III
-Gavi-
Po długich męczarniach w reszcie dojechaliśmy do hotelu. Wszedłem do swojego pokoju i zmęczony opadłem na łóżko. Zasnąłem.
Obudziłem się w nocy. Kręciłem się, ale nie mogłem zasnąć. Byłem cały mokry i zdenerwowany. Pieprze to.
Ty:
Vinícius śpisz?
Ten madrycki zjeb:
Nie śpię
Do kurwy czemu ty nie śpisz dziecko?
Ty:
Fajnie, że nie śpisz
Nie śpię, bo nie mogę spać /:
Ten madrycki zjeb:
Oj Gavi
Ty:
Też mi w chuj przykro z tego powodu..
Ten madrycki zjeb:
Gdybym leżał przy tobie to sprawiłbym, żebyś zasnął
Ty:
To się tu pojaw
Czekam
Ten madrycki zjeb:
Nie mogę się pojawić, ale zrobię coś innego
Ty:
Hm?
Co takiego?
Vinícius?
Na środku ekranu pojawiło się przychodzące połączenie. Odebrałem.
- Właśnie to - powiedział trochę zmęczonym głosem. Super nie będę się nudzić do rana.
- Ej słyszałeś o tych artykułach? - muszę z nim o tym porozmawiać.
- Tych, w których mówią, że się nienawidzimy? - czyli je widział. Warto wiedzieć.
- Tak tych - chyba nikomu nie mówił, że mnie nienawidzi..
- No z racji tego, że ja nic nie mówiłem, a ty próbowałeś wczoraj sprostować sytuację - musiałem mu wręcz przerwać.
- Słyszałeś to? - ziewnąłem przeciągając ostatni wyraz.
- Karim słyszał - zaśmiał się cicho. - Czyli ja również - aj ten Benzema. Jak coś usłyszy z moich ust, co w jakimś stopniu dotyczy tego Brazylijczyka nie ma, co się tłumaczyć. To pewne, że będzie wiedział.
- Ach to wszystko jasne - jak zwykle, jak zwykle. - Sądzę, że to źle wyciągać wnioski z tego, co widzi się na boisku - sięgnąłem po wodę.
- Oni pokazują to, co chcą, żeby inni widzieli - wziąłem łyk z butelki. On ma rację. - Nie przejmuj się tym - uśmiechnąłem się na jego słowa.
- No tak masz rację.. jak tam Benzema? - przeciągnąłem się na łóżku.
- A jak ma być? - no nie wiem. Może meteoryt spadł mu na łeb. Czego mu nie życzę. Może Robert bardziej.
- Uh no wiesz nie wiem - jasne, że wiem. Wiem o co chce zapytać, ale chyba tego nie zrobię.
- Dalej gada o Lewandowskim przez cały czas - nie musiałem pytać. Jaki domyślny no po prostu kochany jest.
- Aż tak? - no dobra spodziewałem się, że może już mu przeszło, a jednak nie.
- Aż tak, a tamten? - no cóż poradzić mogę na to, że Lewy jest bardziej oporny i cokolwiek się powie o tym Francuzie pochodzenia algierskiego obraża się i się do Ciebie nie odzywa przez godzinę do kilku dni. Czy wszyscy Polacy tacy są?
- Bez zmian - Vinícius westchnął. No z nimi się nie dało. Najlepsze jest to, że jak Robert chciał z nim rozmawiać to Benzema raptem nie chciał. Weź ich kurwa zrozum no.
Gadaliśmy jeszcze przez kilka godzin i nawet zaczęliśmy grać razem w jakąś gre. No ogólnie fajnie było, ale przypomniałem sobie, że potrzebuje pospać chociaż 2 godziny.
- Słuchaj musze iść spać - powiedziałem mega zmęczony.
- Dobranoc kochany Gavierko - ziewnąłem. Dobra jebać tą całą Gavierkę. O chwila to było o mnie. To nie mnie nie jebać.
- Dobranoc Vini - rozłączyłem się, przykryłem kocem i poszedłem spać. Zapomniałem wyciszyć telefonu i jeszcze przyszło mi powiadomienie.
Ten madrycki zjeb:
Jakaś kawka może jutro?
Ty:
Okej z chęcią
Teraz tak na serio poszedłem spać. Jezus Maria Lewandowski mnie jutro zjebie, jak znowu będę nieprzytomny na treningu. To nie moja wina, że one są tak wcześnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro