Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXV

-Gavi-

Na szczęście nasz gość wybierał się już do domu. Jak się niezmiernie cieszę. Goszczenie go u nas nie było w cale przyjemne. Popatrzyłem się na niego ostatni raz i zaszyłem się w swoim pokoju. Nikt mi nie będzie przeszkadzał. Po chwili ktoś zapukał do drzwi i jeszcze raz zobaczyłem jego twarz.

- Trzymaj się mały - pogłaskał mnie po głowie. - Szczęścia życzę i przepraszam za mamę - odwrócił się i chciał odejść, ale pobiegłem za nim i go przytuliłem. Lekko pogłaskał moje plecy. - No już.. nie rozklejaj mi się tutaj.. - zamknąłem oczy i chwilę tak stałem. Akurat przechodził trener.

- Kapitan zawsze będzie kapitanem huh? - powiedział patrząc na nas. Pokiwał głową i zostawił nas samych. Dalej przylepiałem się do Hiszpana.

- Czy to znaczy, że mi wybaczasz? - powiedział z nadzieją, a ja lekko pokiwałem głową. - Zorientowałem się, że zdradziłem najlepszą kobietę na świecie i że to wszystko moja wina. Wiem, że nie odda Ci to matki, ale mogę.. mogę czasami do Ciebie wpadać i spędzać z tobą czas.. - z moich oczu popłynęły łzy, które od razu otarłem.

- Byłoby miło - wyszeptałem. Okazało się, że planował pojechać jeszcze do Shakiry z kwiatami. Zostałem sam, ale nie byłem już taki zły. Przeszło mi. W tedy zadzwonił mój telefon.

- Hej z tej strony Courtois.. - zaczął mężczyzna po drugiej stronie telefonu. - Wpuścisz mnie? Chciałbym zabrać Marca na randkę - ooo jak słodko. Rozłączyłem telefon i zbiegłem na dół. Otworzyłem mu drzwi naszego hotelu. - Dzięki Gavi, na Ciebie zawsze można liczyć - lekko pogłaskał mnie po głowie i udaliśmy się do kuchni.

- No nikt mi nie pomaga w tym domu - Lewandowski kroił marchewkę do sałatki, a ter Stegen siedział na telefonie, popijając alkohol. - No wszystko robię sam! - Niemiec nie spuścił wzroku z urządzenia.

- Pomóc Ci? - zapytałem, kiedy Thibaut podszedł z tyłu za Stegena. Lewandowski się na mnie spojrzał z uśmiechem.

- Nie, nie trzeba, ja sobie radzę, a ty usiądź i odpoczywaj - zrobiłem to, co mi kazał. - No nikt mi tu kurwa nie pomaga! - chyba oni po prostu tak mają. Belg objął mocno swojego chłopaka i pocałował go w policzek. Marc się wzdrygnął, ale uśmiechnął się na jego widok.

- Cześć Thi - pocałowali się w usta. - Przyjdziemy na obiad - powiedział w stronę Polaka i skierował się na górę ze swoim gościem.

- No oczywiście, a do mnie to ta Francuzka bagieta nie przyjechała - mruknął pod nosem. Kolejny telefon tym razem do Lewego. - Czego? No tak jestem.. halo? - odłożył urządzenie. - Taka to z nim rozmowa. Tym razem do kuchni wpadł Karim, a za nim Pedri.

- Cześć kochanie - Robert się odwrócił w jego stronę z uśmiechem. - To dla Ciebie - dostał kwiaty i szeroko się uśmiechnął. - Kocham Cię głupi Polaku - wpił się w jego usta, a my z Pedrim wymieniliśmy tylko spojrzenia.

- Też Cię kocham bagietko - odłożył nóż, a ja miałem wrażenie, że Benzema zaraz weźmie go na blacie, więc pociągnąłem Pedriego i opuściliśmy pomieszczenie.

♥ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـﮩﮩﮩﮩـ٨ﮩﮩـ٨ﮩ♥

Rozdziału nie było od 17 lipca, a więc jest i on. Ktoś jeszcze pamięta o tej książce?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro