Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

-Gavi-

Na szczęście się na mnie nie obraził i do mnie przyszedł. Zastanawiam się, czemu on nie lubi tak tego Francuza. W sensie to Robert on raczej każdego lubi, albo chociaż nie okazuje mu tego w prost.

-Lewandowski-

Jak jeszcze raz wspomni o Benzemie to chyba wybuchnę. Ile można udawać spokój? Przecież on się domyśli jak będę się nie denerwować. Jezus Maria. Dlaczego ja? No, ale chociaż dostałem wódkę. Liczy się. Karim obiecał mi, że zadzwoni umówić nas na te spotkanie. Gapiłem się na wyświetlacz aż w końcu telefon zadzwonił. Moje serce zaczęło szybciej bić.

- Gavi ja.. zaraz przyjdę - wstałem i wyszedłem chwiejnym krokiem z salonu. Odebrałem połączenie. - Halo? - ciekawe czy tym razem będzie miał czas.

- Dzień dobry panie Robercie Lewandowski - miał taki jakiś spokojny głos. Cóż on wymyślił? - Jak najbardziej możemy się spotkać u was, ale wezmę Rodrygo i Viníciusa - co kurwa? Przecież ja chciałem mu coś.. oh no dobra wyciągnie się go w jakimś momencie i się mu powie.

- No dobra - weźmie się Gaviego z Pedrim.. oj chwila z Pedrim? Nie, nie, nie.. chcę jeszcze pożyć.

- Buziaczki Polaczku - rozłączył się, a mogłem nie wychodzić. Teraz bym sobie siedział no. Wróciłem do swojego fotela.

- Będziemy mieli gości.. - Gavi się na mnie spojrzał z zaciekawieniem. Nie. Tym razem to nie będzie Laura i Klara. Chyba go rozczaruje, ale cóż.

- Vinícius, Rodrygo i ten ktoś przyjdą - ostanie wysyczałem wręcz. Gavira szeroko się uśmiechnął.

- Chce z wami siedzieć! - powiedział ochoczo. No i super jednego mam. Pedri wyleciał z kuchni.

- Rodrygo!? U nas!? Kiedy!? - wrzasnął wręcz ledwo nie upuszczając jedzenia. Biedne kanapki. Chwileczkę.. co on taki zainteresowany niby?

- Dzisiaj, za godzinę - może jednak Pedri mnie zje? No nie wiem. Uśmiechnął się szerzej. Oho nie zareagował gniewem. Chyba go podmienili..

- To jak Gavi chce to ja też - poszedł zjeść kanapki. Ojoj.. Coś jest ewidentnie na rzeczy. Trudno. No i zajebiście. Na nich można liczyć.

No więc muszę przygotować stół. Zwykle robiły to dzieci, ale to musi być idealnie. Skończyło się na tym, że stół stał krzywo, sztućce były źle, a ja dostałem jakąś ścierką kilka razy. Usiadłem na fotelu i patrzyłem jak stół rozklada inaczej niż ja nie kto inny jak Gavira. Pedri mu pomagał, bo trzeba było wszystko z niego zostawić.

Dobra kurwa idę robić.. ah no właśnie.. bo to jest obiad u nas.. no to robimy polskie jedzenie. Zrobiłem bigos, pierogi, kugiel i jeszcze gołąbki. No i jeszcze rosołek. Na gotowaniu się znam hah. No więc się to rozstawiło.

- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytał Gavi patrząc na te cudowne potrawy. Co mu się niby nie podoba!?

- Jasne, że tak! Najlepszy! - poszedłem się ubrać ładniej. W sensie tak bardziej polsko. Wyglądałem cudownie. Pedri zaczął dusić się ze śmiechu na mój widok.

- Też taka chcę! - Gavi zrobił zazdrosną minkę. Jemu to się kupi z Viníciusem. Na przykład taką z I love Vinícius Júnior.

- Eee kupię Ci taką - No cóż poświecę się. Wydam swoje ciężko zarobione pieniądze. Chyba wszytko było już gotowe. Teraz pozostało czekać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro