Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Zbliżał się wieczór. Zimne powietrze tak bardzo nieprzypominające tego z wczoraj omiotło ich ciała. Latarnie jasno zamrugały. Delikatne światło wskazywało im drogę do mieszkania. Blondynka szła za Filipem, wpatrywała się w jego szerokie plecy. Zaciskała palce na ramionach. Było jej naprawdę zimno. Miała wielką ochotę przytulić się do tych bezpiecznych pleców. Chciała rozpłakać się jak dziecko. Chciała prosić by został z nią w mieście. Chciała wyznać mu wszystko co powinna trzy lata temu, ale nie potrafiła.

- Idziesz?

- Eee... Tak – opanowała drżenie głosu.

Dopiero teraz zorientowała się, że stoi w miejscu i wpatruje w czubki butów. Filip łagodnie się uśmiechał. Światło odbijało się w jego oczach. Charlotte podbiegła do niego. Jeden uśmiech napełnił ją ciepłem i szczęściem. Zapomniała o wszystkim o czym przed chwilą myślała. Zanim zniknęli za zakrętem zdążyła rzucić okiem na górujący nad miastem zamek. Straszliwa, ponura budowla powinna była ją napawać lękiem. Przy Filipie jednak nie bała się niczego. Był jej rycerzem na białym koniu. W przeszłości nawet była to prawda.

Na schodach minęli Madame Elvezet. Kobieta jak zawsze ubrana była w zieloną satynową suknię, ciemne włosy związane miała w ciasny kok. Zaciśnięte usta przypominały prostą różową kreskę, wyraz twarzy jak zawsze miała surowy. Nie odezwała się słowem gdy Charlotte się z nią przywitała. Gdy dziewczyna znalazła się już na piętrze kobieta odwróciła się w jej stronę..

- Przed wyjazdem przyjdź po zwrot pieniędzy.

- Nie trzeba. Pokój jest opłacony na kilka miesięcy do przodu. To będzie spora kwota, no i nigdy nie wiadomo kiedy postanowię wrócić.

- Tak długo jak płacisz – odpowiedziała wyniośle na odchodne.

Charlotte oparła się na toaletce. Twarz zakryły jej włosy, uśmiechała się. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że właścicielka za nią nie przepadała. Była przez nią tolerowana tylko ze względu na pieniądze, których miała dużo. Nawet jako człowiek, którym się stała.

- Już zapomniałem jaka jest straszna – odezwał się Filip.

- Ciebie przynajmniej lubi, a mnie wręcz przeciwnie – odwróciła się. Nie spodziewała się, że chłopak będzie stał za nią. – Gdyby nie ty dostałabym pokój z widokiem na zamek.

- Dlaczego zatrzymałaś się akurat tutaj?

- A kto by mnie szukał w burdelu? – zaśmiała się.

Zapadła po między nimi cisza. Charlotte nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Ostatnio zbyt często milczeli, tak jak by cienka linia po między nimi zmieniała się powoli w przepaść. Nie potrafiła pociągnąć rozmowy, a coraz dłuższe milczenie wprowadzało ją w zakłopotanie. Przytuliła się do niego. Schowała twarz w jego koszuli. Filip pogładził ją po głowie. Po chwili jednak odsuną się od niej. Przez sekundę wydawało się, że coś powie, ale on jedynie odwrócił się i znikną za drzwiami łazienki. Charlott przygryzła wargę. Chciała go zatrzymać, ale nie potrafiła. Wiedziała, że i tak nic by to nie zmieniło. Zdruzgotana rzuciła się na łóżko.

Zimna woda prawie syczała gdy dotykała jego rozpalonego ciała. Filip opierał głowę o ścianę łazienki. Pozwalał by woda swobodnie płynęła strużkami po jego ciele przynosząc spokojny chłód. Płonął. Ogień w jego wnętrzu buchał, niemal się wydostał. A na to Filip nie mógł sobie pozwolić. Powstrzymywał się już tyle lat, da radę dłużej. Musiał jednak przyznać, że wychodziło mu to z coraz większym trudem. Charlotte nie była już dzieckiem, przez te trzy lata zmieniła się w prawdziwą kobietę. Z tym samym okropnym charakterem, ale w jaką piękną damę. Tylko dzięki żołnierskiej dyscyplinie nie położył jeszcze na niej swoich rąk. A ostatniej nocy prawie sobie na to pozwolił. Wszystkie jego myśli krążyły wokół niej i tego co chciałby zrobić.

Odepchnął się od ściany. Chociaż raz zrobi coś w jej kierunku. Niechciał by widziała w nim tylko oddanego rewolucji ołowianego żołnierzyka. Kocha ją. Pokochał ją od pierwszego momentu ich znajomości. Gdy miał pięć lat, a ona zaledwie kilka dni. Już w tedy oddał jej swoje serce, swoje myśli, swoje życie. Zawładnęła całym jego światem. A ona, a ona też czuła to samo. Wiedział to, ale zawsze specjalnie ją odpychał. Gdyby dał opanować się żądzy skrzywdziłby ją.

Zamaszyście otworzył drzwi. Woda spływała mu po nosie i policzkach, kapała na nagi tors oraz ciekła z nóg. Charlotte siedziała rozwalona na łóżku, w samej koszuli. Czytała książkę. Nie mógł oderwać wzroku od jej różowego uśmiechu. Zaczytała się, nie widziała go. A on widział tylko ją. Wodził wzrokiem po jej nogach, przeskakiwał na jej dłonie, ramiona. Przyglądał się jej jak intrygującej rzeźbie. W istocie dla niego była dziełem sztuki.

- Ubrałbyś się.

Charlotte wpatrywała się w niego. Książką zasłoniła połowę twarzy, na jej policzkach malowały się rumieńce. Była zawstydzona. Widziała przyjaciela w wielu sytuacjach, ale nigdy nie pokazał jej się nago. Koncentrowała się na jego twarzy, jak nigdy spiętej. Mimo to wzrok wędrował po innych jego partiach ciała. Siłą zmuszała się do patrzenia w jego oczy. Filip był inny, jeszcze go takiego nie widziała.

Ruszył w jej stronę, serce Charlotte przyśpieszyło. Odsłoniła twarz, a on był coraz bliżej. Nachylił się ku niej. Woda zaczęła kapać z włosów na pościel oraz koszulę dziewczyny. Filip położył kolano między jej nogi. Charlotte miała pustkę w głowie, cały jej świat ograniczał się do zielonych oczu chłopaka. Nachylił się ku niej, czuła jego oddech na sobie. Jego usta były coraz bliżej. Nachylił się do jej ucha. Dziewczyna czuła jego mokre włosy na policzku. Miała wrażenie, że coś jej szepcze, robił to jednak tak cicho, że nic nie zrozumiała. Nie potrafiła poprosić o powtórzenie.

Podniosła rękę by go dotknąć, ale Filip odsunął się od niej i położył obok. Wpatrywała się w jego plecy osłupiała. Czuła się głupio, liczyła... Sama nie wiedziała na co. Mimo to liczyła, że coś się wydarzy. Odłożyła książkę na podłogę i położyła się obok. Czuła się zażenowana, nie wiedziała co zrobić. Czuła jak policzki jej płoną. Była wściekła na siebie za to co czuła i na Filipa. Jak on mógł to robić! Ścisnęła dłonie w pięści. Rzuciła na niego okiem po czym sama położyła się spać. Złość szybko została zasępiona smutkiem. Charlotte odwróciła się do jego pleców. Powstrzymała się przed ich dotknięciem.

Sen nadszedł szybko.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro