Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział siedemnasty

[Tutaj powinien być GIF lub film. Zaktualizuj aplikację teraz, aby go zobaczyć]

Alexander

Wczorajszy wieczór był jednym z najlepszych w moim życiu. Mimo tego, co powiedziała mi wcześniej Bella, obawiałem się że może mi odmówić. Że mnie nie zechce. A ona sprawiała wrażenie najszczęśliwszej kobiety na świecie. Do końca życia będę widział jej roziskrzone oczy, kiedy mówiła mi tak. Patrzę na nią, jak śpi w moich ramionach i czuję jak wielkim szczęściarzem jestem. Mam cudowną rodzinę, oddanego guerreiro i wspaniałą partnerkę. Otrzymałem tak wielki dar, chociaż byłem przekonany, że nigdy nie zaznam prawdziwego szczęścia.
Myślałem, że będę skazany na związek z przymusu.
Aż nagle pojawiła się ona i zmieniła cały mój świat. Sprawiła, że robię i mówię rzeczy, o których nie wiedziałem że potrafię. I każde słowo, każda czynność, którą dla niej wykonuję płynie prosto z serca. Odgarniam jej z twarzy zabłąkany kosmyk złotych włosów, a ona mruczy coś przez sen, ale nie budzi się. Spoglądam na jej płaski brzuch i wzdycham. Minęły już trzy tygodnie od pełni, a zapach mojej mate nie zmienił się, nie licząc woni jej wilka, która wzbogaciła jej wcześniejszy ludzki zapach.
Pełnia nie pomogła jej zajść w ciążę.
Wiedziałem co się stało, ale jak głupi liczyłem na cud pełni. Powinienem dostać jakąś odznakę idioty, bo szansa na to że te historie są prawdą były niewielkie, a ja nastawiłem się jak jakiś kretyn. Teraz przynajmniej wiem, że opowiadania o cudzie pełni można włożyć między bajeczki, które opowiada się szczeniakom na dobranoc. Ale nie żałuję, że czekałem z naszym pierwszym razem do pełni. Nie żałuję sinych jaj i nie żałuję walki z moim wilkiem.
Każda sekunda naszego zbliżenia była tego warta.
Składam delikatny pocałunek na czubku głowy Belli, po czym wstaję. I tak już nie zasnę, więc równie dobrze mogę poćwiczyć. Dodatkowych treningów nigdy za wiele, a przez ostatnie wydarzenia i szykowanie idealnych zaręczyn dla mojej mate, niewiele czasu poświęcałem na utrzymywanie ciała w formie. Chwytam spodnie dresowe i boso, bez koszulki idę na siłownię. Na miejscu zastaję Juliana, który wali bez opamiętania w worek i wygląda jakby chciał go rozszarpać.
- Jules? Wszystko w porządku?
Mój guerreiro odwraca się w moim kierunku ze zmęczonym uśmiechem, który powoli przeradza się w bezradny grymas. Opuszcza ramiona i zwiesza głowę, po czym siada na macie. Dołączam do niego, czekając aż zacznie mówić, chociaż nie popędzam go.
– Nic nie jest w porządku, Alec. Mam wrażenie, że niedługo padnie mi na mózg i będziecie musieli zamknąć mnie w pokoju bez klamek. Nie radzę sobie z moją wilczą naturą. Zawsze byłem roześmiany, nie miałem morderczych instynktów, z którymi na każdym kroku walczę. Owszem byłem gotów zabić w obronie Belli, miałem silnie rozwiniętą potrzebę ochrony jej, ale nigdy nie miałem takich problemów z panowaniem nad gniewem!
– To normalnie, Jules. Każdy wilkołak to przechodzi w okresie dojrzewania, ty masz znacznie trudniej, bo jesteś świeżo przemieniony, ale jestem pewny, że sobie poradzisz. Jesteś niezwykle silny. Pamiętaj, że zawsze będziesz miał moje wsparcie, guerreiro.
– Dziękuję, Alec. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Czy mógłbyś później zajrzeć do Madeleine? Nie chcę chodzić do niej sam, bo ledwie się kontroluję. Może ja do końca nie znam naszych praw, ale mój wilk doskonale wie co powinien zrobić i nieustannie z nim walczę, żeby do niej nie pobiec i jej nie oznaczyć. Ona ma ledwie czternaście lat! – warczy. – Nie powinna być obarczona jakimkolwiek mężczyzną, nie mówiąc już o kimś takim jak ja, kimś kto walczy z ciemnością go ogarniającą i dziką, zwierzęcą naturą.
– Sprawdzę później, co u mojej siostry – zapewniam go i czuję jak mój szacunek do niego wzrasta z każdą chwilą. – Ale najpierw sparing. Zdaje się, że nam obu się przyda.
Jules z uśmiechem podrywa się z maty i biegnie owinąć swoje dłonie bandażami. Robię dokładnie to samo i po chwili stajemy naprzeciwko siebie, gotowi do walki.

~***~

Odświeżony kieruję się do pokoju bliźniaczek. Kiedy wychodziłem Bella wciąż słodko spała i nie miałem serca jej budzić. Zostawiłem jej kartkę na stoliku nocnym, żeby nie martwiła się o mnie i ruszyłem na poszukiwanie siostry. Pukam do drzwi i po usłyszeniu pozwolenia wchodzę do środka. Rozglądam się, ale dostrzegam tylko Melanie siedzącą na swoim łóżku, trzymającą książkę na kolanach. Łóżko Madeleine jest zasłane, jakby w ogóle się nie kładła. Melly widzi moje spojrzenie i uśmiecha się łagodnie. Z nich dwóch, to ona jest tą spokojniejszą i rozsądniejszą.
– Nie wróciła na noc – informuje mnie. – Jest w ogrodzie.
– Merci, soeurette.*
– Alex?
– Tak?
– Ona to strasznie przeżywa. Wiem, że udaje twardą, ale to ją przerasta. Nie chciała ze mną porozmawiać, może przed tobą się otworzy. Po prostu nie daj jej się zwieść.
Kiwam głową, po czym wychodzę i kieruję się do ogrodu. To ulubione miejsce naszej matki, ale często przyłapywałem bliźniaczki na jednej z huśtawek w labiryncie. Jako dzieci lubiły tam się chować, po drodze zostawiając wiele fałszywych tropów, więc wszyscy biegali jak oszalali próbując je odnaleźć. Po kilku latach wraz z Jacquesem i Rafaelem rozgryźliśmy ich system i nauczyliśmy się szukać ich w odpowiednich miejscach. Znam ulubione miejsce Madeleine i to tam się kieruję.
Nie bez powodu tam się zaszywa po każdej kłótni.
Minutę później dostrzegam jej drobną postać, skuloną na huśtawce. Jej brązowe włosy są skołtunione jakby wielokrotnie za nie ciągnęła, a jej ramiona drżą od tłumionego płaczu. Podchodzę i siadam obok niej, przyciągając ją do siebie. Otaczam ją ramionami pragnąc ukoić jej ból. Czuję wewnętrzną walkę, którą ze sobą toczy, aż w końcu się poddaje i wybucha płaczem. Moczy łzami moją koszulkę, ale kompletnie nie zwracam na to uwagi, w końcu to moja siostra, jeśli tego potrzebuje to bez wahania pozwolę jej to robić. Nie wiem ile tak siedzimy, ale w końcu Maddy trochę się uspokaja i spogląda na mnie zaczerwienionymi od płaczu oczami. Całuję ją w czoło, pragnąc przekazać tym gestem całą miłość, którą do niej czuję.
– Co się dzieje, mon ange?*
– Chodzi o Juliana...
– Zrobił ci coś? - warczę, układając w głowie plan skopania mu dupy.
– Nie! – krzyczy, wyraźnie wyczuwając moje nastawienie. – Chodzi o to, że mnie odtrąca. Ja czuję, Alex.
– Wiem, mon ange. Jesteś pełna empa....
– Nie o tym mówię. Czuję jego walkę, Alex. Jego cierpienie. Jego potrzebę. Chciałam mu pomóc, a wiedziałam że nie przyjdzie do mnie, więc sama do niego poszłam. Chciałam, żeby mu było lżej! A on powiedział, że gdyby mnie chciał mieć przy sobie, to by po mnie posłał. I że mam nie przychodzić, bo następnym razem nie będzie taki miły.
Wzdycham przeczesując włosy palcami, ale nie czuję złości na Juliana. Nie czuję złości, bo doskonale znam powód jego zachowania i wiem jak dużo kosztowało go, żeby od niej odejść, żeby ją odtrącić.
– Dlaczego? – pyta szeptem. – Dlaczego on mnie nie chce? Jestem nie dość dobra, prawda?
– Nigdy tak nie myśl, mon ange – warczę. – Julian zrobił to dla twojego dobra i bezpieczeństwa.
– Nie rozumiem. – Patrzy na mnie z wysoko uniesionymi brwiami.
– Jules niedawno został przemieniony, nie kontroluje siebie, ani tym bardziej swojego wilka. Wiesz co mogłoby się stać, jeśli byłby inny? Zdajesz sobie sprawę jak okrutne są nasze prawa dla kobiet? Jak wiele szczęścia masz, że Julian robi wszystko, żeby ochronić ciebie przed własną mroczną naturą?
– Chcę mu pomóc, a nie być chroniona! Całe życie tylko nas chronicie! Jestem silna! Poradzę sobie z moim partnerem, Alec. Musicie mi zaufać.
– Maddy, soeurette, musisz zrozumieć, że ty i Melanie byłyście chronione przed naszym okrucieństwem. Zrobiliśmy z ojcem wszystko, żeby to was nie dotknęło, ale nie mamy wpływu na księżyc. Połączył cię z Julianem, z wilkołakiem, czego zawsze pragnęliśmy uniknąć. Wedle prawa należysz do Julesa, jak rzecz i może zrobić z tobą co chce. – Wiem, że jestem brutalny, ale inaczej tego nie zrozumie. – Mój guerreiro jest honorowym człowiekiem, zrozumiał że jesteś jeszcze dzieckiem, że musisz mieć czas na rozwinięcie swojego charakteru, na dorośnięcie i poznanie siebie i świata. I odsunął się, żebyś mogła to zrobić.
– Ale...
– Tu nie ma żadnego ale, Maddy. Widziałem wilkołaki, które gwałciły swoje partnerki pierwszej nocy po ich poznaniu. Julian mógł to samo zrobić tobie i żaden z nas nie miałby prawa zareagować, bo nie złamałby żadnego naszego prawa, w świetle którego jesteś należącą do niego rzeczą. Nie rozumiem dlaczego wasza więź aktywowała się tak szybko, nigdy nie spotkałem się z czymś takim. W skrajnych przypadkach jedno z partnerów ma skończone szesnaście lat, ale to? Kiedy zrozumiałem, co się dzieje, zabiłem go w głowie na milion sposobów, żebyś mogła uniknąć tego losu.
– Mógłby mnie zgwałcić? – szepcze przerażona.
– Tak – odpowiadam z westchnieniem. – Całe życie was przed tym chroniliśmy i być może był to błąd, ale teraz musisz dowiedzieć się wszystkiego.
I jej opowiadam. O naszych Prawach. O brutalności wilkołaków. O rolach kobiet w naszym świecie. O życiu. A ona słucha, blada, lecz nieugięta. Jest kobietą, ale ma duszę wojownika. Kiedy dorośnie będzie ogromnym oparciem dla Juliana.
– Dziękuję, że mi to powiedziałeś – mówi kiedy kończę. – Musiałam wiedzieć, żeby zrozumieć jak wiele szczęścia mam i dlaczego Julian zachowuje się w ten sposób. Tylko nie wiem co powiedzieć Melanie.
– Najlepiej nic. Może jej będzie oszczędzony ten los.
– To nie jest dobry pomysł. Melly zawsze wie kiedy kłamię, po za tym ona też powinna wiedzieć. Wiem, że próbujecie nas chronić, ale niewiedza nas naraża. Pomyśl co by było gdyby Julian się ode mnie dzisiaj nie odsunął. Być może nie tłumaczyłbyś mi tego wszystkiego, tylko pocieszał po gwałcie.
– Nawet tak nie mów!
– Ale taka prawda, Alec. My z Melly zawsze marzyłyśmy o mate, pragnęłyśmy takiej miłości jak mają rodzice, nie wiedząc nawet, że może być inaczej. Ona ma prawo wiedzieć.
Wzdycham i kiwam głową, wiedząc że ma rację. Ale i tak mi się to nie podoba. Nawykłem do chronienia moich małych siostrzyczek i pomysł obarczania ich tą świadomością, delikatnie mówiąc, nie podoba mi się.
Alec jesteś z Madeleine? Tak skupiłem się na rozmowie z Maddy, że głos Juliana przestraszył mnie do tego stopnia, że podskoczyłem.
Jestem.
Czy ja mogę... przyjść do was?
Nie wiem, czy to dobry pomysł, Jules.
Proszę... Nie daję rady, a Ty przecież cały czas będziesz z nami.
Dobra. Ale uważaj, wytłumaczyłem Maddy wszystko o naszym świecie. Zwłaszcza pozycję i prawa kobiet. Nie jest jej łatwo z tą wiedzą.
Będę ostrożny. Słyszę w jego głosie szczerość i wiem, że będzie starał się być jak najbardziej delikatny dla mojej siostry.
– Julian tu idzie – odzywam się.
– Co? Jak to? Nie chciał się ze mną widzieć, po za tym mówiłeś...
– Wiem, co mówiłem – przerywam jej słowotok. – Musisz zrozumieć, że wszystko w nim ciągnie do ciebie. Jest rozsądny i poprosił, żebym cały czas tu był, ale wilkołak będąc daleko od mate zaczyna wariować. Dosłownie. Wiem o czym mówię, miałem to nieszczęście być trzy noce z dala od Belli.
Trzy piekielne noce. Nigdy więcej.
– Jaka ona jest? Bella?
– Jest cudowna. Sprawia, że mam ochotę całować ziemię, po której chodzi. Kiedy tylko pojawia się w pobliżu czuję jakbym unosił się trzy metry nad ziemią. Kiedy wchodzi do pokoju promienieje. Sprawia, że bestia, która jest nieustannie przyczajona we mnie milknie. Jest moją czarodziejką. Mój wilk kocha ją i myślę, że gdyby chciała nauczyłby się dla niej sztuczek, chociaż uważa to za poniżające.
– Kiedy o niej mówisz brzmisz na szalenie zakochanego...
– Bo jestem w niej zakochany. Jest miłością mojego życia.
– Chciałabym, żeby kiedyś Julian mówił tak o mnie, jak ty o Belli. Marzę, że będzie patrzył tak na mnie, jak ty na nią.
– Uwierz mi, że będzie. Ten okres jest wyjątkowo trudny dla niego. W przeciągu ostatnich dwóch miesięcy wydarzyło się naprawdę wiele, ale wierzę że odnajdziecie drogę do siebie. Zobaczysz Maddy, przyjdzie taki dzień, że Jules będzie wielbił ziemię, po której stąpasz.
Uśmiecha się do mnie z wyczuwalną nadzieją, a później jej wzrok biegnie do postaci zmierzającej w naszym kierunku. Kilka sekund później Jules jest już obok nas, ale nie robi żadnego ruchu w naszą stronę. Nie warczy na mnie, za to że trzymam Maddy w ramionach, co wydaje mi się dziwne.
Uwierz mi, mam ochotę cię zamordować, ale nie chcę jej przestraszyć.
Zaborczy dupek.
Dogryzam mu, ale puszczam siostrę. Madeleine powoli wstaje, mając wzrok cały czas utkwiony w Julianie. Mój guerreiro wyciąga ramiona w jej kierunku, ale czeka aż to ona podejdzie do niego. Moja siostra niepewnie przytula się do jego klatki piersiowej, pozwalając, by otoczył ją ramionami. Jules pochyla głowę i chowa nos w zagłębieniu jej szyi, zaciągając się jej zapachem.
– Jesteś moim narkotykiem, mia dolce.
Maddy wygląda na niezwykle drobną w jego ramionach, chociaż wiem, że za parę lat będzie z niej wysoka dziewczyna. Nagle Julian odsuwa się od Madeleine i patrzy na mnie dzikim wzrokiem.
– Zabierz ją stąd – charczy. – Nie dam dłużej rady z nim walczyć.
Z prędkością błyskawicy porywam Maddie na ręce i wynoszę z labiryntu. Łączę się z Julianem i czuję jego straszliwą walkę z bestią, która każe mu oznaczyć partnerkę i się z nią sparować. Poranną ciszę przerywa straszliwy skowyt, cierpiącego wilka. Czuję ból mojego guerreiro i staram się go złagodzić, ale tak naprawdę jedynym co może pomóc jest czas.
– Brzmiał tak... jakby straszliwie cierpiał. – Z pełnego skupienia na nim, wyrywa mnie Maddie.
– Poradzi sobie, jest silny. No i ma ciebie.
– Raczej mu nie pomagam, tylko powoduję więcej kłopotów – mówi smutno.
– Madeleine, spójrz na mnie – proszę cicho. – Jesteś jedynym powodem, dla którego Julian ma siłę do walki. Jesteś jego siłą, nadzieją i przyszłością.





Witajcie ❤️!

Rozdział już po korekcie, mam nadzieję, że się Wam spodoba 😊. W następnym rozdziale skończy się spokój, a zacznie akcja 😈! Będzie gorąco 🔥!

Koniecznie dajcie znać co sądzicie o rozdziale, nie zapomnijcie zostawić gwiazdki ⭐️ i komentarza 💬.

Do następnego ,

Wasza Sasha 🖤

* Merci, soeurette. (fr.) - Dziękuję, siostrzyczko.

* mon ange (fr.) - aniołku

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro