Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

-Gavi-

Wchodziłem na murawę bardzo zdenerwowany. Gramy przeciwko Realowi Madryt. Nie boję się ich, ale zawsze nie umiem wytrzymać i nie rzucić się na tego jednego Brazylijczyka, który ciągle mnie prowokuje. Wchodziłem właśnie na murawę. Graliśmy u nich. Musiałem podać mu rękę.

Mecz się zaczął. W pierwszych minutach zaczął się nasz kolejny konflikt. Biegałem przy nim cały czas coś gadając. Tym razem jednak się o to nie wkurzył, więc odpuściłem. Próbowałem zabrać komuś piłkę, ale znowu wylądowałem na ziemi i przejechałem twarzą po murawie. Jak do tego doszło nie wiem. Łaskawie podniósł mnie Karim Benzema. Średnio kontaktowałem. Poklepał mnie po głowie.

- Dobrze się czujesz Gaviera? - pominę nawet to, że źle wypowiedział moje nazwisko. Co ja go niby obchodzę?

- Uh.. tak, tak.. - uśmiechnąłem się do niego. Dopiero ogarnąłem co się stało. Ładowanie zakończyło się w 100%. No więc graliśmy dalej.

Zaczęła się druga połowa. Było 0:0 i bardzo mnie to cieszyło. Teraz częściej dostawałem piłkę i zabawa się zaczęła. Brazylijczyk cały czas mnie popychał. Zaczęliśmy zabawę. W pewnym momencie poczułem, jak ktoś ciągnie mnie do tyłu. Wyjebałem się, a ta osoba za mną. Tym razem mocno uderzyłem twarzą o murawę. Z mojego nosa zaczęła lecieć krew. Tak dawno między nami nie było. Spojrzałem się zdziwiony i przestraszony na Viníciusa, który mnie podniósł i obtarł krew, która sprawiła na moje lekko uchylone usta ze zdziwienia.

- Nie chciałem - objął mnie ramieniem. To nie były nasze zwyczajowe przepychanki. To było naruszenie "zasad".

- Ty to specjalnie? - zapytałem zaczynając tamować sobie krew. Zgadnijcie kto nie dostał kartki, ale to może i lepiej.

- Gaviera ja nie chciałem tak.. - zasłoniłem sobie usta.

- Ty jesteś jednak zdolny - tak naprawdę się uśmiechałem. Jaki idiota.

- Wiem, nic Ci nie jest? - rozwalił mi delikatnie włosy. Też trzymał rękę przy ustach.

- Nie aż tak - gra została wznowiona. Przez jej resztę grałem z czymś w nosie tak, żeby to zatamować. Dzięki chuju. Oczywiście zejść nie mogłem. Na szczęście do końca nie zostało w cale dużo.

Mecz zakończył się remisem. Lewandowski złaził z boiska niepocieszony. Ze mną było tak samo. Poszedłem do szatni zażenowany tym, co zrobił tamten Brazylijczyk. On to jednak jest. Wchodziłem zdenerwowany, schodziłem zażenowany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro