Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Cienka koszula lepiła się od potu. Żar lata potęgowały liczne ogniska palone w tą jedną konkretną noc. Charlotte siedziała przy oknie i wpatrywała się w jasne punkty na horyzoncie. Nie były to gwiazdy lecz właśnie ogniska. Ostatnia noc święta, święty ogień wypalający ziemię dla duchów lasu. Równo za tydzień zacznie się jesień.

Dziewczyna do tchnęła czołem szyby. Zawiodła się, liczyła, że chociaż szkło będzie zimne. Spuściła nogę na podłogę. Nie siedziała jak dama, bynajmniej nawet nią nie była. Odwróciła wzrok w kierunku głębi pokoju. Nie potrzebowała zapalać światła. Na zewnątrz było wystarczająco jasno. W pokoju było duszno i parno, mimo to nie zamierzała otwierać okien. Charlotte wolała się dusić niż dać pokąsać owadom.

Miała najwygodniejsze łoże w domu. Wielkie, z materacem i baldachimem. Z wieżyczek łóżka zwisały zwiewne czerwone materiały. Nigdy go nie ścieliła, nigdy nie było takiej potrzeby. Leżały na nim zwykle trzy kołdry i kilka miękkich poduszek. Przed jej prawie królewskim łożem stała ciężka, mahoniowa skrzynia. Oczywiście nie była dobrze widoczna, wiele osób, które ją odwiedzały potykało się o nią. Była zakryta wystającą kołdrą. Charlotte trzymała w niej wszystko co było dla niej ważne, wszystko co chciałaby wyrzucić, ale nie potrafi. Zajrzała do niej tylko raz i było to gdy chowała do niej rzeczy. Przez cały ten czas skrzynia zostawała zamknięta na mosiężną kłódkę. Charlotte nie miała dużo. W pokoju była jeszcze tylko jedna rzecz, a mianowicie toaletka. Średnie, wypolerowane lustro potrafiło ukazać każdą skazę na ciele dziewczyny. W szufladach miała poupychane kosmetyki, perfumy, biżuterię. Oczywiście, że część leżała na blacie.

Charlotte wstała od okna. Jej stopy zatopiły się w puszystym dywanie. Podeszła do toaletki i wyciągnęła kilka spinek. Każda była długa, zdobiona złotem i szlachetnymi kamieniami. Rubiny i szmaragdy mieniły się w padającym ciepłym świetle. Wybrała trzy spinki i upięła swoje długie loki w wysoki kok.

Charlotte przejrzała się w lustrze. Dochodziły do niej dźwięki nieustającej zabawy na dole. Słyszała śmiechy, muzykę oraz sprośne żarty. Znała je już wszystkie na pamięć. Spojrzała na swoje odbicie. Koszula przykleiła się jej do ciała i przesiąkła potem. Doskonale widziała całe swoje nagie ciało.

Przeszedł ją nagły dreszcz. Automatycznie złapała się za ramiona. Drzwi jej pokoju otworzyły się z hukiem. Stała w nich niewysoka blondynka ubrana w strój pokojówki. Miała na ustach niewielki uśmiech, a gdy je otwierała nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Charlotte wpatrywała się w nią zdziwiona.

- Co? – wyszeptała.

Uderzył w nią niemiłosierny żar oraz gęsty, słodki dym. Dźwięki muzyki się nasiliły. Pokojówka zniknęła. Zamiast niej w drzwiach stał mężczyzna z błogim uśmiechem. Koszule miał krzywo zapiętą, nie włożoną w spodnie. One same też nie były dobrze założone. Jedna nogawka wychodziła mu z buta, spodnie były wygniecione. Pasek gdzieś mu zwisał. Miał kilkudniowy zarost i rozczochrane ciemne włosy. Charlotte nie widziała jego twarzy, ale była pewna, że ją ocenia. Gdy mężczyzna miał zrobić w jej stronę krok przywarła do niego inna kobieta. Posłała dziewczynie pełne zuchwałości spojrzenie i zaczęła popychać klienta.

Charlotte jeszcze chwilę wpatrywała się w pusty korytarz. Słuchała. Nie zamierzała jednak schodzić. Nie dzisiaj. Ostrożnie zamknęła drzwi, zdjęła lepiącą się koszulę. Całkiem naga rozkoszowała się chwilą chłodu na skórze. Rzuciła się na łóżko. Marzyła by święto już się skończyło.

Nie minęło dużo czasu gdy drzwi ponownie skrzypnęły. Leniwie przewróciła się na bok, podparła głowę ręką. Widziała wojskowe wysokie buty pobrudzone ziemią. Ciemna postać nachyliła się nad nią. Delikatne dłonie przesunęły się po jej tali, Charlotte przeszedł miły dreszcz. Wyciągnęła się zalotnie. O podłogę ciężko uderzył worek, zaraz za nim zsuną się płaszcz. Dziewczyna namacała guziki jego koszuli. Gdy tylko ją rozpięła ścisnęła materiał i przyciągnęła jego pierś do swojej. Czuła jego dłonie na biodrach. On jednak po chwili się z niej zsuną. Padł obok niej i przycisnął do siebie. Wciągnęła nosem zapach prochu strzelniczego. Mężczyzna wysuną jej spinki z włosów, a następnie ukrył w nich twarz. Przytuleni do siebie zasnęli.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro