V
-Gavi-
Uwaga wstałem rano i nawet się nie spóźniłem na podwózkę u Pedriego. Zdolny jestem. Powiem wam, że na treningu to się kurwa działo. Ter Stegen udawał udawał Courtoisa i nie bronił, bo jest nim. Logiczne nie? Araújo uczył mnie, jak się fauluje Viníciusa Júniora. Szkoda, że raczej z tego na nim nie skorzystam. Pedri biegał jak szalony i mówił, że jest tym debilem Rodrygo. Busquets, który i tak ma od nas odejść prawił mu jakieś mowy, żeby tak nie latał, bo się przewali i co się stało? No wyjebał się no. De Jong siedział se na ławce i robił zdjęcia całego zajścia. Mam nadzieję, że tego nie wstawi. Fati później został kozłem ofiarnym Araújo i przed nim spierdalał, żeby Urugwajczyk nic na nim nie demonstrował, więc miałem chwilę spokoju. Raphinha rozmawiał przez cały trening z Ferranem, a Lewandowski usiadł na środku boiska i wprost stwierdził, że bierze przykład z Ter Stegena. Dla jasności udawał Karima Benzeme. Cudaki Boże kurwa. U nas to tak bardzo często jest.
Trening się skończył. Wziąłem prysznic i przypomniało mi się o tej kawie, czy chuj wie, co to miało być. Ważne, że miało być z nim. Zadzwoniłem.
- Halo? - usłyszałem dosyć głośno. W tle darło się kilka osób.
- Co z tą kawą? - zapadła chwila ciszy. No to się nie dowiem.
- Jaką kurwą..? - wybuchnąłem śmiechem. Skierowałem cześć z mikrofonem bliżej ust.
- Kawą - no może teraz usłyszy.
- Kurwą? - jaki głuchy kurwa. Jeszcze głośniejsze wrzaski. - Poczekaj chwilę! - wyciszył się.
- Żyjesz tam? - zapytałem po około 3 minutach ciszy.
- Tak, tak musiałem wyjść na balkon - zaśmiał się nerwowo.
- Hah rozumiem - no w sumie to było do przewidzenia. Coś tam mieli świętować.
- Co to była za kurwa? - znowu się zaśmiałem.
- Kawa Vinícius, kawa - każdemu zdarza się nie usłyszeć. Kurwa, kawa, podobne słowa.
- Aaaa! No tak! - zapadła chwila ciszy. - Jaka kawa? - no nie wychodzę. Co za..
- Oddzwoń jak będziesz bardziej przytomny - powiedziałem i chciałem się rozłączyć.
- Wyślę Ci adres kawiarni - rozłączył się. Mhm czyli jednak. Dzban. Schowałem telefon do kieszeni.
- Gavi masz może numer do Viníciusa? - Lewy położył rękę na moim ramieniu.
- Posiadam takowy - po chuj mu on? Spisek planuje?
- Możesz wyżebrać numer do Benzemy? - uśmiechnąłem się. No ciekawie.
- Chwileczkę - znowu przyłożyłem telefon do ucha.
- Halo? - zapytał trochę nie pewnie też byłbym zdezorientowany, gdyby osoba, z którą rozmawiało się dosłownie minute temu i zakończyło się temat oddzwaniała.
- Halo kotku numer do Karima mi dasz? - słyszałem głośny śmiech Brazylijczyka.
- Po chuj Ci jego numer? Ja Ci nie wystarczam!? - gdybyśmy stali koło siebie zrobiłby taki teatralny gest. Znam go po prostu no.
- Vinícius.. Robert prosi - wziąłem kartkę i długopis.
- Pisz - oparłem notes o ścianę. No i zaczął mi dyktować numer.
- Dziękuję Vini - cmoknąłem w mikrofon. Mina Lewandowskiego była zajebista.
- Proszę skarbie - rozłączyłem się. Spojrzałem na Roberta. - Proszę - podpisałem mu jeszcze tak fajnie ten numer. Twój kochanek z Francji♡.
- Dziękuję - przeczytał dopisek, a ja byłem przy wyjściu z salonu. - Gavira! My nie jesteśmy! - wrzasnął aż Ter Stegen otworzył oczy. Zasnął na krześle czekając na jedzenie.
- Wmawiaj sobie! - uciekłem do siebie i tak da mi obiad. Chyba..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro