Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Byłeś mi bratem

Anakin nie miał zbyt wiele czasu, by się namyślać nad całą sytuacją ani nad tym, że jego dawny mistrz, z którym nie rozstał się w najlepszych okolicznościach, jest tutaj.

Obi–Wan. Obi–Wan tutaj był. Domyślali się, że to on, mieli taką nadzieję, ale...

Obi–Wan tutaj był.

I najwyraźniej zrezygnował z walki z nim. Był to dobry znak, tyle Anakin mógł powiedzieć. Ostatnim, czego teraz potrzebował, była walka z dawnym mistrzem.

– Gdzie właściwie zmierzamy? – w głosie Obi–Wana pojawiło się niezadowolenie. – I jakim cudem tym...?

– Cierpliwości – powiedział Anakin, nie potrafiąc się powstrzymać, by się nie odwrócić i nie uśmiechnąć. – Jak tylko wydostaniemy się z tej planety, wytłumaczę wam wszytko.

– Ze wszystkich ludzi, ty mówisz mi, bym był cierpliwy – wymamrotał Obi–Wan pod nosem. – Świat się kończy?

Biegnąca obok nich Ahsoka także się uśmiechnęła. Biedny Ian, który wyglądał, jakby nic nie rozumiał, nie odzywał się od pewnego czasu.

Ian, co? Przemknęło przez myśl Anakinowi. Biorąc pod uwagę, że Obi–Wan go naucza...

Skywalker nie pozwolił sobie dokończyć tej myśli, jedynie przyspieszył, kierując się do miejsca, gdzie zostawili statek. Leia już na nim była, przygotowując go do startu i nie rozumiejąc, dlaczego Ahsoka i Anakin nie mogli od razu z nią uciec. Ale oni zdecydowali się na ryzykowny ruch, chcąc się przekonać, czy mają rację, co do tożsamości Iana.

– Mamy towarzystwo – odezwała się Ahsoka, wskazując na żołnierzy, obok których przebiegli i którzy po chwili wahania zaczęli coś do nich krzyczeć.

– Cóż, to trzeba będzie się ich pozbyć – odparł Anakin. – Obi–Wan, młody, nasz statek to ten, który jest gotowy ruszyć w każdej chwili. Wyglądacie nawet–nawet, nie powinni w was strzelać.

Nie czekając na odpowiedź, Anakin wraz z Ahsoką momentalnie zmieniki kierunek biegu, zmierzając w stronę żołnierzy. Luke zatrzymał się, gotów im pomóc, ale Obi–Wan pociągnął go w stronę statku. Nie miał pojęcia, o czym, do licha, myśli jego były uczeń oraz czemu Ahsoka jest z nim, ale na statku zapewnie dowiedzą się wszystkiego.

Jeśli to, oczywiście, nie jest pułapka.

Kenobi przyspieszył, wbiegając na otwartą rampę statku, który zaczął powoli unosić się w powietrze. Na razie była to wysokość kilku milimetrów, ale...

Z tej pozycji Obi–Wan miał idealny punkt widzenia, by zobaczyć, co się dzieje poza statkiem. Ahsoka oraz Anakin (Anakin? A może Vader? Obi–Wan nie miał pojęcia) wykonali kawał dobrej roboty, ściągając żołnierzy. Poruszali się prędko, przewidując ruchy drugiego, niczym ktoś, kto spędził ze sobą lata, osłaniając sobie plecy podczas walki. A ich miecze świetlne... Obi–Wan otworzył szeroko oczy. Przy Togrutance nie było to dziwne, wszak odeszła z Zakonu lata temu, ale Anakin... Oboje posługiwali się białymi mieczami.

Być może naprawdę się pomyliłem, przemknęło przez myśl Obi–Wanowi, obserwując tę dwójkę, która zawróciła i zaczęła się teraz kierować w ich stronę. Być może Anakin wcale nie był taki martwy, jak mi się wydawało.

Skywalker i Tano wskoczyli na rampę, która zaczęła się unosić i zamykać. Statek szykował się do odlecenia.

– Może wyjaśniłbyś mi, co to wszystko ma znaczyć? – zaczął Obi–Wan, łapiąc swojego byłego ucznia za ramię. – Dlaczego Imperium..?

– Ucieczka teraz, pytania potem – odpowiedział Anakin, wymijając go i kierując się w stronę kokpitu. Obi–Wan podążył za nim, wciąż nie do końca mu ufając. Na statku wyczuwał obecność tylko jednej osoby, co było równocześnie dobrym i złym znakiem.

Jeśli to naprawdę jest Vader, który przekonał do siebie Ahsokę, równie dobrze mogą nas zabrać do Imperatora.

W kokpicie siedziała samotna dziewczyna, próbująca opanować statek.

Wreszcie! – odezwała się, nie odwracając się do nich. – Co wam tak długo zajęło?

– Sprawy rodzinne – rzucił Anakin i zajmując fotel pierwszego pilota. – Szykujcie się, jak tylko opuścimy tę planetę, będziemy wchodzić w nadprzestrzeń.

– Masz choćby koordynaty? – Ahsoka, która wraz z Lukem do nich dołączyła, uniosła brew.

– Na razie chcemy się dostać gdziekolwiek. Planować będziemy później – odparł starszy Skywalker, uruchamiając potrzebne mu przyciski i wajchy. Statek wzbił się wyżej. – Czekamy na kontakt od naszego starego znajomego z Corelli.

– Han? – zdumiała się dziewczyna w fotelu drugiego pilota. – Od kiedy znowu się przyjaźnicie?

– Tak jakieś dwa dni i jakieś dwadzieścia tysięcy kredytów temu.

Ile?! – wrzasnęła Ahsoka. – Jak możesz ufać temu szmuglerowi z Corelli?! Nie pamiętasz, co się stało trzy lata temu, gdy postanowiłeś się z nim spotkać?! Oświecę cię, nie tylko Imperium zaczęło na nas polować, ale i połowa kosmicznych gangów!

– To była specyficzna sytuacja! – zaczął bronić się Skywalker. – Han się zmienił! Chyba!

Obi–Wan odchrząknął.

– Strzelają w nas – zauważył. – Pogadacie o tym potem.

– Zawsze w nas strzelają – opowiedział radośnie Anakin. – Nic nowego. Póki to tylko żołnierze, nic nam nie zrobią. Gorzej, gdy wyślą po nas posiłki z powietrza, wtedy...

Urwał. Jakby się o to prosił, nad nimi pojawiło się kilka statków kosmicznych, które wymierzyły w nich ogień.

– No i wykrakałeś – rzuciła Ahsoka, zmierzając w stronę zamontowanego karabinku, by i oni mogli zacząć strzelać.

– No i wykrakałem – przyznał Anakin, zmieniając gwałtownie kierunek, by nie dostać. Dziewczyna siedząca obok niego westchnęła ciężko.

– Zawsze to się tak kończy – mruknęła.

– Ale jeszcze nigdy nie dostaliśmy, prawda? – starszy Skywalker uśmiechnął się do niej. Obi–Wan stanął za nim, z założonymi rękoma na piersi przyglądając mu się. Gdyby nie ostatnie siedemnaście lat, tak łatwo byłoby w tej chwili uwierzyć, że ma swojego brata z powrotem. Że atak na Świątynię nigdy nie miał miejsca, że Mustafar był tylko złym snem.

Jeszcze. – Powiedziała z naciskiem dziewczyna, marszcząc brwi. – Mamy dwa nad nami. Ahsoka, jesteś się w stanie tym zająć?

– Staram się! – rozległ się głos Togrutanki, wydobywający się z głośnika zamontowanego gdzieś obok. – Aczkolwiek przyznam, miło by było, jakby ktoś jeszcze tu do mnie dołączył!

Luke nie wahał się zbyt długo, po prostu ruszył w stronę, gdzie wcześniej zniknęła kobieta. Obi–Wan w pierwszej chwili chciał go powstrzymać, ale ostatecznie tego nie zrobił.

Niech chłopak ma trochę zabawy.

Dziewczyna zajmująca miejsce drugiego pilota wydała z siebie triumfalny okrzyk, gdy jeden z ścigających ich statków został trafiony.

– Został jeszcze jeden, Smarku – rzucił Anakin, wdając się w dynamiczną walkę z pozostałym statkiem.

– Hej, nie tak agresywnie – zaśmiała się Ahsoka. – Przypominam, że była Padawanka nadal jest na pokładzie. Nie zabij nas tutaj, Rycerzyku!

– Była Padawanka skupia się na strzelaniu, a nie gadaniu! – odpowiedział Skywalker, wykonując ryzykowny manewr, przez który niemal zderzyli się ze skałą, która nagle wyrosła przed nimi.

Obi–Wan westchnął ciężko w duszy.

Ten chłopak naprawdę kiedyś stanie się przyczyną jego śmierci.

Ostatni ze ścigających ich statków dostał i poleciał w stronę ziemi. Nie czekając na przylecenie następnych, Anakin przyspieszył i wydostał ich poza atmosferę planety, by w końcu wlecieć w nadprzestrzeń.

Dziewczyna obok niego oparła się ciężko o fotel, po czym odwróciła się w stronę Obi–Wana, który mógł się teraz jej lepiej przyjrzeć. Nieznajoma miała krótkie, brązowe włosy oraz podobnego koloru oczy. Jej twarz przecinała stara blizna, która jednak nie odbierała jej uroku. Miała na sobie białą, luźną szatę, a gdy poruszyła ręką, odsłoniła przywieszone przy pasie bronie. Jedna z nich była dziwnie podobna do miecza świetlnego.

Obi–Wan instynktownie zrozumiał kim jest.

Leia.

Leia Skywalker. Jak mógł przeoczyć jej obecność? Jak mógł jej nie rozpoznać po samym głosie?

– Więc, kogo tutaj mamy? – spytała.

Obi–Wan nie potrafił się zdobyć na odpowiedź. Przez tyle lat myśleli, że dziewczyna nie żyje. Ostatni raz widział ją jako siedmioletnią dziewczynkę, teraz zaś patrzyła na niego dorosła, pewna siebie kobieta.

Zanim Obi–Wan był w stanie odpowiedzieć, do kokpitu weszli Luke oraz Ahsoka, oboje roześmiani i gratulujący sobie dobrej walki.

Wzrok Luke'a i Leii spotkał się, a Obi–Wan ledwo śmiał oddychać.

Oto właśnie rodzeństwo spotkało się po dziesięciu latach rozłąki. Czy się rozpoznali? Jak zareagują na siebie nawzajem?

– Tak właśnie sądziłem, że to ty sterujesz – odezwał się Luke, niszcząc wszelkie nadzieje Obi–Wana, że ta dwójka widzi się po raz pierwszy od lat. Bez wątpienia się znali, ale nie wiedzieli, kim są. – Gdzie jest Sonja?

Leia spochmurniała.

– Imperium. – Tylko tyle powiedziała.

– Przepraszam – Luke spojrzał na nią ze smutkiem. – To moja wina, że ją złapali. Byłem zbyt blisko was.

Leia zmarszczyła brwi.

– Co to ma do rzeczy?

– Imperium na mnie poluje – wyjaśnił chłopak. – Przez moich rodziców. Właśnie, o co chodzi z tym całym Vaderem?

Anakin prędko przełączył statek na autopilota, po czym odpowiedział:

– On – wskazał głową na Obi–Wana – ma rację. Byłem Vaderem. Ale z tym skończyłem.

We wzroku Luke'a pojawiła się podejrzliwość.

– Jesteś Jedi?

– Byłem – odpowiedział Anakin. – Ale upadłem. Twój... nauczyciel próbował mnie powstrzymać, ale coś mu nie wyszło.

Obi–Wan spojrzał na Skywalkera z urazą.

– No co? – obruszył się były Sith. – Yoda wysłał cię, byś mnie zabił. A ty nie potrafiłeś. Zawiodłeś. Być może powinieneś mnie wtedy zabić, przynajmniej Imperium powstałoby be zemnie jako Vadera. I, zanim spytasz, obecny Vader to nie ja. Zrezygnowałem dziesięć lat temu, co sprawiło, że Imperator i ja niezbyt się teraz lubimy, jak widzisz na załączonym obrazku.

Kenobi pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Jakim cudem udało ci się wrócić? – spytał cicho, nie pozwalając, by nadzieja pojawiła się w jego głosie.

– To... Naprawdę długa historia. Zaczęło się od tego, że spotkałem się z pewną zgubą – uśmiechnął się Anakin, wskazując ręką na Leię. – Myślę, że się znacie.

Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie, po czym wzdrygnęła się gwałtownie.

– Ty jesteś Obi–Wan! – oznajmiła. – Pamiętam cię!

Mistrz Jedi skinął głową.

– Tak, to ja – przyznał, uśmiechając się do niej.

– Tato mówił mi, że żyjesz, że nadal cię wyczuwa, ale ciężko było mi w to uwierzyć – przyznała Leia. – Właśnie! Jeśli ty żyjesz, to wiesz, co się stało z moją rodziną? Gdzie jest moja mama? Czy nic z nią nie jest? Proszę, powiedz mi, że jest bezpieczna!

– Wszystko z nią w porządku – odparł Obi–Wan. – I cieszę się, że tobie też nic nie jest. Zawsze się o ciebie martwiliśmy, ale widzę, że nie było takiej potrzeby. Znajdowałaś się w dobrych rękach.

Leia rozluźniła się, a Anakin spojrzał ze zdumieniem na swojego starego mistrza.

– Ty...

– Nie mamy czasu teraz, by się kłócić o stare sprawy – stwierdził Obi–Wan, obrzucając uważnym spojrzeniem swojego byłego Padawana. Spoważniał. – Jeszcze do tego kiedyś wrócimy, ale teraz, jeśli dobrze rozumiem, powinniśmy ratować waszą przyjaciółkę.

Anakin wstał powoli, patrząc prosto w oczy swojego mistrza. Wziął głęboki oddech.

– Jestem ci winny przeprosiny – powiedział cicho. – Mustafar... Był jednym wielkim błędem. Teraz to widzę. Dałem się omamić kłamstwom Palpatine i przez to niemal straciłem wszystko.

Po raz kolejny Obi–Wan nie wiedział, co powiedzieć.

– Przepraszam, mistrzu – odezwał się Anakin, w jego głosie pojawiła się prawdziwa skrucha. – Powinienem wtedy ci zaufać. Ja...

Nie dokończył, jakby nie potrafił. Opuścił wzrok na podłogę.

Obi–Wan nagle zorientował się, że się uśmiecha.

– Porozmawiamy o tym później – obiecał. – Ale nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo się cieszę, że do nas wróciłeś. Myślałem, że straciliśmy cię bezpowrotnie, a ty...

Anakin pokręcił głową, jakby nie będąc w stanie przyjąć do zrozumienia tych słów.

– Wiem, że zrobiłem wiele niewybaczalnych rzeczy – powiedział, a jego głos był jeszcze cichszy. – Nie zdziwię się, jeśli będziesz mnie nienawidził do końca mojego życia, jednakże...

Skywalker podniósł oczy na dawnego mistrza.

– Mam zamiar zabić Palpatine – oznajmił. – Poinformowaliśmy już o tym Rebelię. Jest szansa, że się uda. Czy chciałbyś nam pomóc?

Głos mężczyzny lekko zadrżał na ostatnim zdaniu, a Obi–Wan zrozumiał, że jego dawny uczeń obawia się, że Kenobi nie będzie w stanie mu wybaczyć czy zaufać.

– Czy chciałbym wam pomóc? – powtórzył mistrz Jedi, patrząc uważnie na Anakina. Tak, teraz widział to doskonale. Jego przyjaciel, jego brat, wrócił. Było tak wiele spraw, które musieli między sobą omówić, ale Anakin wrócił. Pokonał Ciemną Stronę. – Jeszcze mnie o to pytasz! Znasz odpowiedź.

W niebieskich oczach byłego Sitha pojawiła się niewielka nadzieja.

Obi–Wan zdecydował się ruszyć i zarzucił swoją rękę na jego ramię.

– Oczywiście, że wam pomogę – odpowiedział. – Może i jestem już starym człowiekiem, ale jesteś dla mnie jak brat. Zawsze byłeś. Rodzina powinna się wspierać, czyż nie?

Anakin spojrzał na niego w szoku.

– Obi–Wan przyznaje się do tego, że jest stary! Słyszysz ty to, Smaku? – zwrócił się do Ahsoki, która zachichotała pod nosem.

– Wiesz, ty też najmłodszy nie jesteś – zauważył Kenobi.

– W końcu mam już czterdzieści lat – przypomniał mu Skywalker. – O, i żeby było jasne. Nie każ mi ratować twojego życia po raz czternasty.

– Po raz trzynasty – odparł znużony Obi–Wan. Ile razy miał mu o tym przypominać? – To na Cato Neimoidii się nie liczy.

– Nadal się o to spieracie? – zaśmiała się Ahsoka. – Ustalcie sobie w końcu jakąś wspólną wersję i się jej trzymajcie!

Luke zmarszczył brwi, patrząc to na nią, to na Obi–Wana, to na Leię, to na Anakina.

– Dobra, czegoś tu nie rozumiem.

– Czego? – spytała rozbawiona Ahsoka.

– Jak możecie po prostu z nim tak rozmawiać? – zirytował się chłopak. – To znaczy, rozumiem, że on jest teraz lepszą osobą, ale... Mistrzu, on zabił mojego ojca!

Oh nie.

Obi–Wan prędko spoważniał, odwracając się do młodego Skywalkera. Kenobi wiedział, że kiedyś przyjdzie im zapłacić za te kłamstwa.

– Jeśli o to chodzi, to...

– No i? – wtrąciła się Leia. – Twój ojciec musiał być kimś niewiarygodnie słabym, skoro mój ojciec go zabił.

– Mój ojciec był Jedi! I to jednym z najlepszych, jacy istnieli!

– Powiadasz? – Leia uniosła brew, a Obi–Wan miał ochotę się załamać. Tak, teraz miał za swoje. Powiedział Luke'owi, że Vader zabił Anakina, myśląc, że uda im się pokonać Vadera, zanim prawda wyjdzie na jaw. – W takim razie coś słabi byli ci twoi Jedi. Więc? Kim był twój cudowny ojciec?

O nie. O nie.

Obi–Wan zesztywniał.

Teraz się wszystko wyda. Anakin go znienawidzi. Leia i Ahsoka go znienawidzą.

Luke obrzucił Leię wyniosłym spojrzeniem i oznajmił:

– Mój ojciec nazywał się Anakin Skywalker!

Stało się.

Obi–Wan pożegnał się ze spokojem.

Przez pół sekundy całe pomieszczenie trwało w ciszy.

A potem wszystko ruszyło.

Leia zbladła, a w jej oczach pojawiły się łzy, gdy rzuciła się na chłopaka. Anakin westchnął ciężko, ni to ze szczęścia, ni to z niezadowolenia. Obi–Wan puścił przyjaciela.

– Wiedziałam, że to Skywalker! – wykrzyknęła Ahsoka. – Wiedziałam, wiedziałam! To zawsze jest jakiś Skywalker!

Luke zesztywniał w objęciach Leii.

– Tęskniłam, Lulu – wyszeptała dziewczyna, siorbiąc nosem. Obi–Wan nie spodziewał się, że będzie taka emocjonalna, ale najwyraźniej wychowanie się w towarzystwie Ahsoki sprawiło, że przyjęła coś po Togrutance.

Luke spojrzał na nią w szoku.

– Ty jesteś... Leia? Lei–lei?

Dziewczyna kiwnęła głową.

– Myślałam, że nie żyjesz! Widziałam, jak cię zabijają! Ty idioto, po co uciekałeś wtedy?! Mogłeś zginąć, ty cholerny idioto!

– Mówili mi, że nie żyjesz! Że zginęłaś! Mama ciągle za tobą płakała! Myślałem, że to moja wina! Lei–lei, przepraszam! Nigdy nie chciałem...! To nie tak miało się skończyć!

– To dlatego czułam, że jest w tobie coś dziwnego!

– Też to czułaś? Myślałem, że to ze mną jest coś nie tak!

– Mówiłam, że to Skywalker! – głos Ahsoki był już trochę cichszy.

To sprawiło, że oboje, Luke i Leia, spojrzeli na nią.

– Wiedziałaś? – spytała zdumiona dziewczyna. – Wiedziałaś, że to jest Luke?

– Mieliśmy takie podejrzenia – odparła spokojnie Togrutanka. – Ale woleliśmy się upewnić. Przecież sama nam powiedziałaś, że Luke nie żyje.

– Bo myślałam, że nie żyje!

– Leia – wtrącił się Anakin. – Nie chcieliśmy dawać ci fałszywej nadziei, jakby to był ktoś inny.

Dziewczyna spojrzała na niego w szoku.

– Wiedziałeś? Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś?

– Ciężko było tego nie zauważyć – westchnął Skywalker. – Niebieskie oczy, blond włosy, zainteresowanie robotami i pilotowaniem, wrażliwy na Moc... Zresztą, sama musisz przyznać, że wzrost chłopak to odziedziczył po Padmé.

Luke zachłysnął się.

– Skąd znasz moją matkę? – spytał, niezadowolony.

Leia zmarszczyła brwi, patrząc to na Obi–Wana, to na swojego ojca.

– Oh nie – jęknęła. – Nadal mu nic nie powiedzieliście, prawda?

Kenobi spochmurniał.

– Mieliśmy zamiar, przysięgam!

– Kiedy? – Skywalkerówna nie była zadowolona z tego faktu. – Mnie też okłamywaliście. Luke zasługuje na prawdę.

Luke zamrugał oczami.

– Jaką prawdę? – spytał.

– O naszym ojcu – odpowiedziała mu Leia. – Ile powiedział ci Obi–Wan?

– Że Vader zabił mojego ojca, ale...

– To jest prawda – wtrącił się Obi–Wan. – Z pewnego punktu widzenia.

– Z pewnego punktu widzenia – parsknął Anakin. – Takie typowe dla Jedi.

– Ty też byłeś Jedi – wytknął mu stary mistrz.

– Tak, ale, jakbyś pamiętał, nigdy nie byłem idealnym Jedi. Zresztą...

Leia skrzywiła się i przerwała im:

– Mniejsza o tym, Luke musi znać prawdę. – Powiedziała, odwracając się do brata. – Luke, nasz ojciec nadal żyje.

Chłopak spojrzał na nią w szoku.

– Ale...

– Obi–Wan i matka cię okłamali – kontynuowała dziewczyna. – Vader nigdy nie zabił naszego ojca.

– W takim razie, gdzie on tera jest? – nie rozumiał Luke. – I czemu nigdy przy nas nie był?

– Przypuszczam, że to dlatego, że Palpatine powiedział mu, że jesteście martwi – rzuciła Ahsoka. – Oraz później Leia przekazała mu, że równie dobrze możecie nie żyć.

Luke zamarł.

Wiedział, instynktownie już wiedział, co dalej nastąpi, ale jakaś jego część liczyła, że słowa te nie padną.

– Nie chcesz chyba powiedzieć, że...

– Tak, to chcemy przekazać – nagle zirytował się Anakin. – Luke, jestem twoim ojcem. I tak, byłem Vaderem. Ale potem spotkałem twoją siostrę, która pomogła mi zrozumieć, że przez ten cały czas byłem okłamywany.

Luke otworzył szeroko oczy.

– Ale...

– Wiem, że to wiele, ale musisz to zaakceptować – Anakin założył ręce na piersi. – Jeśli nam nie wierzysz, spytaj Obi–Wana.

Luke przeniósł spojrzenie na swojego mistrza, który westchnął ciężko.

– Przepraszam, Luke – powiedział. – Ale naprawdę wydawało nam się, że Vader zabił dobro w Anakinie.

– Dzięki za wiarę we mnie, mistrzu – parsknął najstarszy ze zgromadzonych Skywalkerów.

– Hej, jesteśmy uczeni, że z Ciemnej Strony nie ma powrotu! – zaczął się bronić Obi–Wan. – Nikt nas nie ostrzegał przed takim Anakinem, który wróci na Jasną Stronę Mocy!

Luke cofnął się o jeden krok, pobladły. Nie tak wyobrażał sobie spotkanie z ojcem.

– Potrzebuję... Chwili spokoju – wymamrotał, znikając z kokpitu. Leia poderwała się.

– Idę za nim.

Ahsoka zrobiła ruch, jakby chciała też tam pójść, ale Anakin powstrzymał ją:

– Daj mu trochę czasu. Chłopak właśnie dowiedział się, że jego martwa siostra żyje oraz że matka i mistrz kłamali co do jego ojca. To chyba trochę do przyjęcia za jednym razem.

Togrutanka zatrzymała się.

– Masz rację – przymknęła na sekundę oczy.

Obi–Wan poruszył się niespokojnie.

– Chcieliśmy mu powiedzieć – odezwał się. – Tylko za bardzo nie wiedzieliśmy, jak.

– Cóż, i tak by się kiedyś wydało – wzruszył ramionami Anakin, po czym spoważniał. – Jeszcze jedna rzecz. Co z Padmé? Czy ona wie o wiadomości skierowanej do Leii?

– Obawiamy się, że Padmé będzie chciała spotkać się z Vaderem – wytłumaczyła Ahsoka. – Przekazałam Mon Mothmie, by nic nie mówili o tym Padmé, ale...

Obi–Wan spojrzał na nich z zaskoczeniem.

– Rozmawiałaś z Mon Mothmą?

– Specjalna agentka Fulcrum melduje gotować do akcji! – Ahsoka udała, że salutuje. – Działam w Rebelii już od pewnego czasu, Mistrzu.

– To ty jesteś Fulcrum? – zdumiał się Obi–Wan. – Słyszałem trochę o tobie. Ponoć masz za sobą kilka dobrych akcji.

Tano uśmiechnęła się z dumą.

– Oh, tak, to prawda – powiedziała. – Początkowo Rycerzyk nie był chętny do pomagania Rebelii, wiesz, z tym całym gadaniem, że są wrogami, ale potem się ugiął i stał się naszym sojusznikiem. Przez ostatni czas próbowaliśmy z Anakinem zabezpieczyć dzieci wrażliwe na Moc. Nie było ich zbyt wiele, były zbyt małe, bysmy dali sobie z nimi radę, ale od razu dawałam znak Rebelii. Sonja, ta dziewczyna, która została pojmana, została przez nas wyszkolona.

– Więc czemu została złapana?

– Dała się złapać, mistrzu – wyjaśnił Anakin. – Sidious wie, że ja ją znam. Oraz wie o Leii. Liczy, że w ten sposób się na mnie zemści.

– Coś ty mu zrobił? – zmrużył oczy Obi–Wan.

– Jedynie wysadziłem mu statek oraz przekazałem całą swoją wiedzę Rebelii – uśmiechnął się Skywalker. – Oraz starałem się jakoś mu poprzeszkadzać przez ostatnie lata. Właśnie dlatego się niezbyt lubimy.

Kenobi odwzajemnił uśmiech. Jak już Anakin decydował się działać, przynajmniej coś faktycznie robił.

To już go nawet nie dziwiło.

– Dobra, więc jaki macie plan, by się pozbyć Imperatora?

– Część pierwsza, czyli schwytanie Sonji, już za nami – powiedziała Ahsoka. – Część druga, czyli Anakin i Ahsoka zabijają Imperatora, a Leia odbija Sonję, dopiero przed nami.

– Skąd wiecie, gdzie będzie ta cała Sonja?

– Założyliśmy jej czipa, dzięki którego wiemy, gdzie jest – uśmiechnęła się Tano. – Aczkolwiek, jeśli wizja Anakina się spełni, to Padmé może być obok niej.

– W mojej wizji Padmé rozmawiała z Vaderem, przekonana, że to ja i prosząc go, by oddał jej Leię. Dlatego liczymy, że nawet jeśli Padmé jakimś cudem dostanie się do niewoli, Sonji uda się ją odnaleźć, zanim zmierzymy się z Sidiousem.

– Biorąc pod uwagę, że ten chce się zemścić na Anakinie, on będzie w okolicy. Podążymy za chipem, znajdziemy Sonję i Imperatora – dodała Ahsoka.– Więc będziemy wiedzieć, gdzie wylądować. Leia oraz Luke pewnie nie będą chcieli siedzieć bezczynnie, wyślemy więc ich innym statkiem. Pilotowi może i nie można ufać, ale chłopak zna się na swojej robocie. Powinni dać sobie radę.

Obi–Wan spojrzał na nich uważnie.

– Wiecie o tym, że zabicie Sidiousa nie będzie kaszką z mlekiem? – spytał po chwili. –Biorąc pod uwagę, że chcecie się mu po prostu poddać i liczyć, że uda wam się jakoś przeżyć?

Anakin i Ahsoka skinęli głowami równocześnie.

– Cóż, w takim razie wiedzcie jeszcze jedno. Nie mam zamiaru pozwolić wam we dwoje ruszyć na Imperatora. Idę z wami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro