Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Misja siódma - zaginiona wioska

– Madagaskar! – ucieszyła się Mela. – Zobaczymy lemury!

– Julek, nie cieszysz się? – zapytała Tosia zerkając w stronę chłopca. – Masz szansę zostać królem...

– Wypraszam sobie. Waćpanna zapomina, że imię moje nie brzmi Julian, tylko Juliusz, od sławnego poety, który...

– ...wielkim poetą był. Tak wiemy.

– Właśnie. I proszę, by waćpanna nie ubliżała mojej inteligencji. Rozumiem, że dla akrobatki spotkanie z lemurami wyginającymi śmiało ciało może być nader fascynujące, jednakowoż jako wielbiciel i twórca poezji pozwolę sobie tego entuzjazmu nie podzielać.

– Znowu poetyzujesz – stwierdziła lekceważąco Tosia. – Popracuj nad tym, bo jak ci takie dziwne mówienie wejdzie w nawyk, to nikt nie będzie cie lubił.

– Wystarczy, że poezja mnie lubi.

Tosia nic już na to nie powiedziała. Z ulgą powitała pozostałych członków Małego Gromu i razem udali się do profesora Nieczajka. Julek zdążył już zapomnieć o całym zajściu i zaczął wypytywać Staszka o szczegóły misji. Mela za to wciąż myślała o tym, co powiedziała Tosia. Na pewno nie chciała sprawić przykrości Julkowi, ale miała niestety rację. Mela chodziła razem z Julkiem do jednej klasy i zdążyła już zauważyć, że niektórzy po cichu się z niego naśmiewają. Nie było w tym żadnej złośliwości. Każdy ma swoje dziwactwa. Ale jeżeli w pewnym momencie Julek postanowi całkiem zdziwaczeć, zostanie sam, a to nie będzie nic dobrego. Oczywiście ona nie przestanie się z nim przyjaźnić, ale Julek–dziwak może nie zechcieć przyjaźnić się z nią, a to będzie już bardzo przykre.

Maszyna przestrzenna przeniosła oddział do środkowej części Madagaskaru. Tam, na skraju ogromnego lasu eukaliptusowego, czekał na nich chłopiec, którego mieli doprowadzić bezpiecznie do wioski ukrytej gdzieś w tym lesie. Jak dowiedzieli się od profesora, na Madagaskarze było mnóstwo wiosek, które nie były zaznaczone na żadnej mapie. Marana, do której zmierzali była wyjątkowa jeszcze z innego powodu. Była to wioska trędowatych.

Pascal szedł tam odwiedzić swojego tatę, który zachorował kilka lat temu. Trąd był straszną chorobą i trudno się go leczyło. Mogło to trwać od kilku miesięcy do kilku lat. W Maranie znajdował się szpital i domy, w których mogli mieszkać chorzy, a nawet całe ich rodziny. Takie odosobnienie było konieczne z dwóch powodów. Po pierwsze, trąd był zaraźliwy i trzeba było stosować surowe środki ostrożności. Każdy chory musiał mieć na przykład własne naczynia, których używał do jedzenia. Po drugie ludzie bali się trędowatych. Bali się ich dotykać, a nawet przebywać w pobliżu. W ten sposób do bardzo bolesnej choroby dokładali jeszcze ból samotności.

Dzięki takim miejscom jak Marana trędowaci mogli prowadzić normalne, szczęśliwe życie. Kiedy udało ich się wyleczyć mogli wrócić do swoich rodzinnych wiosek i miast. Niektórzy jednak woleli zostać. Pomagali wtedy siostrom w opiece nad chorymi. Ojciec Pascala miał wkrótce wrócić do domu, ale chłopiec stęsknił się do tego stopnia, że chciał koniecznie go odwiedzić.

Większość drogi trzeba było iść pod górkę, wioska bowiem znajdowała się na szczycie wzgórza. Na miejsce dzieci dotarły mocno zmęczone, ale radość, z jaką Pascal przywitał swojego tatę warta była tego wysiłku. Mały Grom, nie chcąc przeszkadzać w rodzinnym spotkaniu udał się z siostrą kierowniczką na małe zwiedzanie. Pokazała im ona szpitale – stary, zbudowany jeszcze przez założyciela tego miejsca, ojca Beyzyma, oraz nowy. Kręciło się tu mnóstwo ludzi, z których wielu nosiło ślady choroby. Ale nawet ci, którzy cierpieli, często się uśmiechali, bo byli w miejscu, gdzie traktowano ich z miłością i szacunkiem, jak każdego człowieka.

W wiosce znajdowało się też pewne szczególne miejsce, które bardzo kojarzyło się dzieciom z ich ojczyzną. Był to skromny kościółek, w którym wisiał obraz Matki Bożej Częstochowskiej, otoczony piękną ramą z wyrzeźbionym motywem winorośli. Po krótkiej modlitwie dzieci pożegnały siostrę i udały się w drogę powrotną. Multi bandy pozwalały im wrócić z dowolnego miejsca, ale Mały Grom postanowił jeszcze urządzić sobie małą wycieczkę po lesie. Najbardziej nalegała na to Mela, która była przekonana, że uda się jej zobaczyć jakiegoś lemura.

Mimo usilnych poszukiwań nikomu nie udało się dostrzec nic poza eukaliptusami. Julek był tak zapatrzony w korony drzew, że w pewnym momencie potknął się o korzeń i przekoziołkował kilka metrów w dół. Miał szczęście, że na jego drodze znalazł się Staszek, który zatrzymał go, zanim stała mu się poważna krzywda. Skończyło się jedynie na kilku odrapaniach. Staszek natychmiast opatrzył go przy użyciu kilku plastrów. W tym celu Julek musiał zdjąć swojego multi banda i ten właśnie moment wykorzystał lemur, żeby objawić swoją obecność. Zwierzę podkradło się do nich i najzwyczajniej w świecie ukradło urządzenie.

Julek zdążył tylko krzyknąć. Staszek rzucił się za zwierzęciem, ale małpiatka zdołała uciec przed nim na drzewo. Wtedy do akcji wkroczyła Tosia. Szybka i zwinna, jak na akrobatkę przystało, rzuciła się w pogoń, skacząc między eukaliptusami równie sprawnie jak lemur. Dzięki sprytowi i odrobinie szczęścia udało jej się schwytać zwierzę i sprowadzić na ziemię.

– To lemuria czerwonobrzucha – powiedział Ktosiek, jak zwykle przygotowany naukowo.

– Możemy ją zabrać ze sobą? – zapytała Mela głaszcząc puszystą, brązową małpiatkę, która patrzyła na nią z ciekawością. Białe otoczki wokół oczu przypominały nieco okulary.

– Niestety, wszystkie lemurowate są objęte ścisłą ochroną. Powinna zostać w domu.

– Szkoda – powiedziała Mela.

– A mnie wcale nie szkoda. Nie potrzeba nam we Wtorkowie złodzieja.

– Ona chciała tylko się pobawić...

Staszek pozwolił siostrze pozachwycać się zwierzątkiem. Po niej lemurię przejęła Tosia, która odstawiła ją bezpiecznie na drzewo. Najpierw oczywiście upewniła się, czy małpiatka nie ukradła czegoś jeszcze. Julek w tym czasie założył swój multi band na rękę i cały oddział wrócił bezpiecznie do domu.

Propozycja pytań do dyskusji z dziećmi:

1. Dlaczego z niektórymi dziećmi nikt nie chce się bawić?

2. Dlaczego ludzie kogoś nie lubią i unikają?

3. Jakie znasz choroby, które są bardzo zaraźliwe?

4. Dlaczego chorzy potrzebują obecności drugiego człowieka?

5. Czym jest samotność?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro