Rozdział 1
Mam na imię Kevin. Chodzę do szkoły w USA. Lecz nie jest tam tak kolorowo jak by się wydawało. W szkole prawie nikt mnie nie lubi. Jestem takim szkolnym popychadłem. Najbardziej jestem gnębiony przez trójkę chłopaków z równoległej klasy. Johna, Filipa i największego przydupasa Cola. Silnego i umięśnionego.
Idę do szkoły. Ledwo wszedłem do budynku ,a Cole wziął mnie za szmaty.
Docisnął do metalowej szafki. I zaczął klepać mnie po mordzie. Dzień jak co dzień. Za każdym razem gdy kończy pluje mi na twarz ,a gdy nauczyciele się pytają co się stało nie oddzywam się. Bo się boje. Pod czas długiej przerwy zawsze jest ze mną mój kumpel Kai. On się niczego nie boi. On w pewnym sensie mnie przed nimi broni. Ostatni dzwonek. Prubuje przemknąć po między korytarzami. Ale Cole mnie znalazł. Docisnął do ściany i zaczął klepać mnie po mordzie. Odchodząc wstałem i chciałem mu oddać ale on był szybszy złapał za rękę lecącą w jego kierunku i kopną w brzuch.
C: Nie fikaj bo jak z tobą skończę to będziesz zbierał zęby z podłogi.
Zacząłem się dusić krwią. Nie miałem sił odpowiedzieć byłem zbyt skupiony oddychaniem. Po 15 minutach wstałem i poszedłem do szafki. Po czym wyszedłem z szkoły. Po powrocie do domu położyłem się na łóżko.
[2 godziny później]
Poszedłem do miasta. Znalazłem ogłoszenie.
Zapraszamy!
Na godzinę 17 zapraszamy wszystkich co by się chcieli nauczyć MMA. Pierwszy trening gratis. Wpłata co miesiąc 45 $. Treningi We Wtorek i Piątek. Prowadzi Jack Meywell.
Hmm... Ciekawe. Może zobaczę jutro czy dam radę.
[Następnego dnia]
Poszedłem na zajęcia MMA. Przebrałem się ,a trener wziął mnie na rozmowę.
T: Czemu chcesz u nas ćwiczyć.
Ja: Żeby się nauczyć MMA. I żeby się umieć Bronić. Bo w szkole mnie gnębią bez przerwy.
T: Ok. Jak chcesz to mogę ci pomóc robiąc dodatkowe treningi w środę i sobotę. Ale w tedy 70 $.
Ja: Ok zgadzam się.
Po tym co trener mi powiedział od razu po zajęciach się do niego zapisałem na zajęcia. Trening był głównie o tym żeby się nie bać silniejszych od siebie. Coś wiem na ten temat.
[Sobota Godzina 17]
Trener już przyjechał na zajęcia.
T: Ważne jest to by mieć gardę cały czas w górze. Jak ją opuścisz to po tobie. Patrz na ręce przeciwnika jak widzisz że jego jedna z rąk się cofa masz już mniej więcej świadomość którą uderzy przez co możesz uniknąć ten cios.
Ja: A co z kopnięciami?
T: Widzisz która noga idzie w twoją stronę. Możesz ją zbić ręką na zewnątrz lub do środka jak zbijesz ją do środka to masz szansę że będzie odwrócony do ciebie plecami przez co możesz go zacząć dusić za biceps.
Nadążasz?
Ja: Tak.
T: Ok. Jak zbijesz mu nogę na zewnątrz możesz mu zasadzić z kolanka. Dobra zaczniemy od uderzenia prostego.
Raz. Dwa. Trzy... Dziesięć. Dobra teraz na raz dwa uderzenia proste lewy i prawy. Raz. Dwa... Dziesięć. Teraz na raz lewy prawy i kopnięcie do przodu. Raz. Dwa. Trzy... Dziesięć. Dobra koniec treningu za kilka miesięcy będziesz już lepszy ale już coś umiesz ćwicz w domu.
Ja: Dobrze do widzenia.
T: Cześć Kevin.
[Kilka dni później]
Wchodzę do szkoły. I już widzę Cola. Zaczynam mu uciekać. Ale nie na długo. Stanąłem z gardą.
C: Naprawdę? Chcesz tego? Nie ma sprawy.
Wyprowadził cios uniknąłem lecz drugą dostałem z łokcia.
C: Ostrzegałem.
Zaczął mnie kopać po brzuchu. W pewnym momencie kopną mnie w twarz. Odszedł od mnie. A ja znowu się starałem nie udusić własną krwią. Zacząłem ją kaszleć. Ręce miałem we krwi nie mogłem wstać. Po 10 minutach znalazł mnie Kai i zabrał do pielęgniarki.
P: Co się stało?
Milczę.
P: Jeszcze raz co się stało?
Dalej milczę.
P: Ok. Nie chcesz mówić twój wybór.
Po opatrzeniu mnie kazała mi wrócić do domu i odpocząć. Tak zrobiłem. Położyłem się i zasnąłem. Jutro środa. Muszę wypocząć na trening.
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro