Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Łaskotki

W trakcie następnych dni Marlena zauważyła, że Syriusz się zmienił, nie potrafiła tylko powiedzieć, co uległo przemianie. Wiedziała tylko, że chociaż Black starał się zachowywać dystans, spędzali razem sporo czasu i naprawdę się jej to podobało. Lubiła tego niekiedy bardzo wrednego huncwota, który nie raz ją rozśmieszał i o dziwo okazał się niezłym towarzyszem do nauki, o ile w pobliży nie było Jamesa. Co prawda Lily też nakłaniała Pottera do nauki, ale tych dwóch dowcipnisiów nie chętnie przyznawało się przed sobą do siedzenia nad książkami.

- Oni są tak trochę jak dzieci- oznajmiła w czwartek wieczorem Lily, gdy we dwie wracały z kolacji. Wolały nie pytać, co w tym czasie robili huncwoci, którzy konspiracyjnie szeptali o czymś przez cały dzień.

- Raczej bardzo wyrośnięte bachory- poprawiła ją Marlena.- Czasami zachowują się w miarę normalnie jak na swój wiek, a chwile później przypominają siebie z pierwszych lat nauki tutaj- Lily musiała się z nią zgodzić.

- Ale to jest w nich najlepsze, ja chyba to najbardziej w nich uwielbiam.

- A myślałam, że w Jamesie uwielbiasz to jak całuje- ruda szturchnęła ją ramieniem, po czym się zaśmiała.

- To też mu znakomicie wychodzi- Marlena wolała nie wdawać się w szczegóły, ale cieszyła się widząc szczęśliwą Lily.- To już prawie trzy miesiące, a ja się czuję jakby to trwało od lat.

- Bo tyle się znacie, chociaż wcześniej prędzej byś go zabiła niż pocałowała, ale ja i tak wiedziała, że tak to się skończy- ruda pokręciła głową.

- Nie mogłaś tego wiedzieć!

- Ale wiedziałam, zresztą większość z naszych znajomych tak uważała. On był za bardzo w tobie zakochany żeby pozwolić ci wybrać kogoś innego. Jesteście tacy uroczy- Marlena roześmiała się, widząc jak na twarzy jej przyjaciółki pojawia się rumieniec.- Ktoś tu się zawstydził.

- Uważaj żebyś sama nie miała powodu do czerwienienia się jak burak- dziewczyna nie rozumiała.- Dobrze wiem, że ktoś wpadł ci w oko.

- Nie wiem, o czym mówisz. Ja się tylko uczę i uczę, i czasami jem, a od święta zdarzy mi się wyspać.

- Mhm- przeszły przez pokój wspólny i dotarły do swojego dormitorium, które świeciło pustkami.- Ale wiesz, że w szafce rośnie ci pokaźnych rozmiarów górka listów? Twoja sowa ma już chyba dość latania do Londynu i z powrotem, zwłaszcza, że osoba, do której odpisujesz, pojawia się tu, co tydzień.

- Nie wiem, o co ci chodzi, z tobą też ciągle wymieniam się listami, gdy się nie widzimy- oznajmiła niewinnie, sięgając po podręcznik z eliksirów.- My o niczym dziwnym nie piszemy.

- Ale piszecie- Marlena wywróciła oczami. Ubrała gruby sweter, bo było dość chłodno w ich dormitorium.- Nie podoba ci się ani trochę? W końcu jest wysoki, przystojny, miły, opiekuńczy, świetnie sobie radzi, jako auror i...

- Robisz z igły widły- przerwała jej blondynka.- Przyjaźnimy się od jakiegoś czasu i nic się między nami nie zmieniło. Poza tym, w przeciwieństwie do niektórych, potrafię rozpoznać, gdy ktoś mnie podrywa, a w tej chwili brak takowych kawalerów. A teraz wybacz, nie wszyscy urodzili się z zakodowanym w mózgu podręcznikiem do eliksirów. Idę do biblioteki.

- Tylko nie zgub się w lesie- Marlena zignorowała tą uwagę i spokojnie opuściła wieżę Gryffindoru.

Chciała przed snem sprawdzić jeszcze kilka rzeczy, zwłaszcza, że następnego dnia czekał ich kolejny mały egzamin u Slughorna. Cieszyła się, że ten stary nauczyciel tak ich testuje, bo jest to bardziej praktyczne od odpowiadania na pytania, ale czasami miała tego dość. Październik ledwo dobiegał końca, a ona już marzyła o zakończeniu szkoły i kilku dniach, które prześpi całkowicie.

By do tego doszło, musiała się teraz zmobilizować. Dlatego siedziała w bibliotece aż dbająca o to miejsce staruszka jej nie przegoniła, przypominając jej, że ma kwadrans do rozpoczęcia ciszy nocnej. Blondynka ruszyła jak najszybciej w kierunku wieży, w czym przeszkadzał jej Irytek. Ten złośliwy duch krzyczał wniebogłosy, śpiewając jakąś głupkowatą piosenkę o łamaniu regulaminu. Marlena miała go dość po mniej niż minucie, ale na niego działała tylko Krwawy Baron i profesor McGonagall, a ona wolała ich nie spotkać o tej porze.

- Poczekaj na nas!- była już blisko portretu Grubej Damy, gdy usłyszała nawoływanie huncwotów. Zatrzymała się chociaż była już minuta po rozpoczęciu ciszy nocnej.- Gdzie to się włóczy o tej porze?- zapytał James, gdy ją dogonili.

- Byłam w bibliotece, a wy, co znów uknuliście?- huncwoci jedynie uśmiechnęli się tajemniczo, dając jej do zrozumienia, że nic nie powiedzą.- Jesteście niemożliwi.

- Taki nasz urok- zapewnił ją Syriusz, podczas gdy Remus podawał hasło.

- Ostatni raz przymykam oko na wasze spóźnienie- oznajmiła kobieta z portretu, ale było widać, że jej groźba nie jest prawdziwa.

- Jesteś wspaniała- zapewnił ją Black.- Dzięki cudowna kobieto- Dama jedynie się uśmiechnęła i ich przepuściła.

- Nie za dobrze wam?- zapytała, siadając na sofie.- Ja musiałabym z dziesięć minut ją błagać żeby nie poszła do McGonagall, naskarżyć, że się spóźniłam.

- My jesteśmy jej ulubieńcami- zapewnił ją Black. Położył się na sofie, kładąc głowę na jej kolanach.- Wszyscy za nami przepadają.

- Ślizgoni też?- zapytała z niedowierzaniem.

- Oni po prostu to dziwnie okazują- wyjaśnił jej Remus, który miał równie dobry humor, co reszta jego towarzyszy.- Poza tym nie wszyscy rozumieją nasze dowcipy.

- Ja się im nie dziwię, bywacie okropni- wzięła poduszkę i położyła ją na twarzy Syriusza. Ten z łatwością jej ją wyrwał i się uśmiechnął złośliwie, a wtedy ona rozczochrała jego włosy.

- Ty wiedźmo!- chłopak spróbował się jej wyrwać, ale nie pozwoliła mu i dalej niszczyła jego fryzurę.- Przestań!- w końcu się wyswobodził, łapiąc mocno jej nadgarstki. Jego oczy było mocno zmrużone, ale ona jedynie się zaśmiała, widząc jego fryzurę.

- Pięknie ci tak- chłopak złapał ją i zaczął łaskotać. Marlena śmiała się, wijąc w jego ramionach. Syriusz nie słuchał, gdy prosiła żeby przestał.

James i Remus przyglądali się tej scenie, dość zdziwieni ową sytuacją. Ich przyjaciel często się wygłupiał, ale w tej chwili wyglądał inaczej. Nie był dziecinny ani nie zachowywał się w sposób typowy dla jego sposobu podrywania dziewczyn. 

Tak dobrze, nie bawił się nawet w towarzystwie Lily, która właśnie zeszła do salonu by uciszyć Gryfonów. Nie zdziwiła się widząc, że huncwoci są w centrum tego zamieszania, dopiero widok Marleny trochę ją zaskoczył.

- Co tu się dzieje?- słysząc jej pytanie, Syriusz przestał łaskotać blondynkę, która nie miała już siły mówić.

- Zabierz go- wyszeptała po chwili blondynka, ale wtedy chłopak znów ją połaskotał.

- Widzisz, co ona mi zrobiła?- Lily przyjrzała się jego fryzurze. Marlena spróbowała wstać, ale chłopak mocniej objął ją ramieniem, uniemożliwiając ucieczkę.- Podła wiedźma.

- Czy ja wiem, pasuje ci- usiadła Jamesowi na kolanie.- Puść ją Łapo, bo biedna zaraz nie będzie mogła oddychać.

- I dobrze- rozczochrał włosy blondynki, po czym ją puścił. Marlena lekko się odsunęła, ale nie uciekła. Syriusz poprawił włosy, posyłając jej groźne spojrzenie.- Ja chciałem tylko poleżeć!- blondynka zaśmiała się, łapiąc się za obolały od śmiania się brzuch.

- To tylko włosy- przypomniała mu, ocierając pojedyncze łezki.- Nie bądź taki skwaszony, bo ci zmarszczki zostaną.

Syriusz znów ją złapał i zaczął łaskotać. Marlena zapiszczała, próbując uciec, ale nie miała z nim żadnych szans. Udało się jej złapać jedną jego dłoń, ale z druga miała problem. Gdy w końcu chwyciła jego obydwa nadgarstki, chłopak przestał ją łaskotać. Blondynka była tak blisko niego, że niemal widział plamki na tęczówkach jej błękitnych oczu.

Marlena się cicho zaśmiała, spoglądając na niego. Ich przyjaciele ewakuowali się kilka sekund wcześniej, ale oni tego nie dostrzegli.

- Dobrze wyglądasz- oznajmiła, chcąc zakończyć łaskotki raz na zawsze.- Zanim się nam zmarszczki pojawią minie wiele lat.

- Ja będę wiecznie młody- zapewnił ją. Marlena puściła jego nadgarstki. Chłopak lekko ją połaskotał i opadł na oparcie.- Ty się zestarzejesz lada dzień i będziesz wyglądać jak mugolski czarownica.

- I to ja jestem wredna?- chciała wstać, ale jej nie pozwolił. Złapał ją za nadgarstek i dziewczyna usiadł tuż koło niego.

- Posiedź kilka minut- poprosił.- Wolę tu chwilę poczekać aż reszta się położy.

- Czyżbyś miał dość huncwotów?- Syriusz pokręcił głową.- Nie musisz mnie trzymać, nigdzie nie idę- zauważyła potrząsając ręką.

- Nie wierzę ci- Marlena uniosła jedną brew.- Rozczochrałaś mi włosy- dziewczyna głośno westchnęła.- No już nie rób takich min, bo jeszcze ci zostanie- Marlena zrobiła naprawdę głupią minę, która go rozbawiła.- Tak lepiej.

- Wiedziałam, że to ci się spodoba- chłopak się uśmiechnął.- A teraz mnie puść- poprosiła, ale Syriusz jedynie mocniej złapał jej rękę.- Ile będziemy tu siedzieć?

- Kwadrans nie więcej- zapewnił ją.

Marlena rozsiadła się wygodnie, a przynajmniej na tyle na ile pozwalał jej chwyt Syriusza. Przez kilka chwil siedzieli w ciszy. Blondynka nie wiedziała, dlaczego Black nie chce wrócić do dormitorium nim jego przyjaciele pójdą się położyć, ale wolała nie pytać, chłopak czasami zachowywał się naprawdę dziwnie.

Po kilku minutach spojrzała na niego, ale Syriusz wpatrywał się w przestrzeń.

- O czym myślisz?- zapytała w końcu, mając dość tej dziwnej ciszy. Chłopak spojrzał na nią, a ona dostrzegła w jego oczach coś dziwnego. Było w nich widać spokój i coś zupełnie innego, jakby zachwyt. Marlena odwróciła wzrok, rumieniąc się lekko.

- Większość dziewczyn mnie wkurza- to było niespodziewane wyznanie, które naprawdę ją zaskoczyło.- Większość zachowuje się dokładnie tak samo. Są słodkie, wesołe i śmieją się niezależnie od tego jak beznadziejny żart opowiadam. Ubierają i czeszą się tak samo, lubią to, co większości się podoba i zawsze chodzą grupkami.

- Naprawdę straszne.

- Przez to są strasznie nudne- zapewnił je.- Dobrze, że ty taka nie jesteś, bo bym zwariował.

- Wygląda na to, że Ellen również jest inna od tych wszystkich dziewczyn- chłopak na nią spojrzał, uświadamiając sobie, że właściwie tylko Remus wie o zakończeniu jego relacji z Krukonką.

- Faktycznie, ale już po wszystkim- blondynka wyglądała na naprawdę zaskoczoną.- Dwie osoby, które boją się związać raczej nie mają szans na stworzenie związku.

- Ty się czegoś boisz?- chłopak wzruszył ramionami.

- Każdy się czegoś boi Myszko- spojrzał na zegar wiszący nad kominkiem.- Chyba już się położyli, więc mogę do siebie wracać.

- Chcesz ich obudzić?

- Skąd, tylko ich oślepię- uśmiechnął się do niej.- Ty lepiej zmykaj do rudej nim tu przyjdzie i na mnie nakrzyczy, że cię dręczę.

- Od czego ma się przyjaciół, ale faktycznie, lepiej porządnie się wyspać niż siedzieć tu pół nocy- wstali, a ona znów potrząsnęła ręką.- Teraz mnie puścisz?- chłopak zrobił minę prawdziwego myśliciela.

- A co dostanę w zamian?

- Promienny uśmiech- kąciki jej ust uniosły się lekko.

- Godziwa zapłata- zapewnił ją, po czym puścił jej nadgarstek.- Zmykaj do norki Myszko.

- Jeśli ja mam norę to ty budę- zauważyła, kierując się w stronę schodów.- Nie wiem, kto ma lepiej. Dobranoc Łapo.

- Dobranoc Myszko- Marlena uśmiechnęła się do niego i zniknęła mu z oczu.

Syriusz westchnął z dezaprobatą odnośnie swojego zachowania. Czuł się beznadziejnie, nie wiedział, co ma robić, ale nie potrafił tak po prostu przestać. Nie chciał tego robić, zwłaszcza, że Marlena naprawdę wyróżniała się wśród innych dziewczyn i ta inność była w niej najpiękniejsza. Nie ma co, Syriusz wpadł po uszy, a jak na szkolnego Casanovę, kiepsko sobie radził i potrzebował jeszcze trochę czasu by się z tym wszystkim uporać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro