Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Szara myszka

 Następnego dnia, Marlena wstała wcześniej niż jej współlokatorki i przez nikogo niezauważona, wymknęła się na błonia by pobiegać. Wydało się jej to najprostszym sposobem na poprawienie swojej kondycji, która pozostawiała wiele do życzenia. Co parę chwil musiała się zatrzymywać by odetchnąć w trakcie marszu. Po trzydziestu minutach nie miała już sił i czując, że już wszystko zaczyna ją boleć, wróciła do zamku, gdzie wzięła porządny prysznic.

Po nim nie poczuła się trochę lepiej, chociaż dalej nie miała siły. Dlatego wzięła książkę do transmutacji i poszła na śniadanie. Z tego przedmiotu radziła sobie najgorzej, a nie chciała sobie robić zaległości na początku najważniejszego roku w Hogwarcie.

Marlena postanowiła, że będzie trenować codziennie rano i uczyć się znacznie więcej niż wcześniej. Jej zmiana podejścia nie uszła uwadze Lily, która rozumiała, że jej przyjaciółka chce poprawić swoje wyniki, ale bała się, że w takim tempie szybko się wykończy. Poranne bieganie przynosiło początkowo odwrotny efekt do zamierzonego, a siedzenie po nocach nad książkami sprawiało, że lepiej sobie radziła na lekcjach o ile przypadkiem nie przysypiała.

Wywiązywanie z obowiązków stało się dla niej ważniejsze od spędzania czasu ze znajomymi, co zaowocowało tym, że Syriusz zobaczył ją poza lekcjami dopiero w piątek wieczorem. Dziewczyna zasnęła w pokoju wspólnym, pisząc obszerne wypracowanie na numerologię.

- Pobudka śpiąca królewno- wyrwana z sennych marzeń, podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na pochylonego nad nią Blacka. W koło panował mrok, jedynym źródłem światła był dogasający w kominku płomień, przez co chłopak wyglądał zaskakująco groźnie, ale ona szybko zignorowała to wrażenie.

- Która godzina? – zapytała, przeciągając się lekko.

- Zdecydowanie za późna na naukę. Idź się wyśpij, bo jutro przegramy z Potterem. To zadanie poczeka, za dużo ciężkiej pracy może człowieka wykończyć. I lepiej nie biegaj jutro rano, bo tylko się przetrenujesz i nic z tego nie wyjdzie- usiadł na sąsiednim, bardziej podniszczonym fotelu i potarł zmęczone oczy.

- Chyba masz rację, moje nogi wołają o pomstę do nieba- przyznała. Jej mięśnie bolały, gdy chodziła, a nawet w chwilach, gdy po prostu siedziała.

- Nikt nie wziął tak na poważnie tych przeklętych treningów Padmora. Ambicja uderzyła zbyt mocno?

- Jedynie zdrowy rozsądek. Ty i James ciągle latacie na miotłach, więc siły wam nie brak, a mózgi Remusa i Lily to broń sama w sobie. Ja... no cóż muszę się trochę przyłożyć by nie zmarnować tej okazji- Syriusz przyjrzał się jej uważnie.

- Jesteś świetną czarownicą i nie pozwól żeby ktoś ci wmówił coś innego- jej policzki lekko się zarumieniły.- A teraz małe pytanie w zupełnie innej kwestii. Będziesz moim alibi na dzisiejszy wieczór?- dziewczyna zmarszczyła czoło, lekko zaskoczona tą prośbą.

- Że co proszę? Jeśli myślisz, że dam się w coś wmieszać albo pozwolę żeby ludzie myśleli...

- Nie o to mi chodziło! Z Jamesem przygotowaliśmy małą niespodziankę dla naszych drogich kolegów i koleżanek z lochów. Jego w razie potrzeby będzie osłaniać Lilka, chociaż nie wiem, jakim cudem Rogacz przekonał ją do złamania regulaminu. Ty miałabyś tylko potaknąć gdyby McGonagall się zapytała, czy siedziałem tu dzisiaj razem z tobą. Obiecuje, że nic złego nie stanie się Ślizgonom, to ma tylko poprawić im humory.

- Już to widzę. Może jak stanę na głowie to zobaczę uśmiech na ich twarzach- Syriusz się pochylił ku niej, robiąc minę zbitego psa.

- Nie bądź taka, to tylko mały żarcik. Poza tym nie skłamiesz tak całkowicie, bo przecież jestem tu z tobą i sobie rozmawiamy- dziewczyna uniosła jedną brew.

- Więc mam dla ciebie skłamać Black? Sama nie wiem- udała zamyśloną. Syriusz wyprostował się, a jego twarz spoważniała, wiedział, że nadszedł czas na negocjacje.

- Czego żądasz w zamian?- dziewczyna oparła się wygodnie, przyglądając się jego spokojnej twarzy. Trudno było coś z niej wyczytać.

- Jeszcze nie wiem, ale pewnie kiedyś się upomnę o przysługę, spokojnie, to nie będzie nic wielkiego. Pomogę ci jutro- zapewniła.- A teraz chodź spać- chłopak uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje białe ząbki i poruszając sugestywnie brwiami.- Nie razem ty ośle!- zarumieniła się lekko, zbierając szybko swoje rzeczy.- Leć się przytul do Pottera.

- Mało kusząca opcja, on strasznie gada przez sen i się wierci- dziewczyna wywróciła oczami.

- To masz jeszcze Remusa i Petera, ja jestem poza twoim zasięgiem. Dobranoc- obróciła się i szybko zniknęła mu z oczu.

Syriusz lubił wprowadzać dziewczyny w zakłopotanie, a Marlenę zwłaszcza, bo ślicznie się wtedy rumieniła. Ruszył do swojego dormitorium, chcąc wypocząć przed treningiem, na który czekał z utęsknieniem i o dziwo towarzystwo blondynki było jedną z przyczyn tego zjawiska. W pewien sposób, było to coś dziwnego, do tej pory nie przejmował się jakoś szczególnie dziewczynami, te po prostu mu migały przed oczami, ale teraz sytuacja wyglądała trochę inaczej i odrobinę go to niepokoiło. Poza Lily, wszystkie były tylko krótkotrwałym towarzyszem żartów i kilku miłych chwil, ale jeszcze żadna nie była dość interesująca by przykuć jego uwagę. Ta dziwna relacja z Marleną zaczynała go przerażać. Czyżby zaczął dorastać?

Wszystkie jego lęki i niepewności, rozwiał poranny wygląd Ślizgonów, których włosy przybrały żarówiasto zielony kolor, niemożliwy do usunięcia przed upływem doby. Taki widok był nawet wart szlabanu, który nieubłaganie się zbliżał, ponieważ alibi Syriusza jeszcze się nie pojawiło na śniadaniu, chociaż dochodziła godzina dziesiąta. Widocznie Marlena naprawdę postanowiła sobie odespać mijający tydzień.

- Potter, Black!- obaj spojrzeli na idącą w ich stronę opiekunkę Gryfonów. Spróbowali wyglądać niewinnie, ale ta kobieta zbyt dobrze ich znała.- Jakim cudem po raz kolejny udało się wam dostać do dormitoriów Slytherinu?!

- Ale tym razem to nie byliśmy my- odparł spokojnie James.- Ja cały wczorajszy wieczór spędziłem z Lily, tłumaczyła mi eliksiry, bo profesor Slughorn powiedział, że jestem beznadziejnym przypadkiem- rudowłosa przytaknęła niechętnie, starając się uniknąć wzroku Minerwy.

- A pan, panie Black? Ma pan jakieś alibi na czas popełnienia tego wykroczenia?

- Był ze mną- zza pleców McGonagall wyłoniła się wyspana Marlena.- Wie pani, że słabo sobie radzę z transmutacją i Syriusz udzielał mi wczoraj korepetycji. Wiem, dziwnego sobie wybrałam nauczyciela, ale w końcu dobrze sobie radzi na pani zajęciach. Ja w zamian obiecałam mu pomóc z eliksirami, bo jest z nich tak samo beznadziejny jak Potter- lekkość, z jaką dziewczyna skłamała, zaskoczyła zarówno Syriusza jak i Jamesa, i Lily. Blondynka lekko się uśmiechała, patrząc kobiecie prosto w oczy.- Może za tymi barwnymi fryzurami stają jacyś dowcipnisie z pierwszej klasy?

- Wątpię, Ślizgoni zarzekają się, że to nie jest ich dzieło- kobieta przyjrzała się Blackowi i Potterowi.- Remus i Peter mieli szlaban, a skoro wy dwaj macie alibi to naprawdę nie wiem, kto mógłby to zrobić.

- Może rośnie nowe pokolenie huncwotów, w końcu nas tu za rok nie będzie- żart Jamesa nie spodobał się McGonagall. Nauczycielka posłała mu groźne spojrzenie i odeszła niezadowolona z takiego zakończenia tej rozmowy. Marlena zajęła wolne miejsce koło Syriusza, który objął ją ramieniem.

- Jesteś najlepsza!- mówiąc to, rozczochrał jej włosy.

- A ty najgorszy- odepchnęła go i poprawiła fryzurę.- Pamiętaj, że teraz jesteś moim dłużnikiem.

- Chyba tego pożałujesz- ostrzegł go Remus.- Kobiety uwielbiają grać nieczysto, trzeba było się dokładnie umówić, czego Marlena będzie chciała w zamian.

- To nie będzie zemsta tylko przysługa, a poza tym przecież ona mnie uwielbia jak wszyscy inni, nieprawdaż?- Marlena zakrztusiła się tostem, słysząc to.- Co to miało niby znaczyć?- zapytał udając oburzenie. Widząc jak dziewczyna się śmieje, dźgnął ją łokciem w żebra.- Mnie nie można nie lubić, jestem przecież najlepszym z najlepszych.

- Beznadziejny przypadek- podsumowała blondynka, wstając z miejsca.- Lily, idziemy?

- Z chęcią, niech ci podli kłamcy gniją tu w samotności.

- Kocham cię!- zawołał za swoją rudowłosą dziewczyną. Gdy obie zniknęły z sali, James spojrzał badawczo na Syriusza.- Czy ty chcesz nam o czymś powiedzieć Łapo?- Black go nie rozumiał.- Od kiedy to musisz prosić dziewczyny o przysługę, zwykle jadły ci z ręki.

- Ujmę to wyraźniej. James chce wiedzieć, czy Marlena ci się przypadkiem nie spodobała, bo to pierwsza dziewczyna, poza Lily, którą traktujesz z szacunkiem i względną powagą, i nie zgrywasz przy niej niedostępnego, pozbawionego uczuć dupka- wyjaśnił mu Remus, który sam zaczął się nad tym zastanawiać.

Dla Syriusza dziewczyny były czymś w rodzaju kolejnych zabawek, które szybko mu się nudziły, ale względem, McKinnon zachowywał się inaczej. Przyjaciele, poza Peterem, który był w tamtej chwili zbyt zajęty jedzeniem, dostrzegli w młodym Blacku coś, czego nie spodziewali się ujrzeć przed czterdziestym rokiem życia.

- Marlena? Oszaleliście, przecież nie jest dość ładna- odparł obojętnie, chcąc w ten sposób zakończyć temat.

- Tu nie zawsze najważniejsza jest uroda, zwłaszcza, gdy chodzi o coś więcej niż powierzchowność i zaspokojenie byle, jakich potrzeb- zauważył młody Lupin.

- Rzeczywiście, inaczej Lily w życiu nie umówiłaby się z Rogaczem- wstał od stołu.- Mędrzec się znalazł, powierzchowność- odszedł urażony, co było pewnego rodzaju wskazówką.

Wizja poważnego Syriusza była na tyle intrygująca, że James nie mógł się doczekać aż stanie z nią twarzą w twarz. Inni nie raz mu powtarzali, że bardzo się zmienił pod wpływem Lily, dlatego chciał się dowiedzieć, czy innych też to spotyka. Osobiście, James uważał, że nie spotkało go w życiu nic lepszego od jego rudowłosej furii i miał nadzieje, że coś podobnego przytrafi się kiedyś pozostałym huncwotom. Oczami wyobraźni widział Remusa zakochanego w jakiejś ślicznej kujonce z okularami na nosie, a Petera z niską, pulchną dziewczyną z rumieńcami na twarzy.

Nigdy jednak nie przypuszczał, że u boku Syriusza stanie tak zwykła dziewczyna. Trzeba tu wspomnieć, że James nie miał nic złego na myśli, używając tego określenia. On po prostu wiedział, co dotychczas podobało się jego najlepszemu przyjacielowi. Do tej pory, Black poświęcał więcej uwagi jedynie dziewczynom, które spędzały całe godziny przed lustrem, dbając o swój wygląd. Zawsze słodko się uśmiechały i były podstępnie miłe. McKinnon owszem była ładna, nawet śliczna na swój sposób, ale nigdy tego jakoś szczególnie nie eksponowała. W porównaniu z poprzednimi wybrankami Blacka była niemal jak ta szara myszka. Jej naturalność była jej największym atutem, ale James nie sądził, że coś takiego wystarczy by zawrócić w głowie jego przyjacielowi, chociaż w tamtej chwili Syriusz wcale tak na to nie patrzył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro