Rozdział dziewiąty
https://youtu.be/Iiu5Y1Lww_U
Isabella
Powoli budzę się z przyjemnego snu, który mnie otaczał. Nie chcę się wybudzać, bo wiem, że po raz kolejny, będę musiała zmierzyć się z piekielną rzeczywistością, z pustką po stracie dziecka. Leżę z zamkniętymi oczami i rozpamiętuję swój sen. Sen, w którym Alec zna całą prawdę i akceptuje mnie taką, jaką jestem. Wybrakowaną. Oddycham głęboko i w moje nozdrza uderza intensywny zapach lasu i piżma. Taki zapach miała tylko jedna osoba. Otwieram oczy i widzę szare tęczówki Aleca, które przypatruję mi się z niespotykaną czułością. Podnoszę się do pozycji siedzącej i opuszczam nogi, tak że teraz siedzimy naprzeciwko siebie, niemal stykając się kolanami.
– Jak się czujesz, ma petite?
– Dobrze, dziękuję. Co tu robisz?
– Chyba nie myślałaś, że cię zostawię po wczoraj. Jesteś ciągle osłabiona, po za tym wczoraj powiedziałem ci, że cię nigdy nie zostawię, cherie.
Patrzę na niego szeroko otwartymi oczami i zaczynam rozumieć, że to wcale nie był sen. On naprawdę wie. I został. Nie odszedł.
Zaakceptował mnie.
Rzucam się na niego i zaczynam namiętnie całować. Całe pragnienie do jego osoby, które tłumiłam w sobie od pierwszego naszego spotkania wybucha we mnie ze zdwojoną siłą. Wplątuję palce w jego włosy i ciągnę za końcówki, a z jego ust wydobywa się dziki pomruk, który dociera do najgłębszych części mojego jestestwa. Alec obejmuje mnie rękoma w tali, po czym wciąga mnie na swoje kolana. Nasz pocałunek z każdą chwilą staje się coraz żarliwszy i przerywamy go dopiero, kiedy każdemu z nas brakuje tchu. Czuję jak w udo wbija mi się twardy dowód jego podniecenia, ale nie zraża mnie to. Nie boję się seksu, tylko uczuć. Już raz zaprowadziły mnie na samo dno. Moja jedyna nadzieja w Alexie. W tym, że jest inny niż ON.
– Pragnę cię aż do bólu, Bella, ale powinniśmy z tym poczekać – mówi schrypniętym głosem, który sprawia że płonę z pożądania.
– Nie chcę czekać – mruczę.
– Nie, cherie. – Odsuwa się ode mnie. – Chcesz to zrobić ze strachu, a nie z miłości. Nasz pierwszy, wspólny raz będzie wyjątkowy na każdy możliwy sposób.
Chcę mu odpowiedzieć, ale brakuje mi słów, więc wtulam się w niego pozwalając sobie poczuć się bezpiecznie. Chroniona.
K o c h a n a.
Moje serce drży, po czym dopasowuje rytm do miarowego dudnienia jego serca. Wypalam sobie ten moment w pamięci, bo jest doskonały. Alec jest pierwszym mężczyzną, który chce poczekać z seksem. Chce, bo wie że nie zaangażowałam się emocjonalnie. Bo nie zależy mu tylko na zaspokojeniu własnych potrzeb. Jego uścisk jest czuły i delikatny, pełen miłości i troski. Alec składa delikatny pocałunek na moim czole, po czym spogląda na mnie z uśmiechem.
– Ubierz dzisiaj coś ładnego. Zabieram cię wieczorem na randkę.
~***~
Stoję przed szafą przerzucając ubrania i nie mam bladego pojęcia co powinnam na siebie ubrać. Spódnicę, sukienkę? A może spodnie? Alec nie powiedział mi gdzie idziemy, ani jaki strój byłby najlepszy, a moje pytania skwitował słowami: „Cokolwiek ubierzesz będziesz najpiękniejsza na świecie i będę musiał zamordować każdego faceta, który na ciebie spojrzy." Przesuwam spojrzenie po wieszakach, aż w oko wpada mi czarna sukienka z paskiem wysadzanym kryształkami, sięgająca przed kolana. Znajduję do niej pasujący naszyjnik oraz kolczyki, a także czarną kopertówkę. Włosy opadają mi w niesfornych lokach dookoła twarzy, ale zostawiam je takie jakie są. Ubieram się, a na nogi wsuwam czarne szpilki i przyglądam się sobie w lustrze. Wyglądam ładnie, ale nie jestem przesadnie wystrojona. Powinno być dobrze. Powinnam się mu spodobać. Przygryzam wargę próbując się obiektywnie ocenić, ale nie potrafię.
Do jasnej cholery! Po prostu tam idź, Isabello!
Zbieram się w sobie i wychodzę z pokoju. Schodzę powoli ze schodów, aż dostrzegam Aleca na dole. Staję przed nim, biorę głęboki wdech i czuję jak cała odwaga mnie opuszcza. Alec skanuje mnie wzrokiem i zauważam jak przełyka ciężko ślinę.
– Wyglądasz przepięknie, Isabello. – Składa krótki pocałunek na moich ustach, po czym uśmiecha się szelmowsko. – Obawiam się, że popełnię dzisiaj wiele morderstw.
Rumienię się na jego słowa i oddycham z ulgą. Spodobałam mu się. Powiedział, że będzie o mnie zazdrosny. Alec łapie moją dłoń, a ja dopiero teraz przyglądam mu się i czuję jak zasycha mi w gardle. Czarne, garniturowe spodnie opinają jego umięśnione nogi i seksowne pośladki. Błękitna koszula przylega do jego ciała, opinając się na ramionach. Na lewej ręce ma zegarek, a za pasek od spodni zatknął pistolet. Mogę się założyć, że ma więcej ukrytej broni, ale ten pistolet podnosi tylko seksowność jego osoby. Wygląda tak, że nie wiem jakim cudem zwrócił na mnie uwagę. Jest przecież tyle ładniejszych ode mnie kobiet. Jestem przy nim, niczym Kopciuszek przed przemianą, przy księciu. Jego czarne włosy są zmierzwione w artystycznym nieładzie, który sprawia, że mam ochotę zanurzyć w nich dłonie. Jego twarz pokrywa jednodniowy zarost, który czyni go jeszcze bardziej męskim i seksownym. Spoglądam w te szare oczy, które za każdym razem zaskakują mnie łagodnością spojrzenia i już wiem, że przepadłam. Na wieki. Należę tylko do niego i to się nigdy nie zmieni.
– I jak, nadaję się? – pyta kpiąco, a ja zdaję sobie sprawę, że od dobrych trzech minut gapię się na niego z rozdziawionymi ustami.
Czym prędzej je zamykam i kiwam gorączkowo głową. Alec uśmiecha się do mnie łagodnie i podaje mi letni płaszczyk, bo noce bywają jeszcze chłodne, a sam zakłada marynarkę, która zakrywa broń. Otwiera drzwi, przepuszczając mnie w nich, po czym powtarza gest przy aucie, sprawiając że czuję się wyjątkowa. Przez to zamieszanie nie zwróciłam uwagi na jego auto, jedyne co zarejestrowałam to błyszczącą, czarną karoserię. Ruszamy sprzed domu i kierujemy się do miasta, a ja obserwuję mojego mężczyznę, który prowadzi całkowicie rozluźniony i pewny siebie. Wygląda tak gorąco, że chyba rzucę się na niego w pieprzonym aucie.
Bo jest mój, prawda? Nie mówiłby mi tych wszystkich rzeczy gdyby tak nie było, prawda?
– Przestań, Isabello.
– Słucham? – Patrzę na niego oniemiała, bo naprawdę nie mam zielonego pojęcia o co mu chodzi.
– Nie patrz się na mnie w ten sposób, bo zatrzymam się na poboczu i wypieprzę cię na masce tego auta.
Chryste, czy to ja, czy temperatura w tym aucie podniosła się o jakieś sto stopni?
– A może tego chcę? – Przygryzam wargę, uważnie go obserwując.
– Kurwa! – klnie i zaciska szczękę, kątem oka zauważam, że całkowicie zbielały mu kostki od zaciskania dłoni na kierownicy. – Nie dzisiaj, ma petite, nie dzisiaj.
Kręcę głową jednocześnie pełna podziwu i zawiedziona. Pełna podziwu, bo jaki inny facet byłby w stanie wytrzymać z napaloną kobietą w aucie, nie dotykając jej? Zawiedziona, bo jestem dla niego mokra od momentu, w którym zobaczyłam go tak ubranego w holu rezydencji. Wyglądam przez okno, nie chcąc wyjść na desperatkę, ale co ja biedna poradzę, że on wygląda jak grecki bóg i do tego mówi do mnie, jakby był we mnie szaleńczo zakochany? Odpływam coraz bardziej w krainę fantazji, z której wyrywa mnie dotyk jego ręki na moim kolanie. Cholera. Prąd podniecenia przepływa po moim ciele, docierając do kobiecości.
– Jesteśmy na miejscu.
Kilka sekund później otwiera mi drzwi i pomaga wysiąść. Rozglądam się dookoła i widzę uroczą knajpkę, która wygląda na przytulną. Wchodzimy do środka i pierwsze co rzuca mi się w oczy to przepięknie wykonany napis ,,Coin d'amour"*. Alec wita się z kelnerem, który prowadzi nas do stolika. Wszystko wygląda tu przepięknie i zdaję sobie sprawę, że mój partner włożył naprawdę dużo serca by odnaleźć do miejsce. Nachylam się, po czym całuję go miękko w usta. Alec przez chwilę jest zbyt zaskoczony, by odpowiedzieć, ale nie mija kilka sekund, a czuję jak jego usta napierają na moje.
– Za co to? – pyta się mnie, kiedy w końcu odrywamy się od siebie.
– Za wszystko. – Uśmiecham się delikatnie. – Dziękuję ci za wszystko, Alexandrze.
~***~
Kolacja była przepyszna. Nigdy wcześniej nie byłam tej restauracji, bo nie należała do wykwintnych i wybitnie drogich, w jakich zazwyczaj jadałam, ale jedzenie tutaj było znacznie lepsze niż w wielu ekskluzywnych lokalach i jestem pewna, że będę tutaj stałym gościem. Teraz przechadzamy się z Alexandrem po plaży, trzymając się za ręce. Pomimo, że wieje delikatny wiatr na dworze jest bardzo przyjemnie. Niebo jest czyste i rozgwieżdżone, co sprawia, że chwila staje się jeszcze bardziej romantyczna. Wtulam się w Alexa , a on puszcza moją rękę i obejmuje mnie ramieniem w pasie. Wszystko to sprawia, że ten moment jest idealny. Spacerujemy razem, rozmawiając o błahostkach takich jak ulubiony kolor, zwierzątko, czy najbardziej żenujące wspomnienie z dzieciństwa.
– ... i wtedy weszła mama nakrywając całą naszą piątkę.
Mój śmiech rozbrzmiewa w nocnej ciszy niczym grom, ale jak mam się nie śmiać, kiedy wyobrażam sobie Aleca i jego braci pomalowanych kosmetykami ich mamy, przez ich ośmioletnie siostry? Podobno zrobiły mojemu partnerowi wściekle różowy makijaż, który jak sam stwierdził, kłócił się z kolorem jego oczu. Przystaję i chwytam się za brzuch, bo rozbolał mnie od śmiechu, a Alec udaje zagniewanego, chociaż widzę że się uśmiecha.
– Przestań się ze mnie śmiać, Bella – mówi poważnie, łypiąc na mnie groźnie, na co ja wybucham jeszcze większym śmiechem. – Faktycznie, bardzo śmieszne. Boki zrywać.
O sekundę za późno wyłapuję groźną nutę w jego tonie, bo stoję przyciśnięta do najbliższego drzewa, a Alec bezlitośnie mnie łaskocze. Próbuję mu się wyrwać, ale jest zbyt silny, więc po kilku chwilach poddaję się.
– Dobrze, przestań, przepraszam! To wcale nie było śmieszne! – Alec puszcza mnie, po czym odsuwa się kawałek, obserwując mnie uważnie. – Szkoda, że nie malujesz się na co dzień, nie straszył byś dzieci, Godzillo! – krzyczę, po czym rzucam się do ucieczki.
Ale nie wzięłam pod uwagę dwóch bardzo istotnych czynników. Po pierwsze jestem człowiekiem, na razie, bez żadnych nadnaturalnych zdolności, a mój partner jest wilkołakiem, a do tego wyszkolonym ochroniarzem, czy też wojownikiem, jak kilka razy wcześniej wspomniał. A po drugie, o ile bez problemu poruszam się i balansuję na dziesięciocentymetrowych szpilkach, o tyle bieganie po piasku w takich butach to nie najlepszy pomysł. Kilkanaście metrów dalej potykam się i przed upadkiem ratują mnie tylko silne ramiona Aleca. Już mam mu podziękować, kiedy on chwyta mnie w pasie, po czym przerzuca przez ramię, niczym worek ziemniaków. Krzyczę i biję go moimi małymi, w porównaniu do jego, piąstkami po plecach. Posuwam się nawet do klepnięcia go w tyłek, ale nie daje to żadnego efektu, więc pozostaje mi być niesioną przez niego w nieznanym kierunku. Kilka chwil później mój mężczyzna zatrzymuje się, a ja ląduję na piasku. Mokrym piasku. W wodzie.
Powinnam dodać, że nie mam stanika?
Piszczę i rzucam się na Aleca, czego on się nie spodziewał, bo chwieje się i niezgrabnie ląduje na tyłku. Całuję go namiętnie i czuję jego dłonie błądzące po moich plecach. Ja sama wplatam palce w jego włosy i ciągnę za nie. Alec obraca nas, tak że to teraz ja jestem pod nim, po czym odrywa się ode mnie z jękiem.
– Alec, proszę. Pragnę cię – szepczę.
Mój mężczyzna waha się. Czuję, że jego silna wola jest na wyczerpaniu, bo w udo wbija mi się twardy dowód jego podniecenia. Nie zamierzam mu niczego ułatwiać, więc w miarę możliwości ocieram się o niego każdym skrawkiem mojego ciała. Alec warczy dziko, po czym jego usta opadają na moje w gwałtownym pocałunku, pełnym namiętności i dzikości. Jego dłonie wędrują na moje biodra unieruchamiając je, a usta zsuwają się z pocałunkami wzdłuż szyi, by objąć nimi moje twarde sutki, poprzez szorstkawy materiał sukienki. Doznanie jest tak niesamowite, że jęczę głośno i czuję prądy przepływające przez moje ciało. Alec odrywa się ode mnie, przyglądając mi się wygłodniałym wzrokiem, podciąga moją sukienkę i wciąga głośno powietrze.
– Nie założyłaś majtek. – Jego głos bardziej przypomina warczenie, niż ludzką mowę.
Nie jestem w stanie wykrztusić z siebie słowa, więc kiwam głową, ale wątpię by to zauważył. Opada niżej, obsypując moje uda pocałunkami, aż dociera do mojej gorącej i spragnionej dotyku kobiecości, by złożyć na niej delikatny, niczym piórko pocałunek, a następnie zatopić swój język głęboko we mnie. Zatacza nim koła, a jego dłonie pieszczą moje piersi, doprowadzając mnie na skraj, aż nagle jego język i dłonie znikają. Jęczę niezadowolona, próbując przyciągnąć go do siebie, ale nie daję rady poruszyć tej wielkiej góry mięśni.
– Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie, Bella. Należysz tylko do mnie. Nikomu cię nie oddam. Nigdy.
Nigdzie się nie wybieram. A teraz uwolnij mnie od tego cierpienia!
Alec bez ostrzeżenia zatapia we mnie dwa palce, drugą ręką pieszcząc moje piersi. Ruchy jego dłoni są gwałtowne, a ja będąc już wcześniej na skraju, wybucham, zaciskając się gwałtownie na jego palcach. Mój okrzyk spełnienia ginie w jego ustach, zmiażdżony namiętnym pocałunkiem. Gwiazdy! Widzę, kurwa, pierdolone gwiazdy!
– Je t'aime, Isabello* – szepcze wprost w moje usta.
Nie mam bladego pojęcia co powiedział, ale zabrzmiało to cholernie seksownie i jakoś tak... intymnie. Chyba czas zainwestować w dobry słownik francuskiego. Albo przejść szybki kurs tego języka u dobrego i poczciwego wujka Google. Niezależnie od tego co Alec mi powiedział jedno wiem na pewno: nigdy od niego nie odejdę.
Witajcie ❤️!
Rozdział już po korekcie, mam nadzieję, że się Wam spodoba 😊.
Koniecznie dajcie znać co sądzicie o rozdziale, nie zapomnijcie zostawić gwiazdki ⭐️ i komentarza 💬.
Do następnego,
Wasza Sasha 🖤
*coin d'amour (fr.) - kącik miłości
* Je t'aime. (fr.) - Kocham Cię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro