Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

-Vinícius-

Odstawiłem słodziaczka do hotelu. Widział nas Lewandowski, ale to lepiej niż Pedri. Poza tym to on będzie się tłumaczyć. Ah no tak kochający ojciec Benzema pewnie się o mnie martwi..

- Gdzie ty byłeś!? - wrzasnął, kiedy przekroczyłem próg kuchni. Znowu to samo.

- Martwiliśmy się! - dodał głośno Modrić. Oho mam przejebane. No, ale co mam im powiedzieć?

- No uh byłem.. - muszę coś wymyślić. Bardzo szybko.

- No gdzie byłeś!? - Karim mocniej przytulił swoją poduszkę. Nic nie wymyślę. Mogłem to robić przez drogę.

- Rozmawiałem z Gavierą - Valverde szeroko się uśmiechnął na moje słowa. O cholera czy on myśli o tym? Jezus nie..

- Rozmawałeś tak? - zapytał i się roześmiał. No i tak wie swoje. Przecież on to się zawsze domyśli.

- Eee tak? - udałem się do swojego pokoju i ostatnie co usłyszałem to głos Hazarda.

- Ah ta dzisiejsza młodzież - trzasnąłem drzwiami. Się odezwał. Ciekawe, co robi Gavira..

-Gavi-

Wyszedłem z samochodu i zbladłem widząc Lewandowskiego. Trzymał w ręku koszuklę Karima Benzemy? Patrzyliśmy się na siebie chwilę niemo aż w końcu ktoś przemówił.

- Jak ty nie powiesz, ja nie powiem - Lewandowski nerwowo podrapał się po karku. No powiem ciekawie. Koszulka tego Francuza w jego rękach. To się dzieje.

- Tak zgadzam się - muszę pilnować tego, żeby Pedri nie dowiedział się o Viníciusie. Znaczy nie muszę go ukrywać, bo to przyjaciel, ale jednak no..

- A teraz chodźmy jakby nigdy nic do hotelu.. - włożył koszulkę pod bluzę. To w cale nie wyglądało podejrzanie. Poszliśmy. Powitał nas Pedri z wesołym wyrazem twarzy.

- Zrobiłem pierogi! - Robert przetarł oczy. Dziecko się czegoś nauczyło. Boże święty. To się dzieje.

- O Boże! Jesteś moim ulubionym dzieckiem! - przytulił go, a ja to co? Pies? Hał hał.

- Mam wódkę - powiedziałem obrażony. Przyciągnął mnie do grupowego przytulasa.

- Ach! Kocham was tak samo - dostaliśmy buziaka w czółko. No i to jest sprawiedliwe. No i chuj kurwa Lewemu wypadła ta koszulka.

- Cóż to jest!? - Pedri wziął ją w ręce. Oglądał ją dokładnie i wręczył Lewemu. - Masz rację, trzeba znać swojego wroga - Robert odetchnął z ulgą. - Aczkolwiek serduszek przy autografie mieć nie trzeba - pokręcił głową i nas opuścił. Ogólnie napis na tej koszulce był ciekawy.

For mine Polish boy
Karim Benzema♡

- Jezus Maria.. idę to schować - już po chwili go nie było. To co będzie jak on znajdzie te Viníciusa u mnie? A tak nie znajdzie. Za dobrze ukryłem. Dobra połączmy fakty. Robercik ma koszulkę Karima. Ktoś, kto nienawidzi tego Francuza ma jego koszulkę. Z tak zajebistym autografem. Dla jego Polaka.. no ciekawe jak się będzie tłumaczył.

- Oo wróciłeś - wziąłem latarkę i zacząłem świecić mu w oczy. Spojrzał się na mnie zdziwiony.

- Przesłuchanie! - zaśmialiśmy się. Z nim trzeba najpierw na żarty potem poważnie. - Co Cię łączy z Karimem? - odwrócił natychmiast wzrok. Oho coś jest na rzeczy.

- Um mnie z nim.. - widziałem po mimice jego twarzy jak próbuję wymyślić argument. Nawet najgłupszy. - Nie rozmawiam o nim! - poszedł obrażony do kuchni. Kurwa! A było blisko.

- Mam wódkę! Lewy wracaj! - może to go przekona. Muszę się dowiedzieć. Gorzej jak naprawdę się obraził i nie przyjdzie.. nie to Lewy musi przyjść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro