Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34. Dzień we dwoje

 Owutemy, chociaż nie były obowiązkowym egzaminem dla uczniów Hogwartu, sprawiały, że większość uczniów odczuwała coraz bardziej paraliżujący strach. Jeśli młodzi czarodzieje chcieli w przyszłości pracować w ministerstwie, zwłaszcza, jako aurorzy, musieli się wykazać na tych egzaminach, co mobilizowało do nauki nawet Syriusza i Jamesa. Jeszcze nigdy się tyle nie uczyli, ale to i tak było nic w porównaniu z ich przyjaciółmi. Lily, Marlena i Remus żyli wręcz nauką, od rana do nocy się czegoś uczyli, robiąc krótkie przerwy na jedzenie.

Przez ciągłe wertowanie książek, Syriusz miał wrażenie, że jego jasnowłosa Myszka, zaczyna mu się wymykać. Niezbyt wiele mieli dla siebie czasu, gdy po złapaniu szpiega, dziewczyna zatraciła się w przygotowaniach do egzaminów. Co prawda Marlena w żaden sposób go nie odtrącała, ale znalezienie chwili tylko dla niego wręcz graniczyło z cudem.

Na szczęście Syriusz Black nie jest osobą, która łatwo się poddaje, a już na pewno nie wtedy, gdy na czymś lub raczej na kimś, bardzo mu zależy. Trzeba było tylko wymyślić tylko jakiś dobry pretekst, który na szczęście sam się nasunął.

- Pobudka- Marlena z trudem podniosła głowę, otwierając zmęczone oczy.- Obiecałaś, że pójdziesz się położyć.

- I to zrobiłam, tylko nie tam gdzie trzeba- przeciągnęła się, rozglądając jednocześnie po pokoju wspólnym.- Dlaczego aż tyle osób jest tak wcześnie na nogach, przecież jest sobota?- Syriusz pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Bo dzisiaj jest mecz, gramy przeciwko Krukonom- dziewczyna przyjrzała się jego ubraniu i poczuła jak robi się czerwona na twarzy.

- Tak mi głupio! Jak mogłam zapomnieć?- chłopak uśmiechnął się do niej.

- Spokojnie, ale dzisiaj nie dotkniesz żadnych książek- ostrzegł ją.- Idź się teraz przebierz, a ja zajmę ci miejsce przy stole. Musisz mieć siły żeby nam kibicować.

- Będę tam za kwadrans- obiecała. Syriusz pocałował ją w czoło i poszedł do jadalni, a ona pomknęła do swojego dormitorium.

Głowa i kark bolały ją od spania w bardzo niewygodnej pozycji, ale tak to jest jak się siedzi całą noc nad książkami. Mimo to szybko się wyszykowała, budząc przy tym pozostałe dziewczyny. Idąc na dół zabrała ze sobą od razu płaszcz i szalki, nie chcąc wracać później do wieży.

- I to się nazywa duch drużyny- pochwalił ją Syriusz, widząc na jej policzku namalowany złoty i czerwony pasek.- Teraz Krukoni nie mają szans.

- I bez tego byście z nimi wygrali. Skoro pokonaliście Ślizgonów to już nic was nie zatrzyma- zapewniła ich dziewczyna.

- Nie byłbym tego taki pewny, z tego, co zauważyłem Krukoni są naprawdę dobrze przygotowani, rozgromili Puchonów bez najmniejszego problemu- blondynka i pozostali Huncwoci spojrzeli na Remusa z lekkim oburzeniem.- Ale i tak jesteście świetni.

- No, masz szczęście- James nie tolerował złego mówienia na temat ich drużyny, nawet, jeśli robił to któryś z jego przyjaciół.- Wygramy to, a później piękny puchar będzie nasz.

- Za to wypijmy- oznajmił Syriusz, wznosząc szklankę z kakao. Jego przyjaciele zrobili to samo, śmiejąc się przy tym, ale nie mieli nic lepszego do wypicia, więc musieli się zadowolić tym.- A po meczu porobimy coś- oznajmił, obejmując Marlenę ramieniem.

- Co takiego?- zapytała, przyglądając się mu.

- Wszystko, co nie jest związane z nauką- zapewnił ją, po czym ją pocałował.- A teraz jedz grzecznie śniadanko.

- My już musimy ruszać- James wstał i rozejrzał się po sali.- Przekażcie mojemu rudzielcowi, że chce ją widzieć w pierwszym rzędzie, bo inaczej czeka nas poważna rozmowa

Wszyscy wiedzieli, że chłopak nie potrafi się złościć na Lily, która i tak zamierzała mu kibicować z całej siły, jak tylko zje śniadanie, na które dotarła chwilę po ich wyjściu. Gdy wszyscy byli najedzeni, poszli zająć dobre miejsca na trybunach. Wkrótce pojawiła się tam niemal cała szkoła i mecz rozpoczął się o czasie mimo chłodu, wiatru i padającego śniegu. Zima nie ustępowała, chociaż zbliżała się połowa lutego. To jednak nie powstrzymało zawodników, którzy stoczyli naprawdę piękny, pełen emocji mecz. Aż do samego końca nic nie było przesądzone. Punkt za punkt, metr za metr, Krukoni stawiali zacięty opór, który utrudniał przebicie się nawet tak pełnym energii i siły zawodnikom jak James i Syriusz.

Szczęście jednak uśmiechnęła się do Gryfonów, których szukający złapał Złoty Znicz, zapewniając im zwycięstwo nad przeciwnikiem. Taki mecz był znacznie ciekawszy niż taki, w którym od początku było widać, kto wygra. Zarówno kibice jak i zawodnicy woleli brać udział w czymś tak pełnym emocji niż po prostu patrzeć jak któraś ze stron dominuje boisko.

- Pójdę do pielęgniarki żeby mi nastawiła nos i do ciebie wracam- obiecał Syriusz, gdy razem z Marleną szedł w stronę szkoły. Dźwinie brzmiał za sprawą chustki, która tamowała krew. Zderzenie z tłuczkiem bywa naprawdę bolesne.

- Pójdę z tobą i poczekam aż poczujesz się lepiej- Syriusz chciał się do niej uśmiechnąć, ale w obecnym stanie wyszło to raczej przerażająco. Całe zęby miał ubrudzone krwią.- A później doprowadzimy cię do porządku.

Chłopak nie zgłosił sprzeciwu. Pielęgniarka bez problemu wyleczyła mu nos, a że nie bolało go nic innego to pozwoliła mu wrócić do siebie. Dzięki temu tych dwoje mogło spędzić razem cały dzień, chociaż pod czas spaceru, na który Syriusz wyciągnął Marlenę, dziewczyna wciąż narzekała, że jej zimno. Był to idealny pretekst żeby ją przez cały czas obejmować i nie wiadomo, komu się to bardziej podobało.

- Inne dziewczyny by zabiły żeby marznąć z kimś takim jak ja- oznajmił, gdy wracali do zamku na obiad.

- Raczej zabiłyby ciebie- stwierdziła blondynka.- Drugiej takiej wspaniałej dziewczyny jak ja, nigdzie nie znajdziesz- zapewniła go, dumnie podnosząc głową.

- Wiem o tym i nie zamierzam być na tyle głupi żeby próbować. Chce tylko ciebie- dziewczyna się lekko zarumieniła.- Ale teraz bym coś zjadł, umieram z głodu.

- Tak to jest jak się cały dzień gania po dworze. Zjemy, a później gdzieś posiedzimy i odpoczniemy.

- Dla ciebie wszystko- objął ją ramieniem posyłając groźne spojrzenie chłopakowi z szóstej klasy, który zbytnio się przyglądał blondynce.

- Czyżbyś był zazdrosny?- chłopak prychnął cicho pod nosem.- No proszę, ty naprawdę się zmieniłeś.

- Żaden dzieciak nie będzie się na ciebie bezczelnie gapił, to prawo jest zarezerwowane tylko dla mnie- blondynka zmarszczyła czoło.- Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko temu.

- Od razu lepiej- Marlena wtuliła się w niego.- Też jestem głodna- dodała po chwili, gdy poczuli zapach dobiegający z wielkiej sali.

Ich przyjaciele już tam byli, więc nie mieli problemu ze znalezieniem miejsca. Spokojnie zjedli obiad, żartując i śmiejąc się przy tym, a później poszli dalej odpoczywać. Nawet Lily i Remus postanowili zrobić sobie dzień pełen lenistwa i w towarzystwie Jamesa i Petera rozsiedli się w salonie głównym. Tym czasem Marlena i Syriusz postanowili wykorzystać Pokój Życzeń żeby posiedzieć tylko we dwoje.

Z racji tego, że nie chcieli trenować, powitał ich tam kominek, na którym płonął ogień. Bijące od niego ciepło otaczało sofę, na której się rozsiedli wygodnie. Właściwie nie musieli rozmawiać, wystarczyło to, że blondynka przysypiała, wtulona w niego, gdy on gładził ją po plecach.

- Musisz częściej odrywać mnie od nauki- zauważyła, przyglądając się płomieniom.- Zapomniałam, czym powinnam się stresować.

- Między innymi o to chodziło.

- A jaki był inny powód?- dziewczyna się lekko przekręciła żeby widzieć jego twarzy. Syriusz odgarnął jej włosy. Wyglądał spokojnie a za razem dziwnie poważnie. Marlena odkryła, że wygląda tak tylko, gdy są we dwoje i nikt inny go nie widzi. Wtedy był po prostu sobą.

- Tęskniłem, mój ty molu książkowy- przyznał, łaskocząc ją delikatnie.- Jakoś nikt się ostatnio do mnie nie przytulał, wredne podręczniki zagarnęły całą twoją uwagę.

- Jestem okropnym człowiekiem, ale mam nadzieję, że ten dzień rekompensuje straty, które poniosłeś z racji mojego planu posiadania samych wybitnych na świadectwie.

- Zobaczymy, jakich jeszcze argumentów użyjesz- Marlena zaśmiała się, gdy ją połaskotał.- No i pytanie czy dalej będziesz żyła tylko nauką.

- Postaram się lepiej gospodarować czasem- obiecała mu.- Nie chce żeby ktoś mi ciebie ukradł.

- Nie zdoła- dziewczyna go pocałowała, podpierając się na łokciach.- Nigdzie się nie wybieram.

Blondynka złożyła jeszcze jeden pocałunek na jego ustach, po czym znów się w niego wtuliła, rozkoszując się otaczającym ich ciepłem i przyjemnym zapachem jego perfum. To z całą pewnością był bardzo przyjemny wieczór, którego nie zamierzała już nigdy zapomnieć i miała nadzieję, że podobnych chwil będzie jeszcze wiele więcej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro