Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gdzie Imperium nie sięga

– Nigdy więcej nie dam ci pilotować – przyrzekła Ahsoka, wyskakując ze statku kosmicznego, który po żmudnych poszukiwaniach (bo w końcu Anakin nie kupi byle czego, Leia chciała coś ładnego, a sama Tano wolała nie jeździć statkiem, który byłby powszechnie znany Imperium) w końcu udało się im kupić. – Nigdy więcej. Jazda z tobą przy sterach to samobójstwo.

Anakin wyskoczył za nią, uśmiechając się radośnie.

– Nie mam pojęcia, co ci się nie podobało – odezwał się.

– Właśnie – poparła go Leia. – To było super!

– Super?! – zdumiała się Ahsoka. – Czy "super" był fakt, że niemal zderzyliśmy się z księżycem?

– Ale się nie zderzyliśmy – zauważył Anakin.

– Ale się nie zderzyliśmy – przedrzeźniła go Togrutanka. – Tak samo jak wcale nie wyścigiwałeś się z tamtym statkiem! Anakin, to mógł być równie dobrze statek Imperium! Co, jakby nas zaatakowali?

– To by nas zaatakowali, proste. Poza tym, to nie ja ścigałem się z tamtym statkiem, to on się ze mną ścigał. Zresztą, czyż dzięki temu nie dowiedzieliśmy się, do czego jest zdolne to maleństwo?

– A musiałeś wlatywać w pas asteroid? Czy to było twoim zdaniem rozsądne?

– Musiałem ogarnąć kontrolę statku. Pas asteroid jest bardzo dobrym placem ćwiczebnym do tego.

Ahsoka wyrzuciła ręce w powietrze.

– Słyszysz ty to? – zwróciła się do Leii. – Plac ćwiczebny! Komuś tu chyba na mózg padło!

Anakin posłał im rozbawiony uśmiech.

– Weźże pozwól mi na chwilę rozrywki, Smarku – odezwał się. – Już od dawna nie miałem okazji lecieć tam, gdzie mi się tylko chciało.

Ahsoka prychnęła pod nosem.

– To już nie mój problem, Rycerzyku – odparła, po czym uśmiechnęła się nieprzyjemnie. – Za to teraz ty chyba będziesz miał problem.

Uśmiech Anakina zniknął momentalnie, gdy kiwnięciem głowy Ahsoka przypomniała mu, gdzie wylądowali.

– Nienawidzę tej planety – wymamrotał.

– Kilka dni cię nie zabije – zblazowała Ahsoka, obserwując ich statek. – Myślisz, że możemy go tak tutaj zostawić?

– Niewiele tu osób mieszka, więc chyba tak – odpowiedziała jej Leia, chichocząc pod nosem i patrząc na swojego ojca.

Przed nimi Anakin z wyraźną niechęcią rozglądał się wokół. Stwierdziwszy, że nikt ich nie zaatakuje, zamachał na nie ręką.

– No chodźcie! – pospieszył je. – Im szybciej się z tym uwiniemy, tym szybciej stąd odlecimy!

Uśmiech Ahsoki stał się jeszcze większy. To ona specjalnie wybrała, by zaczęli akurat od tego miejsca. Anakin przekazał jej imiona, nazwiska, wiek oraz miejsce zamieszkania siódemki osób, które uznał jako Vader za zbyt stare na nauczanie. Gdy zaś tylko Ahsoce rzuciła się w oczy ta planeta oraz gdy Anakin w najlepsze bawił się w pilotowanie statku, Togrutanka od razu wiedziała, jaka będzie jej zemsta.

– Nienawidzę piasku – wymamrotał Anakin, przedzierając się przez pustynną Tatooine. – Naprawdę, ale to naprawdę, nienawidzę piasku.

––––

– Jesteś pewny, że to tutaj? – spytała Ahsoka, zatrzymując się przed niepozornym budynkiem.

Obok niej Anakin wzruszył ramionami.

– Nie.

Togrutanka rzuciła mu zirytowane spojrzenie.

– Kto najbardziej chce się stąd wydostać?

Anakin leniwie uniósł rękę.

– A więc może byś się skupił na misji? – brew Ahsoki zadrgała niebezpiecznie. Od kiedy tylko przybyli na Tatooine, z jej byłym mistrzem było coraz gorzej. Anakin po prostu otulił się swoim płaszczem, pilnował Leii i podążał za Ahsoką. – Przypominam ci, że to jest twój pomysł.

Skywalker westchnął ciężko.

– Dla twojej wiadomości, ostatni raz byłem tutaj ponad dziesięć lat temu. I nie był to najmilszy pobyt. Dostałem tylko adres, sam nigdy nie zdecydowałem się tutaj zaglądnąć, a gdy usłyszałem o wieku dzieciaka, odechciało mi się go szukać.

– Więc skąd w ogóle o nim wiedziałeś? – zmarszczyła czoło Tano.

– Jeden z moich uczniów był tutaj i kogoś wyczuł. Ponoć nawet rozmawiał z tym chłopakiem, ale nie zdecydował się go uczyć. Nie opłacało się. Wtedy miał już z dziewiętnaście lat.

Ahsoka wywróciła oczami.

– Widzę, że uwielbiasz wszystko komplikować – skomentowała. – Dobra, nieważne już, czy to ten dom, czy nie ten dom, chodźmy.

Sama Tano nie była dokładnie pewna, czy szalony pomysł Anakina miał jakiekolwiek szanse, by wypalił. Według listy, którą jej podał, większość tych "dzieci" dziećmi już nie było. A to oznaczało, że raczej nie będą zbyt chętni, by wyruszyć z byłą Jedi, byłem Sithem i małą dziewczynką, by zostać Jedi.

Ale cóż, zawsze można było mieć nadzieję, czyż nie?

Ahsoka wzięła głębszy oddech i zapukała.

Początkowo nic się nie stało. Odwróciła się do dwójki Skywalkerów.

– Myślicie, że są w pracy? – spytała.

Anakin pokręcił głową.

– Zbliża się burza piaskowa – powiedział. – Każdy, kto ma choć trochę rozumu w głowie, będzie siedział w domu.

Togrutanka spojrzała na niego w szoku.

– I mówisz mi o tym dopiero teraz?

– Mamy jeszcze czas – uspokoił ją Skywalker. – Poprosimy, by ktoś nas przyjął. To dość częste wśród tutejszych mieszkańców.

Ahsoka obróciła się w stronę drzwi i raz jeszcze zaczęła się do nich dobijać.

– Smarku, wystarczy – Anakin chwycił ją za ramię. – Muszą nas słyszeć, ale pewnie nie chcą kłopotów.

– Nie jestem kłopotem, mistrzu! – sprzeciwiła się.

– A ja nie jestem twoim mistrzem – przypomniał jej.

Uśmiechnęła się do niego.

Dla mnie zawsze nim będziesz, Rycerzyku, wysłała mu przez łączącą ich więź.

A więc mam cię traktować jak swoją Padawankę, Smarku? Odpowiedział jej.

Leia poruszyła się, niezadowolona.

– Zróbmy coś! – jęknęła. – Jestem głodna!

Jak na zawołanie, drzwi otworzyły się i wyjrzała z nich niewysoka dziewczynka. Jej wielkie, zielone oczy były szeroko otwarte i wpatrywały się w nich z fascynacją. Burza rudych włosów otaczała jej głowę, gdy przytrzymała dłonią futrynę drzwi.

– Kim jesteście? – spytała.

Leia od razu się rozpogodziła.

– Jestem Shmi! – przedstawiła się. – A to mój tato i ciocia!

Dziecko zamrugało oczami.

– Nie widziałam was tutaj nigdy wcześniej. Co tu robicie?

– My...

– Sonja! – czyjś głos przerwał Leii w połowie zdania. Ktoś z wnętrza domu pognał do drzwi i stanął przed dziewczynką. – Wracaj do środka!

Dziecko – Sonja – zerknęło na trójkę ludzi przed nim i z żalem schowało się w środku.

– A wy, czego od nas chcecie? – to pytanie zadał podobny do Sonji chłopak. Ahsoka dałaby mu ze dwadzieścia standardowych lat i od razu zrozumiała, że to on był owym Bennetem, którego mieli znaleźć.

Jednakże...

Mistrzu? Odezwała się Ahsoka cicho.

Tak? Spytał Anakin, równocześnie rzucając:

– Możemy u was przeczekać burzę? Nasz statek się zepsuł i chcieliśmy dokonać naprawy w mieście, a potem okazało się, że nie zdążymy z powrotem.

Bennet spojrzał na nich podejrzliwie.

Czujesz to, Mistrzu? W głosie Ahsoki pojawił się szok.

– Jestem Jaden – kontynuował Anakin. – To moja córka Shmi i przybrana siostra Sheila. Nie będziemy sprawiać kłopotów. To tylko na chwilę.

Bennet skrzyżował ręce na piersi, oglądając ich z góry na dół.

Jeśli myślisz o tym samym, co ja, to tak, czuję to, odpowiedział Anakin.

– Niczego nie ruszacie – zastrzegł Bennet, cofając się niechętnie, by mogli wejść do środka. – Oraz nikomu się nie narzucacie.

– Oczywiście – potwierdziła szybko Ahsoka.

Bennet zaprowadził ich do niewielkiego pokoju, pozwalając siąść przy stole, który stał po środku. Sonja siedziała nieopodal, patrząc na nich z wielkimi oczami.

Twój uczeń musiał cię oszukać, Mistrzu, powiedziała Ahsoka, siadając na chybotliwych stołku.

Anakin westchnął.

Na to wygląda.

Chyba nie byłeś zbyt lubiany wśród swoich uczniów, zachichotała Togrutanka, przykuwając tym podejrzliwe spojrzenie Benneta.

Ja też ich nie lubiłem, więc to było nielubienie się odwzajemnione.

Cóż, to przynajmniej nam trochę ułatwi sprawę, zauważyła Ahsoka.

Albo utrudni. Nie wiem, czy ten cały Bennet będzie skory nam uwierzyć, że jego siostra jest wrażliwa na Moc.

Będzie musiał uwierzyć, nie przejęła się tym Ahsoka.

Mam tylko nadzieję, że Sonja będzie chciała opuścić Tatooine.

Oh, jeśli urodzenie się na Tatooine sprawia, że ktoś automatycznie nienawidzi piasku, to uwierz mi, będzie chciała. 

---

Leia rozglądała się z ciekawością wokół. Przy stole toczyła się nudna rozmowa, mężczyzna, który ich zaprosił wydawał się być niezadowolony z ich wizyty, a ciotka Ahsoka ciągle uśmiechała się pod nosem. Dziewczynka nie miała zbytnio co do roboty, więc gdy tylko pochwyciła spojrzenie Sonji, wymyśliła jakąś wymówkę i podeszła do niej.

Patrzyły na siebie przez chwilę, po czym Sonja odezwała się:

– Dziwni jesteście, tak przylatując tuż przed burzą.

Leia wzruszyła ramionami.

– Dziwni wy jesteście, tak żyjąc z tymi burzami.

– Nie mamy innego wyboru – odparła Sonja. Dziewczynka wydawała się być w wieku Leii, może trochę od niej młodsza, ale Skywalkerówna miała już trochę dość towarzystwa dorosłych, więc nie narzekała. Może i miała okazję poprzebywać z innymi dziećmi na Corelli, ale to był zbyt krótki okres czasu, by kogoś lepiej poznać. A według ciotki i ojca zostaną tutaj trochę, więc równie dobrze Leia może wreszcie odsapnąć od tych wszystkich dorosłych. – Skąd jesteście?

– Przylecieliśmy z Corelii – odpowiedziała zgodnie z prawdą Leia.

– Nigdy o tym nie słyszałam – oczy Sonji rozszerzyły się jeszcze bardziej. – Gdzie to? Jak tam jest?

Leia zastanowiła się nad odpowiedzą.

– Zimniej, niż tutaj – stwierdziła. – Budynki są o wiele wyższe. O, i jest tam tylko jedno słońce, ale prawie go nie widać. Są tam duże miasta pełne ludzi. Łatwo się tam zgubić. My się zgubiliśmy.

Sonja popatrzyła na nią z fascynacją, po czym złapała za ramię i pociągnęła.

– Chodź, coś ci pokażę! – zawołała. – Jestem pewna, że ci się spodoba!

Leia rzuciła spojrzenie na stolik ze swoją małą rodziną, ale jej tato tylko ponaglił ją dłonią, zachęcając, by poszła.

Skywalkerówna uśmiechnęła się i podążyła za swoją nową znajomą.

–––

Ahsoka Tano z wielką chęcią przywitała jedzenie na stole.

– Nie jest tego zbyt wiele, ale proszę bardzo – odezwał się Bennet, przesuwając w jej stronę talerz. Togrutanka uśmiechnęła się do niego z radością i wdzięcznością.

– Dziękuję bardzo. Twoja siostra nie będzie chciała jeść? – spytała Ahsoka gdzieś pomiędzy jednym kęsem, a drugim. Siedzący obok niej Anakin jadł o wiele wolniej, jakby się zmuszając do jedzenia, ale nie chcąc obrazić gospodarza tym faktem.

Czyżby ci nie smakowało? Rzuciła w myślach Ahsoka.

Nawet jeśli, to to nie jest twoja sprawa.

Uśmiech na twarzy Tano stał się jeszcze szerszy.

– Sonja nie jest moją siostrą – odpowiedział Bennet, a w jego głosie pojawiło się niezadowolenie. – Jest niewolnicą moich rodziców.

Twarz Anakina stężała.

– Myślałem, że niewolnictwo zostało zakazane w chwili, gdy powstało Imperium – odezwał się cicho.

Zawsze naciskałem na to Sidiousa, wytłumaczył Ahsoce przez ich więź. Chciałem mu przekazać, że nie będziemy lepsi od Republiki, jeśli pozwolimy, by niewolnictwo nadal istniało.

– To jest Tatooine – zauważył Bennet. – Imperium nie ma nad nami żadnej władzy. Jeśli coś ci się nie podoba, droga wolna, drzwi są otwarte.

Myślisz, że cię nie posłuchał? spytała Ahsoka.

– Nie, wszystko jest w porządku – odpowiedział od razu Anakin. – Po prostu mnie zaskoczyłeś. Dorastałem na tej planecie i myślałem, że trochę więcej się zmieniło.

– Tu się nic nie zmienia – parsknął Bennet. – Próbowałem nie raz i nie dwa przekonać rodziców, by ją uwolnili, ale nie chcą mnie słuchać.

Nie wydaje mi się, odparł Skywalker. To po prostu Tatooine jest zacofane. Albo faktycznie Imperium nie jest lepsze od Republiki.

Widzę, że dojście do tego wniosku trochę ci zajęło, parsknęła Ahsoka.

Anakin opuścił wzrok na swoje dłonie.

Wiesz, jako dziecko śniłem o tym, że uwolnię wszystkich niewolników, wyznał. Wydawało mi się, że jako Jedi zapomniałem o tym głupim marzeniu, więc gdy zyskałem władzę w Imperium, chciałem położyć temu kres. Może i byłem wtedy Sithem, ale nawet Sith ma swoje zasady i wartości, którymi się kieruje.

Ahsoka spochmurniała.

Myślisz, że bylibyśmy w stanie coś zrobić dla tej dziewczyny?

Jeśli zaprzyjaźni się z Leią, będziemy mogli spróbować ją kupić. I tak zamierzaliśmy ją wziąć ze sobą, to możemy przynajmniej podarować jej wolność.

Tano przygryzła wargę z zamyśleniem.

A jeśli jej... właściciele nie będą chcieli jej oddać?

Anakin podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się przebiegle.

Cóż, jakby to powiedziała Padme, zawsze zostają nam wtedy agresywne negocjacje.

Ahsoka odwzajemniła uśmiech.

Na takich negocjacjach to my się znamy najlepiej, czyż nie?

Togrutanka zamrugała oczami, nagle orientując się, że od pewnego czasu w pokoju zrobiło się dziwnie cicho. Bennet, który po prostu obserwował jak ta dwójka uśmiecha się do siebie bez wyraźnego powodu, teraz patrzył na nich podejrzliwie.

– Przepraszam bardzo, coś mówiłeś? – zwróciła się do niego Tano.

Bennet westchnął ciężko.

Coś czuł, że zaprosił do domu bardzo dziwną i bardzo kłopotliwą zgraję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro