Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie uczennica, a córka

Qi'ra nie była zadowolona z sytuacji, w której się znalazła.

Miała być ich tylko dwójka, a nie piątka. Dobra, może i tamta Togrutanka mogła się im przydać, Shmi była na swój sposób urocza, a Jaden złapał dobry kontakt z Hanem, ale mimo wszystko, była ich piątka. Im więcej osób, tym ciężej uciec.

Cóż, tak przynajmniej myślała Qi'ra do chwili, gdy podeszli do statku stojącego na uboczu. Nie–Jedi i Jaden wymienili spojrzenia, popatrzyli na siebie przez dziwnie długą chwilę. Togrutanka uśmiechnęła się nagle do własnych myśli, Jaden pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym we dwoje ruszyli, by porozmawiać z właścicielem statku, nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa.

Te kilka minut, gdy ich nie było, Qi'ra mogłaby zaliczyć do jednych z najbardziej stresujących w jej życiu. Stała obok Hana i Shmi, próbując nie wyglądać za zbyt zestresowaną i nie rozglądać się wokoło, czy straż już się zbliża, czy jeszcze nie. Wiedziała, że jeśli zostaną chwytani, to jej życie zamieni się w piekło.

– Więc, przed kim i dlaczego uciekacie? – obok niej Han zagadywał Shmi. Dziewczynka siedziała od ścianą, nerwowo bawiąc się rąbkiem płaszczu.

– Przed Imperium – odpowiedziało po prostu dziecko.

Han zagwizdał pod nosem, ale Qi'ra nie była zaskoczona. Tego właśnie się spodziewała.

– Coście im zrobili?

– Ja nic.

– A twój tato?

Shmi podniosła wzrok na Hana, wyraźnie zastanawiając się, czy może mu zaufać.

– To nie powinno cię interesować – powiedziała.

– Przecież cię nie wydam! – Han uniósł dłonie w obronnym geście. – Jesteśmy sojusznikami, no nie?

– Na razie.

– Shmi ma rację – odezwała się Qi'ra. Dziewczynka zerknęła na nią z zaskoczeniem, więc Corellianka kontynuowała myśl: – Nie powinno się ufać komuś ot tak. Może i jesteśmy póki co sojusznikami, ale wkrótce się rozstaniemy. My mamy swoje priorytety, wy macie swoje. Han, nie wpędzaj Shmi w kłopotliwą sytuację. Jeśli ona i jej ojciec będą chcieli się z nami podzielić swoją historią, zrobią to.

Han westchnął ciężko.

– Dobra, dobra, zrozumiałem. Chciałem być tylko miły.

Qi'ra spiorunowała go wzrokiem. Chłopak zauważył to i objął ją ramieniem.

– Hej, nie złość się, kochana – wyszeptał. – Nie chcę dla niej źle.

Qi'ra wywróciła oczami, ale uległa i oparła głowę na ramieniu chłopaka, pozwalając, by jego dłoń zaczęła mechanicznie gładzić jej włosy.

– Wszystko będzie w porządku – odezwał się Han, całując dziewczynę w policzek. – Obiecuję ci. Już niedługo się stąd wydostaniemy, we dwoje.

Corellianka rozluźniła się w objęciach chłopaka. Chciała w to uwierzyć. Chciała uwierzyć, że będzie czekać ich szczęśliwe zakończenie.

Tak właśnie znaleźli ich kobieta–nie–Jedi i Jaden.

– Galaktyka do zakochanej pary, właśnie zdobyliśmy statek – odezwała się Togrutanka.

Qi'ra niechętnie wyślizgnęła się z objęć Hana. Jaden podszedł do córki i wziął ją w ramiona. Jego przyjaciółka–nie–Jedi lekko zmarszczyła brwi, przyglądając się im i wyglądając, jakby miała co najmniej milion pytań, ale nie skomentowała tego faktu.

– Chodźmy – zakomenderował Han.

I był to naprawdę dobry pomysł, bowiem, choć nikt z tej piątki nie zdawał sobie z tego sprawy, w tym samym czasie do terminalu weszła grupka osób zatrudnionych przez Lady Proximę, poszukując zbiegów. W chwili, gdy Ahsoka wskazała na ich statek, grupa ta dotarła do kontroli podróżujących i zaczęła rozglądać się wokół. Jeden z poszukujących nawet zaproponował, by skierowali się w stronę prywatnych statków, ale jego propozycja została zignorowana.

Ostatecznie tego dnia nikt nie został złapany i nikt nie został na Corelli.

–––

Ponieważ kapitan statku, którym lecieli, nie był zbyt towarzyski, Ahsoka w końcu znalazła czas, by porozmawiać ze swoim dawnym mistrzem. Qi'ra i Han usiedli z boku, szepcąc coś do siebie, zatopieni we własnym świecie.

– Więc – odezwała się Ahsoka, lustrując z góry na dół Anakina i dziewczynkę, która zapewnie była jego uczennicą. Skywalker wyprosił wcześniej od nietowarzyskiego kapitana statku skrzyneczkę z narzędziami i teraz zajmował się nastrajaniem protezy nogi dziecka. Dopiero teraz Ahsoka zorientowała się, co było nie tak z dzieckiem.

Na Moc, ta dziewczynka, mogąca mieć, ile – siedem? osiem? – lat, miała protezę nogi! Mało tego, po prawej stronie jej twarzy przebiegała ledwo widoczna blizna. Co mogło się jej stać? Dlaczego takie małe dziecko zostało wplątane w walki?

– Co "więc"? – spytał Anakin, nie odrywając wzroku od nogi dziecka. – Nie ruszaj się przez chwilę, Leia.

Leia. A więc tak było na imię dziewczynce.

– Przecież się nie ruszam – dziecko wywróciło oczami.

Ahsoka nachyliła się nad nim.

– Kim jesteś? – spytała z ciekawością. – Ja jestem Ahsoka Tano. Byłam padawanką Anakina.

Oczy Leii rozbłysły zafascynowaniem.

– Naprawdę? A więc ty też jesteś Jedi? Będziesz mnie uczyć?

Ahsoka zerknęła z dezorientacją na swojego byłego mistrza.

– Anakin cię nie uczy?

– Uczy, ale głównie lewituję jabłka albo ćwiczymy barierę mentalną. Nie chce mnie nauczyć niczego przydatnego i powiedział, że nie weźmie mnie na padawankę.

– Dlaczego? – zdumiała się Ahsoka. – Przecież...

– Ahsoka, to nie tak – wtrącił się Anakin. – Mogę nauczyć Leię podstaw, ale obawiam się ją dalej szkolić. Właściwie... – spojrzał na swoją byłą uczennicę z namyśleniem – skoro już tu jesteś, może chciałabyś wziąć ją jako padawankę?

– Ja? – zdumienie Ahsoki tylko się powiększyła. – Rycerzyku, mam ci przypomnieć, że w przeciwieństwie do ciebie, ja nigdy nie zostałam Jedi? Opuściłam Zakon, pamiętasz?

– Nie chcę żadnego innego nauczyciela! – zaprotestowała Leia. – Nikt nie będzie lepszy od ciebie, tato!

– Właśnie, mała ma rację i..!

Ahsoka urwała.

Tato?

– Anakin – odezwała się cicho. – Kim jest dla ciebie to dziecko?

Skywalker zamrugał oczami.

– Moją córką, oczywiście – odparł, po czym zmarszczył brwi. – Zaraz, to ty nie wiedziałaś?

– Ty masz córkę?! – podniosła głos Ahsoka. Anakin prędko doskoczył do niej i przykrył jej usta dłonią.

Uspokój się, Smarku, powiedział jej przez ich więź. Zaraz cię wszyscy usłyszą.

Ahsoka wyrwała się i spojrzała na niego z niedowierzaniem.

– Ty masz córkę? – powtórzyła, ciszej. – Jak? Z kim? Od kiedy? Dlaczego? Czy ty wiesz, że mogłeś zostać za to wyrzucony z Zakonu? I dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam?

– Wyrzucony? – Leia powiodła wzrokiem między nimi. – Dlaczego?

– Mówiłem ci, Jedi zakazali się przywiązywać – odparł Anakin, brzmiąc, jakby był zmęczony. – Ahsoka, Leia jest córką moją i Padmé.

– Padmé?! – powtórzyła Togrutanka. – Padmé, w sensie, że tej Padmé? Padmé Amidaly? Pani senator Padmé Amidaly?

– Tak, tej Padmé – westchnął Anakin. – Wzięliśmy ślub tuż przez rozpoczęciem Wojny Klonów.

– Przez całą wojnę byłeś żonaty, a ja nic o tym nie wiedziałam?! – Ahsoka znowu podniosła głos, po czym ściszyła ton, słysząc syk swojego byłego mistrza. – Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałeś?

– Chciałem. Naprawdę chciałem – Anakin wyglądał, jakby naprawdę było mu przykro z tego powodu. – Nigdy nie chciałem się oszukiwać, Smarku. Ale po prostu nie mogliśmy ci powiedzieć. Musieliśmy zachować to w tajemnicy. Mieliśmy zamiar ci powiedzieć, gdy się wojna skończy. Ale potem... Wiesz, wszystko diabli wzięli.

Spochmurniał. Ahsoka pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Mogłeś mi powiedzieć. Nikomu bym nie powiedziała.

– Przepraszam – Anakin spojrzał jej prosto w oczy. – Powinniśmy ci powiedzieć. Myślałem o tym wiele razy, ale nigdy nie mogłem się na to zdobyć. Bałem się, jak zareagujesz. Przepraszam.

Ahsoka wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić.

– Nie... Jest w porządku – odezwała się po chwili. – Rozumiem, dlaczego milczeliście.

Jej był mistrz uśmiechnął się do niej słabo, jakby na siłę.

– Dziękuję, Ahsoka.

Cóż, mogłeś mi powiedzieć to wcześniej – rzuciła Togrutanka. – Ale rozumiem. Naprawdę rozumiem wasze zachowanie.

Przerwała.

– Właśnie, gdzie jest teraz Padmé? Czemu nie ma jej z tobą? I coście robili na statku Imperium? O co chodziło z tą całą szopką "nie mogę latać, ratunku"? Wiem, że rozbiłeś ten statek celowo. Nie wmówisz mi, że tak nie było. Znam twoje umiejętności. Statek nie był na tyle uszkodzony, by mógł ci sprawiać kłopoty. Ale ty wylądowałeś tak, by go rozbić, mało tego, w pobliżu bazy Rebeliantów. W co ty grasz, Anakin?

Jej były mistrz spochmurniał jeszcze bardziej, a jego oczach pojawił się smutek i... strach? Czemu obawiał się o tym rozmawiać?

– To... Naprawdę długa historia. Wolałbym ci ją opowiedzieć na osobności. Leia, z twoją nogą jest już w porządku. Mogłabyś przez chwilę zająć się sobą? Nie wiem, polewitować jabłka albo pomedytować?

– Ale to jest nudne! – jęknęła dziewczynka. – Wolę zostać i porozmawiać z tą śmieszną panią!

– Co jest we mnie śmiesznego? – oburzyła się Ahsoka.

– Twoje włosy. I twoja twarz.

– Z taką się urodziłam!

Leia. – W głosie Anakina pojawiło się ostrzeżenie. – Zajmij się sobą przez chwilę. To będzie rozmowa między dorosłymi.

Dziewczynka niechętnie podniosła się.

– Zawsze tak jest – mruknęła, niezadowolona. – Leia, siedź cicho. Leia, nic nie mów. Leia, zajmij się sobą. Leia, nie komentuj.

– Proszę. – Słowo to wyrwało się z ust Anakina jakby na siłę.

Leia nachmurzyła się.

– A potem będziesz chciał, bym z tobą ćwiczyła – burknęła. – Nie chcę być sama.

– Nie będziesz – obiecał jej ojciec. – Poproś Hana lub Qi'rę by się z tobą pobawili. Dobrze? Ahsoka nigdzie się nie wybiera, jak wróci, to nadal tu będzie. Będziesz mogła z nią porozmawiać o czym tylko chcesz.

Leia prychnęła.

– Robię to jeden jedyny raz – zastrzegła. – Ale potem pokażesz mi swoje śmieszne miecze. Tato nigdy nie pokazuje mi swojego.

– Mam powody, Leia. – Ton Anakina jasno świadczył o tym, że ma dosyć tej przepychanki. Jego głos nabrał siły i coś w nim sprawiło, że Ahsoka odniosła wrażenie, że nie chciałaby z nim się teraz kłócić. Było w nim coś niebezpiecznego, coś dzikiego i nieprzyjemnego. Leia już otwierała oczy, by zacząć się kłócić, ale sama musiała też wyczuć ten szczególny ton w jego głosie. W jej oczach pojawiło się coś do złudzenia przypominające strach. Opuściła szybko głowę. – Idź, Leia. Już.

Rozkaz.

Suchy i pozbawiony uczuć rozkaz. Ton głosu osoby, która przywykła do tego, by jej słuchano. Ton osoby, która nie przyjmowała odmowy.

– Dobra, pokażę ci – Ahsoka spróbowała załagodzić sytuację. – Tylko później, dobrze?

Leia kiwnęła głową, po czym w końcu oddaliła się, szybciej, niż normalnie. 

Ahsoka zerknęła na swojego byłego nauczyciela.

– Nie było powodu, by tak na nią naciskać – odezwała się, ale jej głos był coraz cichszy, gdy zauważyła spojrzenie Anakina. W jego oczach błyskała złość, wściekłość i... tak, dobrze zobaczyła, mrok.

To spojrzenie nie spodobało się Ahsoce. Przez chwilę nie rozpoznała swojego mistrza. Przec chwilę na poważnie się go obawiała. Miała wrażenie, że Anakin jest zdolny do wszystkiego.

– Rycerzyku?

Anakin zamrugał oczami, podnosząc na nią spojrzenie. Jego wzrok złagodniał.

– Wybacz, Ahsoka – odezwał się, a jego głos znowu był taki zmęczony, taki stary. – Mam... problemy z kontrolowaniem swojego gniewu. Nie... Nie przywykłem do... – pokręcił głową, jakby szukając właściwych słów. – Po prostu... Wiele się wydarzyło, od kiedy opuściłaś Zakon. Wiele złych rzeczy. Popełniłem wiele złych wyborów i moi bliscy zapłacili a to wielką cenę. I jest to tylko moja wina, a ja wciąż mam problemy ze sobą.

Ahsoka nie miała pojęcia, co na to odpowiedzieć.

– Co się stało? – wyszeptała.

– Nie spodoba ci się to, co usłyszysz – ostrzegł ją Anakin. – I to bardzo.

Togrutanka wzięła głęboki oddech.

– Powiedz mi wszystko – poprosiła.

Anakin spojrzał jej prosto w oczy i kiwnął głową.

– Na samym początku musisz wiedzieć, że wszystko zaczęło się dużo wcześniej – odezwał się cicho Anakin. – Jeszcze przez rozpoczęciem Wojny Klonów.

Ahsoka zamrugała oczami. Dlaczego chciał zacząć od czegoś takiego?

– Jak wiesz, zostałem przyjęty przez Jedi później niż inne dzieci. Byłem w stanie pamiętać moją matkę. Tęskniłem za nią, ale Jedi powiedzieli mi, że powinienem o niej zapomnieć. Nie byłem w stanie. A potem zacząłem śnić o jej śmierci. Próbowałem to ignorować, ale w końcu się przemogłem. Ruszyłem jej pomóc... Ale byłem za późno. Jakiś czas przed moim przybyciem została porwana przez Ludzi Pustyni. Kiedy ją znalazłem...

Urwał. W jego oczach pojawił się smutek i dawna nienawiść.

– Oni ją torturowali, Ahsoka – powiedział z zacięciem. – Umarła w moich ramionach. Moja wizja się spełniła. Nie mogłem tego zatrzymać. Byłem wtedy taki wściekły... – spojrzał na swoje ręce, ale jego oczy zdawały się patrzeć w zupełnie inne miejsce. – Wymordowałem ich wtedy wszystkich. Cały obóz. Pozwoliłem, by nienawiść mnie ogarnęła. Nie miało dla mnie znaczenia, czy są to kobiety, czy dzieci. Wyrżnąłem ich wszystkich jak zwierzęta, bo tym dla mnie byli.

Ahsoka zbladła gwałtownie. Nigdy o tym nie słyszała.

– Kiedy po tym myślałem, czułem do siebie obrzydzenie – ciągnął Anakin. – Ale równocześnie... Na Moc, to było takie przyjemne uczucie. Zasługiwali na śmierć. A więc to było sprawiedliwością im ją dać.

Togrutanka pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Powiedziałeś o tym komuś? – odważyła się spytać.

– Tylko Padmé. Oraz... Kanclerz jakimś cudem o tym wiedział.

– Kanclerz? Palpatine? – Ahsoka uniosła brwi.

– Dokładnie – potwierdził Anakin. – Uważałem go za przyjaciela. Ufałem mu.

Skywalker nabrał głębszego oddechu.

– Trzy lata później, pod sam koniec Wojny Klonów, Padmé powiedziała mi, że jest w ciąży. To było już po tym, jak opuściłaś Zakon. Byłem taki szczęśliwy i dumny. Czekałem tylko na koniec wojny, by opuścić Zakon i założyć prawdziwą rodzinę z Padmé. Ale... wtedy ten koszmar ponownie się zaczął.

W oczach Anakina Ahsoka zobaczyła stary ból i strach.

– Miałem wizje, w których Padmé umierała. Przy porodzie. To było przerażające. Tak się bałem, że stracę nie tylko ją, co i dziecko. Chciałem jakoś temu zaradzić. Padmé zapewniała mnie, że nie umrze przy porodzie, ale ja wiedziałem, że moja wizja się spełni. Że muszę coś zrobić. Zwróciłem się do mistrza Yody, ale ten tylko powiedział mi, że przyszłość zawsze jest w ruchu i że jeśli jest jej przeznaczona śmierć, to tak powinno się stać. Nie mogłem tego zaakceptować. Ona była całym moim światem, Ahsoka. Była dla mnie wszystkim. Kochałem ją nad życie. Nie było nic, czego bym dla niej nie zrobił.

I wtedy Ahsoka to usłyszała. Tę miłość w jego głosie, ten specyficzny ton, którym wymawiał imię żony.

Oraz coś jeszcze. Jakiś smutek, żal.

– Co się stało? – odezwała się cicho.

Anakin zawahał się.

– Nie wiem, czy chcesz słyszeć resztę – powiedział. – Teraz będzie tylko gorzej. Zapewnie stracisz do mnie resztki szacunku, który do mnie masz. Zrobiłem wiele niewybaczanych rzeczy.

– Nic nie może sprawić, bym cię opuściła – stwierdziła z pewnością Ahsoka.

Po wzroku Anakina wiedziała, że jej nie uwierzył.

– Nie składaj obietnic, których nie będziesz w stanie dotrzymać. Jeszcze nic o mnie nie wiesz, Ahsoka. Nie masz pojęcia, co robiłem przez ostatnie lata, ile osób skrzywdziłem.

Otworzyła usta, by coś powiedzieć, by zaprzeczyć, ale on tylko podniósł dłoń.

– Proszę... Daj mi skończyć. Będziesz mnie mogła nienawidzić do woli, gdy opowiem ci wszystko.

I to właśnie sprawiło, że Ahsoka przestała być już taka pewna, czy chce znać całą historię. On był taki przekonany, że go porzuci, gdy tylko się wszystkiego dowie.

I to ją przeraziło.

– Mów – wykrztusiła.

Anakin milczał przez długą chwilę, a gdy się odezwał, jego głos był strasznie cichy:

– Rada Jedi zorientowała się, że w Senacie ukrywa się Sith, który porusza wszystkimi sznurkami w tej wojnie. Zaczęto się też obawiać Palpatine, który miał zbyt dużą władzę. Palpatine... Zaczął się wtrącać w sprawy Jedi. Zaproponował, bym zasiadł w Radzie Jedi jako jego przedstawiciel. Jedi zgodzili się, niechętnie, ale nie przyznali mi pozycji Mistrza. Byłem wściekły. Wierzyłem, że gdybym został Mistrzem, mógłbym zyskać dostęp do dokumentów, które były dla mnie niedostępne i że dzięki nim uratowałbym Padmé. A potem okazało się, że Rada zgodziła się mnie przyjąć tylko po to, bym szpiegował Kanclerza. Kogoś, kto był mi mentorem i przyjacielem.

Ahsoka poczuła, że nie spodoba jej się dalsza część, ale nie odezwała się.

– Palpatine... Jakimś cudem wiedział o rozkazach, które dała mi Rada. Mało tego, wiedział o Padmé. I, jak sam powiedział, znał sposób, by ją uratować. Byłem wtedy już dość mocno zdesperowany, więc uwierzyłem mu. Opowiedział mi historię o Lordzie Sithów, który potrafił oszukać śmierć. Oraz powiedział, że da się posiąść tą samą moc. Oczywiście, dla Jedi było to nieosiągalne.

Anakin opuścił wzrok na ziemię, na porozrzucane narzędzia.

– Wkrótce zorientowałem się, że był Sithem. Od razu powiedziałem o tym Mistrzu Windu, a ten ruszył, by go zabić. Ja... Nie chciałem, by się to tak skończyło. Liczyłem, że uda mi się wydusić z Palpatine sekret oszukania śmierci bez poznawania Ciemnej Strony. Ale Windu był tak przekonany, że Sith jest zbyt groźny, by pozwolić mu żyć... Musiałem coś zrobić.

Gardło Ahsoki stało się suche.

To zmierzało w bardzo, ale to bardzo złym kierunku.

– Kiedy dotarłem do gabinetu Kanclerza, wszystko zdawało się być już rozstrzygnięte. Mistrz Windu już stał z uniesionym mieczem nad Palpatine. Nie chciałem interweniować, ale... Życie mojej żony wisiało na włosku. Tylko Sidious był w stanie ją uratować. Więc... Wydawało mi się, że nie ma innego wyjścia. Musiałem powstrzymać Mistrza Windu. Musiałem coś zrobić. Nie chciałem go zabijać, chciałem jedynie nie dopuścić do tego, by Palpatine zginął. Nie myślałem już nad tym, co robię. Po prostu się ruszyłem i odciąłem mu ręce. I to wystarczyło, by Palpatine zyskał przewagę i go zabił.

Anakin pokręcił głową, jakby sam nie wierząc w to, co uczynił.

– Po tym wszystkim zrozumiałem, co zrobiłem i że nie ma już odwrotu. Że tylko Sidious może mi pomóc. Że Jedi i tak już mnie nie przyjmą. Więc... Przyrzekłem mu wierność. Powiedziałem, że zostanę jego uczniem, byle tylko uratować Padmé.

– Nie – wyrwało się Ahsoce.

– Tak – Anakin podniósł na nią oczy. – Jako Darth Vader poprowadziłem atak na Świątynię Jedi. Wydawało mi się, że to jest właściwe. Że zabicie Jedi, wszystkich uczniów, nawet dzieci... Że to da mi moc potrzebną, by ocalić Padmé. Że to jest sprawiedliwe. Że tak powinno być.

Ahsoka poczuła, że robi jej się niedobrze.

– Aby Sidious mógł się stać Imperatorem, trzeba było zakończyć wojnę. Więc Palpatine ogłosił Jedi zdrajcami i oskarżył ich o próbę morderstwa. Równocześnie wysłał mnie na Mustafar, bym pozbył się resztek Separystów. Widzisz, tak naprawdę chciał się pozbyć dowodów tego, że to on sterował wojną, ale dla mnie to nie było ważne. Każde życie, które odebrałem, dawało mi siłę i sprawiało, że jestem coraz bliżej uratowania Padmé. Ja naprawdę w to wierzyłem.

Anakin – czy nadal mogła go zwać Anakinem? – ponownie spuścił wzrok.

– Padmé przybyła na Mustafar, by mi pomóc. Jednak na statku był z nią Obi–Wan. Wiedział, co zrobiłem. Wiedział, że stawałem się Sithem. Że Upadłem. Że nie było już dla ratunku. Oskarżyłem Padmé, że przywiodła go, by mnie zabił. Ja ją skrzywdziłem, Ahsoka. Mogłem ją wtedy zabić. Użyłem Mocy, by ją poddusić, przekonany, że mnie zdradziła. Że Obi–Wan ją przekabacił na swoją stronę. Obi–Wan... Widząc, co się dzieje, zainterweniował. Zaczęliśmy walczyć.

Dłonie Anakina (Vadera?) uniosły się i, drżąc lekko, najpierw rozsunęły płaszcz, po czym podciągnęły bluzkę do góry, ukazując bliznę na piersi. Ahsoka zamrugała oczami raz, szybko, powstrzymując łzy.

– Obi–Wan powinien mnie wtedy zabić – odezwał się Anakin, opuszczając materiał bluzki. – Ale nie był w stanie. Nie wiem, jak się to stało, ale oszołomił mnie. Gdy się obudziłem, Sidious powiedział mi, że Padmé nie żyje i że to ja ją zabiłem. Że to była moja wina. Straciłem wszystko i to była tylko moja wina.

– Przecież Leia żyje – wyszeptała Ahsoka.

– Dowiedziałem się o jej istnieniu kilka miesięcy temu. To z jej wspomnień zorientowałem się, że Padmé żyje. Że Sidious mnie okłamał. Że Padmé walczy po stronie Rebelii. Ahsoka, przez te siedem lat polowałem na Rebeliantów, nienawidząc ich i mordując tylko dlatego, że tego chciał Sidious. Po raz kolejny mogłem ją zabić. Leia... . Została ranna podczas ataku na jedną z baz Rebelii. Wzięto ją do niewoli. Miałem ją przesłuchać, a ona... Ona miała jej oczy. Ona miała oczy Padmé. Sprawdziłem jej wspomnienia i dowiedziałem się wszystkiego. Że mam rodzinę.

Anakin... Vader z widocznym wahaniem ponownie spojrzał Ahsoce w oczy.

– Nie mogłem pozwolić, by Sidious ją dorwał. Zacząłem ją szkolić, ale nie chciałem, by upadła w ciemność. Obawiałem się, że zostanie Mrocznym Jedi lub, co gorsza Sithem. Że stanie się takim potworem jakim ja jestem. A potem... Jakiś czas temu zacząłem mieć tego wszystkiego dość. Nie miałem już pojęcia, po co walczę. Dlaczego służę mężczyźnie, który odebrał mi radość z życia i nadzieję. Kiedy Sidious zaczął naciskać, by zobaczyć Leię... Nie mogłem na to pozwolić. Musiałem coś zrobić. Nie byłem pewny, czy będę w stanie go zabić, więc zdradziłem. Opuściłem Imperium. Jeśli cię to ciekawi, to zapewnie wkrótce dowiesz się, że Egzekutor, osobisty statek Vadera, powinien wylecieć w powietrze już jakiś czas temu. Powiedzmy, że szykowałem się do tego już jakiś czas i mogłem lub nie mogłem ukryć tam kilka bomb. Nie miałem ochoty, by ten statek miał polować dalej na Jedi, zresztą być może dzięki temu Sidious pomyśli, że nie żyję.

– A to przedstawienie na statku? – nie zrozumiała Ahsoka.

Uśmiechnął się lekko, wyraźnie zadowolony z siebie.

– Chciałem jakoś utrudnić Sidiousowi życie, więc wysłałem Rebelii całą wiedzę Vadera. Dzięki tej sztuczce uwierzyli, że to nie jest pułapka. Ale nigdy bym nie spodziewał się, że... Zaraz, skąd ty o tym wiesz?

– Widziałam cię na holo – powiedziała Togrutanka.

We wzroku Vadera pojawiło się zrozumienie.

– A więc to dlatego – wymamrotał do samego siebie. – Wylądowałem z Leią na Corelli, a potem... Cóż, resztę znasz. Wplątaliśmy się w maleńkie kłopoty z tamtejszym półświatkiem. Wyczułem cię przez więź, ale obawiałem się z tobą spotkać. Nie byłem pewny, jak powinienem zareagować, gdy się zobaczę. A potem się pojawiłaś.

– Podążałam za tobą od chwili, gdy nasza więź ożyła – wytłumaczyła Ahsoka. – Byłam na Corelli, gdy nagle odciąłeś mnie. Dopiero potem znowu cię wyczułam i was znalazłam.

– I właśnie tak dochodzimy do chwili obecnej – podsumował Vader. – Co sprowadza mnie do ponowienia mojego pytania. Chcesz być nauczycielką Leii?

Ahsoka spojrzała na niego w szoku.

– Rozumiem, jeśli nie będziesz chciała – odezwał się szybko Vader. – Po tym, co ci powiedziałem... Ale właśnie dlatego nie chcę jej nauczać. Zbyt długo używałem Ciemnej Strony Mocy. Jeśli to ja przekażę jej swoją wiedzę, Leia może Upaść. Potrzebuję, by nauczał jej ktoś, komu ufam. Znam cię, Ahsoka i ufam ci. Wiem, że będziesz dobrą nauczycielką. Zawsze byłaś o wiele lepszym Jedi ode mnie.

Ahsoka wbrew sobie zaczęła się śmiać, choć wcale nie było jej do śmiechu.

– Darth Vader prosi byłą Jedi, by nauczała jego córkę, jak być Jedi? – parsknęła śmiechem. – Padło ci na mózg? Dlaczego po prostu mnie nie zabijesz, tak jak zabiłeś innych Jedi?

W oczach Vadera zobaczyła dziwną mieszankę uczuć. Zrozumienie, odrzucenie, zawód... Zupełnie, jakby właśnie takiej reakcji się spodziewał, ale jakaś jego część liczyła, że Togrutanka zareaguje inaczej.

– Nie jestem Darth Vaderem. – Powiedział z zaciętością. – Już nie. Nigdy więcej.

Śmiech Ahsoki urwał się.

Togrutanka spojrzała na swojego byłego mistrza.

Jego oczy były błękitne.

Nauki Jedi głosiły, że Sithowie mieli oczy koloru złotego. Ale równocześnie...

– Jeszcze nikt nie wrócił – wyszeptała. – Ale ty...

Skinął głową.

– Dokładnie.

Ahsoce zabrakło słów.

– To... – odezwała się po długiej chwili. – To jest... Niemożliwe. Nikt nie powinien być w stanie wrócić. Ale ty wróciłeś. Jesteś zupełnie taki sam, jak wcześniej.

Ahsoka pokręciła głową z niedowierzaniem. Strach i odraza powoli zaczęły znikać.

Jaka była głupia.

Przecież obiecała, że go nie opuści. Że nic nie sprawi, że go znienawidzi. Przecież rozmawiała z nim wcześniej normalnie. Przecież zanim dowiedziała się prawdy, wszystko było w porządku.

Wrócił. Anakin Skywalker zrobił coś, co się nie śniło mistrzom Jedi.

Ahsoka Tano rozluźniła się. 

Jej mistrz nadal był przy niej.

Niczego i nikogo nie straciła.

Może i ciemność nadal w nim była, może i ostatnie jego lata życia spędził robiąc rzeczy, o których nie chciała myśleć, których nie potrafiła i nie chciała mu wybaczyć, ale teraz, w tym zniszczonym i połamanym świecie tak bardzo potrzebowała kogoś, kto mógłby być po jej stronie. 

Przyjrzała mu się uważnie i nagle zrozumiała, że jeśli pozwoli teraz mu odejść, tak się też stanie. Nie wróci. Straci go bezpowrotnie. I może nie potrafiła mu wybaczyć, ale chciała mu dać drugą szansę. Bo być może jeśli ona tego nie zrobi, to nikt w niego nie uwierzy, a on ponownie Upadnie, przekonany, że koniec końców jest sam. 

Uśmiechnęła się. 

– Wiedziałam, że jesteś niemożliwy, ale nigdy nie sądziłam, że oszukasz system w taki sposób, Rycerzyku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro