VII
-Vinícius-
Odstawiłem słodziaczka do hotelu. Widział nas Lewandowski, ale to lepiej niż Pedri. Poza tym to on będzie się tłumaczyć. Ah no tak kochający ojciec Benzema pewnie się o mnie martwi..
- Gdzie ty byłeś!? - wrzasnął, kiedy przekroczyłem próg kuchni. Znowu to samo.
- Martwiliśmy się! - dodał głośno Modrić. Oho mam przejebane. No, ale co mam im powiedzieć?
- No uh byłem.. - muszę coś wymyślić. Bardzo szybko.
- No gdzie byłeś!? - Karim mocniej przytulił swoją poduszkę. Nic nie wymyślę. Mogłem to robić przez drogę.
- Rozmawiałem z Gavierą - Valverde szeroko się uśmiechnął na moje słowa. O cholera czy on myśli o tym? Jezus nie..
- Rozmawałeś tak? - zapytał i się roześmiał. No i tak wie swoje. Przecież on to się zawsze domyśli.
- Eee tak? - udałem się do swojego pokoju i ostatnie co usłyszałem to głos Hazarda.
- Ah ta dzisiejsza młodzież - trzasnąłem drzwiami. Się odezwał. Ciekawe, co robi Gavira..
-Gavi-
Wyszedłem z samochodu i zbladłem widząc Lewandowskiego. Trzymał w ręku koszuklę Karima Benzemy? Patrzyliśmy się na siebie chwilę niemo aż w końcu ktoś przemówił.
- Jak ty nie powiesz, ja nie powiem - Lewandowski nerwowo podrapał się po karku. No powiem ciekawie. Koszulka tego Francuza w jego rękach. To się dzieje.
- Tak zgadzam się - muszę pilnować tego, żeby Pedri nie dowiedział się o Viníciusie. Znaczy nie muszę go ukrywać, bo to przyjaciel, ale jednak no..
- A teraz chodźmy jakby nigdy nic do hotelu.. - włożył koszulkę pod bluzę. To w cale nie wyglądało podejrzanie. Poszliśmy. Powitał nas Pedri z wesołym wyrazem twarzy.
- Zrobiłem pierogi! - Robert przetarł oczy. Dziecko się czegoś nauczyło. Boże święty. To się dzieje.
- O Boże! Jesteś moim ulubionym dzieckiem! - przytulił go, a ja to co? Pies? Hał hał.
- Mam wódkę - powiedziałem obrażony. Przyciągnął mnie do grupowego przytulasa.
- Ach! Kocham was tak samo - dostaliśmy buziaka w czółko. No i to jest sprawiedliwe. No i chuj kurwa Lewemu wypadła ta koszulka.
- Cóż to jest!? - Pedri wziął ją w ręce. Oglądał ją dokładnie i wręczył Lewemu. - Masz rację, trzeba znać swojego wroga - Robert odetchnął z ulgą. - Aczkolwiek serduszek przy autografie mieć nie trzeba - pokręcił głową i nas opuścił. Ogólnie napis na tej koszulce był ciekawy.
For mine Polish boy
Karim Benzema♡
- Jezus Maria.. idę to schować - już po chwili go nie było. To co będzie jak on znajdzie te Viníciusa u mnie? A tak nie znajdzie. Za dobrze ukryłem. Dobra połączmy fakty. Robercik ma koszulkę Karima. Ktoś, kto nienawidzi tego Francuza ma jego koszulkę. Z tak zajebistym autografem. Dla jego Polaka.. no ciekawe jak się będzie tłumaczył.
- Oo wróciłeś - wziąłem latarkę i zacząłem świecić mu w oczy. Spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Przesłuchanie! - zaśmialiśmy się. Z nim trzeba najpierw na żarty potem poważnie. - Co Cię łączy z Karimem? - odwrócił natychmiast wzrok. Oho coś jest na rzeczy.
- Um mnie z nim.. - widziałem po mimice jego twarzy jak próbuję wymyślić argument. Nawet najgłupszy. - Nie rozmawiam o nim! - poszedł obrażony do kuchni. Kurwa! A było blisko.
- Mam wódkę! Lewy wracaj! - może to go przekona. Muszę się dowiedzieć. Gorzej jak naprawdę się obraził i nie przyjdzie.. nie to Lewy musi przyjść.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro