Rozdział szósty
DarcyTrigovise ten rozdział specjalnie dla Ciebie ❤️. Nasze rozmowy w środku nocy dają mi znacznie więcej niż możesz przypuszczać, Siostro 🥰.
Alexander
Kurwa! To nie tak miało wyglądać! Miałem powoli wprowadzić ją w mój świat, a nie przemieniać się na jej oczach po niecałych dwóch dniach znajomości. I co jej teraz powiem?
W sumie to jestem wilkołakiem, a ty moją przeznaczoną. Żebyśmy nie oszaleli, a zwłaszcza ja, musimy się przespać ze sobą podczas najbliższej pełni. W sumie od razu może zrobimy sobie dziecko?
Tak, to na pewno przejdzie. Już widzę jak z gigantycznym uśmiechem rzuca się w moje ramiona. Wzdycham i przeczesuję włosy palcami.
– Może najpierw usiądziemy? – Wskazuję kciukiem na polanę niedaleko nas.
Isabella niepewnie kiwa głową. Ruszam pierwszy wyczuwając, że teraz, za żadne skarby świata, nie poszłaby przede mną. Siadam na trawie, czując na skórze promienie słoneczne, przebijające się przez korony drzew. Bella po chwili wahania również robi to samo, cały czas przyglądając mi się badawczo. Nagle dostrzegam ranę, z której ciągle cieknie krew. I dopada mnie zrozumienie. Dlatego mój przeciwnik rozproszy się w najmniej spodziewanym momencie. Do tej pory byłem zbyt rozproszony faktem, że na jej oczach przemieniłem się do wilczej formy, żeby zwrócić uwagę na cokolwiek.
– Dlaczego to zrobiłaś? – Niemal warczę, pochylając się nad raną.
Bella kuli się w sobie i zaciska usta, nerwowo kręcąc głową, a ja wyciągam z plecaka wszystkie rzeczy potrzebne do opatrzenia rany. Nie mija pięć minut, a jej ręka jest zabandażowana. Nabieram kilka głębokich wdechów, próbując się uspokoić, bo wybuch wilczej złości, to ostatnie czego potrzebuje moja przeznaczona.
– Potrzebowałeś pomocy, musiałam...
– Nie potrzebowałem! – No i szlag trafił moje opanowanie. – Doskonale radziłem sobie sam!
– Och przepraszam bardzo, że nie chciałam, żeby tamten wilk cię zranił!
Jej oczy ciskają gromy, a ja czuję gwałtowny ubytek miejsca w bokserkach. Naprawdę? Kurwa, teraz?
– Nigdy więcej tak nie rób, Isabello. To było bardzo niebezpieczne. – Wzdycham, próbując się uspokoić. – Przepraszam, za ten wybuch, po prostu nie jestem w stanie spokojnie przejść obok twojej krzywdy.
Bella niepewnie kiwa głową wpatrując się w moje oczy, szukając w nich prawdy.
Niczego innego nie znajdzie.
– Opowiedz mi – prosi.
Chociaż nie mówi dokładnie o co jej chodzi, to doskonale wiem, co chce wiedzieć. I fakt ten napawa mnie przerażeniem. Po praz kolejny wzdycham i przeczesuję nerwowo włosy, spoglądając na nią. Słońce i cień padają na jej włosy tworząc niezwykle wzory, co powoduje, że wygląda na jeszcze piękniejszą niż zwykle. Istny anioł, rzucony na pastwę mrokowi wilczej egzystencji.
Skup się, Arcenau! Twoja życiowa partnerka cię o coś prosi! A musisz przyznać, że należą jej się wyjaśnienia.
Jezu, odbija mi do reszty. Gadam sam do ciebie, tocząc dyskusje, albo raczej wysłuchując kąśliwych uwag własnej podświadomości.
– W sumie nie wiem od czego zacząć, żebyś nie posłała mnie od razu do pokoju bez klamek. – Prycham, bo na powiedzenie mojej tajemnicy nie ma dobrego sposobu. – Najlepiej będzie jeśli wytłumaczę ci wszystko. Po pierwsze musisz wiedzieć, że tym „cichym wspólnikiem" twojego taty, o którym wspominałaś przy naszej pierwszej rozmowie, jest mój tata, André Arcenau. Wszyscy jesteśmy wilkołakami, ale nie takimi jak znasz z filmów. Kiedy jesteśmy ludźmi jesteśmy silniejsi, szybsi i wytrzymalsi niż przeciętny człowiek, a także szybciej się leczymy. W ludzkiej postaci możemy wysunąć nasze kły i pazury, ale znacznie wygodniejsze dla nas, a także kosztujące nas mniej energii, jest przemienienie się do wilczej formy. Uprzedzając twoje pytanie, tak twój ojciec wie, że jesteśmy wilkołakami, bo sam jest jednym z nas. Mój ojciec jest przywódcą naszej watahy, czyli Alfą, a twój jego prawą ręką, czyli Betą.
Spoglądam na nią pragnąc odgadnąć o czym myśli, ale jej twarz jest nieprzenikniona. Wpatruje się we mnie bez słowa, co zaczyna mnie martwić. A co jeśli mi nie uwierzy?
Ogarnij się, Arcenau, laska widziała, jak przemieniasz się w wilka wielkości konia, bardziej dobitnego dowodu nie możesz jej dać.
Bella wygląda jakby próbowała przetrawić moje słowa i mechanicznie przygryza wargę, a ja natychmiast mam ochotę ją pocałować. Nagle marszczy brwi i spogląda na mnie jakby mogła mnie przejrzeć. Specjalnie na razie nie mówię jej o więzi przeznaczenia, bo to będzie dla niej zbyt wiele. Po za tym pragnę jej serca, a nie żeby oddała mi się tylko przez obowiązek, jak wiele kobiet w moim... naszym świecie.
– Czy mój brat.... on staje się taki jak wy?
– Tak, do tej pory myśleliśmy, że macie w sobie za dużo ludzkiej krwi, żeby się przemienić, ale postrzał aktywował uśpione, do tej pory, geny twojego brata.
– A co ze mną? Zawsze już będę zwykła?
Ja pieprzę, ta kobieta jest niesamowita! Na jej oczach przemieniam się w gigantycznego wilka, mówię jej, że cała moja rodzina i jej ojciec to wilkołaki, a jej brat właśnie przechodzi konwersję, a ona przyjmuje to z takim spokojem? I pyta się czy będzie zwykła? Kręcę głową z niedowierzaniem, bo zdaję sobie sprawę jak niesamowitą istotą jest moja przeznaczona.
– Nie ma w tobie nic zwykłego, Isabello. – Na jej twarz wypływa ten rozkoszny rumieniec, a ona, dzięki Bogu, go nie zasłania. – Jesteś pełna sprzeczności i zagadek, co czyni cię cholernie intrygującą.
To prawda. Siedzi teraz przede mną silna dziewczyna, która bez mrugnięcia okien przyjmuje nadnaturalny świat, który ją otacza. Ale wystarczy tylko jeden niewłaściwy ruch i moją silną kobietę zastępuje zastraszona dziewczyna widmo, która nie reaguje na bodźce ze świata zewnętrznego. Już sam nie rozumiem co ta więź ze mną robi, przecież nigdy wcześniej nie dostrzegałem takich cech u kogokolwiek.
W ogóle w nikim nie dostrzegałem człowieka i jego indywidualnych cech.
Przyglądam się jej ustom, których kąciki, mimowolnie, podnoszą się ku górze i już wiem, że tym drobnym komplementem sprawiłem jej przyjemność.
– Ale odpowiedź na twoje pytanie brzmi nie. Dołączysz do nas, w świecie istot nadnaturalnych, już niedługo.
~***~
Od tygodnia Isabella wierci mi dziurę w brzuchu, żeby dowiedzieć się kiedy wejdzie w pełni do naszego świata. I co ja mam jej powiedzieć? Że jak ugryzę ją podczas seksu w trakcie pełni księżyca to przejdzie konwersję? Wzdycham. Nawet w moich uszach brzmi to tragicznie. Julian powoli dochodzi do siebie, obudził się dwa dni temu i od tamtej pory zasypuje Rafaela pytaniami, co czasami działa braciszkowi na nerwy. A dobrze mu tak. Niech go pomęczy za te wszystkie lata, kiedy nie dawał mi spokojnie złapać oddechu, w przerwach od pilnowania tych dwóch diablic, zwanych moimi siostrami. Chociaż, jeśli mam być szery, to prym wiodła Madeleine, która zawsze namawiała Melanie do pomocy w realizacji swoich, wariackich pomysłów. Zaskakuje mnie to z jakim spokojem, zarówno Jules, jak i Bella, przyjęli informacje o moim świecie. Mam wyrzuty sumienia, że na razie nie mówię jej całej prawdy, ale nie chcę jej przytłaczać. Po za tym pragnę by CHCIAŁA ze mną być, a nie MUSIAŁA. Wzdycham, bo wiem że księżyc żadnemu z nas nie pozostawił wyboru, ale mimo wszystko pragnę czegoś więcej.
Jej miłości.
Pukam do drzwi od jej pokoju, ale odpowiada mi cisza. Marszczę brwi i ponawiam pukanie, nieco natarczywiej, ale ciągle zero odzewu ze strony Belli. Nie zważając na nic wchodzę do pokoju i rozglądam się. Nie ma jej! Cholera jasna! Biegnę do jej łazienki, a następnie sprawdzam garderobę, ale nigdzie jej nie ma. Mój wewnętrzny wilk wyje z przerażenia, że naszej przeznaczonej coś się stało, a ja analizuję całą sytuację. Przecież nie jest możliwe, żeby ktoś ją porwał i niezauważony wydostał się z tej fortecy. Musiał pozostawić po sobie jakiś pierdolony ślad. Natychmiast stawiam wszystkie zmysły w stan pogotowia, gotowy do rozszarpania na strzępy tego, który zagroził bezpieczeństwu mojej przeznaczonej. Zaczynam zapamiętale węszyć i wychwytuje jej słabą woń. Podążam za zapachem, co jest straszliwie trudne, biorąc pod uwagę, że cały dom jest nim przesiąknięty. Trop prowadzi do pokoju Juliana, a ja nie zważając na nic wpadam tam jak torpeda. Automatycznie się rozluźniam, kiedy dostrzegam ją siedzącą przy bracie na jego łóżku.
– Alex? – Rafe unosi zdziwiony brwi i dopiero po kilku sekundach rezygnuje z obronnej postawy.
– Szukałem cię w całym domu – mówię cicho, a słowa kieruję do Belli. – Martwiłem się, nie mogłem cię nigdzie znaleźć. Prosiłem cię żebyś mówiła mi jak gdzieś idziesz.
– Nie opuściłam nawet domu!
– Bella wasz dom jest potężny, przeszukanie go całego zajmuje sporo czasu. Skąd mam wiedzieć czy jesteś akurat w piwnicy, albo w ogrodzie, czy może ktoś cię porwał?
– Nie dam zamknąć się w klatce! – Jest wściekła niczym rozdrażniona kotka.
– Nie chcę tego, ma petit. Ale nie mogę efektownie cię chronić, jeśli się przede mną chowasz.
– Nie chowam się przed tobą. Po prostu te ograniczenia... nigdy nie byłam dobra w radzeniu sobie z nimi.
– Przepraszam, Bello. – Czuję faktyczną skruchę, że tak bardzo ograniczam jej świat. - Dopóki nie dowiemy się kto czyha na wasze życie, nie mogę pozwolić ci na więcej swobody.
Nigdy nie będę mógł pozwolić jej na więcej. Jestem tak samo zaborczy, jak każdy inny samiec naszej rasy i nie jestem w stanie nic z tym zrobić. W naszym świecie partnerka należy do mężczyzny i ten ma prawo zrobić z nią co tylko chce. Ale ja nie jestem z tych, którzy chcą marionetki. Pragnę, by moja kobieta miała własne zdanie i nigdy nie bała się go wypowiedzieć. Bella krzywi się przy słowie pozwolić, ale nie protestuje. Za to jej brat przypatruje mi się uważnie, mrużąc oczy. Odpowiadam mu spokojnym spojrzeniem, ale z niewiadomych powodów czuję ciarki na plecach. Czy tak czują się faceci, kiedy pierwszy raz spotykają rodzinę, a przynajmniej jej męską część, swojej dziewczyny?
Ogarnij się, Arcenau, ona nie jest twoją dziewczyną. Jeszcze.
– Możecie zostawić nas samych? – Julian niespodziewanie zabiera głos. – Chciałbym zamienić słówko na osobności z Alexandrem.
Rafe zaopiekuj się Bellą. Przekazuję w myślach bratu. Ale jak tkniesz ją chociaż palcem to ci upierdolę łapy i nic ci nie pomoże, to że jesteś moim bratem. Dodaję z groźnym warknięciem.
Śmiech Rafaela prześlizguje się po moim umyśle, kiedy on i Isabella opuszczają pokój. Spoglądam na brata mojej ukochanej i mam nadzieję, że nie spróbuje mnie zabić. Czuję jak zasycha mi w gardle i zastanawiam się, gdzie do licha ciężkiego podziała się moja odwaga? Radziłem sobie z wieloma niebezpiecznymi przeciwnikami, nie raz podejmowałem decyzje dotyczące życia i śmierci, a teraz denerwuję się rozmową z bratem mojej przeznaczonej, który dopiero odzyskuje siły, po starciu się ze śmiercią. Spoglądam wyczekująco na Juliana, na którego twarzy widać złość.
– Możesz mi wyjaśnić co to, do kurwy nędzy, ma znaczyć?
– Nie rozumiem, o czym mówisz? – Zaskakuje mnie tym wybuchem, tym bardziej, że nie znam jego powodu.
– Te czułe słówka do Izzy! Ona może nie rozumie francuskiego, ale ja tak i jeśli natychmiast nie wytłumaczysz mi co to wszystko znaczy, to w dupie mam, że jestem jeszcze ranny. Wstanę i wypruję ci flaki, za zbliżenie się do mojej siostrzyczki! – Jego głos przeradza się w warkot i mam świadomość, że jego wilk walczy o przejęcie kontroli, aby chronić tych, których kocha.
Wzdycham i przeczesuję ręką włosy, po czym siadam w fotelu. To nie będzie, ani łatwa, ani krótka rozmowa. Spoglądam na brata mojej przeznaczonej i nie ma możliwości, bym nie zauważył jego morderczego wzroku.
– To dosyć skomplikowana sytuacja, Julianie. Nie wiem ile mój brat przeka...
– Twój brat? – Tym razem jest autentycznie zdziwiony.
– Rafael to mój młodszy brat, nie wspominał nic? – Julian kręci głową, a ja wzdycham. – Dupek. Jest jeszcze Jacques, który chroni twojego ojca. Jest bratem bliźniakiem Rafaela, starszym o całe sześć minut. Co Rafe mówił ci o naszym świecie?
– Na razie podstawowe rzeczy, takie jak przemiana, życie w stadzie, hierarchia i tym podobne.
– A mówił ci coś o więzi przeznaczenia?
– Więzi przeznaczenia? – Mam ochotę roześmiać się na głupkowaty wyraz jego twarzy, ale teraz nie do końca jest mi do śmiechu.
– Więź przeznaczenia, braterstwo dusz, życiowe partnerstwo....
Wyraz jego twarzy robi się coraz bardziej zagubiony i już wiem, że mój kochany braciszek nie przekazał mu żadnych informacji na ten temat. Ponownie wzdycham, bo w sumie sam nie wiem jak przeprowadzić tą rozmowę.
– Więź przeznaczenia jest najpiękniejszą rzeczą na świecie, która może spotkać wilkołaka – zaczynam. -–Każdy z nas po ukończeniu szesnastego roku życia rozpoczyna poszukiwania bratniej duszy. Dla każdego wilkołaka jest tylko jedna taka osoba, ale najintensywniejsze poszukiwania zaczyna się dzień po osiemnastych urodzinach, bo dopiero wtedy mężczyzna może dokończyć proces związywania. Jeśli samiec z naszego gatunku nie znajdzie swojej połówki do dwudziestego pierwszego roku życia, to wybiera sobie partnerkę wśród naszych samic samic, które również przekroczyły ten wiek. Taka zasada przetrwania gatunku. Znam tylko kilka par, gdzie wybrana kobieta była człowiekiem. Twoi rodzice należeli do nich, ale to była wyjątkowa sytuacja. Kiedy mężczyzna odnajdzie partnerkę musi dokończyć proces związywania przed pełnią inaczej może to mieć.... nieprzyjemne reperkusje.
– Proces związywania?
– Ugh... wiesz seks i te sprawy – mamroczę. Czuję się niekomfortowo, omawiając takie sprawy z bratem mojej przeznaczonej. – Podczas pełni para musi uprawiać seks, a w trakcie szczytowania samiec gryzie partnerkę w celu pozostawienia na niej swojego zapachu, by każdy skurwiel w okolicy wiedział, że ma ona partnera.
– Co to za reperkusje o których wspomniałeś? – Jego głos jest chropowaty, jakby walczył z wilkiem, chociaż nie rozumiem, dlaczego jego zwierzęca strona uznała za konieczne go chronić.
– Samiec może podążyć za partnerką i siłą ją zmusić do współżycia. To ciężkie zapanować nad wilkiem w stanie tak wielkiego wzburzenia. Musisz zrozumieć Julianie, że wilkołaki to zaborcza rasa. Chronimy, to co uważamy za nasze, mamy wpisaną terytorialność w genach. Jesteśmy gotowi zabić w obronie naszej mate. Jak znajdziesz swoją przeznaczoną to zrozumiesz. Pożegnałem się z nadzieją już trzy lata temu, kiedy skończyłem dwadzieścia jeden lat, bo to jest ostateczna granica dla naszych samców. A tutaj stało się coś czego się nie spodziewałem. Twoja siostra, Julianie, jest moją partnerką. Szukałem jej całe życie i w przypływie gwałtownych emocji po jej znalezieniu omal nie zabiłem brata, kiedy w mniemaniu mojej wilczej natury wypowiedział się nieodpowiednio o Belli.
– Moja siostra jest twoją przeznaczoną, tak? – Potakuję, uważnie obserwując wyraz jego twarzy. – I musicie się ze sobą przespać do pełni? – Ponownie kiwam głową. – A kiedy jest najbliższa pełnia?
– Za trzy tygodnie. Dzięki Bogu, odnalazłem Bellę trzy dni po pełni, bo mogłoby być nieciekawie.
– Kurwa – kwituje Julian. – Masz przejebane.
Marszczę brwi i spoglądam na niego niezrozumiale. Blondyn zmęczonym gestem pociera twarz, a następnie przeczesuje ręką włosy. Spogląda na mnie, jakby próbował przeniknąć moją duszę i poznać mnie od podszewki.
– Dlaczego mam wrażenie, że o czymś mi nie mówisz? – Jego głos ocieka podejrzliwością.
Wzdycham i zastanawiam się jak mu to przekazać. Jak powiedzieć co stanowi nasze prawo? Jak uświadomić jak brutalny jest nasz świat? W dwudziestym pierwszym wieku ludzkie kobiety są niezależne. A nasze? Niektórzy samcy zamykają partnerki w domu, nie pozwalając im wejść do żadnego pomieszczenia, w którym znajduje się mężczyzna. Nie ważne czy to znajomy, przyjaciel, brat czy ojciec. Nigdy nie zrobiłbym tego Isabelli, ale muszę uświadomić Juliana jak to postrzega nasz świat. Nie potrafię owijać w bawełnę, więc mówię prosto z mostu.
– W naszym świecie, świecie wilkołaków, kobiety nie mają wolności. Najpierw są pod opieką ojca i muszą mu się bezwzględnie podporządkować, a gdy odnajdą przeznaczonego lub zostaną połączone z jakimś mężczyzną, należą do partnera. Są pierdoloną własnością.
– Chcesz mi powiedzieć, że zrobisz z Belli niewolnicę? – Jego głos jest tak chropowaty, że prawie niezrozumiały.
– Nie – zaprzeczam gwałtownie. – Nigdy bym jej tego nie zrobił. Zostałem wychowany w domu pełnym miłości i pragnę, by Bella była tak samo szczęśliwa jak moja matka. Próbuję ci tylko wytłumaczyć jak działa nasz świat. Według prawa Bella należy do mnie i nikt nie może nic z tym zrobić, ani ty, ani wujek.
– Wujek? – pyta się, zupełnie jakby nie zrozumiał co powiedziałem.
– Wasz ojciec. Razem z moim są przyjaciółmi od wielu lat. W zasadzie tak dużo słyszałem o tobie i Belli, że czuję się jakbym was znał.
– Tata wie? – Kiwam głową, uważnie obserwując brata mojej przeznaczonej. – A co jeśli Bella nie będzie chciała z tobą być?
Zanim zdążę się powstrzymać z moich ust wydobywa się warknięcie. Wiem, że moje oczy stały się czarne, a w ustach czuję kły, które nieprzyjemnie naciskają na wargi, próbując, instynktownie, zmusić mnie do wyszczerzenia ich. Pochylam głowę i wplatam palce we włosy. Ciągnę za nie, czując wzrok Juliana na sobie.
Dasz radę, Arcenau, jesteś silny.
Chwilę później, opanowuję mojego wilka i spoglądam na Julesa, wiedząc, że nie mogę mu powiedzieć tego, co chciałby usłyszeć.
– Wpadnę w obłęd i mogę zacząć mordować każdego, kto będzie próbował ją ode mnie oddzielić. Bez względu na to, jak bardzo chciałbym dać jej wybór, nie mogę. Isabella nie ma żadnego wyboru.
Witajcie ❤️!
Rozdział już po korekcie, mam nadzieję, że się Wam spodoba 😊. Alec uchyla nieco tajemnicy, Jules stawia w niekomfortowej sytuacji, a Bella zaskakuje go na każdym kroku. Myślicie, że w jej chęci dołączenia do świata istot nadnaturalnych jest jakieś drugie dno?
Koniecznie dajcie znać co sądzicie o rozdziale, nie zapomnijcie zostawić gwiazdki ⭐️ i komentarza 💬.
Do następnego,
Wasza Sasha 🖤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro