Wieści się rozchodzą
– Więc, jaka jest twoja odpowiedź? – spytał Anakin, nachylając się lekko do byłej uczennicy. Jego głos przestał być już taki ponury, co Ahsoka przywitała z ulgą.
– Odpowiedź? – Togrutanka zamrugała oczami. Przecież rozmawiali o jego przeszłości oraz o powstaniu Imperium.
– Na pytanie, czy chcesz szkolić moją córkę – wytłumaczył Skywalker.
Ahsoka momentalnie wróciła do rzeczywistości.
– Ty się jeszcze mnie o to pytasz? – zdumiała się. – Powinieneś znać odpowiedź. Tak, oczywiście, że tak. To byłby dla mnie zaszczyt szkolić Leię. Tylko...
– Tylko?
– Nie jestem Jedi, pamiętasz? – przypomniała mu Ahsoka. – Nie wiem, czy powinnam.
– Tym się martwisz? – teraz to Anakin został zaskoczony. – Smarku, ktoś musi wyszkolić Leię. Mamy do wyboru Sidiousa, którego osobiście ci odradzam; mnie, który jeszcze wczoraj był Sithem; Obi–Wana, który ponoć jest martwy, ale znając go, pewnie się gdzieś ukrywa; mistrza Yodę, którego nawet Imperium nie może znaleźć i ciebie, która może i nie ukończyła szkolenia Jedi, ale była bardzo blisko go ukończenia. Jak sama widzisz, jesteś najlepszą opcją.
– To ma sens – westchnęła Togrutanka, a jej oczy rozszerzyły się nagle, gdy wychwyciła pewną informację. – Zaraz, jeszcze wczoraj byłeś Sithem?!
– Wczoraj, przed kilkoma godzinami, sam dokładnie nie wiem – Anakin wzruszył ramionami. – Ale sama widzisz, dlaczego nie mogą sam sobie ufać. Nie mogę cię zapewnić, że znowu nie Upadnę.
Ahsoka zbladła odrobinę.
– Nie zrozum mnie źle, nie mam takiego zamiaru – pospieszył z wyjaśnieniami Skywalker. – Ale wcześniej dałem się uwieść Ciemnej Stronie, by ocalić Padmé. Gdyby teraz Leia znalazła się w niebezpieczeństwie, a jedynym wyjściem byłoby przejście na Ciemną Stronę Mocy, zapewnie bym to zrobił.
Togrutanka spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.
– Wiesz, że to w niczym nie pomoże, ani tobie, ani jej?
– Wiem – westchnął Anakin. – Ale skąd mam wiedzieć, czy wtedy też będę to wiedział?
Ahsoka uśmiechnęła się lekko, choć myśl, że jej mistrz miałby ponownie upaść, nie była zbyt przyjemna.
– Cóż, teraz możesz wiedzieć jedno: jakby się to miało stać, to ja tam będę, by wbić ci trochę rozumu do głowy i powstrzymać, gdyby miało dojść do najgorszego.
W oczach Anakina zobaczyła wdzięczność.
– Dziękuję, Smarku.
Ahsoka spochmurniała.
– Wiesz, to "Smarku" mógłbyś już sobie odpuścić. Jak to będzie wyglądać, gdy ja, wielka Ahsoka Tano, mistrzyni Leii Skywalker, będzie nazywana "Smarkiem"?
Anakin uniósł kąciki ust do góry.
– Oh, w takim bądź razie zadbam o tym, by każdy dookoła o tym wiedział.
– Siedź cicho – prychnęła Ahsoka, dojąc mu sójkę w bok. Podniosła głowę dumnie do góry. – A teraz nie wtrącaj się, idę się przywitać z moją uczennicą.
– Nie zrobiłaś już tego wcześniej?
Tano rzuciła swojemu dawnemu mistrzowi spojrzenie pełne litości.
– Ale wtedy ją odrzuciłam. Teraz wszystko jest inne. Muszę ją o tym poinformować.
Już miała ruszył w kierunku Leii, gdy dłoń Anakina opadła na jej ramię.
– Hm?
– Jeszcze o jednym ci nie powiedziałem.
– Czyli?
– Wolałem nie używać naszych prawdziwych imion, więc teraz Leia jest "Shmi", a ja "Jaden" – wyjaśnił. – Więc lepiej, byś tak się do niej zwracała. Sidious nie powinien wiedzieć, kim jest Leia, ale nie chcę ryzykować.
Ahsoka kiwnęła głową ze zrozumieniem.
– Cóż, ja wśród Rebeliantów jestem znana jako "Fulcrum" – zauważyła. – Ten świat nie jest dobry dla czułych na Moc. To raczej oczywiste, że używanie prawdziwych imion nie byłoby zbyt mądre. Choć, znając ciebie, i tego mogłabym się spodziewać.
– Wybacz mi wielce, że nie zawsze mam samobójcze zapędy – głos Anakina ociekał ironią. – Postaram się to naprawić.
Ahsoka uśmiechnęła się pod nosem, po czym spoważniała, gdy pewna myśl pojawiła się w jej głowie.
– Co masz zamiar teraz zrobić? – spytała. – Jak rozumiem, nie wrócisz do Imperium.
– Nie. – Zapewnił ją Skywalker. – Na razie chciałem uciec, powkurzać Palpatine i znaleźć jakieś bezpieczne miejsce.
– Ja działam w Rebelii – rzuciła Ahsoka, bacznie obserwując twarz swojego byłego mistrza. – Skoro ty i Imperator się teraz nie lubicie, może chciałbyś nam pomóc?
Twarz Anakina stężała.
– Ahsoka, przez ostatnie siedem, prawie już osiem lat polowałem na pozostałości Jedi i pozbywałem się Rebeliantów bezlitośnie. A teraz mi mówisz, że mam do was dołączyć? Raz, że to jest śmieszna myśl i dwa, że ani jeden z nich mnie nie przyjmie, gdy się dowiedzą, kim byłem.
– Nie musimy mówić im, że byłeś Vaderem – nalegała Ahsoka. – Możemy przedstawić cię jako Anakina.
– Więc mówisz mi, bym po prostu udał, że ostatnie lata nie miały miejsca i że wszystko jest w porządku? – w oczach byłego Sitha pojawiła się złość. – Ukrywałem się już wystarczająco długo pod maską Vadera, Ahsoka. Mam już dość życia w kłamstwie.
– Byłeś opętany przez Ciemną Stronę!
– Ale to nic nie zmienia! – syknął Anakin. – To ja zabijałem i to ja pomogłem Imperium powstać!
– Więc co chcesz teraz zrobić? – zirytowała się Ahsoka. – Skoro nie chcesz uciekać przed tym, kim byłeś, nie chcesz dołączać ani do Imperium, ani do Rebelii, co chcesz zrobić? Nie wmówisz mi, że poprosiłeś mnie o to, bym nauczała Leię tylko dla swojego własnego kaprysu. Co ty planujesz, Anakin?
Były Sith puścił jej ramię i skrzywił się.
– Co teraz planuję, nie powinno cię ciekawić.
– Właśnie że powinno, skoro mam być nauczycielką twojej córki.
Ahsoka założyła ręce na piersi, czekając na odpowiedź. Anakin milczał przez chwilę. Togrutanka ponagliła go, stukając nogą o podłogę.
– Myślałem nad tym, by odnowić Zakon – bardzo niechętnie odezwał się Skywalker po długim, przeciągającym się milczeniu.
Tano uniosła brwi, zaskoczona.
– Jakby nie patrzeć, to ja jestem winny zniszczeniu Zakonu Jedi – kontynuował swoją myśl Anakin. – Jako Vader kontynuowałem czystki, dzięki czemu teraz wiem, kto mógł ewentualnie przetrwać. Kazałem szukać dzieci czułych na Moc. Jeśli się dało, próbowałem, by przeszły na Ciemną Stronę. Większość z nich była jednak albo zbyt młoda, by ich nauczać, więc wylądowały na Coruscancie i czekały na swoją kolej, albo zbyt stara, więc nawet nie zaprzątałem sobie tym głowy.
Ahsoka zmarszczyła czoło.
– I?
– I miałem dostęp do danych, które z dzieci mogą być wrażliwe na Moc. Zanim opuściłem Egzekutora, wyczyściłem je wszystkie, więc Imperium może mieć małe problemy, by je odzyskać. Widzisz, Sidious nigdy nie miał do nich dostępu.
– Myślałam, że mu służyłeś.
– A kto powiedział, że mu ufałem? – Anakin uśmiechnął się lekko. – Był Sithem, ja byłem Sithem. W naturze Sithów jest zdradzać. To chyba oczywiste, że nie mówiłem mu wszystkiego. Widzisz, jaki byłem zapobiegawczy?
– Tak, tak, jesteś bardzo mądry – Ahsoka wywróciła oczami.– Czyli co masz zamiar zrobić z tymi danymi?
– Myślałem nad tym, by zacząć szukać tych dzieci. Podałem Rebelii prawie całą wiedzę Vadera, aby mogli powalczyć z Imperium, ale tę jedną informację zostawiłem dla siebie. Jeśli będziesz miała ochotę mi pomóc, możemy znaleźć te dzieci. Młodsze sugerowałbym oddać twojej ukochanej Rebelii pod opiekę, potem możnaby się nimi zająć. A te starsze...
– Jak bardzo starsze? – spytała podejrzliwie Togrutanka.
– Powiedźmy, że będące już nastolatkami. Rada Jedi nigdy by ich nie przyjęła, ale czasy się zmieniły. Nie mamy już luksusu grymaszenia na temat, kogo chcemy sobie nauczyć.
– To to już nie są dzieci! – zauważyła Tano.
– Teoretycznie to już nie – przyznał Anakin.
– A mimo tego chcesz ich nauczać? Ty, który wczoraj był Sithem?
– Hej, podstaw spokojnie mogę nauczyć! Walka mieczem świetlnym nie różni się niczym w wersji Sitha! Poza tym, ty będziesz przy mnie, by się upewnić, że nikogo nie sprowadzę na Ciemną Stronę, czyż nie?
Ahsoka pokręciła głową z niedowierzaniem.
– Więc, ile byłoby tych "dzieci"?
– Może z sześć, siedem? Zależy, czy nadal żyją tam, gdzie wcześniej oraz czy Imperium już się do nich dorwało.
– Przez osiem lat znalazłeś tylko garstkę "dzieci" czułych na Moc?
– Hej, mówimy o tych, z których zrezygnowałem, bo byli zbyt starzy! – zaprotestował Anakin. – Jako Vader miałem paru uczniów, ale cóż... Różnie z nimi bywało. Poza tym, zauważ, że tylko Jedi może zorientować się, gdy ktoś jest czuły na Moc. Niegdyś były tysiące Jedi, którzy przemierzali całą galaktykę z różnymi misjami. Teraz byłem tylko ja i Palpatine, który najchętniej by nie opuszczał Coruscantu. Ciężko byłoby, byśmy w takich okolicznościach mieli takie same wyniki jak wcześniej Jedi.
Ahsoka uśmiechnęła się lekko.
– To ma sens – przyznała. – Ile Jedi przetrwało czystki?
Anakin spochmurniał.
– Nie mam pojęcia – powiedział. – Kiedy Palpatine wydał Rozkaz 66, nie wszyscy zostali zamordowani. Wiem, że Obi–Wan żył osiem miesięcy temu oraz że Palpatine zmierzył się z Mistrzem Yodą tuż przed powstaniem Imperium, ale ile przetrwało tamtą noc... Nie mam pojęcia. Próbowałem to oszacować i na podstawie tego sporządzić listę Jedi do zabicia, ale czasami dane się nie zgadzały. Tak czy siak, jeśli nadal ktoś żyje, to musi się ukrywać. Nie będzie łatwo się z nim skontaktować.
Ahsoka westchnęła.
– To ma sens – powtórzyła, obracając w myślach słowa swojego byłego mistrza. Stworzyć od nowa Zakon z uczniami, którzy byli już prawie dorośli... Brzmiało to jak szaleństwo. Darth Vader, który polował na Jedi, teraz chce im pomóc. Cóż, powinna się spodziewać czegoś w tym stylu, prawda? W końcu była tu mowa o Anakinie. – Jakbyś ich zebrał, gdzie chcesz ich nauczać?
– Nie możemy zostać zbyt długo w jednym miejscu – odpowiedział od razu Anakin. – Potrzebujemy statku. Na własność. Zostały mi fundusze Vadera, stać mnie. Zresztą, musimy być ostrożni. Nie wiemy, czy te osoby będą chciały się do nas dołączyć.
– Powiedzmy, że ukończą szkolenie – zaczęła ostrożnie Ahsoka. – Co chcesz wtedy z nimi zrobić?
– Dam im wybór. Jeśli będą chcieli, będą mogli dołączyć do Rebelii. Jeśli taki będzie ich wybór, to niech służą Imperium, choć wątpię, by się to tak skończyło, jako że Palpatine by ich zabił od razu. A jeśli będą chcieli zostać...
– To...?
– Być może, jeśli zgromadzimy odpowiednią liczbę osób i odczekamy chwilę, pojawi się okazja, by sprzątnąć Palpatine. Nie mam zamiaru odpuścić, Ahsoka. Nie spocznę, póki go nie zabiję i nie dokonam swojej zemsty.
– Zemsta nie jest drogą Jedi – zauważyła.
– Ależ ja nie jestem już Jedi – uśmiechnął się smutno Anakin. – Tak samo jak i nie jestem już Sithem. Teraz jestem po prostu osobą czułą na Moc.
Ahsoka spojrzała uważnie na swojego byłego mistrza.
Być może błędem było mu teraz ufać. Być może kiedyś Vader znowu wróci.
Ale teraz miała przed sobą Anakina i nie miała zamiaru pozwolić mu odejść.
– Nie mam zamiaru zrezygnować z pomagania Rebelii – zastrzegła po chwili Togrutanka. – Poza tym, chciałabym, byś mi powiedział, gdzie dokładnie są przechowywane tamte dzieci, które były za młode, byś je nauczał. Być może uda się je odbić. Oraz, jeśli będziesz wiedział coś jeszcze, musisz mi od razu powiedzieć.
Anakin skinął głową.
– W zamian za to pomożesz mi z Zakonem i Leią.
Ahsoka uśmiechnęła się i złapała za dłoń mężczyzny.
– Mamy umowę, Rycerzyku.
---
Anakin, Ahsoka i Leia pożegnali Hana, Qi'rę i nietowarzyskiego kapitana statku na Takodanie.
– Co macie zamiar teraz ze sobą zrobić? – spytała z ciekawością Torgutanka Corellijczyków, gdy wszyscy wysiedli na planecie, a ich nietowarzyski kapitan odleciał w swoją stronę, nie zamieniając z nimi ani jednego słowa.
– Cieszyć się wolnością i trzymać się z daleka od polityki – odparł po prostu Han. Obok niego Qi'ra kiwnęła głową.
– Zapewnie już nigdy się nie spotkamy, ale pomogliście nam i jestem wam za to wdzięczna – powiedziała dziewczyna. – Jeśli jakimś cudem by się nasze drogi przecięły, wiedzcie, że możecie na nas liczyć.
– Dokładnie – poparł ją Han. – A teraz wybaczcie, będziemy się zbierać.
Ahsoka i Leia pomachały im na pożegnanie.
– Cóż – odezwała się Togrutanka, gdy sylwetki dwójki zakochanych zniknęły im z oczu. – Rozumiem, że teraz kierujemy się do najbliższego miasta, kupujemy statek i wysyłamy wiadomości do Rebelii?
– Jesteśmy po stronie Rebelii? – spytała Leia z lekkim zawiedzeniem w głosie.
– Ja nie – powiedział Anakin, po czym wskazał na Ahsokę kciukiem. – Ona tak. A ty jak chcesz.
– W takim więc razie ja jestem po swojej stronie – zdecydowała dziewczynka.
Tano jęknęła, powoli zaczynając żałować swojej decyzji.
Jeden Skywalker był wystarczająco dużym problemem, a ona z własnej woli zgodziła się zająć drugim.
–––
Mon Mothma, przywódczyni Rebelii, nie mogła uwierzyć w to, co słyszała.
Egzekutor, statek Vadera został zniszczony? Samego Sitha nigdzie nie dało się znaleźć? Imperator szalał? Przypadkowo rozbity statek wiózł ze sobą największe sekrety Imperium?
Oczywiście, to wszystko wydarzyło się w tym samym czasie.
A teraz jeszcze to.
Dostała tę wiadomość przed chwilą. Członkini Rebelii zwana Fulcrum dowiedziała się, gdzie są przetrzymywane dzieci wrażliwe na Moc. Teraz, gdy Imperium było zdezorientowane, był idealny czas, by działać.
– Czy to prawda? – do pomieszczenia, w którym znajdowała się kobieta, weszły dwie osoby, które rozpoznała od razu. Padmé Skywalker oraz Obi–Wan Kenobi, wyjątkowo bez swojego młodego ucznia, który podążał za nim jak cień. – Darth Vader nie żyje?
Mon Mothma spojrzała na Padmé, która zatrzymała się przed nią.
– Jeszcze tego nie potwierdziliśmy – powiedziała. – Jedynie wiemy, że jego statek eksplodował. Nie wiadomo, jaka była tego przyczyna. Nikt od nas się nie przyznał, ale to była robota z wewnątrz. Imperium nie wydało jeszcze oficjalnego komunikatu.
W oczach Padmé pojawił się smutek, gdy wcięła głębszy oddechu i zapytała:
– Jaka jest szansa, że ktoś ze statku przeżył?
– Niewielka – przyznała Mon Mothma, łagodniejąc. – Myślisz, że jeśli przeżyła, to ona tam była?
Wiedziała o tym, co się stało córką Padmé kilka miesięcy temu. Prawdopodobnie już nie żyła, ale Padmé nie mogła w to uwierzyć.
– Leia była czuła na Moc – powiedziała pani Skywalker. – Jeśli Vader się o niej dowiedział, mógł ją zabrać na statek.
– Przykro mi, Padmé, nic mi o tym nie wiadomo – Mon Mothma pokręciła głową, po czym zwróciła się do starszego Jedi. – Mistrzu Kenobi, czy słyszałeś o dzieciach na Coruscancie?
– Nie. Coś jest nie tak? – zmarszczył brwi Obi–Wan.
– Spójrzcie na to – przywódczyni Rebelii uruchomiła na monitorze mapę Coruscantu, którą dostała od agentki. Nie miała czasu, by się rozczulać nad Padmé. Kobieta może i była ważną postacią w Rebelii, ale nie ona jedyna straciła bliskich. Trwała wojna, ofiary zawsze się pojawiały.
– Co to jest? – Obi–Wan nachylił się nad mapą. – O jakich dzieciach mówisz?
– Dzieci, które Darth Vader zgromadził, by móc w przyszłości trenować – wytłumaczyła Mon Mothma. – Moi ludzie odnaleźli je. Ponieważ weszliśmy w posiadanie cennych informacji, które, jak już sprawdziliśmy, są prawdziwe, w przeciągu trzech standardowych dni rozpoczniemy kilkanaście zorganizowanych operacji. Odbędą się one w tym samym czasie, w różnych częściach galaktyki. Chcę, byś wziął ze sobą oddział ludzi i uwolnił te dzieci.
Obi–Wan kiwnął głową.
– Możemy zaufać twojemu źródłu?
– Nie mamy innego wyboru – odparła Mon Mothma. – Jeśli zareagujemy od razu, damy radę zaskoczyć Imperium. Musimy działać teraz lub nie będzie później na to czasu. Przypuszczamy, że w przeciągu standardowego tygodnia wszystkie hasła, do których zyskaliśmy dostęp, zostaną zresetowane.
Padmé zmarszczyła brwi.
– Czyje są to hasła?
Mon Mothma uśmiechnęła się bez radości.
– Vadera. – Oznajmiła. – Mniej–więcej dwie standardowe godziny przed zniszczeniem Egzekutora opuścił go jeden statek. Żołnierze prawdopodobnie jakoś dorwali się do jego komputera oraz ukradli całą wiedzę, jaką posiadał, po czym wysadzili statek w powietrze. Mieli zamiar uciec, ale na pokładzie doszło do buntu więźniów i statek rozbił się koło naszej bazy na Dantooine.
Obi–Wan z zamyśleniem pogładził swoją brodę.
– Skoro chcieli uciec, czemu brali ze sobą więźniów?
– Właśnie to ustalamy – odpowiedziała Mon Mothma. – Ale ponieważ żołnierze są już martwi, nie dowiemy się prawdy.
– A ci więźniowie? Nie mogą nam tego powiedzieć?
Przywódczyni Rebelii westchnęła ciężko.
– Uciekli nam.
Obi–Wan spojrzał na nią w szoku.
– Wygląda mi to na pułapkę.
– Po co Imperium miałoby poświęcać swoich ludzi i statki? – zastanowiła się na głos Mon Mothma, po czym uniosła dłoń w górę. – Wiem, co sobie myślisz. To może być pułapka. Ale nie widzę innego wyjścia. Musimy zaryzykować.
Padmé spochmurniała.
– Nie podoba mi się to.
– Mi też – przyznała Mon Mothma.
–––
Jakiś czas później Padmé Skywalker opadła z westchnięciem na łóżko. Obi–Wan oparł się o drzwi, patrząc na kobietę uważnie.
– Nie wiem, czy powinieneś tam iść – powiedziała Padmé. – To zdecydowanie brzmi jak pułapka.
Kenobi skrzyżował dłonie na piersi.
– Tyle to i ja wiem. Ale jeśli to nie jest pułapka, to możemy w końcu coś zrobić, by pokonać Imperium, a nie tylko przed nim uciekać.
Padmé zerknęła na niego spod przymrużonych powiek.
– Jeśli ciebie zabraknie, kto będzie trenował Luke'a?
– Mistrz Yoda?
– Ten sam Mistrz Yoda, który kazał ci zabić mojego męża? – w głosie Padmé nagle pojawiło się niezadowolenie.
Obi–Wan zacisnął usta. Rzadko poruszał z kobietą temat tamtego dnia, gdy nie był w stanie zabić swojego byłego ucznia. Zamiast tego po prostu pozwolił, by przejęło go Imperium. Przez ten cały czas miał niezliczone okazje obserwować potwora, którym stał się Anakin. Nie potrafił uwierzyć, że pod tą maską krył się kiedyś ktoś, kto był dla niego jak brat.
– Padmé...
Kobieta wstała gwałtownie.
– Pewnie teraz jesteś zadowolony, co? – rzuciła. – Że Anakin już w końcu nie żyje. Że go już nie ma. W końcu możesz zapomnieć o swoim uczniu.
Obi–Wan pokręcił głową. Nieważne, ile razy Padmé widziała Vadera na holowizji obok Imperatora, kobieta wciąż utrzymywała, że jest w nim dobro. Gdyby nie dzieci, Padmé już dawno ruszyłaby, by z nim porozmawiać.
Ale minęło już tyle lat.
Jakim cudem pod maską Vadera mógłby pozostać jeszcze choć cień Anakina, którego znali?
– To nie tak.
– To jak? – syknęła Padmé. – Widziałam, jak zareagowałeś, gdy się dowiedziałeś, że może już nie żyć. Byłeś zadowolony!
– Padmé, Anakin nie żyje już od ponad siedmiu lat – powiedział miękko Obi–Wan. – Chłopak, którego znaliśmy, umarł w chwili, gdy zdecydował się zostać uczniem Palpatine. Teraz został tylko Darth Vader. Nie potrafię go zaakceptować. Nie potrafię i nie chcę.
Padmé pokręciła głową.
– Anakin żył przez ten cały czas – uparła się. – Czułam to. Widziałam, jak próbuje walczyć z Vaderem.
– Musiałaś sobie to wmówić. Jego czyny świadczą przeciwko niemu.
– Mogliśmy go ocalić – w oczach kobiety zaczęły formułować się łzy. – On Upadł z mojej winy, Obi–Wan. To wszystko była moja wina.
– Anakin sam wybrał drogę ciemności – zauważył Kenobi.
– Ponieważ wierzył, że tylko w ten sposób może mnie ocalić!
– Ale tak się nie stało! Walczyłem z nim wtedy, widziałem jego wzrok! On był już wtedy stracony! Nie pamiętasz, że chciał cię zabić? Nie potrafił rozpoznać wroga od sojusznika! Anakin umarł prawie osiem lat temu i jeśli teraz Vader także nie żyje, to tylko dla niego lepiej, że nie musiał żyć dłużej jako potwór, którym się stał!
Padmé podeszła do niego i spoliczkowała go z całej siły.
– Wynoś się! – syknęła. – Wynoś się i nie mów już nigdy więcej czegoś takiego! Wiem, jaki był mój mąż i wiem, że mogłam mu pomóc! Ty mogłeś mu pomóc! A zamiast tego ruszyłeś go zabić!
Obi–Wan poczuł nagłą ochotę, by podnieść na nią głos, by raz na dobre wytłumaczyć jej całą sytuację.
Ale nie mógł. Padmé nigdy go nie słuchała.
Obi–Wan odwrócił się i wyszedł z pokoju, nie wiedząc, kogo w tej chwili nienawidzi bardziej: Anakina, za to że ich zostawił; czy siebie samego, za to, że do tego dopuścił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro