Rozdział 8
Czytam książkę. Powieki same się kleją ze zmęczenia, ale nie moge oderwać oczu od książki. Główna bohaterka właśnie dobiera się do spodni swojego wroga. Całując się gorączkowe w pośpiechu tak jakby jutra nie było. Ona to wie, że to błąd, aczkolwiek potrzebuję tego, potrzebuję jego. Do pokoju wchodzi inny mężczyzna, a główna bohaterka odwraca głowę chywyta tamtego za koszulę i również jego całuję. Jeden z nich zrywa z niej koszulę, gryząc i ssąc jej sutki, drugi podgryza jej szyję...
- Chodź ze mną pod prysznic - przerywa mi czytanie książki Demon, stojąc w drzwiach łazienki tylko w spodniach dresowych. Spoglądam przelotem na jego seksowną klatkę piersiową.
- Czemu mam z Tobą się myć? - Pytam nie odrywając od pikantnego fragmentu książki.
- Boję się utopić - przyznaje cicho Demon, a ja nie mogę powstrzymać parsknięcia.
- Lepszej wymówki nie znalazłeś?
- Znalazłem, ale chciałem zastosować tą łagodniejsza - mówi cicho. Zabiera mi książkę i zamyka ją. Próbuje ją wyrwać, ale nie mogę. Chwyta mnie za kostki i przyciąga. - Pójdź ze mną, a zrobię wszystko co tam jest napisane.
- Wszystko? - Pytam przekornie.
Demon kiwa głową, a ja uśmiecham się diabelsko. - To będzie nam potrzebny kolejny mężczyzna.
- Uwierz zastąpię Ci dwóch.
Pochyla się nade mną i zwisa całym ciałem. Pochyla się, a jego oczy ciemnieją z pożądania. Jego usta dotykają moich, przyjemny dreszcz rozchodzi się po moim ciele.
Serce przyśpiesza wybudzając mnie. Otwieram oczy gwałtownie i zamykam przez jasne światło. Oddychanie staje się trudne, a wspomnienia bolesnego snu prześladują umysł. Wszystko to wydaje się być jeszcze świeże, jakby minęło zaledwie kilka chwil, a nie kilka lat. Przecieram twarz rękoma. Kilka dni przed wybuchem.... Głowa boli sprawiając, że wcale się nie chce wstawiać.
Wspomnienia poprzedniej nocy przelatują mi przez pamięć. Każdy szczegół tej nocy powraca, niczym niekończący się film. D
Odtwarzając emocje i obrazy, jakby chciały pozostać świeże w pamięci na zawsze. Klub. Taniec. Grzebanie w dokumentach. Ukucie w ramię. Utrata przytomności...
Otwieram oczy podnosząc się gwałtownie. Przytrzymują jedną ręką kołdrę. Rozgaldam się chaotycznie po pomieszczeniu. Rozpoznaje hotelowy pokój i odprężam się.
- Dziesięć pieprzonych godzin - odzywa się wściekły głos z fotelu. Odwracam powoli głowę w jego kierunku, a strach rozlewa się po całym moim ciele. Przyciskam mocniej kołdrę do siebie, a drugą rękę sprawdzam swoje ubrania. Gdy czuję dresy na nogach, majtki na tyłku, stanik na piersiach. Odsuwam kołdrę i widzę, że nie mam żadnej koszulki. Uświadamiam sobie, że mnie dotykał. - Wiesz kurwa, że spałaś dziesięć godzin? Co ty w ogóle tam robiłaś? Doprawdziłaś się do takiego stanu?! Jesteś kurwa nienormalna?!
Kręcę przerażona powoli głową. Jego wściekły głos wywołuje kolejną dawkę nie przyjemnych wspomnień. Lucyfer trzyma szklankę z brązową cieczą, ale mocny chwyt szklanki i wściekłe spojrzenie wywołuje u mnie chęć ucieczki.
Staram się oddychać głęboko, pozwalając myślom na chwilę odpocząć. Wyrzucam z głowy wspomnienia, które jak duchy powracają, próbując odzyskać spokój. Mimo, że to nie nowość, uczucie strachu i stresu nadal czai się gdzieś wewnątrz mnie, chociaż myślałam, że pogodziłam się z traumą.
- Dobrze, że wyszedłem zapalić. Zobaczyłem ciebie i tego kogoś... - Gniew rozlewa się w jego oczach, a ja czuję się jeszcze bardziej przerażona, ale nie mogę jemu tego pokazać. - Nic Ci nie zrobił.
- Nie była to żadna seks-zemsta, jeśli o tym myślisz - odpowiadam cicho, a Lucyfer unosi brwi do góry zdając sobie sprawę co to może znaczyć. Jednak żadne z nas nie mówi tych słów głośno.
Jednak to co powiedział powoli dociera do mojej świadomość. Dotykam ramienia i wyczuwam malutkiego strupa, który upewnia mnie w tym, że ktoś mnie odurzył. Oddech mi przyśpiesza, a dłonie zaczynają się pocić. Lucyfer dostrzega mój stan i zamiera. Mam dziwne wrażenie, że dostrzegłam strach w jego oczach. Lucyfer odchrząkuje.
- Wydajesz się mała, ale jesteś cholernie ciężka. - Lucyfer masuję sobie oczy, próbując nieudolnie wprowadzić radosna atmosferę.
Przyglądam się jemu przez chwilę i dostrzegam podkrążone oczy, wygniecione koszulę podwinięte rękawy odsłaniającą jego wytatuowane ręce w zawiłe wzory, które zawsze mnie fascynowały.
- Moja waga jest odpowiednia - mówię niezbyt przekonujacym głosem wycierając dłonie w pościel. - Czemu wciąż tutaj jesteś?
- Bo jesteś żywym trudem, który powinien zostać pogrzebany w ziemi. Albo dla tego, że zaplanowałaś seks-zemste w naszym klubie - warczy na mnie. - A ty poszłaś do naszego klubu i myślałaś, że głupia peruka coś zmieni? Wszędzie ciebie rozpoznam.
Wyciąga moją perukę, która ogląda z każdej strony i przygląda się peruce, a później mi.
- Mogłaś wybrać chociaż inny kolor - odzywa się po chwili. - Bardziej pasowałby do ciebie miodowy blond... dokładnie jakbyś znowu była dominatrix. - Unoszę brwi wysoko z otwartą buzia.
- Nie byłam dominą... Tzn byłam, ale tylko raz bo... Co ja ci się będę tłumaczyć? - Warczę i wyrzucam ręce do góry. Kołdra upada, a ja szybko ją przyciągam do klatki piersiowej. - To było głupie zlecenie. Przypominam Ci, że udawałeś wtedy uległego i musiałeś się podporządkować.
Cień uśmiechu dostrzegam na jego twarzy.
- Lepiej odpowiedź, co Ty tutaj robisz i czemu kurwa grzebałaś w dokumentach w klubie? - Nie odnosi się do moich słów, tylko rzuca perukę na podłogę i patrzy na mnie tym przerażającym spojrzeniem.
Otwieram oczy szeroko. Otwieram usta i zamykam je co chwila. Przełykam ślinę ciężko. Czuję się jak dziecko przyłapane na robienie czegoś złego.
- Usunąłem to nagranie z gabinetu, więc nie widać ciebie tam. Nie ma za co - odzywa się unosząc szklane w moim kierunku. Wypija duszkiem i upuszcza koło fotela. Szklanka rozbija się na kawałki.
- Dlaczego?
- Ponieważ masz szansę się wycofać. Daje Ci ostatnią szansę...
- Lucyfer! - Krzyczę wściekła. Przygląda się mi z uniesioną brwią. - Odpowiedź na pytanie dlaczego.
- Ty mi odpowiedź. - Wstaję z fotelu i patrzy na mnie z góry. Przygląda mi się uważnym spojrzeniem, od którego się kurcze. Spogląda mi w oczy. - Po co wróciłaś?
Odwracam głowę i przyglądam się ściana w hotelu. Nigdy nie wiedziałam, że ściany mogą być takie ciekawe. Nie mogę odwlekać ciągle tego pytania. Czym szybciej powiem tym szybciej skończy się to przesłuchanie oraz to dziwne spotkanie. Biorę głęboki wdech i spoglądam na niego.
- Ktoś zamordował moją przyjaciółkę. Ktoś doskonale wiedział co robi i kim ta osobą była dla mnie. Ktoś również wiedział kim byłam...
- Wiesz, że to może być przypadek? - odzywa się Lucyfer znużony tym co powiedziałam. - Morderstwa się zdążają.
- Nie takie morderstwa...
- Bo dziwne symbole? Bo ciało było torturowane? Bo co? - mówi znudzinym głosem. - Dobrze wiesz, że każdy może być psycholem, bo w tych czasach nie ma oryginalnych morderstw.
- Na pogrzebie była karteczka z napisem " XZ308-12". - Zapada cisza, a krew z twarzy Lucyfera odpływa. Pierwszy raz dostrzegam przebłysk strachu w jego oczach.
- Kurwa - mówi cicho, a następnie przeciera oczy.
- Tym już nie nazwiesz przypadku. - Przyglądam się jemu widząc jego gotnite myśli, tą samą co moją parę dni temu. - Pomyślałam, że może mieliście włamanie...
- Do domu nikt, by się nie włamał. Jeśli by ktoś się włamał zostałby zabity, a do klubu już szybciej - dokańcza za mnie, a ja tylko grzecznie potakuję. - Było by to również mało prawdopodobne.
Zapada cisza, która nie jest ciężka. Kiedyś myślałam o tym spotkaniu co bym czuła po pierwszym szoku, o tej ciszy. Czy by była zła? Niepewna? Przerażająca? Jednak jest zwyczajna. Niczym starzy znajomi, którym skończyły się tematy. Aczkolwiek najbardziej zadziwiającym dla mnie faktem jest to, że Lucyfer jest tutaj. Osoba, która jest najbardziej nieprzewidywalna i pozbawiona uczuć oraz przyzwoitości. Trudno odgadnąć jego myśli, uczucia, czy następny ruch.
- Trzeba zrobić liste osób, które były w to zamieszane - odzywa się naglę Lucyfer, a ja marszczę brwi nie rozumiejac jego toku myślenia. - Tylko my wiedzieliśmy o tym co się wtedy stało.
- Nie musisz tracić czasu na szukanie, sprawdziłam tamto zlecenie i oprócz dostawców. Wszystko jest zaszyfrowane - mówię cicho, a Lucyfer kręci głową. - Jeśli bym miała obstawiać to Zleceniodawca lub Szef są głównymi podejrzanymi.
- Obaj nie są głupi. Kosztowało by ich to więcej niż myślisz.
Parskam patrząc na niego z pogardą. Lucyfer przygląda mi się z uniesionymi brwią. Wygląda teraz dokładnie jak Demon. Przeklinam samą siebie w myślach.
- To my zapłaciliśmy największą cenę, nie oni - warczę patrząc prosto w te piekielne oczy. - Nie pieprz mi, że ich by to coś kosztowało.
Lucyfer uśmiecha się nadla promiennie jak dziecko, które otrzymało lizaka.
- Gdyby to wyszło na jaw wszyscy byśmy poszli siedzieć - odzywa się najspokojniej w świecie.
- Przypominam Ci, że jedno z nas jest żywym trupem - odpowiadam patrząc najgroźnieszym spojrzeniem w oczy Lucyfera. - Jest pewnie ktoś taki nie był zadowolony z obrotu sprawy.
- Mogę zadać dwa pytania? - odzywa się naglę Lucyfer ze skupieniem. - Co oznaczają te 5 smoków na plecach?
Instynktownie prostuję plecy i dotykam jednego ze smoka na karku. Spoglądam na niego zastanawiając się, czy to pytanie na jakie zna odpowiedź.
- Możesz pytać, ale to nie oznacza, że dostaniesz odpowiedź. Jakie jest drugie pytanie?
- Czy zawsze jak śpisz to jeczysz? - Na ustach Lucyfera wypływa znaczący uśmiech, a ja biorę poduszkę i rzucam w jego kierunku. On łapię ją w locie z zadzironym uśmiechem, który nie sięga oczu.
Telefon Lucyfera zaczyna dzwonić, a on zrzuca połączenie kierując się do wyjścia. Nie poświęcając mi już ani chwili, tylko grzebiąc w telefonie.
- Wrócę tutaj i zabiorę ciebie stąd. - Rozkazujący ton głosu Lucyfera nie pasuje do niego. Dostaje dreszczy, ponieważ zbyt bardzo przypomina Demona.
- Dlaczego? - Warczę. Jestem gotowa powalić go, by tylko nie zachowywał się jak osoba jaka znałam.
- Za klubem została znaleziona dziewczyna łudząco podobna do Ciebie z wczoraj - odpowiada przyglądając się sobie w lustrze i poprawiając tak by wyglądało na udana zabawę w nocy. - Brawo! Oprócz bycia żywym trupem, stałaś się żywym celem.
Zanim zdążę coś powiedzieć wychodzi z pokoju, a ja zrywam się z łóżka i zamykam drzwi od pokoju. Wchodzę do łazienki zdejmując resztę ubrań.
Podchodze do lustra i staje do niego tyłem spoglądając na pięć małych czarnych smoków rozmieszczonych od jednego barku do drugiego. Przy dłuższym przyjrzeniu się widać, że każdy ciut się różni czymś od pozostałych. Wchodzę pod prysznic i w ekspersowym tempie myję się. Po dziesięciu minutach jestem już w pełni umyta oraz ubrana. Nie mam czasu by pomalować się.
Szybko oceniam swój strój w lustrze i wykrzywiam lekko usta, wiedząc, że nie jest to najwyższej klasy kostium, na jaki mnie stać. Mimo to, blond peruka, okulary przeciwsłoneczne, koszulka odsłaniająca koronkowy stanik, lekka narzutka i obcisłe szorty sprawiają, że prezentuję się odrobinę inaczej. Ubieram w trampki i w ręce biorę srebrne szpilki na wysokim obcasie, oraz niewielką torebkę w tym samym kolorze co szpilki i upycham tam dokumenty, pieniadze oraz kluczki do auta. Z determinacją kieruję się w stronę klubu.
Napinam mięśnie, gotowa na każdą ewentualność. Gdy zbliżam się do klubu, dostrzegam wozy policji i tłum gapiów, co sprawia, że serce zaczyna mi bić szybciej. Staram się uspokoić oddech i udawać, że jestem tylko zwykłym przechodniem.
Przez chwilę stoję w bezruchu, obserwując sytuację. Muszę znaleźć sposób, by przedostać się niezauważenie do klubu.
Przebieram buty. Zakładam srebrne szpilki, dbając, aby moje ruchy były płynne i nieprzyciągające uwagi, a trampki upycham do torebki.
Podchodzę bliżej taśmy oddzielającej cywli oraz reporterów od pracujących stróży prawa. Przyglądam się policjantom. Po kilku sekundach znajduje starszego policjanta, który stroi najdalej od zamieszania przygaldając się wszystkiemu z daleka. Z daleka widać, że jest znudzony oraz zmęczony tym wszystkim.
- Przepraszam, czy mógłby pan powiedzieć, co się tu dzieje? - pytam, starając się zachować naturalność w tonie głosu, mimo pulsującego wewnętrznego napięcia.
Policjant odwraca się ku mnie, wyraźnie zaskoczony moim pytaniem. Jego spojrzenie przeszywa mnie przez moment, ale staram się zachować spokój, nie odrywając wzroku od jego twarzy. On natomiast nie ocenia mnie wzrokiem.
- Jest to część akcji policyjnej - odpowiada sucho. - Nie ma tu nic, co panią interesuje. Proszę się odsunąć.
Chociaż jego ton jest stanowczy, nie poddaję się.
-Rozumiem - mówię, starając się zachować spokój. -Ale czy mógłby pan powiedzieć, co się stało? Czy jest bezpiecznie w okolicy?
Policjant spogląda na mnie przez chwilę, oceniając moje zainteresowanie, ale w końcu wzdycha z lekkim znużeniem uciskajac nasadę nosa. Jednak wraca spojrzeniem do mojego stroju i przez twarz przebiega jemu cień uśmiechu.
- Dziewczyna została znaleziona za klubem - odpowiada po chwili wargi się marszcząc. - Ale nie ma potrzeby, żeby pani się tym zajmowała. Proszę odejść.
Chociaż jego słowa brzmią stanowczo, wiem, że muszę wywalczyć więcej informacji. W końcu, chociaż to ryzykowne, stawiam kolejne pytanie.
Decyduję się na ryzyko i kontynuuję rozmowę, ignorując niechęć policjanta.
- Rozumiem, że to może być poufna sprawa, ale jestem trochę zaniepokojona. Czy możesz mi powiedzieć więcej? - pytam, starając się brzmieć przekonująco.
Policjant wzrusza lekko ramionami, wyraźnie niechętny udzielaniu informacji.
- Dziewczyna została znaleziona rano przez przechodnia. Wyglądała jakby została zaatakowana, ale nie mamy jeszcze wszystkich szczegółów. Teraz proszę, odejdź.
Mimo jego stanowczego tonu, moja ciekawość tylko się wzmaga. Muszę dowiedzieć się więcej.
- Dziękuję za informacje - mówię, udając, że się wycofuję. Ale zanim odwrócę się, dostrzegam Lucyfera i Demona rozmawiających z innym policjantem. Przedtem niż odejdę, decyduję się zadać jeszcze jedno pytanie.
- Przepraszam, że przeszkadzam jeszcze raz, ale właściciele klubu zostali wezwani dlaczego? - pytam, starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie.
Policjant wzrusza lekko ramionami, z lekkim wyrazem irytacji na twarzy.
- Przy dziewczynie zostało znalezione zdjęcie z ich monitoringu w klubie - odpowiada krótko zirytowany moimi pytaniami. - Teraz proszę, nie ma tu nic więcej do zobaczenia. Proszę odejść.
Mimo jego stanowczości, moje podejrzenia tylko się nasilają. Muszę dowiedzieć się więcej o tej tajemniczej dziewczynie i co się naprawdę wydarzyło za klubem. Zanim jednak zdążę zadać kolejne pytanie, decyduję się odwrócić i zniknąć z pola widzenia, zastanawiając się nad kolejnymi krokami.
Mimo jego stanowczości, moje podejrzenia tylko się nasilają. Muszę dowiedzieć się więcej o tej tajemniczej dziewczynie i co się naprawdę wydarzyło za klubem. Zanim jednak zdążę zadać kolejne pytanie, decyduję się odwrócić i zniknąć z pola widzenia, zastanawiając się nad kolejnymi krokami. Nagle, w głębi mojego umysłu, rodzi się niepokojąca myśl: czy ta dziewczyna zginęła tylko i wyłącznie przez wygląd podobny do mojego?
Auto z prosektorium wyłania się zza zakrętu, a ja dostrzegam młodego chłopaka, który z zawzięciem notuje coś w swoim notesie. Poprawiam szybko strój i kieruję się w jego stronę, nieustannie zerkając w jego kierunku. Kątem oka zauważam, że chłopak nie porusza się z miejsca. Zaczynam grzebać w torebce i wchodzę na chłopaka wysypując całą zawartość torebki. On upuszcza swój notes.
- Przepraszam bardzo -mówię pospiesznie, wkładajac wszystko do torebki. Jednak chłopak robi to samo, w efekcie uderzamy się głowami. Wyrywa się nerwowy śmiech. Chłopak masuję czoło, a ja wykorzystuję ten moment i chowam jego notes do torebki, a pod samochód rzucam puder. Podaje chłopakowi rękę i podnosimy się.
- Nic ci się nie stało? - Pytam, unosząc wzrok z notesu, którego wciąż próbuje podnieść.
- Nie, a Tobie? - Chłopak patrzy na mnie i mocno się czerwieni.
- Na szczęście nic. - Uśmiecham się, ściągając okulary i wkładając sobie je w dekold. - Czy wiesz może co się tutaj stało?
Rucham głowy wskazuje miejsce zbiorowisko. Chłopak wygląda jakby zupełnie nie wiedział o co mi chodzi, aż po kilku sekundach przypomina sobie.
- Została znaleziona dziewczyna w dość nietypowej pozie - odpowiada lekko zażenowany. Unoszę brwi zaskoczona i zaciekawiona, nachylam się w jego kierunku. - Chyba nie powinienien nic mówić.
- Oczywiście, rozumiem. - Łapię go za ramię I ściskam. - Musisz bardzo być oddany pracy. Ja po prostu jestem zaniepokojona tym co tutaj się dzieje... Pierwszy raz widzę tutaj koronera.
- Nie jesteś chyba z prasy - odzywa się naglę zdystansowany chłopak, obrzucając mnie kolejnym podejrzanymi spojrzeniem.
- Nie. - Zaprzeczam gwałtownie kręcąc głową. Zaczynam bawić się rękoma nerwowo oraz wpadam w słowotok. - Przeprowadziłam się jakiś czas temu tutaj i wczoraj wieczorem byłam w tym klubie. Słyszałam jedynie syreny policyjne rano, a teraz coś takiego. Jak podeszłam do taśmy ktoś powiedział, że została wielokrotnie dźgnięta i wykrwawiła się na śmierć. Podobno to miało być bezpieczne miasto, a tutaj coś takiego? A co jesli to bedzie seryjny morderca? A co jesli..
- Spokojnie. - Chłopak przerywa moją dobra grę aktorską i łapię mnie za dłonie. - Uspokój się. Dziewczyna nie została zaatakowana przez żadnego nożownika tylko przedawkowała według wstępnej ekspertyzy. Aczkolwiek nic więcej nie wiadomo.
Przez chwilę wstrzymuję oddech, próbując odzyskać kontrolę nad emocjami. W jego spokojnym głosie słyszę nutkę pocieszenia, która pomaga mi ochłonąć. Czuję, jak napięcie w moich mięśniach opada, a nerwy stopniowo ustępują.
- Masz rację. - Wypuszczam powietrze z ust, starając się uspokoić. - Muszę zachować spokój. Dzięki za wsparcie.
Kiwam głową w jego stronę, z wdzięcznością w oczach. Spoglądam jeszcze raz w kierunku taśmy i natrafiam na spojrzenie brązowych błyszczących oczu. Rzucam się na szyję chłopakowi i całuje go namiętnie tak by Lucyfer przestał patrzyć. Następnie odrywam się od chłopaka i szybkim krokiem oddalam się w stronę ulicy.
- Jak zwykle wpakowałaś się w jakieś bagno - odzywa się Luna kręcąc głową z rozbawieniem.
- Ale aktorka doskonała - mówi uradowana Scarlett. Niemalże słyszę jej klaskanie z zachwytu. - Następnym razem użyj języka.
Wracam do hotelu powolnym krokiem w amompaniamecie stukotu moich szpilek. Próbując uporządkować poszczególne rzeczy w mojej głowie. Aczkolwiek wiem, że notes tego chłopaka może być bardzo pomocy. Chociaż ryzykowne było zdobycie go to cały mój wysiłek mógł pójść na marne. Zawartość tego notesu mogła być bezużyteczna.
Dochodzę do hotelu, ale zatrzymuję się w pewnej odległość. Lucyfer wysiada z auta trzaskając drzwiami i rusza wściekłym krokiem do drzwi hotelowych. Szybko obracam się na pięcie i kieruję się w stronę najbliższego sklepu. Wewnątrz, przeglądając szybko półki, wybieram ubrania mniej rzucające się w oczy - bojówki w kolorze khaki, stonowaną bluzę i wygodny placak. Przechadzając się po sklepie, moje oczy natrafiają na czapkę z daszkiem z logiem maskotki szkoły - diabła ze skrzydłami i aureolą. Decyduję się na nią i szybko zakładam na głowie, po czym wychodzę ze sklepu, czując się bardziej anonimowo.
Właśnie rozpoczęłam zabawkę w kotka i myszkę z Lucyferem... To będzie świetny dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro