Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Nierówny pojedynek

Sobotni poranek nie mógł być mniej przyjazny dla zawodników Quidditcha. Byli zmuszeni ćwiczyć w deszczu, który zacinał z różnych stron, zależnie od tego jak zawiał wiatr. Na szczęście Syriusz zdążył wyzdrowieć przez noc i teraz radził sobie naprawdę dobrze, trenując razem Jamesem i Sylwią z piątego roku ich nowe manewry. Oni mieli mknąć przodem, jako dwa tarany, a ona miała się wyjawiać niespodziewanie z pod ich osłony i zdobywać punkty. W teorii był to dobry plan jednak trudniej było go wprowadzić w życie. Musieli się idealnie zgrać i dopracować zwrotność, ale po dwóch godzinach szło im to całkiem dobrze.

- Wygramy z tymi glizdami- oznajmiła dziewczyna, gdy wykończeni w końcu wylądowali.- To, co idziemy drużyną na porządne drugie śniadanie?

- Innym razem- oznajmił James, spoglądając na wierze zegarową.- My już jesteśmy spóźnieni, musimy się pouczyć.

Reszta drużyny spojrzała za nimi zaskoczona, gdy wsiedli na miotły i polecieli w kierunku zamku. Biegiem dotarli do pokoju życzeń akurat, gdy McGonagall z niego wychodziła. Nie zrobiła im awantury z powodu spóźnienia tylko, dlatego, że byli w strojach do gry. Co prawda, ich ubrania były przemoczone, przez co zostawiali za sobą kałuże, a na dodatek byli zmęczeni, ale i tak od razu stanęli z resztą, słuchając planu, który ułożył dla nich Padmore.

- Dobierzcie się w pary i zaczynamy- dodał na koniec.- Wy dwa, osuszcie się najpierw, bo grozi nam tu powódź- stojąca obok nich Lily, zrobiła to szybciej i po chwili obaj byli gotowi.- Macie dość siły na ten trening?

- Co za głupie pytanie- Padmore zignorował ton Syriusza.- Jeszcze komuś skopię tyłek.

- Zaraz zobaczymy- rozejrzał się.- Lily potrenuj dzisiaj z Blackiem, musicie się zamieniać parami by być gotowym na wszelkie możliwości- rudowłosa podeszła do przyjaciela, a Marlena poszła do Jamesa.

- Gotowy na klęskę?- zapytała Lily. Syriusz uśmiechnął się złośliwie, unosząc swoją różdżkę.

Mimo zmęczenia, Black się nie poddawał. Rudowłosa mogła stosować bardziej skomplikowane zaklęcia, ale jego refleks nie raz ratował go w ostatniej chwili. Niestety trudno mu było ją zdominować i doprowadzić do przegranej dziewczyny. Momentami dopadało go przeczucie, że zaraz zostanie pokonany, co tylko go mobilizowało do dalszej walki. Inni odbywali po kilka pojedynków, a ta para uparcie toczyła jeden.

James w pewnej chwili zatrzymał się i razem z Marleną spojrzeli na to zaskoczeni. Potter wiedział jak dobrze Lily radzi sobie, gdy ma różdżkę w ręku i nie raz z nią przegrywał, dlatego tak się zdziwił widząc, że w końcu trafiła kosa na kamień. Rudowłosa musiała zadać naprawdę silny cios by przełamać obronę Syriusza, ale później spudłowała.

- No Black, naprawdę niezła robota- pochwalił go Padmore.- Mówiłem wam, nie liczy się tylko magia, ale i sprawność fizyczna. Dzięki szybkości i sprawności zdołał uniknąć ciosu i gdyby dość szybko zareagował to mógłby wygrać- Syriuszowi nie podobało się, że ich trener traktuje go, jako przykład. Nawet komplement ze strony Padmora, drażnił go, dlatego jedynie spojrzał na niego spode łba.- Zamieńcie się parami i spróbujcie walczyć trochę dynamiczniej. Powiększcie odległości i pokażcie, na co was stać.

Uczniowie wykonali jego polecenia i trenowali dalej, starając się więcej ruszać, a nie tylko stać w jednym miejscu i odpierać ataki. Nie wszystkim dobrze to wychodziło. Orientacja w terenie i koordynacja ruchów z rzucaniem zaklęć i obroną, niektórych przerastała, a innym wręcz dodawała skrzydeł.

- Następnym razem postaram się o jakieś przeszkody i miejsca do ukrycia żebyście mogli dokładniej zobaczyć jak to wygląda. Niestety za tydzień czeka was mecz, więc nici z treningu w sobotę, a ja jeszcze nie wiem czy zostanie on przełożony na niedzielę czy po prostu go odwołamy. Dyrektor powinien wam dać znać do czwartku, jaką podjął decyzję- zapewnił ich.- Na dzisiaj już koniec. Black, mógłbyś chwilę zostać?

Syriusz spojrzał na niego zaskoczony, ale został na swoim miejscu, patrząc jak jego znajomi powoli opuszczają salę. Nie wiedział, czego od niego chce Padmore, ale jakoś nie podobała mu się wizja rozmowy z nim sam na sam. Wiedział, że gdy ten był w drużynie i chciał komuś wytknąć błędy to właśnie robił to w taki sposób żeby nikt inny nie słyszał, o co chodziło.

- Nieźle sobie dzisiaj radziłeś, miałem nadzieję, że Evans cię pokona, ale jak widać masz talent- pochwalił go.- Nie masz problemu z koordynacją i dobrze orientujesz się w przestrzeni.

- Czekam, na „ale"- powiedział wprost.

- Ale jeśli dalej będziesz miał gdzieś, co mówię to nie nauczę cię niczego- oznajmił spokojnie.- Wiem, że za mną nie przepadasz, ale jestem tutaj żeby was nauczyć jak przetrwać. W tej grupie niewielu radzi sobie tak dobrze jak ty, ale poza tymi murami czekają cię lepsi przeciwnicy, z którymi doświadczeni aurorzy sobie nie radzą.

- Wielu już takich spotkałeś?- Padmore zacisnął szczękę.

- Dwóch i gdyby nie moi towarzysze to mógłbym naprawdę źle skończyć. Możesz myśleć, że się czepiam i próbuję cię upokorzyć, ale wszystko, co mówię, ma ci pomóc. Radzisz sobie dobrze, ale może być lepiej- zapewnił go.- Przykładowo, przy zaklęciu Confundus, wykonujesz zbyt długi ruch nadgarstkiem. Skróć go, a będziesz skuteczniejszy.

- Coś jeszcze?- Padmore westchnął z rezygnacją.- Głodny jestem, a muszę się najpierw pójść przebrać.

- Droga wolna, powodzenia na boisku- Syriusz nic nie odpowiedział i opuścił pokój życzeń.

Złość mieszała się w nim z wątpliwościami. Nie chciał słuchać rad Padmora, chociaż wiedział, że są one sensowne i mogłyby mu pomóc. Niestety jego męska duma była przeciwna przyjmowaniu wskazówek od kogoś, kto uczynił piekłem jego pierwszy rok w drużynie. Nie ma co, Syriusz z całą pewnością był osobą pamiętliwą, która łatwo nie przebaczała.

A fakt, że Padmore ciągle kręcił się gdzieś w pobliżu Marleny, chociażby za sprawą listów, wcale mu się nie podobał. Uważał, że dziewczyna jest więcej warta niż ten auror, ale wiedział, że jego zdanie w tej kwestii się nie liczy, zwłaszcza, że pozostali naprawdę polubili trenera.

- Dałbyś już spokój, to porządny gość- oznajmił w końcu James.- Nikogo tak nie chwali jak ciebie, więc może w końcu odpuść.

Syriusz nie miał zamiaru posłuchać przyjaciela. Nie po to buntował się przeciw wszystkiemu by teraz przyznać innym rację. Nastawienie huncwotów go nieco denerwowało, dlatego zaraz po obiedzie poszedł w umówione wcześniej miejsce spotkania z Ellen. Nie był typem faceta, który bóg wie ile czeka na dziewczynę, ale tym razem pojawił się na miejscu spotkania wcześniej, chcąc pobyć chwilę sam. Niestety jego marzenia zostały zniszczone przez grupę Ślizgonów, którzy postanowili uprzykrzyć mu życie.

- Widzieliśmy wasz dzisiejszy trening, braciszku- oznajmił Regulus.- Nie sądziliśmy, że wygrana będzie tak łatwa, ale po waszym dzisiejszym pokazie nie mamy się, czym martwić, rozgromimy was w ciągu kilku pierwszych minut.

- Chyba, że spadniesz z miotły w pierwszej minucie. Spokojnie, nasi pałkarze potrenowali celność, specjalnie dla ciebie- zapewnił go.- Poproszę ich żeby przekazali ci ode mnie specjalnie jeden tłuczek, może prosto w nos.

- Wasza drużyna staje się z roku na rok gorsza, teraz nasza kolej na puchar- oznajmił jeden ze Ślizgonów, który przypominał Syriuszowi Druzgotkę za sprawą dziwnie sterczących włosów i nienaturalnie bladozielonej skóry twarzy.

- Prędzej Puchoni zwyciężą niż wy. Chętnie bym zobaczył jak was wyprzedzają w tabeli, to byłoby coś. Gdyby oni z wami wygrali to myślę, że Gryfoni z chęcią odstąpiliby im szczyt podium.

- Jesteście żałośni!- odparła niska, ciemnowłosa dziewczyna.- Spójrzcie jestem odważny i głupi. Wszystkich was czeka marny koniec, nędzni obrońcy szlam- twarz starszego Blacka drgnęła, gdy usłyszał to określenie, powodując, że na twarzy dziewczyny pojawił się złośliwy uśmiech. W tej chwili to przestało być głupie przekomarzanie się na słowa.- Ostatnio w nasze ręce trafiła ta blondyneczka, ale następnym razem się nie pomylimy i dopadniemy tego obrzydliwego rudzielca.

- Ty zaciągnęłaś Marlenę do lasu?!- Syriusz wyprostował się i wbił morderczy wzrok w dziewczynę.

- Może ja, a może ktoś inny, ale tego nigdy się nie dowiesz. Jedno mogę ci zdradzić, gdy nadejdzie nasz czas, wszystkie mugolski wywłoki, które uważają się za czarodziei oraz ich idiotyczni przyjaciele, znikną z tego świata, a my znów będziemy czyści. Sama wykończę tą rudą.

Jeden szybki ruch i Ślizgonka upadła ogłuszona zaklęciem, ale w tej samej chwili jej towarzysze sięgnęli po różdżki i zaatakowali. Siły były nie równe. Przeciwko Syriuszowi stanęło pięcioro Ślizgonów, którzy mogli być młodsi, ale ilość dawała im znaczącą przewagę. Łapa, mógł być dobry w pojedynkach, ale w starciu z taką grupą nie mógł się opierać zbyt długo i w kilka chwil został zmuszony do wycofania się i skupienia jedynie na obronie, która w końcu została przełamana.

Ugodzony zaklęciem, uderzył mocno o ścianę, a później osunął się o ziemię. Korzystając z jego chwilowej dezorientacji, przeciwnicy odebrali mu różdżkę i rzucili ją w głąb korytarza, zdecydowanie poza jego zasięgiem. Kolejne trafienie, sprawiło, że przed jego oczami pojawił się mroczki. Nim jednak stracił przytomność, zobaczył przed sobą szeroko uśmiechniętego brata, który w następnej chwili uderzył go pięścią w twarz.

Syriusz osunął się na ziemię i potrzebował kilku sekund by dojść do siebie. Słysząc zbliżające się szybko kroki, spróbował wstać, ale niezbyt dobrze się to skończyło. Gdy zobaczył koło siebie Ellen, odetchnął z ulgą i złapał się za obolały nos, z którego ciekła krew.

- Jak tylko ich zobaczyła to wiedziałam, że coś się tu stało- oznajmiła, przyglądając się mu.- Pokaż to- Syriusz odtrącił jej rękę i dopiero przy drugiej próbie udało się dziewczynie zobaczyć jego złamany nos.- Mogę to nastawić, chyba, że wolisz iść do pielęgniarki, ale ona będzie zadawać pytania.

- Zrób z tym coś- dziwnie brzmiał, ale dziewczyna i tak go zrozumiała. Syriusz poczuł ból, a później ulgę, gdy jego nos odzyskał naturalny kształt. Odetchnął, a w następnej chwili krew przestała ciec.

- Jak się czujesz?- oboje wstali.

- Poniżony- podszedł i podniósł swoją różdżkę.- Przegrałem z nimi.

- Ich było znacznie więcej- przypomniała, jakby mógł zapomnieć.

- Musze iść ostrzec Lily- dziewczyna nie rozumiała.- Ci kretynie nienawidzą mugolaków, brzmieli jakby znów chcieli jej coś zrobić i tym razem mogą to lepiej zaplanować.

- I co zrobicie, będziecie jej pilnować?

- Jeśli będzie trzeba to nie będziemy jej spuszczać z oka- zapewnił ją.- Może przy okazji odwdzięczę się bratu- złapał się za nos, by upewnić się czy na pewno odzyskał normalny kształt.- Przepraszam, muszę iść.

- Nie ma problemu- odparła, chociaż nie była z tego zachwycona.- Tylko nie zdemolujcie Hogwartu w trakcie podziękowania za to tutaj.

- Niczego nie obiecuję- odszedł w nie najlepszym humorze.

Ten dzień był i tak beznadziejny, a to tylko go pogorszyło. Zamierzał odpłacić Ślizgonom pięknym za nadobne, nawet, jeśli oznaczało to szlaban do ostatniego dnia szkoły. Szybko się okazało, że nie tylko on jest na to gotów. Jego przyjaciele widząc ślady krwi i słuchając, co się stało, również poczuli chęć zemsty. O dziwo nawet Lily poczuła złość.

- Jak oni śmieli? Sześciu na jednego!?

- Pięcioro, jedna odpadła przed walką- poprawił ją Remus, chociaż w tamtej chwili nie było to mile widziane stwierdzenie, przynajmniej z punktu widzenia Syriusza.

- Co za różnica!? Tak nie może być!- do salonu akurat weszła Marlena, która widząc poruszenie wśród przyjaciół, szybko do nich dołączyła.- Nie mieli prawa cię atakować.

- Tej idiotce chodzi o ciebie- powiedział wprost, wymieniając spojrzenia z Jamesem.- Nie wiem czy brała udział w porwaniu Marleny, ale była szczęśliwa, że do niego doszło.

- Nie było wśród nich kobiet- zapewniła go blondynka. Ujęła jego podbródek i uważnie przyjrzała się jego twarzy, ale zaklęcie rzucone przez Ellen naprawdę pomogło. Zostały jedynie rozmazane ślady krwi.- Chcecie się zemścić?

- A ty zamierzasz nam przeszkodzić?- zapytał Syriusz, gdy zabrała dłoń.

- Nie, ale lepiej obmyślę dla was jakieś sensowne alibi, w które McGonagall uwierzy- chłopak się do niej uśmiechnął.

- I takie podejście to ja rozumiem Myszko...

- Mój Patronus nie jest myszą!- oznajmiła stanowczo.

- A czym w takim razie?- chłopak spojrzał na Remusa, ale ten jedynie pokręcił głową.- Dopóki się to nie wyjaśni to będziesz naszą uroczą Myszką.

- Jak sobie chcesz Pchlarzu- chłopak uśmiechnął się złośliwie.- Jaki macie plan?- zapytała pozostałych, zmieniając temat.- Co i kiedy żeby alibi było wiarygodne.

Huncwoci spojrzeli po sobie i zaprowadzili dziewczyny do swojego dormitorium by zaplanować zemstę bez osób, które mogłyby ich podsłuchać i donieść komuś, kto pokrzyżuje ich plany. Nikt nie będzie bezkarnie upokarzał jednego z nich.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro