Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~°•°• Od nienawiści do miłości •°•°~

Tony siedział spokojnie w salonie oglądając telewizję. Był pewny, że w wieży jest sam, ale jednak się mylił. Po chwili stanął za nim Bucky. W dłoni trzymał pistolet. Tony natychmiast przyzwał zbroję, ale wtedy Barnes przemówił;

- Jesteśmy sami - Podał mu pistolet - Będę udawać, że Cię zaatakowałem, a Ty mnie zastrzelisz. Proszę, zrób to - Spojrzał na niego błagalnie, a Tony zaniemówił trzymając w trzęsącej się dłoni pistolet. Po chwili broń wypadła mu z ręki spadając z cichym pyknięciem na podłogę.

- Nie - Powiedział krótko. Jeszcze miesiąc temu zabiłby go bez wahania, ale nie teraz. Nie teraz, gdy wiedział co spotkało byłego żołnierza. Nie teraz, gdy mu wybaczył. Nie teraz, gdy go pokochał. Cholera jasna, zakochał się w mordercy! W zabójcy własnych rodziców! A teraz jedyny sposób w jaki o nim myślał to ten pełen współczucia i miłości.

- Pamiętam Twoich rodziców. Jak krzyczeli. Jak dusiłem twoją matkę i wrzucałem truchło twojego martwego ojca do samochodu. Pamiętam jej krzyk. Nie miałem litości. Jestem potworem. Zasługuję na śmierć - Ale i to nie podziałało na Starka - Więc sam to zrobię - Powiedział i podniósł pistolet przekładając go sobie do skroni. I już miał pociągnąć za spust, gdy przerwał mu głos Tony'ego...

- Buck, poczekaj - Powiedział szybko bezradny - Nie rób tego. Jeśli się zabijesz bez wahania zrobię to samo. Nie chcij mieć kolejnej duszy na sumieniu! Tym razem z własnej winy - Spojrzał w czekoladowe oczy Barnesa.

- Jedna dusza mniej czy więcej nie zrobi różnicy. Poza tym nie zrobiłbyś tego - Powiedział pewnie i położył palec na spuście.

- Nie rozumiesz! Kocham Cię do cholery! - Krzyknął nie wiedząc co innego mógłby zrobić. Bucky zamarł. Spojrzał na niego niepewnie i wypuścił z dłoni pistolet pozwalając mu bezgłośnie opaść na biały dywan. Tony odetchnął z ulgą po czym zrobił szybki krok w przód łącząc ich usta w delikatnym pocałunku. Bucky nie tylko go nie odepchnął, ale nawet oddał pieszczotę. Wtedy w salonie po raz pierwszy płakał w czyjejś obecności. Po raz pierwszy był szczęśliwy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro