Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVIII

-Gavi-

Dostałem swoje kanapki i zacząłem je jeść. Były w chuj dobre. To pewnie dlatego, że to on je robił. Usiadł przy mnie i zaczął rozmawiać z Modriciem. Fajnie się z nimi siedzi. Swoją drogą ja się z nim całowałem i.. czy to znaczy, że my? Jesteśmy czymś w stylu kochanków..?

- Ej Fede, gdzie zgubiłeś Hazarda? - Urugwajczyk się na nas spojrzał. Zaśmiał się też cicho.

- Zginął wraz z tym, jak Gavi się pojawił - aha no fajnie.. - Nie no od wczoraj go nie ma. Jak dostaniemy informacje o tym, że ktoś z drużyny tych debili został zamordowany to będzie wiadomo przez kogo - poprawił włosy. W sumie sam bym ich zlał, ale trochę nie mam tyle siły.. ale i tak jakbym w jakiegoś wbiegł tak jak umiem to złamałbym mu żebro. Chyba, że wezmę ze sobą Ramosa.. w tedy byśmy wygrali.

- Ja go będę bronić - powiedział Modrić i przetarł oczy. Ciekawe, czy Pedri się skapnął. Oho telefon dzwoni. - Daj na głośnik - mruknął i wygodniej się oparł.

- GDZIE TY JESTEŚ DO JASNEJ CHOLERY I CZEMU WZIĄŁEŚ MÓJ SAMOCHÓD!? - przeżegnałem się w myślach. Może lepiej nie będę wracać.. znaczy wiem musze, ale chyba tego nie przeżyję.

- W Madrycie i no tak wyszło? - Vini zaczął głaskać mnie po ramieniu. Już nie żyje.

- CO TY ROBISZ W MADRYCIE DO CHOLERY!? - Militão wyszedł z pokoju i przychylił się nad telefonem.

- Nie drzyj się kochanie, tu się kurwa spało - Éder poszedł robić sobie śniadanie. No nie pośpisz z Pedrim no.

- Jesteś u nich? - zapytał już spokojniej. - Było tak od razu to bym się aż tak nie martwił.. - aż tak. Mówiłem przecież Araújo.. no tak on tego nie przyjął do wiadomości, bo to Real.

- Tak spokojnie wrócę kiedyś - nerwowo się zaśmiałem. No trzeba wrócić no. Niestety będę musiał zostawić Viniego.

- Dobrze papa - rozłączył się. Jednak mnie nie zabije. O Boże.

Zacząłem gadać z Federico. Najpierw się zaczęło od ulubionych smaków lodów. Fajnie się go słuchało nie powiem. No i w końcu chciał zapytać o coś, co było dla mnie tak dziwne, że to kurwa szok.

- Eee, a jak tam Araújo? - popatrzyłem się na niego z wielkim zdziwieniem. Nawet jakby się zapytał o Dembélé to bym się nie zdziwił. Zastanawiałem się jak mu odpowiedzieć adekwatnie do osoby.

- No wiesz jest eee super - wydukałem, a on tylko pokiwał głową. Nastała chwila ciszy.

- Ma jakąś dziewczynę? - Modrić spojrzał na Urugwajczyka. Pokiwałem twierdząco głową. No coś tam przecież wspominał. - Cholera - mruknął tylko.

- Czemu pytasz? - co tu się dzieję? Vini zaczął miziać mnie po udzie. Jakby nie mógł gdzie indziej..

- A um! Tak dla formalności huh! - poprawił sobie włosy. Tak dla formalności. No, bo mu uwierzę. - Vini gdzie ta ręka? - no i mizianie mojego uda się skończyło. Dzięki Fede, dzięki. Jesteś taki super.

- Nigdzie - mruknął i objął mnie ramieniem. Tak też można. - Jesteś już spóźniony na trening? - przecząco kiwnąłem głową.

- Mam na popołudnie akurat dzisiaj - no to jedziemy do Barcelony.. przecież tu jest jego samochód.. jaki ja jestem mądry..

- Pojadę z tobą i wrócę samolotem i tak nie zagram - westchnął. Będzie chociaż raźniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro