Rozdział szesnasty
Isabella
Alec wrócił wczoraj w nocy z uśmiechem tak szerokim, że nie miałam serca psuć mu humoru kłótnią, ale nie odpuszczę tego tematu. Jak mógł poślubić mnie na sposób wilkołaków i mi o tym nie powiedzieć? Spoglądam na jego spokojną twarz i mimowolnie się uśmiecham. Wygląda tak niewinnie i łagodnie. Wracam myślami do wczorajszego dnia, kiedy poprosił mojego brata o zostanie jego guerreiro. Nie mogłam uczestniczyć w ceremonii, ale Alec opowiedział mi tyle ile mógł. Kiedy z niej wrócił był zalany w pestkę, a ja słyszałam innych, mieszkających na tym samym piętrze co my. Niektórych nawet widziałam i nikt nie wyglądał lepiej niż on. Nie wiem co pili, ale musiało być niezwykle mocne, skoro mój brat, który ma łeb mocny, niczym jakiś cholerny Hulk, wyglądał jakby odróżnienie lewej strony od prawej było wyzwaniem godnym nagrody Nobla. Poruszenie Aleca wyrywa mnie z zamyślenia, więc spoglądam na niego i widzę jak szuka mnie koło siebie. Kiedy nie wyczuwa mnie, podrywa się gwałtownie i rozgląda panicznie dookoła.
– Bella – jęczy. – Jesteś tutaj.
Siadam koło niego i wtulam się w jego klatkę piersiową, czując jak natychmiastowo się rozluźnia.
– Bałem się, że uciekłaś po wczorajszym. Nie przeżyłbym tego.
– Alec, to że jestem zła nie znaczy, że od razu będę od ciebie uciekać. Ale wiesz że musimy o tym porozmawiać?
Wzdycha i kiwa głową, ale odnoszę wrażenie, że nie kwapi się do tej rozmowy. Opada na poduszki, zamykając mnie w stalowym uścisku. Niecałą minutę później jego oddech wyrównuje się, a on ponownie zapada w głęboki sen.
~***~
Dopiero o szesnastej mój partner zwleka się z łóżka i bierze prysznic, który niemal na nim wymuszam, bo wcześniej miałam wrażenie jakbym leżała koło gorzelni. Niechętnie, ale dał się przekonać.
Czasami trzeba używać ciężkich argumentów.
Dwadzieścia minut później Alec jest już odświeżony i wygląda o niebo lepiej. W międzyczasie skoczyłam do kuchni po kilka kanapek, elektrolity i kawę, a teraz obserwuję jak mój mężczyzna pochłania to wszystko w zastraszającym tempie.
– Jak było?
Postanowiłam zacząć od lekkiego tematu, żeby nie skazywać się na ciężką atmosferę już na samym początku. Alec spogląda na mnie, a jego spojrzenie rozjaśnia się.
– Nawet nie wiedziałem, że można się tak czuć. Myślałem, że całe życie będę polował sam. Jasne mam bliźniaków, którzy zawsze osłaniają moje tyły, ale guerreiro to coś zupełnie innego. Już od początku, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Juliana ledwie żywego w łóżku, wiedziałem że to będzie dla mnie ktoś wyjątkowy. Na początku myślałem, że chodzi w tym wszystkim o ciebie, ale na pierwszym treningu zrozumiałem jak bardzo się myliłem. Chociaż nigdy wcześniej nie widziałem walczącego Juliana, doskonale wiedziałem jaki ruch wykona i co powinienem zrobić, żeby się do niego dopasować.
Spogląda na mnie, a jego spojrzenie jest roziskrzone i widzę, jak bardzo to wszystko go uszczęśliwiło. Splata nasze palce i zaczyna gładzić wierzch mojej dłoni kciukiem.
– Kiedy zrozumiałem, że to mój guerreiro poczułem przerażenie. Bałem się, że kiedy mu zaproponuję przejście ceremonii i kiedy zrozumie jak wielkie ryzyko się z nią wiąże odmówi mi. Wyśmieje. Powie, że nie jestem wart takiego ryzyka. A on całkowicie mnie zaskoczył. Tak jakby doskonale wiedział co czuję i wiedział co powinien zrobić, żeby ukoić moje nerwy. – Całuje mnie w czubek głowy zanim kontynuuje. – Sama ceremonia była niesamowita. To najlepsze słowo, jakim mogę ją opisać. Później była impreza i nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak się upiłem. Ale tym razem świętowaliśmy z Julianem naszą ceremonię i nie mogliśmy opuścić żadnego toastu, a uwierz mi było ich naprawdę sporo.
Śmieje się cicho i przesuwa prawą rękę, tak żebym dokładnie mogła obejrzeć tatuaż, który zdobi jego przedramię.
– Ten niebieskooki symbolizuje Juliana, a ten drugi mnie. Jesteśmy tak różni, a jednak uzupełniamy się jak nikt inny. Och, ma petite, ty i twój brat daliście mi tak wiele, że nie wiem jak kiedykolwiek wam się odwdzięczę.
– Nie musisz nam się odwdzięczać Alec, bo dałeś nam równie wiele. A nawet gdybyś nie dał nam nic, zrobilibyśmy to jeszcze raz i bez wahania, a wiesz dlaczego? – Kręci głową, spoglądając na mnie z wyczekiwaniem.
– Bo zarówno ja, jak i Jules, kochamy cię. W momencie w którym wkroczyłeś do naszego domu stałeś się naszą rodziną i jesteśmy gotowi poświęcić dla ciebie wszystko.
Alec przyciąga mnie do siebie i namiętnie całuje, wlewając w ten pocałunek wszystkie uczucia, które w sobie ma. Moje serce gubi na chwilę rytm, żeby zacząć bić dwa razy szybciej. Mój partner wsuwa ręce pod moją bluzkę, a ja z bólem serca odsuwam się od niego. Alec patrzy na mnie zdezorientowany i marszczy brwi.
– Wiesz, że nie unikniemy tej rozmowy, a ja nie chcę odkładać jej na później.
Kiwa zrezygnowany głową, ciężko wzdychając, oczekując mojej tyrady. Ale jak na złość, widząc jego przybitą postawę wszystkie wściekłe słowa, którymi chciałam go obrzucić uciekają ode mnie.
– Dlaczego? – pytam cicho, a on unosi zdziwiony brwi. – Dlaczego mi nie powiedziałeś co oznacza w naszym świecie sparowanie? Dlaczego nie powiedziałeś, że stałam się twoją żoną?
– Isabello... – urywa na chwilę, żeby po kilku sekundach kontynuować niepewnym głosem. – Wytłumacz mi proszę jedną rzecz. Jesteś na mnie zła, bo ci nie powiedziałem, że po pełni stałaś się moją żoną, a nie dlatego, że się nią stałaś?
Jego wypowiedź jest zagmatwana i dopiero po kilkudziesięciu sekundach dociera do mnie o czym on mówi. Zatyka mnie z wrażenia, gdy dociera do mnie, że on myślał, że ja nie chcę zostać jego żoną.
Jak mogłabym nie chcieć?
– Alexandrze. – Rzadko używam jego pełnego imienia, ale tym razem jest to konieczne. – W żadnej sekundzie nie żałowałam, że jestem twoją żoną. Jestem zła, bo mi nie powiedziałeś z czym wiąże się noc pełni. Jest mi przykro, bo nie oświadczyłeś mi się jak normalny człowiek. Ja wiem, że zwyczaje tutaj są inne, ale pamiętaj że zostałam wychowana jako człowiek. Zawsze marzyłam o ślubie, jak z bajki. O białej sukni. O tym, że tata poprowadzi mnie do ołtarza. Chciałam móc powiedzieć ci tak przed Bogiem i rodziną. A postawiłeś mnie przed faktem dokonanym, w dodatku informując mnie o tym przed całą watahą. To boli.
– Mon Dieu, Isabello. – Zgarnia mnie w objęcia, całując w czoło. – Nie miałem pojęcia, że to dla ciebie takie ważne. Nie sądziłem... Nie przypuszczałem...
Urywa i patrzy na mnie zagubionym wzrokiem. A ja dostrzegam, jak bardzo jest zagubiony mój, z pozoru, silny mężczyzna. Poskładał mnie z odłamków, na które byłam potrzaskana, ale nie wierzy w swoje możliwości. Znalazł miłość swojego życia, jak sam powtarza, ale nie wierzy że mogłabym go kochać tak bezwarunkowo, jak on mnie.
-– Bałem się, że jeśli ci powiem to uciekniesz ode mnie. Przerażała mnie myśl, że jeśli ci się oświadczę to wyśmiejesz mnie i odejdziesz. A ja nie zniósłbym tego. Nigdy, nikomu cię nie oddam, chérie. Jesteś całym moim światem.
Nie odpowiadam mu, tylko całuję go namiętnie. Nie wiem, jak mu wyjaśnić to co czuję, jak pokazać mu jak bardzo go kocham i jak uświadomić go, że nigdy go nie opuszczę, więc robię to w jedyny sposób na jaki potrafię. Wyjaśniam ciałem. Pokazując oddanie w każdej sekundzie naszego zbliżenia. Bo to już nawet nie jest seks. Odkrywamy nawzajem swoje ciała, wielbiąc każdą sekundę wspólnego czasu.
~***~
Nasz pobyt u rodziców Aleca zbliża się ku końcowi, a on często znika razem z Julianem, a nawet jak pojawia się w domu to niewiele mówi. Kiedy próbuję go wypytać o powód jego dziwnego zachowania skutecznie rozprasza moją uwagę pocałunkami i czymś znacznie przyjemniejszym. Kiedy pytam Juliana, zbywa mnie krótkim stwierdzeniem:
Pracujemy nad czymś bardzo ważnym z moim guerreiro.
Jacques i Rafael uśmiechają się tajemniczo, a kiedy raz ich przycisnęłam powiedzieli, że to sprawy między guerreiro, które muszą pozostać pomiędzy Julianem i Alexandrem. Kilkakrotnie widziałam jak Jules i Maddy spacerowali po lesie w wilczej formie i wyglądali na bardzo... wyluzowanych. Nie było między nimi takiej chemii, jak między mną a Alekiem, ale co się dziwić, kiedy Madeleine jest praktycznie jeszcze dzieckiem. Nawet rodzice mojego przeznaczonego rzucają mi dziwne spojrzenia, o których nie wiem co sądzić. Czy uważają, że zachowałam się skandalicznie? Może powinnam przeprosić za moje zachowanie po tym jak Alec powiedział, że jestem jego żoną? Podnoszę się z kanapy, żeby porozmawiać o tym z Crystal, ale w tym momencie do pokoju wchodzi Julian i posyła mi tak szeroki uśmiech, że dziwię się, że twarz mu nie pękła na pół.
Co ten patafian kombinuje?
– Izzy, siostrzyczko, dawno się nie widzieliśmy – mówi radośnie, czym automatycznie wzbudza moje podejrzenia.
– Jules, widzieliśmy się niecałe trzy godziny temu.
– Tak? Zapomniałem – szczebiocze jak nastolatka, a w mojej głowie już nie świeci czerwona lampka, tylko migocze wielki ostrzegawczy neon. – Ale dotrzymasz towarzystwa bratu prawda? Czuję się taki samotny!
– Jules...
Nie kończę, bo ten idiota chwyta mnie na ręce i przewiesza przez ramię niczym worek kartofli.
– Julianie Christopherze Selvaggio! Postaw mnie w tej chwili na ziemi, ty idioto! – Biję go po plecach, ale braciszek nawet nie raczył tego zauważyć.
– Daj spokój, siostrzyczko. Musisz się trochę zabawić, inaczej ten kij, co go masz w dupie, na stałe ci przyrośnie i pozostanie nam tylko grabki doczepić, żebyś jakiś pożytek z niego miała.
– Jules, ty kretynie!
– Tak, mów mi jeszcze. Moje ego jest wygłodniałe, a ty chyba dawno nie krzyczałaś. Muszę porozmawiać z moim guerreiro, bo najwyraźniej nie potrafi zająć się tobą w łóżku jak należy!
Czerwienieję i wyduszam z siebie jakieś dziwne stęknięcie, totalnie zażenowana.
– Po za tym widziałem jego boa, chłop ma się czym pochwalić, ale mała musisz mu powiedzieć, ze nie masz satysfakcji z seksu! O wiem! Twój brat jest jednak genialny! Pokażę mu kilka pozycji, powiem co i jak się robi, to od razu zauważysz różnicę!
– Błagam nie – jęczę.
– Ech, siostra, ja nie wiem po kim ty jesteś taka. Powinienem ci tłumaczyć, że seks można uprawiać codziennie i to w różnych pozycjach? To nie jest tak, że jeden numerek po ciemku, raz w tygodniu i więcej nie można. W końcu Pan powiedział idźcie i się rozmnażajcie! A ja myślałem, że z Aleca porządny gość...
– Dość! – krzyczę. – Seks z Alekiem jest obłędny i robimy to wielokrotnie wciągu dnia, kurwa!
– No i to chciałem usłyszeć. – Stawia mnie na ziemi patrząc na mnie z szelmowskim uśmiechem.
A ja nie wytrzymuję i walę go z pięści w klatkę piersiową. Przynajmniej taki był mój zamiar, bo Jules łapie mój nadgarstek zanim zdążyłam go uderzyć. Kurwa!
– Czy ty próbowałaś mnie uderzyć, siostrzyczko? – Jego ton jest kpiący.
– Wielokrotnie ci dzisiaj przywaliłam, kretynie!
– Przepraszam najmocniej, una bambina. Następnym razem postaram się zauważyć, kiedy mnie bijesz.
– Nie jestem małą dziewczynką!
– Dla mnie zawsze będziesz. La mia sorellina.* I muszę dbać o twoje dobro.
Jego ton nagle zmienia się na poważny, a ja wyczuwam, że przestał żartować.
– Dlatego, niezależnie od tego co by się nie działo pamiętaj, że zawsze tu będę. I zawsze ci pomogę, sorellina. – Julian zagarnia mnie w ramiona, w uścisk pełen braterskiej miłości i troski.
– Grazie, fratello.* A teraz powiedz po co mnie tu przyniosłeś.
– Ja go poprosiłem. – Zza moich pleców dochodzi dobrze znany mi głos, więc się odwracam. – Dzięki, Jules, ale nie musiałeś tego robić w tak ostentacyjny sposób.
– Jakbyś mnie nie znał, Alex – prycha. – Nie ma za co, ale na mnie już pora.
– Alec, po co to wszystko? – pytam rozglądając się dookoła.
Jesteśmy nad jakimś leśnym jeziorem, na okolicznych drzewach zawieszone są łagodnie świecące lampiony, a Alexander ma na sobie garnitur. Pod jednym z drzew stoi nakryty stolik, a na nim wazon z ogromnym bukietem róż, świece, a także jedzenie i wino.
Romantyczna kolacja we dwoje.
Musze przyznać, ze Alec naprawdę się postarał. Jeśli to było to czym się zajmował przez ostatnie dnie to już rozumiem jego tajemniczość. Chciał mi po prostu zrobić niespodziankę, która zdecydowanie się udała.
– Bella, dużo ostatnio myślałem o tym co mi powiedziałaś i myślę, że masz rację. Nie zasługiwałaś, żeby dowiedzieć się o wszystkim w taki sposób, zwłaszcza że obdarzyłaś mnie zaufaniem po tym wszystkim co przeszłaś. Chcę żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie najwspanialszą kobietą na świecie. Odkąd pojawiłaś się w moim życiu nie zauważam innych dziewczyn. Nie jestem idealny, dźwigam ciężkie brzemię, ale patrzę na ciebie i staje się ono lżejsze. Patrzę na ciebie i widzę dzielną kobietę, która odważyła się stanąć u mojego boku. Kobietę, która nie zawahała się stanąć w mojej obronie przeciwko rodzonemu bratu. Stałaś się moim światem, mon amour. Życie zanim cię poznałem wydaje mi się takie puste. Kiedy nie ma ciebie obok zastanawiam się co robisz, czy wszystko w porządku i mój umysł od razu sięga twojego. Wcześniej egzystowałem, a teraz czuję, że oddycham pełną piersią.
Alec nabiera powietrza, a ja uświadamiam sobie, że ma rację. Kiedy nie ma go koło mnie mój umysł automatycznie sięga jego, żeby sprawdzić, czy wszystko dobrze. Mój przeznaczony opada na kolano wyjmując granatowe, aksamitne pudełeczko, a mi łzy zamazują widok.
– Isabello Selveggio, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na tej, i każdej innej, planecie i zostaniesz moją żoną?
Przez chwilę brakuje mi słów i wpatruję się w piękny pierścionek z szafirem, który jest otoczony małymi diamencikami.
– Tak – szepczę, a Alec wsuwa mi pierścionek na palec, po czym porywa mnie w ramiona i całuje, wkładając w ten pocałunek całą nadzieję i miłość, która krąży między nami.
Miłość, którą czujemy.
Nadzieję, którą mamy.
Witajcie ❤️!
Rozdział już po korekcie, mam nadzieję, że się Wam spodoba 😊.
Koniecznie dajcie znać co sądzicie o rozdziale, nie zapomnijcie zostawić gwiazdki ⭐️ i komentarza 💬.
Do następnego ,
Wasza Sasha 🖤
* la mija sorellina (it.) - moja mała siostrzyczka
*Grazie, fratello. (it.) - dziękuję, bracie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro