To człowiek, który zabił mojego ojca
Vader już od paru lat dochodził do pewnego wniosku: nie lubił się golić. W gruncie rzeczy powód tego faktu był jeden: po prostu potrzebował przy tym lustra, a Vader nie lubił patrzeć na swoją twarz. To właśnie dlatego siedem lat wcześniej od razu obciął włosy na krótko, zirytowany. Z biegiem czasu jednak po prostu nie chciało mu się tym zajmować. Oraz po prostu nie miał ochoty patrzeć na własną twarz więcej razy, niż było to potrzebne. Ta twarz zbyt wiele mu przypominała.
Szczególnie teraz, gdy dowiedział się, że jego żona nie umarła przy porodzie, ciężko mu było spokojnie patrzeć na swoje własne odbicie w lustrze.
Niewielki zegar zawieszony na ścianie jasno go informował, że powinien już się zbierać do wyjścia. Choć Egzekutor był statkiem kosmicznym i w związku z tym jego pokład zawsze był oświetlony, a załoga zawsze musiała być w stanie gotowości, ustalono pewien tryb życia. Niektóre osoby zaczynały pracę o tej, inne o tamtej godzinie. A Vader powinien już wychodzić. Lub przynajmniej choćby założyć ten kostium.
Tak się jednak nie stało. Sith, już dawno ogolony i umyty, w pierwszych lepszych spodniach i bluzce, które znalazł na dnie szafy, siedział na łóżku i medytował. Czy raczej próbował medytować, ponieważ coś mu to nie wychodziło.
Kiedy jeszcze był Anakinem Skywalkerem, nie przepadał za medytacją. Była to dla niego strata czasu, zawsze wolał coś robić. Później jako Vader tym bardziej nie widział w tym sensu i po prostu zignorował tę część bycia Sithem.
Teraz, jednakże czuł, że powinien oczyścić myśli. Pojawienie się Leii, fakt, że Padmé przeżyła, a Imperator go okłamał i nadal okłamywał, syn, którego nie dane mu było poznać, powracający sen proroczy o śmierci chłopaka, którego nigdy nie spotkał... Powoli Vader zaczynał mieć dość. Jeszcze pół biedy, że Palpatine kłamał - wszak był kłamcą i manipulatorem, Vader wiedział o tym już od lat. Ale to, że jego rodzina żyła przez te siedem lat, a on mógł ich nawet przypadkowo zranić... Jak mógł służyć Imperium, które zraniło jego córkę i zabiło syna?
Z drugiej strony, jaką alternatywę? Miałby dołączyć do zdrajców Jedi i Rebelii? Pójść i zacząć płaszczyć się przed Kenobim?
Wolne żarty.
Co więc powinien zrobić z córką? Była wrażliwa na Moc, mogłaby w przyszłości zostać potężnym Sithem... Ale z jakiegoś powodu ten pomysł nie przemawiał do Vadera.
Będzie musiał nauczyć dziecka Ciemnej Strony, co do tego nie miał wątpliwości - ale jeszcze nie teraz, tym się zajmie, jak dziewczynka dorośnie. Jasna Strona Mocy była słaba i żałosna, uczenie jej Leii byłoby jak wysyłanie jej na pewną śmierć.
Choć przecież podczas Wojen Klonów on też używał Jasnej Strony Mocy i jakoś wcale nie czuł się słaby. Przecież wtedy miał wszystko, o czym mógłby marzyc - przyjaciół, żonę, rodzinę. Może i Rada Jedi zawsze patrzyła na niego z góry i nie liczyła się z jego zdaniem, to jednak, mimo wszystko, był szczęśliwy, o wiele bardziej niż teraz. Zresztą on...
Zaraz, zaraz, co?
Stop.
Jeszcze chwila takiego myślenia i zacznie chwalić Jasną Stronę Mocy. Nie, Leia bez dwóch zdań zostanie nauczona o Mocy i z całą pewnością nie zostanie Jedi. Wkrótce zrozumie, że Vader ma rację i że musi się poddać ciemności, który w niej drzemie. A potem obalą Imperatora, a Vader podaruje jej galaktykę. Padmé wzgardziła tym, co chciał jej podarować, ale z Leią będzie inaczej. Leia była jego córką, należała do niego. I jako jego córka zasługiwała na wszystko, co najlepsze.
Vader skrzywił się, nagle wściekły. Oj, miał już tego wszystkiego powyżej uszu.
Co i tak nie zwalniało go z obowiązku, by, spóźniony już dobre pół godziny, w końcu wstać i ruszyć się, by nastraszyć załogę i resztę galaktyki swoją obecnością.
–––
Leia złapała się na tym, że czekała, aż Vader przyjdzie.
Mijał już czwarty dzień i nic.
Zaczynała się nudzić. Lekarze nafaszerowali ją taką ilością leków, że nie czuła już nogi i połowy twarzy. W sumie to dobrze, bo przynajmniej jej nie bolało.
Ale nudziła się. Oprócz spania i obserwowania lekarzy, którzy przechodzili obok niej, nie miała nic lepszego do roboty. Próbowała do nich zagadać, ale usłyszała jedynie, że mają inne, ważne zajęcia i przyjdą do niej później. A gdy dziewczynka była przykuta do łóżka, naprawdę miała już dość.
Chciałabym dostać tę protezę, o której mówił lekarz. Podobno ściągną kogoś specjalnie dla mnie...
Nie miała pojęcia, dlaczego akurat dla niej mieliby to zrobić. Ale ze słów Vadera wynikało, że zrobi to dlatego, że była czuła na tę całą Moc.
Będzie musiała zapytać, dlaczego akurat ją uratował.
Poprawka: zapyta go o to, biorąc pod uwagę, że właśnie wchodził do pomieszczenia. Fuknął na pechowego przechodnia, który akurat znajdował się w pobliżu i już pokój był wolny. Drzwi zamknęły się za nim automatycznie.
Sith stanął przed nią, a ona podniosła się do siadu. Teraz nie będzie już płakać. Nie pokaże więcej słabości.
Vader tymczasem obrzucił ją uważnym spojrzeniem. Wyglądała już lepiej, o wiele lepiej niż przed paroma dniami, gdy ją znalazł. Przynajmniej teraz jej oko nie było napuchnięte. Rana zaczynała się goić i nie miała brzydkiego koloru. Według lekarzy, z którymi wcześniej rozmawiał, z nogą także było lepiej. Za kilka tygodni będzie można zacząć myśleć o założeniu protezy.
– A więc jednak przyszedł pan – odezwała się Leia, a jej głos był płaski.
– Możesz mówić mi na "ty", nie ma po co być formalnym.
– Dobrze... – mimo tych słów, dziecko zdawało się lekko wahać.
– Czy lekarze odpowiednio cię tutaj traktują?
Kiwnięcie głową.
– Jedzenie jest bardzo dobre.
– Lepsze niż w obozach Rebeliantów?
Tak jak się tego spodziewał, dziewczynka naprężyła się lekko.
– Nie wiem – uciekła od niego wzrokiem. – To zależy. Czasami dostawaliśmy bardzo pyszne rzeczy. Czasami nie.
– Rozumiem.
Po raz kolejny zapadła między nimi cisza.
– Dlaczego... – zaczęła Leia, opuszczając wzrok i z nagłym zainteresowaniem przyglądając się własnym rekom – dlaczego ja? Dlaczego chcesz akurat mi pomóc?
W pierwszym odruchu Vader chciał zaprotestować. Sithowie nie chcieli pomóc. Sithowie nie pomagali. I Sithowie z całą pewnością nie opiekowali się małymi dziewczynkami.
W takim razie, co on robił?
Ratuję ją, ponieważ to jest moja córka. Wyszkolę ją i razem obalimy Imperatora, który mi wszystko odebrał.
Tak, to miało sens.
Nieważne, jak długo trzeba będzie czekać na efekty. Vader był cierpliwy.
– Twoja matka, Padmé, była bliska mojemu sercu – powiedział Vader. To nie było kłamstwo. Chciałby powiedzieć dziewczynce, że to on jest jej ojcem... Ale ona miała tylko siedem lat! Kenobi powiedział jej masę kłamstw o Anakinie Skywalkerze i to on, Darth Vader, będzie musiał je wszystkie rozplątać. Na razie powie jej część prawdy. A potem, gdy dziecko dorośnie, Vader powie jej całość. Patrząc na to, w jakim stanie znajdowała się teraz Leia, powiedzenie jej, że jej ojciec żyje i służy tym, którzy ją zranili, byłoby... niewskazane.
– Znasz moją mamę?
– Znałem. – Potwierdził Vader, za pomocą Mocy przysuwając do siebie stolik i siadając na nim. – Zanim ci wszystko opowiem, wiesz, jaka jest różnica między Jedi a Sithiem?
– Jedi to ci dobrzy, a Sithowie to ci źli?
– Z punktu widzenia Jedi masz rację. Tak uczono nas w Świątyni Jedi. Jedi posługują się Jasną Stroną Mocy. Przed Ciemną zawsze nas przestrzegano. Mówiono, że nikt z niej jeszcze nie wrócił. Że wciąga, niszczy, pochłania.
Vader westchnął z irytacją, po czym obrócił głowę do tyłu i skinieniem palca odwrócił kamery w pokoju. Następnie podszedł do drzwi i zamknął je kodem, wrócił do swojego stołka i ściągnął maskę. Leia od razu lekko się rozluźniła.
Chyba lepiej, bym rozmawiał z nią bez maski. Ona się jej boi. Czego ten Kenobi jej nawrzucał do głowy? Pomyślał zniesmaczony Vader.
– Jesteś Jedi? – spytała cicho Leia.
– Byłem. Ale potem zauważyłem kłamstwa, którymi nas otaczano. Jedi mieli być strażnikami pokoju, obrońcami galaktyki, a tymczasem dali się wciągnąć w wojnę. Republika... Republika była skorumpowana. Cały senat znajdował się pod kontrolą Lorda Sithów, który znajdował się tuż pod nosem Jedi, a oni go nie zauważyli.
Umilkł, gdy dotarło do niego to, co powiedział.
Senat znajdował się pod kontrolą Lorda Sithów.
Pod kontrolą Palpatine. To on był głównym winnym. To on rozpoczął Wojnę Klonów, to on zapoczątkował Rozkaz 66, to on zmanipulował...
Nie, dość tego.
– Jedi byli słabi – Vader skupił się na czymś, czego był pewny w stu procentach. – Obawiali się Ciemnej Strony Mocy. Lękali się jej. Dla nich ktoś, kto na nią przechodził, był stracony. Nazywali to "upadkiem". Według nich zapewnie byłbym najgorszym z możliwych osób, które chodzą po tym świecie.
Skrzywił się. Jakże on nienawidził tych przeklętych Jedi! Zasługiwali na śmierć. Nic dziwnego, że padali jak muchy.
Tak, Vader nie miał żadnych powodów, by lubić Jedi. To Jedi pozwolili jego matce umrzeć, to Jedi odebrali mu żonę i ukryli przed nim dzieci. To przez nich stracił wszystko.
Jedi sami siebie prosili o śmierć, a upadek Republiki był tylko częścią czasu.
– Jedi zakazali uczuć. Według nich silniejsze uczucia jak miłość czy nienawiść powinny zostać zniwelowane. Zakazali się przywiązywać do innych. Dlatego właśnie brali kandydatów jako małe dzieci, by te nie pamiętały swojej rodziny. Idealny Jedi kochał wszystkich jednakowo, ale nikogo w szczególności. Jesteś w stanie zrozumieć ten bezsens?
W jego głosie pojawiła się gorycz. To to głupie prawo, ten śmieszny kodeks zniszczył jego życie z Padmé.
– W takim razie – zaczęła cicho Leia – skoro byłeś Jedi, dlaczego postanowiłeś ich zdradzić?
– To Jedi pierwsi mnie zdradzili! – warknął Vader. Moc zafalowała wokół niego, wściekła i zabójcza. Jak ona śmiała? Jak ona śmiała mówić, że to on zdradził?!
Leia skuliła się na łóżku, wyraźnie przestraszona.
– Przepraszam – wyszeptała. – Nie chciałam cię zezłościć. Przepraszam.
Wściekłość minęła tak szybko, jak przyszła, a wraz z nią okropne zrozumienie.
Ona się boi.
Nie o mnie, ale mnie.
To nie było w porządku.
– Nie przepraszaj – Vader pokręcił głową. – To ja... To ja powinienem przepraszać. Uniosłem się. Wybacz, Leia.
Nie był przyzwyczajony do przeprosin. Sithowie nie przepraszali. To ich przepraszano.
Muszę się nauczyć kontroli nad swoimi emocjami, inaczej Leia będzie się mnie cały czas bała. A wtedy nigdy nie uda mi się zdobyć jej zaufania, które będzie mi potrzebne, by wybić jej z głowy te bzdury, którymi uraczył ją Kenobi.
Wziął głęboki oddech.
– Widzisz, Leia, nigdy nie byłem przykładnym Jedi. Zakazano nam miłości, a ja się zakochałem. Ona... Moja żona, ona była niemal jak anioł. Nie było niczego, czego bym dla niej nie zrobił.
Leia z fascynacją przysłuchiwała się, jak głos mężczyzny mięknie. Czuła to. On naprawdę kochał tę kobietę ponad wszystko.
– Miałem wizję. Wizję proroczą, w której umierała przy porodzie. Moje wizje zawsze się spełniały. Chciałem zmienić przeznaczenie. Mój mistrz zaproponował mi alternatywę. Powiedział, że to ocali jej życie.
Dobroć i miękkość w głosie Sitha zniknęła, zastąpiona przez stal i nienawiść, pielęgnowaną przez lata.
– Ale on skłamał. Najpierw powiedział, że umarła i że nie był w stanie jej ocalić. Pozwolił mi żyć w tym kłamstwie przez siedem lat. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że ona żyje. Żyła. Równie dobrze może już być martwa. Tym razem stoimy po przeciwnej stronie, ale ona wróci do mnie. Została oszukana. Jak tylko to zrozumie, stanie ku moim boku i razem naprawimy wszystko! A ty... Ty, Leia, pomożesz mi.
Dziewczynka pokręciła głową.
– Nie rozumiem – powiedziała. – Nie wiem, dlaczego ja. Co jest we mnie, czego inne dzieci nie mają? Czy to chodzi o Moc? Czy o moją mamę?
Po raz kolejny poczuła się, jakby zaraz miała zacząć płakać. Ale ona nie była beksą! Da radę, będzie silna! Musi być silna!
Dłoń Vadera opadła na jej głowę.
– Ponieważ ty, Leia, jesteś córką Anakina i Padmé Skywalker. Znałem ich... Znałem ich dobrze i moim obowiązkiem jest zaopiekować się ich córką.
– Ale wujek Ben powiedział, że to ty zabiłeś tatę! – Leia odrzuciła jego dłoń. Oczywiście, nie powiedział tego jej, ale słyszała, jak wuj mówił to jej matki, wieczorem, gdy myślał, że ona i Luke śpią. Nigdy nie zapomniała imienia, które wymienili i którego nauczyła się obawiać i nienawidzić.
Nie, Leia. To ja jestem twoim ojcem.
Ale nie mógł jej tego powiedzieć, nie teraz, gdy się go bała i była pełna nienawiści, czyż nie? Teraz dziewczynka nigdy nie zaakceptuje swojego ojca, nie w taki sposób.
Vader rozchylił usta.
– Tak... Anakin Skywalker jest martwy. Już nie wróci. Zabiłem go. I zrobiłbym to raz jeszcze, gdybym musiał.
– W takim razie, dlaczego?! – wykrzyknęła Leia. – Dlaczego mnie nie nienawidzisz? Dlaczego mi pomagasz?! Chcesz się zemścić przeze mnie na tacie?
Urwała, dostrzegając ostrzegawcze spojrzenie Vadera.
– To bardziej skomplikowane, niż ci się zdaje, Leia – odezwał się po chwili, brzmiąc, jakby po raz kolejny powtarzał coś, co powinno być oczywiste. – Ale uwierz mi, nie jestem twoim wrogiem. Za jakiś czas wytłumaczę ci wszystko. Wtedy zrozumiesz, co tak naprawdę stało się z Anakinem Skywalkerem. A teraz... Teraz posłuchasz mnie uważnie i będziesz robić to, co ci każę. Zaczniemy pierwszą lekcję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro