22. Sprawa pocałunku
Chwile, gdy jesteśmy szczęśliwi bywają naprawdę różne, śmiało można powiedzieć, że ich rodzajów jest tyle, co barw tęczy. Niektóre z nich są bardziej oczywiste, inne trudniej dostrzec, zwłaszcza, gdy spogląda się z pewnej odległości. Dla nas ludzi nie musi być ona zbyt wielka, czasami umyka nam radość, która gości w sercach najbliższych, bo tamci zbyt dobrze ją maskują. Czasami dzieje się tak, bo boją się zranienia albo niezrozumienia.
Kto by pomyślał, że właśnie coś takiego zacznie zadręczać umysł Syriuszem w kilka dni po tym jak przyznał się Marlenie do tego, co czuje. Miał wrażenie, że postrzegają tą sytuację w zupełnie inny sposób, chociaż blondynka na nic nie nalegała, była taka sama jak wcześniej, a przecież właśnie takie jej oblicze uwielbiał Black. Bał się jednak, że nie rozumie jej uczuć i zachowań, przez co zrani ją.
Z tego powodu zachowywał się inaczej niż wcześniej, chociaż na pierwszy rzut oka wszystko było takie samo. Dużo żartował, często się śmiał i stał murem za swoimi przyjaciółmi, ale wprawne oko mogło dostrzec, że coś go blokuje. Marlena zaczęła to dostrzegać po upływie nieco ponad tygodnia.
Gdy w środowy wieczór siedzieli wszyscy razem w salonie, oderwała wzrok od czytanego rozdziału i spojrzała na siedzącą niedaleko parę przyjaciół. Lily się zaśmiała, gdy James pocałował ją w policzek, łaskocząc ją delikatnie. Rudowłosa spojrzała na niego, a wtedy on ledwo musnął jej usta i pozwolił jej wrócić do jakże porywającej lektury, jaką był podręcznik dla zaawansowanych z eliksirów. Obejmujący ją ramieniem chłopak starał się jej nie przeszkadzać, ale nie potrafił od niej oderwać oczu, a ona chętnie się w niego wtulała. Wyglądali razem uroczo i chociaż niektórzy mieli już dosyć ich słodyczy, było w ich zachowaniu coś, czego zaczęła im zazdrościć.
Spojrzała na Syriusza, który siedział koło niej, myśląc nad czymś, co raczej nie było związane z zadaniami szkolnymi. Marlena poczuła się jakby ją trzymał na wyciągniecie ręki. Niby, co chwilę łapał jej drobną dłoń, obejmował ramieniem, gdy gdzieś szli, ale w pewien sposób utrzymywał dystans, który w końcu dostrzegła.
Znając jego przeszłość, wiedziała, że raczej nie umyka od bliskości, przynajmniej tej fizycznej, ale tym razem było inaczej. Marlena zaczęła się martwić, że coś jest nie tak, ale nie wiedziała jak o to zapytać.
- Wszystko w porządku?- zaskoczona oderwała wzrok od książek, gdy następnego dnia wieczorem, Remus podszedł do niej w bibliotece.- Reszta szkoły już jest na kolacji.
- Racja, zaczytałam się- szybko spakowała swoje rzeczy i poszła razem z Lupinem.- Co ty tutaj robiłeś tak długo?
- Udzielałem korepetycji Viktorii, rok młodszej Gryfonce, nie radzi sobie z OPCM.
- To udało się jej trafić na specjalistę- Marlena domyśliła się, że to musi być ta sama dziewczyna, z którą już kilka razy widziała Remusa.
- Na pewno wszystko w porządku?- zapytał, gdy od wielkiej sali dzieliły ich już tylko metry. Chłopak zdziwił się, gdy niemal przez całą drogę z biblioteki milczała.- Wyglądasz na zmartwioną.
- To tylko zmęczenie- skłamała, chociaż rzeczywiście źle spała ostatniej nocy.- Po kolacji pójdę się od razu położyć i jutro będzie lepiej.
Chłopak chciał jej wierzyć, ale zdążył ją już dość dobrze poznać i wiedział, że chodziło o coś więcej. Przyjrzał się blondynce, gdy usiadła koło Syriusza, odwzajemniając jego szczery uśmiech. Owszem była szczęśliwa, ale pewien cień zdawał się delikatnie przykrywać to uczucie. Remus nie wiedział tylko, co go powoduje i jak jej pomóc.
- A gdzie Marlena?- zapytała Lily, która wróciła do wieży Gryfonów później od swoich przyjaciół, ponieważ musiała porozmawiać z resztą prefektów. Remus, który jej towarzyszył również rozejrzał się w poszukiwaniu blondynki.
- Powiedziała, że jest zmęczona i idzie spać- oznajmił im Peter.
- To uczenie się po nocach ją wykończy- stwierdziła Lily, siadając między Jamesem a Syriuszem.- No chyba, że to twoja sprawka- Black spojrzał na nią zaskoczony.
- Niby, jakim cudem, przecież wczoraj poszłyście razem się położyć, a my chwile później też poszliśmy do swojego dormitorium. Między nami wszystko gra, zachowujemy się jak przeklęte aniołki- zapewnił rudowłosą, która nie dostrzegła tego, co Remus, dlatego mu uwierzyła.- To pewnie wina waszego całonocnego plotkowania na nasz temat.
- Chciałbyś, mamy lepsze rzeczy do roboty niż mówienie na wasz temat, jedną z nich jest sen, a drugą nauka- Syriusz udał urażonego, podobnie jak James, ale dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami.- Przykro mi, ale taka prawda.
- No wiesz, a ja o tobie myślałem całą noc- oznajmił Potter, obejmując ją ramieniem.- Śniłaś mi się.
- To, dlatego tak się śliniłeś przez sen?- zapytał Syriusz. James posłał mu groźne spojrzenie i tylko siedząca między nimi Lily powstrzymała rozlew krwi.
- A ty za to ciągle mamroczesz przez sen...
- Jak dzieci- uciszyła ich Lily.- Skupcie się, chociaż w połowie na nauce jak na takich bezsensownych dyskusjach, a zakończycie Hogwart z wyróżnieniem.
To zapoczątkowało temat ich umiejętności, który ciągnął się przez najbliższe trzy godziny nim rudowłosa postanowiła, że czas spać, a reszta poszła w ślad za nią. Lily, podobnie jak Alice, starała się zachowywać najciszej jak to możliwe żeby nie obudzić Marleny, która tak naprawdę nie spała. Jej umysł zadręczały irracjonalne myśli, które nie miały żadnego sensu.
Następnego dnia wstała w nie najlepszym humorze, a na dodatek bolał ją brzuch, co tylko utrudniało myślenie. Huncwoci, w tym i Syriusz, instynktownie wyczuli, że lepiej jej nie denerwować i dla bezpieczeństwa wszystkich w koło trzymać lekki dystans by jej nie sprowokować zbyt głośnym oddychaniem.
Marlena chciała porozmawiać z Łapą o swoich wątpliwościach, ale ilekroć próbowała zacząć, natychmiast zmieniała zdanie. Brakowało jej słów, nie wiedziała jak ma wyrazić swoje wątpliwości żeby go nie zranić i nie wyjść na głupią, pustą dziewczynę. Brak doświadczenia w bliższych relacjach tylko to bardziej komplikował, sprawiając, że czuła się beznadziejnie.
- Czy my kiedyś na siebie wpadłyśmy poza tym miejscem?- zapytała Ellen, która podobnie jak Marlena, wspięła się do sowiarni by wysłać wieczorny list do rodziny.
- Całkiem prawdopodobne, że spotkałyśmy się gdzieś na korytarzu- blondynka poczuła się nieco dziwnie w towarzystwie Krukonki. Przez ostatnie dni niemal zapomniała o byłej „partnerce" Syriusza.- Co słychać?
- Wszystko w porządku, chociaż nie mogę się doczekać przerwy świątecznej i chociaż jednego dnia błogiego lenistwa- przyznała, podając swojej sowie list.- Co tam u ciebie? Z tego, co wiem, tamten tajemniczy „palant" odszedł w zapomnienie i to nasz drogi Syriusz zawrócił ci w głowie- Marlena skinęła głową, chociaż Ellen nie potrzebowała potwierdzenia.
- Tak jakoś wyszło, nie planowałam tego- oznajmiła, gdy razem szły na dół.- Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że tak się to wszystko potoczyło.
- A skąd, wiem, jaki mieliśmy układ i to ja go zakończyłam. Cieszę się, że on odnalazł szczęście, chociaż trochę ci zazdroszczę, on całuje po prostu nieziemsko, jak nikt inny, ale przecież wiesz, o czym mówię- Marlena zmieszała się, czego nie zdołał ukryć nawet otaczający ich mrok. Ellen przyjrzała się jej zaskoczona.- Bo wiesz, prawda?- blondynka nic nie powiedziała, co było najlepszą odpowiedzią.- Przepraszam, teraz czuję się naprawdę głupio...
- Daj spokój, nie ma sensu udawać, że między wami nic nie było, zwłaszcza, jeśli nie chcesz w żaden sposób zniszczyć tego, co dzieję się między mną a nim teraz- Ellen nie miała takiego zamiaru, ale wyglądała na naprawdę zaskoczoną.- Nie patrz tak na mnie!
- Przepraszam, właściwie powinnam się gapić na tego głąba z tym cholernym niedowierzaniem- Marlena szybko wmaszerowała do zamku, ale Ellen nie pozwoliła jej umknąć.- Poczekaj chwilę- blondynka niechętnie się zatrzymała.- Wiem, że nie jesteśmy przyjaciółkami, właściwie prawie się nie znamy, ale Syriusz trochę mi o tobie opowiadał. Gdy teraz na ciebie patrzę, mam wrażenie, że ta sytuacja, a raczej bark pewnych sytuacji cię martwi, bo przecież wcześniej dla niego liczyła się tylko fizyczność, a teraz...
- Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? Mam lepsze rzeczy do robienia niż omawianie mojego związku z byłą dziewczyną Syriusza- przyznała wprost, czując jak złość w niej narasta coraz bardziej.
- Tak wiem, ale mimo to powinnaś mnie wysłuchać. Obi wiemy, że on nie dzieli się uczuciami, ale tak się składa, że paradoksalnie dokładnie go słuchałam, gdy mi o was opowiadał. Ciebie porównywał do niezapominajki.
- Do tej roślinki, tych maleńkich kwiatków?- Krukonka przytaknęła.
- Mogłam go źle zrozumieć, ale moim zdaniem chciał przez to powiedzieć, że jesteś delikatna jak te kwiaty i przez to łatwo cię zranić- Marlena nie rozumiała.- Może on właśnie próbuje tego uniknąć.
- Trzyma mnie na dystans żeby mnie nie skrzywdzić? Słaba teoria- Ellen zmarszczyła czoło. Nie wiedziała, po co się w to miesza, ale jak już zaczęła to nie zamierzała przerywać.
- Pomyśl nad tym chwilę. Do tej pory obchodziła go czysta fizyczność, zero uczuć, nie przywiązywał się do niego na dłużej niż kilka dni, a tu trafiłaś się ty, czyli ktoś, na kim mu bardzo zależy. Pierwszy raz odważył się sięgnąć po coś więcej, nawiązać prawdziwy związek z dziewczyną, którą uważa za delikatną istotę. Pragnie cię chronić i być może boi się, że jak będzie się zachowywał jak wcześniej to cię straci, bo jak sam twierdził jesteś „jakaś inna".
- To miał być komplement?
- W jego ustach, chyba tak- twarz Marleny złagodniała nieco.- Teraz mnie rozumiesz? Jak dla mnie on po prostu próbuje być dla ciebie kimś zupełnie innym, lepszym. Może czeka na twój ruch, bo boi się, że cię wystraszy.
- Ale jeśli masz rację...- Marlena zacisnęła mocniej usta, próbując zebrać myśli.- Ale... jak?- Ellen mimowolnie się uśmiechnęła.
- Podobno, kiedy nadejdzie właściwa chwila to człowiek o tym wie i po prostu to robi, a przynajmniej tak piszą w tych głupich mugolskich romansach. No chyba, że chcesz to idź teraz, złap go i pocałuj, on będzie wiedział, co robić- Marlena się zarumieniła, co spowodowało, że Ellen się zaśmiała.- To przypomina żart. Nie sądziłam, że będę pomagać następnej dziewczynie mojego byłego chłopaka, rozwinąć ich związek.
- Ja się czuję jak w koszmarze- przyznała blondynka, chociaż i ją to trochę bawiło.- Jak na kogoś, kto nie bawi się w związki, świetnie je rozumiesz, jak ten, jak mu tam, mugolski psycholog.
- Ma się ten dar. Już trochę lepiej?
- Tak, dziękuję za tą wnikliwą analizę- Krukonka się uśmiechnęła i razem ruszyły w głąb zamku.- Serio tyle o mnie mówił?
- Bez przerwy- obie się zaśmiały.- Trafił ci się nieoszlifowany brylant, zadbaj o niego a będziesz miała przy sobie prawdziwy skarb.
Marlena zamierzała posłuchać jej rady, zwłaszcza, że dzięki tej niespodziewanej rozmowie pozbyła się wszystkich wątpliwości. Wspinając się do wieży Gryffindoru zrozumiała, że Ellen naprawdę ma rację, Syriusz starał się ją chronić przed wszystkim.
Gdy dotarła na miejsce, podeszła do przyjaciół i bez słowa wcisnęła się na fotel zajmowany przez Blacka i mocno się w niego wtuliła. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, obejmując ją automatycznie.
- Czym sobie na to zasłużyłem?- zapytał próbując dostrzec jej uśmiechniętą twarz.
- Tym, że jesteś- odparła, wtulając policzek w jego sweter.- No i trochę zmarzłam- Syriusz objął ją mocniej.- Jesteś najlepszy.
Syriusz uśmiechnął się, rozcierając jej plecy, chociaż dziewczyna tak naprawdę nie była zmarznięta. Było to jednak coś przyjemnego, dlatego nie zamierzała tego przerywać i nie oddaliła się od niego aż nie nadeszła pora żeby rozejść się do swoich dormitoriów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro