ty zawsze tak dużo chlejesz? — spytał zachrypniętym głosem brunet siedzący w kącie baru — Obserwuję cię od dłuższego czasu, a ty ciagle pijesz tę wódkę.
Mężczyźni znajdowali się w zasnutym papierosową mgłą pełnym wyrzutków społeczeństwa pomieszczeniu bez okien w piwnicy starej, brzydkiej jak noc kamienicy. Większość mieszkańców miasta uważało właśnie, że w nocy wyglądałaby najlepiej, gdyby tylko nie grupy alkoholików i ćpunów, psujące wrażenie estetyczne.
— Podejdź tu, kolego — odpowiedział z pustym śmiechem, który po chwili przerodził się w okropny, dławiący kaszel blondyn, z zasłoniętymi czarną opaską ustami. Starał się zdobyć na uśmiech, jednak te próby okazały się daremne.
— Piję, by zapomnieć ból — szepnął tajemniczo.
Gdy brunet spojrzał drugi raz na jego dawne miejsce, mężczyzny już tam nie było.
(( wersje 2p, też spoko ))
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro