[ u s z y m i s i a ]
— Dzień dobry! — zawołał słodkim jak miód głosem, w miarę wysoki blondyn, prawie wyrywając drzwi z zawiasów — Chciałbym kupić misia.
Toris, pracownik na pół etatu, zerwał się na równe nogi. Przygładził włosy, niezręcznie przypatrując się mężczyźnie. Tak, przysnął. Sklep rzadko uczęszczany przez klientów, w jakiejś zapuszczonej alejce to się chłopu zasnęło. Uśmiechnięty Polak, wnioskując po akcencie, zagwizdał. Nonszalancko oparł się o ladę i zlustrował sprzedawcę roześmianym spojrzeniem.
— Przepraszam, że przeszkadzam panu w pracy — szepnął uwodzicielsko. Gwałtownie się odwrócił i podszedł do półki z pluszakami. Niestarannie machnął ręką i wskazał okazałego niedźwiedzia o niebieskim futerku — Ile kosztuje? Ma śliczne uszy.
— Z tego co pamiętam, dwieście złotych, proszę pana — rzekł pracownik, zaspanym głosem.
— Mów mi Feliks — zachichotał blondyn, odwracając się na pięcie, rzucając od niechcenia na ladę banknot dwustuzłotowy — Do zobaczenia jutro.
Po czym wyszedł, zostawiając zdziwionego sprzedawcę samego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro