XXI
-Vinícius-
Miałem lecieć samolotem do Gaviego, ale okazało się, że on przyleciał do mnie. Jak wylądowałem u nic to poszedłem do tego hotelu. Przy okazji miałem przekazać coś Stegenowi od Courtoisa. No, ale żeby tak spierdolić z łóżka temu Belgowi? Aj, aj, aj Ci Niemcy.. Słysząc, że Gaviry nie ma i mam się udać do Madrytu, bo tam jest myślałem, że wybuchnę.
Przespałem się przez podróż. Wysiadłem z samolotu i zacząłem się rozglądać, żeby wypatrzeć Gavire. Uwierzcie mi, że to nie było takie proste, bo on często się przemieszcza i nie umie wystać w jednym miejscu. No kurwa chyba do niego zadzwonię. Ktoś skoczył mi na plecy.
- Vini!! - już się do mnie przykleił. Cała Gavirka. Odkleił się i przykleił z przodu. Pocałowałem go w policzek, bo inaczej nie pozwalało mi jego przytulanie. Położyłem rękę na jego dupie. Benzema powiedział, że to się mu spodoba. Odsunął się trochę i pocałował mnie w usta. Nasz pocałunek był taki namiętny. Oczywiście to ja dominowałem. Ludzie się na nas gapili, ale oni zawsze się gapią.
- Gaviraa!! Jak ja Cię zaraz wyściskam! Chodź tutaj! - Pablo podszedł do Modricia, który zaczął go dusić. Ramos patrzył się na nich trochę zazdrosny i dumny z Luki na raz. W końcu nauczył go jak się kogoś skutecznie dusi.
- Luka, bo go udusisz - odezwał się Hazard przekręcając strone gazety. Nie udusi mi go. Chyba..
- Zamknij się marudo - odezwał się Valverde zabierając mu gazetę. Federico zaczął ją czytać do góry nogami.
- I co wyczytałeś Fede? - skrzyżowałem ramiona. Popatrzył się na mnie i na odwrotny tekst.
- Hazard to frajer - uśmiechnął się. Eden wstał, chwycił za pas i spojrzał się na Valverde.
- ON CHCE MNIE BIĆ MAMO! - Federico schował się za Modriciem. Jezus Maria no jak zwykle przemoc. Przed nimi stanął Sergio.
- Odłóż to - Hazard niechętnie odłożył narzędzie tortur i podniósł z podłogi swój skarb, znaczy gazetę. Popatrzył się na mnie, a potem na Gaviego.
- E zakochana para - spojrzeliśmy się na niego oboje. Przywołał nas do siebie. - Czytać - wskazał na jakieś miejsce.
Pablo Gavira i Vinícius Júnior przyłapani na pocałunku?
Ojć ktoś nas jednak chyba, zdaje się, że widział.
- No gołąbeczki słucham - uśmiechnął się. Znałem za dobrze ten uśmiech.
- Nawilżaliśmy usta! - powiedzieliśmy razem z Gavirą. Pokiwał tylko głową śmiejąc się cicho. Śmiech u niego to rzadkość.
- Ta? Chodź tutaj Fede - Urugwajczyk się magicznie pojawił. Musiał zrobić aż 3 kroki.
- Tak? - został pociągnięty na kolana Hazarda. Wyglądał na naprawdę zdziwionego.
- No mówcie prawdę, bo Federico pożałuję - ją nawet wiem w jaki sposób. No, ale czy to konieczne, żeby.. nie no dobra to jednak Fede to trzeba.
- No Boże całowaliśmy się - odparłem widząc, jak mężczyzna wsuwa rękę w spodnie tego siedzącego na nim.
- Jesteście razem? - widać było jak go dotyka, a Valverde ledwo wytrzymuje.
- Jeszcze nie - odpowiedział Gavi. Belg pokiwał tylko głową i puścił swoją ofiarę.
- Poskarżę się Ramosowi! - Fede pobiegł do kuchni. Co to miało być?
- No idźcie na jakieś jedzenie, czy coś - pociągnąłem Gaviego do kuchni. Ciekawe, co będziemy jeść.
- No, więc dzisiaj nowość - powiedział Benzema i spojrzał się na Gaviego.
- Uh.. dzień dobry - odezwał się nieśmiało mój mały chłopiec. Położyłem rękę na jego udzie.
- Dobry, dobry.. jemy pierogi - o kurwa Robert i jego zpolszczył.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro