XX
-Gavi-
Po treningu zadzwoniłem do Brazylijczyka. Nie minęło dużo czasu, aby odebrał. Zacząłem mu opowiadać, co znowu działo się na treningu. Śmieliśmy się razem. Żałowałam, że nie mogę do niego przyjechać, a raczej przelecieć. Niestety musiałam być dzisiaj obecny na wykładzie Xaviego odnośnie nie mam pojęcia czego. W sensie coś tam wcześniej gadał, ale trochę nie słuchałam. Lewy na pewno mi powie. O! A właśnie! Odbyłem wspaniałą rozmowę z Pedrim. Powiedział, że jak jeszcze raz pożyczę jego samochód bez jego wiedzy to mnie sprzeda do zoo. To było straszne. Jak mnie Gaviego można sprzedać do zoo.
- Robimy dzisiaj wspólnie obiad - ogłosił Lewandowski, co z tego że jeszcze nie było nawet śniadania. Kto by się tam w tym przejmował. Przytaknęliśmy.
- Raphinha, gdzie ta ręka? - zapytał chyba upity przez Roberta Ferran. Ręka Brazylijczyka była na jego udzie. Z racji tego, że nikt praktycznie się tym nie przejął, tamten też przestał narzekać.
- Ej ty - Araújo wskazał na mnie. Podszedłem do niego. - Widziałeś się ostatnio z tym Valverde? - zapytał. Nie mogę. Tamten się pytał o niego, a teraz ten się pyta o tamtego. Cóż to za spisek?
- Widziałem się z nim - odparłem trochę niepewnie. Posadził mnie na kanapie i koło mnie usiadł.
- Pytał o mnie? - zaparło mi dech w piersiach. Oni ze sobą kręcą. Ewidentnie coś między nimi jest. Zastanawiałem się chwile nad tym, co mam odpowiedzieć, ale w końcu odparłem.
- Pytał - uśmiechnął się na moje słowa. Chwycił moją dłoń.
- Jakbyś go widział to przekaż, że.. - zamyślił się na chwile. - Że ma się ze mną spotkać - pokiwałem głową. Uśmiechnął się i mocno mnie ścisnął. Jak tak dalej pójdzie połamie mi żebra.. a jak już mówimy o łamaczu żeber..
- Heja pociszni ludzie! - do pokoju wleciał Ramos. Podnieśliśmy się jak na zawołanie, a Lewy wziął patelnie.
- Hej..? - jako jedyny się odezwałem. Podszedł do kanapy i mnie podniósł. Jakoś tak nie łamał mi żeber jak mój przyjaciel. Też go przytuliłem.
- Słuchaj Gavi, bo ja do Ciebie - wyszedłem z nim na balkon. Przyszpilił mnie do barierki. Ojć chyba coś zrobiłem..
- Sergio..? - wydukałem patrząc w jego oczy. Wyglądał groźnie.
- Jesteś gejem? - wyszeptał w moje ucho. Pokiwałem głową. - O to koniec przesłuchania! - odsunął się. Do jasnej cholery jak zobaczę Viníciusa to go tak zjebie, że się nie pozbiera.
- Zapytaj Viniego, czy przyjedzie jutro.. - skrzyżowałem ramiona zażenowany. No może tylko go wyściskam na śmierć.
- Zapytam - no i jak szybko się pojawił tak szybko zniknął. Miło było. Wróciłem do Araújo, który gadał przez telefon. No i nie ma do kogo mordy odezwać.
Włączyłem telefon i napisałem do Viniego.
Ty:
Hej kochanie♡
Mój Vini:
Hej kotku
Ty:
Jak tam??
Mój Vini:
Ramos dzwonił, przyjadę
Ty:
Yey!!
Mój Vini:
Będziemy się tulić tak?
Ty:
Tak!!
Mój Vini:
Aww!
Ty:
Uduszę Cię przy okazji.
Mój Vini:
Oh przepraszam!
Nie moja wina, że akurat Sergio nadaję się do takiej roli najbardziej
Ty:
Żebym ja nie załatwił tak twojego kręgosłupa, jak on kręgosłupy niektórych..
Mój Vini:
Hej eee
Ale ja Cię kocham!
Ty:
Też Cię kocham
Przekaż Fade, że mój Urugwajczyk chce go widzieć
Ty:
Zaraz przekażę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro