Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Poszukując noclegu na Corelli

Leia wiedziała, że powinna być w szoku, chcieć zaprzeczać lub niedowierzać.

Ale tak naprawdę ulżyło jej.

Teraz wszystko nabrało sensu. Przez te długie siedem miesięcy zastanawiała się, dlaczego właściwie ona. Walczyła z samą sobą, nienawidząc się za to, że nie potrafi nienawidzić Vadera. Była na siebie wściekła, ponieważ wiedziała, że powinna nim gardzić, bać się go i przeklinać, a tymczasem zaczynała go lubić.

Tak, teraz wszystko nabrało sensu.

To dlatego czasami czuła, jakby Moc mówiła jej, że wszytko jest w porządku i że nie musi wcale nienawidzić mężczyzny.

Ponieważ ten był jej ojcem.

Oczywiście, Leia czasami słyszała, jak wuj Ben i jej mama rozmawiają o jej tacie. Jednakże były to rozmowy ciche, prowadzone ostrym tonem, zupełnie jakby się sprzeczali o coś. Wuj Ben zawsze miał za złe Padme, że zachowała nazwisko męża.

– To zbyt niebezpieczne – powiedział jej pewnego wieczoru, gdy myśleli, że Leia i Luke już śpią. – Co, jeśli dotrze to do niewłaściwych uszu?

– A niech i dotrze – odpowiedziała wtedy Padme. – Nie przeszkadza mi, jeśli wszyscy będą wiedzieli, co łączyło mnie z Anakinem. Nawet, jeśli on o tym miałby usłyszeć.

To był właściwie jeden jedyny raz, gdy Leia usłyszała, by jej mama wypowiedziała imię męża na głos. Gdy Leia bądź Luke pytali o tatę, Padme zawsze mówiła o nim jako "wasz ojciec".

Oh, teraz to nabierało sensu.

To dlatego Padme była zawsze taka smutna, gdy mówiła o ojcu. Leia myślała wcześniej, że to dlatego, że ten nie żyje.

A tymczasem ten po prostu służył ich wrogom.

– Tato? – słowo to zabrzmiało tak dziwnie w ustach dziewczynki, ale równocześnie tak właściwie. Powoli ona i on oddalali się od rebeliantów, chcąc uniknąć niewygodnych pytać. – Czy mama wie, co się z tobą stało?

Mężczyzna spojrzał na nią przez ramię.

– Przypuszczam, że tak. Porozmawiamy o tym później, dobrze?

Kiwnęła głową, choć nie była z tego faktu zbyt zadowolona. Wolałaby dostać odpowiedzi od razu.

Ale cóż, najwyraźniej teraz musieli dostać się do miasta. Leia trochę rozumiała, dlaczego jej tato miałby nie chcieć przebywać w towarzystwie rebeliantów. Sama po spędzeniu tak długiego czasu wśród Imperialistów czuła się trochę nieswojo.

Jednakże mimo wszystko była wolna.

Leia zacisnęła dłoń, za którą trzymał ją ojciec. Tak, mogła poczekać jeszcze trochę, by uzyskać odpowiedzi. Potem dowie się wszystkiego.

To było tak dziwne uczucie, uciekać z Darth Vaderem przed Imperium. Równocześnie jednak to był jej ojciec. Chronił ją przez ten cały czas i nigdy nie skrzywdził. Mogła mu zaufać. Wszystko będzie w porządku.

–––

Ahsoka Tano nie była zadowolona, gdy dotarła na Corellię. Najpierw okazało się, że spóźniła się i nie udało się jej dorwać w porę transportu cywili, a teraz jeszcze to.

– Jak to, nie ma ich? – powtórzyła z niedowierzaniem.

Rebeliant, z którym rozmawiała, tylko wzruszył ramionami.

– No po prostu nie ma tutaj takiej osoby, jaką opisujesz. Jesteś pewna, że ma tutaj być? Może został na Dantooine?

Nie, w to nie mogła uwierzyć. Anakin nie mógł zostać na Dantooine, nie w chwili, gdy ścigało ich Imperium. Musiał się przedostać na tamten transport, Ahsoka była tego pewna. Więc czemu miałby nie dołączyć do Rebeliantów? Czemu nikt nawet nie pamiętał, że tutaj był?

...Chyba, że Anakin zadbał o to, by tak się stało.

Ahsoka zamarła. Czemu Anakin miałby nie chcieć zostać rozpoznany przez Rebeliantów? Chciał wyszkolić tamto dziecko, tak, by Imperium ich nie znalazło? A może obawiał się, że ktoś z buntowników może ich zdradzić? Czy to dlatego przez ten długi czas od upadku Republiki Ahsoka nie miała z nim kontaktu?

Ale to by oznaczało, że Anakin cały czas był na Corelli.

Ahsoka zaklęła myślach.

Jej dawny mistrz nawet teraz sprawiał problemy.

–––

Darth Vader zastanawiał się, dlaczego rebelianci wybrali sobie, ze wszystkich możliwych planet, akurat Corellię do wylądowania. Czyż nie powinni zdawać sobie sprawę z tego, jakiego rodzaju była to planeta oraz że Imperium miało nad nią kontrolę?

Choć, być może właśnie dlatego rebelianci postanowili tutaj wylądować.

W sumie, czy to miało jakiekolwiek znaczenie? I tak Vader nie chciał mieć z buntownikami do czynienia – najlepiej przez resztę życia lub, jeśli to będzie niemożliwe, przez choćby najbliższe kilka lat.

Tak, Vader może i zdradził Imperium i Imperatora, ale to jeszcze nie znaczyło, że miał się dołączać do Rebelii. O nie, miał dość polityki na długi czas. Może i Imperium nie było idealne, ale tak samo było z Republiką. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniały. Jak niby Rebelianci chcieli zaprowadzić swój wymarzony pokój i uzyskać tak zwaną wolność?

Sith zagłębił się w wąskie uliczki miasta. Mimo późnej pory, na ulicach wciąż było pełno ludzi. Leia rozglądała się wokół, a jej oczy były rozszerzone. Vader uścisnął jej dłoń, jakby licząc, że w ten sposób doda jej otuchy.

Przeklęta Corellia. Trzeba będzie opuścić ją jak najszybciej. Niby dobrze, że panował taki tłum, przynajmniej dwójka obcych nie będzie się aż tak rzucała w oczy, ale równocześnie Vader dochodził do wniosku, że ten tłum go irytował.

Powoli zaczynało się ściemniać, co i tak nie przeszkadzało tłumowi rozlewać się w najlepsze po ulicach. Ktoś sprzedawał coś, zachęcając przechodniów głośnym głosem. Wysokie budynki zdawały się przesłaniać sobą słońce. Gdzieś nad nimi z wielką prędkością przejechał pociąg, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Gdzieś indziej tworzył się nowy budynek, maszyny pracowały, nie przejmując się tym tworzonym hałasem. Jakiś droid przechadzał się po ulicy, jakiś bogaty mężczyzny kłócił się z kobietą, która mogła być równie dobrze jego żoną, co i kochanką.

Vader przyspieszył kroku, szukając jakiegoś miejsca, w którym mógłby zaczerpnąć informacji oraz przenocować. To było miasto, z całą pewnością musiał tu istnieć jakiś...

Czyjaś dłoń sięgnęła ku jego płaszczowi.

Vader zadziałał instynktownie. W jednej chwili kierował się przed siebie, pilnując, by nie zgubić córki, a w następnej puścił jej dłoń i złapał tę rękę, która już szukała jego pieniędzy. Bo zapewne tego musiała szukać, sądząc po twarzy i oczach jej właściciela.

Był to chłopiec, ubrany w dość tanie ubrania, który teraz próbował się wycofać jak najszybciej, byle tylko nie zostać złapanym.

– Co ty robisz? – spytał Vader, a w jego głosie pojawiło się ostrzenie. – Nie uczyli cię, że nieładnie kraść?

Chłopiec nie odpowiedział. Ile mógł mieć? Nie wyglądał, by był o wiele starszy od Leii.

– Puszczaj mnie! – wrzasnął, po czym szarpnął ręką. Vader poluźnił uścisk, pozwalając dziecku się uwolnić. Leia spojrzała na niego z zaskoczeniem.

Chłopiec od razu zaczął biec przed siebie, przepychając się wśród przechodniów, którzy po prostu go ignorowali. Najwyraźniej złodziejstwo było tutaj na porządku dziennym.

– Idziemy za nim! – syknął Vader do córki, łapiąc ją za dłoń i podążając za chłopcem.

Skoro dziecko kradnie, by przeżyć, musi mieć gdzieś kryjówkę. Tego typu dzieci wiele widzą. Może dowiemy się, gdzie można by tu w miarę tanio przenocować oraz jak się stąd wydostać.

– Ale czemu? – nie zrozumiała Leia, choć i tak pospieszyła za ojcem.

– Potem ci wytłumaczę!

Podążając za dzieckiem, skręcili w boczną uliczkę, wypadając na targ. Vader poszukał wzrokiem chłopca, ale ten już zniknął.

Sith zaklął w myślach.

Zgubili go.

– No i co teraz? – Leia spojrzała na niego z miną typu "a nie mówiłam, że to był głupi pomysł?".

Vader westchnął. Rodzona córka będzie sobie z niego żartować.

– Teraz nic.

– Po co był ci ten chłopiec?

– Liczyłem, że nam pomoże.

– Taki złodziejaszek? – dziewczynka uniosła brew, wyraźnie nie dowierzając. – Niby dlaczego? Ty naprawdę wierzysz, że to by zadziałało?

– Mogłoby.

– Ale nie zadziałało.

Vader zacisnął zęby ze złością. Naprawdę, po co on zabierał ze sobą dziewczynkę? I po co mówił jej prawdę o sobie? Teraz Leia zdawała się wierzyć, że może sobie pozwalać na wszystko. W tym na kłótnię z nim.

– Słuchaj, dla twojej wiadomości...

Vader nie zakończył, bowiem w tej samej chwili rozległ się czyjś krzyk. Leia i Sith odwrócili się równocześnie w tamtą stronę. Jakaś tęgawa kobieta wrzeszczała słowa z tak mocnym akcentem, że ani ojciec, ani córka nie mogli rozpoznać słów. Przed nią zaś leżał chłopiec, ten sam, który próbował wcześniej okraść Sitha. Kulił się, próbując uniknął ciosów innego mężczyzny, który zapewnie był ochroniarzem kobiety.

– Chłopak ma dziś pechowy dzień – wymruczał Vader, po czym zerknął na córkę. – Leia, trzymaj się blisko mnie i nie oddalaj się, jasne?

Dziewczynka kiwnęła głową, wyraźnie ciekawa, co wymyśli Sith.

Vader zaś zaczął zbliżać się do chłopca, kobiety i mężczyzny ze wściekłą miną.

– Ty! – wrzasnął, przykuwając spojrzenia zgromadzonych. Bez wahania podszedł do dziecka i zmusił je, by wstało. Mężczyzna spojrzał na nich ze zdumieniem. – Za kogo ty się masz?

– Co? – zdumiał się chłopiec, a jego oczy rozszerzyły się, gdy rozpoznał, kto go złapał.

– Wstyd! – podniósł głos Sith. – Wstyd i hańba! Co by matka pomyślała, jakby cię tak zobaczyła?! Okradać innych się zachciało! Mało ci w domu jedzenia?! Czegoś ci brakuje?!

– Puszczaj mnie! – krzyknęło dziecko, próbując się wyrwać, ale nie był w stanie. Kobieta, która wcześniej krzyczała, teraz przestała i patrzyła na nich, mrużąc oczy i próbując się zorientować, co się dzieje.

– Nie tym tonem, smarkaczu! – Vader trzepnął go dłonią w głowę. – Jaki przykład dajesz siostrze?! Czego ty chcesz jej uczyć?! Spuścimy cię z oczu na sekundę, a ten już okrada innych!

– To twój dzieciak? – spytał mężczyzna stojący przed kobietą.

– Niestety – skrzywił się Vader, po czym popchnął chłopca na ziemię. – Na kolana i przepraszać, bo obiadu jutro nie będzie!

Dziecko zrozumiało całą sytuację i zaczęło jęczeć:

– Ale ja nie chciałem! To był tylko jednorazowy wybryk! Ja przepraszam! – skulił się, zaczynając wyć.

Mężczyzna i kobieta cofnęli się z niesmakiem.

– Pilnuj swojego bachora lepiej! – krzyknął mężczyzna, po czym zaczął oddalać się z kobietą, wyraźnie nie chcąc spędzać tutaj ani chwili dłużej.

Vader pozwolił chłopcu wstać, po czym chwycił go za ramię i pociągnął w przeciwnym kierunku. Leia poszła za nimi, nie odzywając się, tylko obserwując małe przedstawienie, gdy chłopiec ciągle jęczał, że nie chciał, a Sith groził mu karą, która go spotka, gdy dotrą do nieistniejącego domu.

Gdy dotarli na skraj mniej uczęszczanej uliczki i nikt ich już nie obserwował, Vader puścił chłopca, który od razu cofnął się kilka kroków.

– O nie, nie, poczekaj chwilę – Sith zastąpił drogę chłopcu, by ten mu nie uciekł.

– Czego chcesz? – spytało dziecko buńczucznie. – Czemu mi pomagasz?

Vader wzruszył ramionami.

– Potrzebujemy noclegu.

Chłopiec spojrzał na niego podejrzliwie.

– Wy dwoje?

– My dwoje – potwierdził Vader, zakładając ręce na piersi. – Jestem przekonany, że znasz jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy przenocować.

Dziecko zmarszczyło czoło.

– Wyglądacie mi na bogatych. Nie możecie iść do hotelu?

– Mamy pewnych... wrogów, którzy mogliby nas rozpoznać, gdybyśmy musieli się podpisać, płacąc za pokój.

– Skąd mam wiedzieć, że ci wrogowie nie pójdą za wami?

– Nie pójdą – oznajmił z siłą Vader, po czym dodał trochę Mocy do swoich słów. – Potrzebujemy noclegu, na tylko jedną noc.

Coś w twarzy chłopca zmieniło się.

– Tylko jedna? – upewnił się. – I potem znikniecie?

– Jakby nas tutaj w ogóle nie było – zapewnił go Sith. – Nawet tego nie zauważysz.

– Prosimy – wtrąciła się Leia.

Chłopiec obejrzał ich uważnie.

– Jedna noc – zaznaczył. – I macie nikomu nie sprawiać kłopotów. Jakby co, nie znamy się.

Vader skinął głową na znak, że rozumie.

– Chodźcie – powiedział po chwili wahania chłopiec. – Znam pewne miejsce, gdzie moglibyście przenocować. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro