Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwudziesty pierwszy

Alexander

Kładę Bellę na kanapie, po czym doskakuję do Benedetto i chwytam go za koszulkę, przyciskając do ściany.
– Skąd to, kurwa, wiesz?! - drę się. – Nie ma zapachu jak szczenna wilczyca!
Odpowiada spokojnym spojrzeniem i lekkim uśmiechem. Nie porusza się i nie otwiera ust dopóki go nie puszczam i nie cofam się o krok, chociaż wiem że oczy mi pałają, lodowatym błękitem, jak u każdego wilka w stanie skrajnych emocji.
– Fakt, jej zapach się nie zmienia, ale kiedy tylko ją tu przywieźli, zbadaliśmy ją – odpowiada spokojnie. – Po za tym Patrick powied...
– PATRICK?! PATRICK WALSH?! – drę się tak, że szyby w oknach drżą.
– O co chodzi, Alexandrze? Bella mówiła mi, że z nim była i rozstali się w nieprzyjemnej sytuacji, ale to nie jest powód, by...
– NIEPRZYJEMNEJ SYTUACJI?! – Tym razem to Julian wydobywa z siebie nieludzki ryk. – PRZEZ TEGO CHUJA MOJA SIOSTRA STRACIŁA DZIECKO!
–Co? – Obaj bracia Selvaggio wyglądają na zaskoczonych. – Jakie dziecko?
Patrzymy z Julesem po sobie, a nasze myśli biegną tym samym torem. Unoszę brew w niemym pytaniu, a on kiwa głową.
Czas im powiedzieć.
Więc mówię. Uzupełniam całą historię o fragmenty, które pominęła lub złagodziła Bella. Z każdą chwilą widzę jak twarze Marcello i Benedetto przybierają coraz mroczniejszy wyraz. Kiedy kończę oboje jednocześnie się zrywają i z mordem wypisanym na twarzach kierują się do drzwi.
– Stójcie – warczę i mówię coś co momentalnie poprawia mi humor. – Jako przeznaczony Isabelli mam do niego prawo. To ja będę tym, który wymierzy sprawiedliwość za krzywdy mojej kobiety.
Ponownie bracia przybierają identyczny, zrezygnowany i rozczarowany wyraz twarzy, po czym jednocześnie kiwają głowami, jak jebani bliźniacy. Widać dwadzieścia lat rozłąki nijak nie zerwało ich połączenia.
– A teraz zaprowadźcie mnie do tego kutasa – warczę.

~***~

Dawno nie zajmowałem się torturami, ale dzisiaj z przyjemnością wrócę do dawnych zajęć. Patrzę niespokojnie na Juliana, który uparł się żeby być razem ze mną i braćmi Selvaggio. Wyprosiliśmy jedynie młodego Matteo, chociaż mógłby tu być. Ale nie chciałbym, żeby ktokolwiek widział tą najmroczniejszą cząstkę mojej duszy. Ojciec Isabelli już widział mnie w akcji, podejrzewam, że jego brat również niejednokrotnie widywał tortury, ale Jules nigdy jeszcze tego nie doświadczył i szczerze mówiąc wolałbym, żeby mnie nie widział w takim stanie. Ale nic nie poradzę na jego upartość. Powiedział, że jest moim guerreiro i nic go nie oddzieli ode mnie, a na pewno nie będę go chronił przed samym sobą, bo jak sam stwierdził:
Jesteśmy jednym.
Ten sam mrok który mieszka we mnie, jest także w Julianie. Wiem, że moje oczy ciągle się jarzą błękitnym blaskiem, bo Jules jest moim lustrzanym odbiciem. Nie jest to rzadkość, ponieważ występuje, kiedy wilkołak znajduje się w stanie największego wzburzenia. Chociaż jesteśmy emocjonalnymi i wybuchowymi istotami, to wielu z nas doświadcza tylko tego podstawowego uczucia, związanego z naszą naturą. Wszystko co potężniejsze i bardziej dzikie, nie dotyka przeciętnych przedstawicieli naszego gatunku.
Całą czwórką wchodzimy do pokoju, w którym przetrzymywany jest Patrick. Na nasz widok podnosi się z kpiącym uśmiechem, który gaśnie kiedy widzi w jakim stanie jesteśmy z Julianem.
– Alfo? Co się dzieje? – pyta spokojnie, chociaż wyczuwam w jego głosie napięcie.
Benedetto nie odpowiada, tylko odsłania stojącego za nim Marcello. Skurwiel, który skrzywdził moją kobietę gwałtownie blednie na jego widok, a potem przenosi wzrok na Julesa i widzę jak trybiki w jego głowie przeskakują, a on łączy wszystkie fakty w całość. Razem z guerreiro podchodzimy do niego i wywlekamy na korytarz. Ciągniemy go na dół do piwnic. W jedno konkretne miejsce.
Do sali tortur.
Przed wejściem stoi Matteo, a ja do tej pory szarpiący się skurwiel, rozluźnia się. Młody otwiera nam drzwi, a sam podchodzi do łańcuchów wiszących z sufitu i przymocowanych na ziemi.
Zupełnie jak u nas.
Młody przypina jego ręce, a ja zauważam że ma rękawiczki, czyli łańcuchy są srebrne. Cudownie. Patrick syczy kiedy metal styka się z jego skórą, ale nie przerywa intensywnego wpatrywania się w Matteo. Odzywa się dopiero kiedy jego kończyny są unieruchomione.
– Matt, nie wiem co oni ci naopowiadali, ale to wszystko stek bzdur!
Młody patrzy na niego nienawistnym wzrokiem i widzę jak jego oczy ciemnieją.
– Stek bzdur powiadasz? – syczy. – Mojej kuzynce też to powiesz?
– Kuzynce? – kutas jest ewidentnie zdziwiony, mój dar nie kłamie, chociaż nie wiem jakim idiotą musi być, że nie skojarzył podobieństwa wyglądu i nazwiska pomiędzy Marcello i Benedetto.
Wybucham niekontrolowanym śmiechem, a wszyscy w pokoju patrzą się na mnie jak na wariata. Jedynie Jules unosi pytająco brew, wyczuwając że za moim nagłym poczuciem humoru coś się skrywa.
– Widocznie nasz obecny tu przyjaciel, szukając u was schronienia, nie miał pojęcia kim jesteście. – Idiota rozgląda się po pokoju, zatrzymując wzrok na Marcello i Benedetto. – Tak, Sherlocku. Marcello i Benedetto to bracia. Powiem ci więcej, Bella to moja mate.
Jeśli wcześniej był blady to teraz jest, kurwa, biały. Wszystkie kolory odpływają z jego twarzy, a ja uśmiecham się diabolicznie.
– Ta mała dziwka mnie zdradziła i próbowała mi wmówić, że to moje dziecko!
Podchodzę do niego i oddaję serię szybkich ciosów w jego brzuch. Nie chcę go za bardzo uszkodzić... na razie. To przypomina mi o jeszcze jednej kwestii. Przenoszę swój wzrok na Matteo i pokazuję mu głową drzwi.
– Zostaję – mówi twardo. – Chcę słyszeć jak cierpi. Chcę widzieć jak każda łza, którą wylała moja kuzynka zostaje pomszczona.
Kiwam głową, bo wygląda teraz zupełnie jak Jules, kiedy się na coś uprze. A jak on się na coś uprze to nie ma zmiłuj, nie zmieni zdania. Dociera do mnie jeszcze jeden fakt – mój dar milczał, kiedy chuj mówił, że Bella go zdradziła, tak jakby mówił prawdę. Milczał również kiedy moja przeznaczona mówiła, że zawsze była mu wierna, więc coś tu jest kurewsko nie tak.
– Ona cię nigdy nie zdradziła – mówię.
– Nie znasz jej. Więź przysłania ci prawdę. To zdradziecka kurwa – drze się. – Dałbym jej wszystko, gdyby była wierna.
I znowu mówi prawdę.
Co tu się, do kurwy nędzy, odpierdala?!
– Widzisz, mam pewien dar – tłumaczę mu, jednocześnie wybierając ze stołu strzykawkę z przeźroczystym płynem. – Potrafię wyczuć kiedy ktoś kłamie. A kiedy ona mówiła mi, że nigdy cię nie zdradziła, mówiła prawdę.
Kutas mruży oczy, ale pozostaje spokojny, kiedy wstrzykuję mu do żył substancję.
– Co to? – pyta, zadziwiająco opanowany, jak na przebywanie w pokoju z pięcioma wilkołakami, z których każdy chce go rozszarpać na strzępy.
– Substancja wywołująca połowiczną przemianę – tłumaczę, bo nie mam zamiaru bawić się w „zgadnij chuju".
– Ona nie mogła być ze mną w ciąży! Zawsze się zabezpieczaliśmy – mówi, a ja prycham. – Po za tym... jestem, kurwa, bezpłodny!
I zagadka rozwiązana. On rzeczywiście wierzył w to, że ona go zdradziła, dlatego mój dar milczał.
– Widać ktoś cię wprowadził błąd, bo jakoś zrobiłeś dziecko mojej mate. Dziecko, które zabiłeś – warczę, po czym rozcinam nożem jego ubrania, tak że wisi przed nami całkiem nagi. – I za to mi zapłacisz.
Substancja zaczyna działać, bo widzę jak wyrastają mu pazury, kły, a także wydłużają się uszy. Wybieram ze stolika jeden z mniejszych, srebrnych noży i staję na stołku przy jego lewej ręce.
– Wiesz co? – mówię, a bardziej warczę. – Nie sądzę, żeby pazury ci się kiedyś jeszcze przydały.
Wycinam pazura, tak żeby uszkodzić jak najmniej palca, a skurwiel wrzeszczy jak opętany. Robię to samo z pozostałymi pazurami na obu rękach, a także na stopach. Patrick naprzemiennie krzyczy i płacze, ale na mnie nie robi to wrażenia. Chociaż to nie do końca prawda.
Każdy jego krzyk jest jak miód dla mojej czarnej duszy.
Odrzucam nóż na bok, sięgając po obcęgi. Wszyscy rzucają mi zdziwione spojrzenie, ale nie zwracam na to uwagi podchodząc do skurwiela i zakleszczając obcęgi na jednym z kłów. Zanim ktokolwiek zdąży cokolwiek powiedzieć ciągnę z całej siły wyrywając go. Operację powtarzam z pozostałymi kłami, a po pomieszczeniu rozchodzi się charakterystyczny zapach.
– Ty mały chuju, zeszczałeś się? – pytam retorycznie.
To co mu zrobiłem to największa kara dla wilkołaka, jaka może go tylko spotkać. Nie ma nic gorszego. Ale to nie koniec.
To dopiero pierdolony początek.
Tamto było karą dla wilka. Teraz kurwa zemsta za moją kobietę. Wybieram kolejny nóż z kolekcji i rozpoczynam swoje dzieło. Robię mu setki nacięć. Na rękach. Nogach. Plecach. Brzuchu. Stopach. Krew cieknie z każdej rany, ale uważam żeby nie przegiąć. Facet będzie cierpiał tak długo jak to tylko możliwe. Odrzucam nóż i podchodzę do stołu, uśmiechając się diabolicznie. Wyciągam rękę po srebrne igły, kiedy czuję czyjąś ciężką dłoń na ramieniu. Odwracam się i napotykam spojrzenie wściekle jarzących się oczu Juliana. W pierwszym momencie myślałem, że chce mnie powstrzymać, ale widząc wściekłość w nim buzującą, wiem że się myliłem.
– Daj mi to zrobić – charczy, a ja doskonale wiem o co mu chodzi.
Podaję mu rękawiczki, a kiedy je nakłada, odsuwam się obserwując, jak bierze ze stołu kilkadziesiąt igieł. Rusza w kierunku naszej ofiary, a ja dostrzegam w nim tą samą bestię, która jest we mnie. Dzikość. Szaleństwo. Żądzę mordu. Chęć pomszczenia bliskiej osoby.
– Na początku myślałem, że jesteś w porządku – mówi, chociaż trzeba się wysilić, żeby zrozumieć co dokładnie próbuje wyartykułować. – Ale kiedy zauważyłem, co robisz mojej malutkiej siostrzyczce, zacząłem cię nienawidzić. Jeszcze nigdy nie czułem tak potężnej nienawiści. A to była zaledwie namiastka tego, co odczuwam teraz, jako wilkołak. Jednej rzeczy żałuję. Żałuję, że nie dorwałem cię zanim pojawił się Alec, bo miałbym pełne prawo zrobić z tobą to co robi on. A tak muszę się zadowolić tylko tym.
Mówiąc to podnosi igłę, tak że więzień może ją dokładnie obejrzeć, a potem z pełnym zamachem wbija ją w jego jądro. Patrick krzyczy straszliwie, a ja przymykam z błogością oczy, słuchając jego wrzasków. Jules wbija w jego jądra igłę za igłą, aż są naszpikowane niczym poduszeczki na igły. Odwraca się do nas, a na jego ustach formuje się szeroki uśmiech, a z ramion znika napięcie, które było tam skumulowane.
– Dziękuję – mówi poklepując mnie po ramieniu.
Kiwam mu głową w odpowiedzi, a następnie wybieram kolejny nóż ze stołu.
Specjalny.
Patrick widzi co niosę i szarpie się w łańcuchach, drąc mordę, bo każdy jego ruch powoduje obijanie się jego, naszpikowanych igłami, jaj. Podchodzę do niego z sadystycznym uśmiechem i rozcinam skórę na podbrzuszu, dookoła jego chuja. Kretyn rzuca się na wszystkie strony, sprawiając że muszę mocniej przyciskać nóż.
– Jules – mruczę, a on momentalnie znajduje się przy więźniu.
Chwyta go w silny uścisk, uniemożliwiając mu jakiekolwiek poruszenie się. Robię długie, płytkie nacięcia wzdłuż jego kutasa, ciesząc się z każdego agonalnego jęku, który z siebie wydaje kat mojej mate. Poważam nożem skórę, a następnie jednym, szybkim i kurewsko bolesnym ruchem ciągnę za nią, zrywając pasek skóry z jego chuja. Obrywam tak pasek za paskiem, aż nie pozostaje na jego chuju żaden fragment skóry.
– Przestań – krzyczy. – Błagam, przestań!
Krzycz, krzycz, chętnie posłucham.
– A ty przestałeś jak błagała? – odzywa się Matteo, a jego głos jest warczący, jakby ledwie się powstrzymywał przed przemianą. – Przestałeś kiedy błagała cię o życie, nie swoje, ale waszego nienarodzonego dziecka?
Patrick spuszcza głowę, pokonany słowami piętnastolatka, a ja uśmiecham się lekko, z uznaniem dla siły jego charakteru. W końcu ten człowiek przez ostatnie dwa lata był jego przyjacielem. Podchodzi do stołu zagarnia butelki z płynnym srebrem, po czym wylewa je na jego rany, a przede wszystkim na oskórowanego fiuta.
– Za moją kuzynkę, skurwielu – charczy dziko, a jego oczy są całkiem czarne.
Wrzask, który rozchodzi się po pomieszczeniu jest nieludzki, a ja przez chwilę zastanawiam się, czy nie zakończyć łaskawie jego cierpień, ale jeszcze nie.
Jeszcze  jebana wisienka, na pierdolonym torcie.
– Wiesz może bym się teraz zlitował nad tobą – mówię i mam ochotę roześmiać się na widok nadziei w jego oczach. – Ale Bella opowiedziała mi ciekawą historię. O jednym, jedynym razie kiedy po tym plugawym oskarżeniu o zdradę wykorzystałeś ją seksualnie. I wiesz co? Chętnie się dowiem jakie to uczucie dla ciebie być stroną wykorzystywaną.
Zabieram ze stołu moją ulubioną zabawkę. Pałkę i wysuwanymi kolcami.
Srebrną pałkę z pieprzonymi srebrnymi kolcami.
Staję za nim z sadystycznym uśmiechem, a skurwiel próbuje się szarpać, chociaż nie ma żadnych szans na ucieczkę. Wbijam mu pałkę w dupę, głęboko, z całą siłą jaką posiadam. Krzyczy przeraźliwie, ale to nie koniec. Naciskam guzik i czuję jak kolce wysuwają się z pałki i zahaczają o coś. Okręcam nią kilka razy i wykonuję również ruchy w przód i w tył, a krew tryska mu z odbytu. Patrick wrzeszczy jak opętany, a ja dopiero teraz czuję jak wściekłość mnie opuszcza.
W końcu dostał to na co zasłużył.
Zostawiam go tak i wyciągam broń. Obchodzę go dookoła, kiedy drzwi do sali otwierają się, a w przejściu staje Bella. Zamieram, przerażony.
Jestem cały upierdolony krwią i mierzę do torturowanego człowieka. KURWA!
Ale moja mate zaskakuje mnie, tak jak zazwyczaj. Posyła mi słaby uśmiech, po czym kieruje swój wzrok na więźnia.
– Powinnam ci współczuć, ale nic nie czuję – mówi zimno. – Nasze dziecko nie zasługiwało na śmierć, tak jak ty nie zasługujesz na życie, Walsh.
– Selvaggio – charczy. – Nazywam się Selvaggio. Moim ojcem jest Emilio Selvaggio, kuzyneczko.
Rzucam szybkie spojrzenie na Marcello, a kiedy ten kiwa głową pociągam za spust. Niezależnie od tego co chciał powiedzieć, żeby się uratować, nawet jeśli to była prawda, nie miał prawa żyć. Nie kiedy skrzywdził tak bardzo moją mate. Bella podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramionami w pasie, nie zważając na krew która pokrywa mnie całego. Chowam pistolet za pasek i zamykam ją w szczelnym uścisku, czując jak spokój ogarnia całe moje ciało. Mój dom jest tam gdzie ona i nasze dziecko. Nigdy więcej nie pozwolę jej skrzywdzić, nikomu.




Witajcie ❤️!

Rozdział już po korekcie, mam nadzieję, że się Wam spodoba 😊. Jak myślicie P. mówił prawdę czy kłamał? To co się stało zmieni coś między Alekiem i Bellą? No i jak myślicie jakiej płci będzie dziecko?

Koniecznie dajcie znać co sądzicie o rozdziale, nie zapomnijcie zostawić gwiazdki ⭐️ i komentarza 💬.

Do następnego,

Wasza Sasha 🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro